Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2008, 23:32   #13
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Jennifer De la Tohre
Miasteczka wcale nie były takie złe, wszyscy się znali i mogli liczyć na siebie, panowała ogólna życzliwość, czasem wyolbrzymiana, nie trzeba było się bać idąc nawet ciemnymi uliczkami, bo często można było przewidzieć co się na swej drodze spotka. Podobno największymi zagrożeniami były psy Horneya, które często biegały poza ogrodzeniem, lecz Jeniffer nigdy ich nie spotkała, a mieszkała tu już dwa lata. Zdążyła przyzwyczaić się do wścibskich sąsiadek, do tego, że wypada porozmawiać z osobą, którą spotka na swojej drodze i do wielu innych rzeczy, które nie występują w miastach.

(...)

W końcu zjawiła się policja, Jenny wybrudziła się ze swojego transu, zaczęła uspokajać Bruna, który warczał i szczekał. Lecz to co działo się dalej zupełnie wytrąciło ją z równowagi, Stała osłupiała, próbowała wydusić z siebie jakiś dźwięk, lecz nie mogła, nie mogła zrobić nic, była kamienną figurą, którą jakby popchnąć by się w drobny mak. Bruno skoczył na jednego z niedoszłych trupów, zaczął szarpać jedno zmasakrowane ciało, a ten machając bezwładnie rękami próbował się uwolnić od jego szczęk. Ktoś strzelił z pistoletu, kobieta w tym momencie nie wiedziała już kto.

Jenny widziała jak Pani Durdh, przewraca się i płacze, widziała jak pan John ucieka przerażony.
Policjant, którego znała z widzenie, lecz rzadko go widywała, właśnie zmagał się z zakrwawioną postacią, która gryzła go w ucho. W końcu upadł...

Koszmar to zbyt mało precyzyjne określenie... a dokładnie za mało w nim bólu i przerażenia...nie ma słowa w języku ludzkim, którym można to było opisać.
~ cholera nich mnie ktoś obudzi...niech ktoś nie obudzi~
Płakała, sytuacja ta przeraziła ją i napawała odrazą. Karty nie kłamią przeszła jej myśl, żałowała teraz ze nie zawsze w to wierzyła, ze czasem wątpiła...
Przeznaczenie zesłało karę, za wszystkie mało miasteczkowe błędy...za wszystkie kłamstwa i pomówienia, ale dlaczego i ją to spotkało, dlaczego musi odpowiadać za błędy innych...

- Bruno......- krzyczała do swojego najwierniejszego przyjaciela, który właśnie został brutalnie zrzucony i leżał teraz bezwładnie, podbiegła do niego. Piszczał...
Pogładziła jego zakrwawione futro, przysiądź by mogła, ze widziała w jego oczach łzy.

(...)

Miasteczka wcale nie były takie złe, wiadomo było czego można się po kimś spodziewać, a starsze panie często lubiły opowiadać o jakiś starszych dziejach nie lubianej osoby. W miasteczkach były winne tylko jednostki, które za bardzo alienowały się i nie akceptowały ogólnych zachowań. W miasteczkach wszyscy byli święci, co niedziela chodzili do kościoła i modlili się zażarcie.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline