Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-04-2008, 11:31   #11
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
John wszedł na drugie piętro i wyszukał drzwi numer 23. Na korytarzu było kilka pokoi więc szybko znalazł swój. Pomieszczenie było skromne, lecz wystarczające dla Con`a- łóżko z nową pościelą, półka nocna z nocną lampką i szafa na ubrania na przeciwległej ścianie. Usiadł na miękkim posłaniu, kładąc walizkę i odpoczął chwile.

Policja go nie szukała, mało obchodziły ją porachunki między gangami o ile zbytnio im to nie przeszkadzało, nie dotyczyło zwykłych cywili, albo dawało im korzyści. Miał ponadto kuzyna, który wybrał nie wiadomo czemu pracę w takim zawodzie, który upewniał go, że może być spokojny. Jednak zdradził swoich, ale przecież oni planowali to samo przeciwko niemu.


*Dobra czas na prysznic*- pomyślał wstając, by zamknąć drzwi wejściowe na klucz po czym rozebrał się i wszedł do łazienki.

Otwierając kabinę prysznicową przypomniał sobie o ważnej rzeczy. Wrócił do pomieszczenia obok i wpisując prostu szyfr otworzył bagaż. Otulony odzieżą pistolet wprawił mężczyznę w uśmiech. Sprawdził magazynek po czym upewniony wrócił do toalety by kontynuować miły obowiązek. Odkręcił ciepłą wodę, trzymając wolną dłoń by sprawdzić jej temperaturę, gdy usłyszał niemiły dźwięk syreny policyjnej. Serce Johna zaczęło bić mocniej, zgasił wodę i szybko wrócił do pokoju by wyjrzeć przez okno. Wychylił się i zobaczył całe zdarzenie. Tłum ludzi skupiał się przy miejscu wypadku, przez co miał ograniczony widok. W każdym razie radiowóz nie jechał do niego. Dwie suki kazały się rozejść co rozjaśniło Connemu sytuacje, która była dość nietypowa.
Kobieta szarpała się z zmasakrowanym ciałem.

-KURWA- wydał, z siebie ciche przekleństwo, starając się pojąć dziwne zdarzenie. W zakamarkach umysłu powstawał prosty impuls, który budził inne jak i sam był odpychany przy użyciu pozostałych myśli. John myślał o zombie.

Rozmyślania zakończył huk wystrzału. Ciało żywego trupa opadło na maskę i już nigdy nie miała się poruszyć. Na kilka sekund zapadła cisza. Po chwili do policjanta podbiegł jego kompan i powalił go na ziemie rozbrajając. John postanowił dość podniecony i uradowany z tego, że znajduję się na miejscu tak ciekawych zdarzeń, począł się ubierać. Na wszelki wypadek włożył również
kurtkę i czapkę z daszkiem. Wziął broń z łazienki i zamykając w pośpiechu drzwi pokoju nr. 23 zbiegł, a raczej zeskoczył po schodach. Recepcjonistki nie było. Najwyraźniej również uległa ciekawość.

Opanował emocje wychodząc na zewnątrz motelu, następnie skierował się do miejsca wydarzenia. Stary pies niósł ranną kobietę, która jak sądził Conny była zombie lub czymś podobnym. Kobieta odgryzła mu ucho. Krzyk rannego mężczyzny informował o silnym bólu. Upadł na kolana a nieumarły wgryzał się głębiej w szyję. W końcu padł martwy.

Zapanowała prawdziwa panika, jakieś kobiety płakały inne osoby krzyczały, a jeszcze inni stali osłupienie. John, co prawda nie wierzył nigdy w zjawiska paranormalne, ale nigdy nie wykluczał ich istnienia. Usiadł na ławce i przyglądał się sytuacji, niemogąc powstrzymać radości z tak niezwykłego wydarzenia. Pozostawało mu czekać lub dokończyć prysznic. Wybrał to pierwsze.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 17-04-2008 o 11:34.
Pinn jest offline  
Stary 18-04-2008, 19:32   #12
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Kate McCall

- Aaaaaaa!

Kate krzyknęła gdy usłyszała wystrzał. Od kiedy kurwa policjanci strzelają do ludzi? Co tu się dzieje, czy to jakiś Prima Aprilis? Gdzieś tu jest ukryta kamera? Jednak nikt się nie śmiał, a Kate też nie było do śmiechu. Rozbryzgana wszędzie krew nie wyglądała ani sztucznie, ani tym bardziej zabawnie.

A ta kobieta? Czemu ugryzła tego mężczyznę, przecież to nielogiczne! Powinna go całować po stopach, że chce jej pomóc a ona go gryzie. Może to jakiś szok powypadkowy? Kate starała się wszystko logicznie ująć, ale przychodziło jej to z trudem. Nadal czuła na ramieniu ten silny uścisk mężczyzny. Mężczyzny, który chyba już nie żył. Ze szczególnym naciskiem na "chyba".


Kate miała ochotę się upewnić, czy on tym razem kategorycznie nie żyje, ale za bardzo bala się znów podejść. Właściwie siedziała na ziemi i czuła jak jej ubranie robi się coraz mokrzejsze od śniegu na którym siedziała. To nie było teraz ważne. Ale co było? Może trzeba stąd po prostu uciec, pobiec do domu? Ugrzać się przy ciepłym kominku i zapomnieć. Ale czy byłaby w stanie zapomnieć?

Kate czekała, czekała co się teraz stanie. Nie była w stanie odjąć żadnych samodzielnych akcji, nie miała pomysłu co teraz zrobić, jak się zachować. Chciała po prostu posiedzieć tu sobie aż przyjedzie karetka i lekarze powiedzą, że ten mężczyzna nie żyje. A Kate wciąż patrzała na niego, nie spuszczała z niego wzroku szukając choćby najmniejszych oznak życia, choćby jednego drgnięcia.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 18-04-2008, 23:32   #13
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Jennifer De la Tohre
Miasteczka wcale nie były takie złe, wszyscy się znali i mogli liczyć na siebie, panowała ogólna życzliwość, czasem wyolbrzymiana, nie trzeba było się bać idąc nawet ciemnymi uliczkami, bo często można było przewidzieć co się na swej drodze spotka. Podobno największymi zagrożeniami były psy Horneya, które często biegały poza ogrodzeniem, lecz Jeniffer nigdy ich nie spotkała, a mieszkała tu już dwa lata. Zdążyła przyzwyczaić się do wścibskich sąsiadek, do tego, że wypada porozmawiać z osobą, którą spotka na swojej drodze i do wielu innych rzeczy, które nie występują w miastach.

(...)

W końcu zjawiła się policja, Jenny wybrudziła się ze swojego transu, zaczęła uspokajać Bruna, który warczał i szczekał. Lecz to co działo się dalej zupełnie wytrąciło ją z równowagi, Stała osłupiała, próbowała wydusić z siebie jakiś dźwięk, lecz nie mogła, nie mogła zrobić nic, była kamienną figurą, którą jakby popchnąć by się w drobny mak. Bruno skoczył na jednego z niedoszłych trupów, zaczął szarpać jedno zmasakrowane ciało, a ten machając bezwładnie rękami próbował się uwolnić od jego szczęk. Ktoś strzelił z pistoletu, kobieta w tym momencie nie wiedziała już kto.

Jenny widziała jak Pani Durdh, przewraca się i płacze, widziała jak pan John ucieka przerażony.
Policjant, którego znała z widzenie, lecz rzadko go widywała, właśnie zmagał się z zakrwawioną postacią, która gryzła go w ucho. W końcu upadł...

Koszmar to zbyt mało precyzyjne określenie... a dokładnie za mało w nim bólu i przerażenia...nie ma słowa w języku ludzkim, którym można to było opisać.
~ cholera nich mnie ktoś obudzi...niech ktoś nie obudzi~
Płakała, sytuacja ta przeraziła ją i napawała odrazą. Karty nie kłamią przeszła jej myśl, żałowała teraz ze nie zawsze w to wierzyła, ze czasem wątpiła...
Przeznaczenie zesłało karę, za wszystkie mało miasteczkowe błędy...za wszystkie kłamstwa i pomówienia, ale dlaczego i ją to spotkało, dlaczego musi odpowiadać za błędy innych...

- Bruno......- krzyczała do swojego najwierniejszego przyjaciela, który właśnie został brutalnie zrzucony i leżał teraz bezwładnie, podbiegła do niego. Piszczał...
Pogładziła jego zakrwawione futro, przysiądź by mogła, ze widziała w jego oczach łzy.

(...)

Miasteczka wcale nie były takie złe, wiadomo było czego można się po kimś spodziewać, a starsze panie często lubiły opowiadać o jakiś starszych dziejach nie lubianej osoby. W miasteczkach były winne tylko jednostki, które za bardzo alienowały się i nie akceptowały ogólnych zachowań. W miasteczkach wszyscy byli święci, co niedziela chodzili do kościoła i modlili się zażarcie.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline  
Stary 29-04-2008, 13:20   #14
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Leon

Ostatnie wydarzenia przemykały Leonowi przed oczami w zwolnionym tempie niczym pokaz slajdów. Frank, nie żyje ale to przecież niemożliwe. Widział to "coś" poruszające się w tak bardzo nienaturalny sposób, że przypomniał sobie aktorów ze starych filmów grozy których naoglądał się w dzieciństwie. Różnicą było to, że to nie był film, a zamiast tandetnych kostiumów i sztucznych rekwizytów które potrafiły przerazić tylko dzieci w nocy, fruwały prawdziwe wnętrzności i działy się prawdziwe ludzkie dramaty.
Poczuł ciepłą krew spływającą mu ze złamanego nosa - ostatniej pamiątki po swoim partnerze.

Pochylił się i zaczął gorączkowo rozglądać się za bronią którą Frank wytrącił mu z ręki, powinna gdzieś tu przecież być do cholery. Ignorował wszystko co się wokół niego działo, wrzaski krzyki i tupot przerażonych nóg. Chwilę później ktoś wystrzelił, jakaś starsza pani trzesącymi się rękoma trzymała jeszcze przez chwilę pistolet Leona wraz z różańcem po czym opuściła jedno i drugie tracąc resztki zdrowego rozsądku.
Nieważne jak żarliwą katoliczką stawiająca w obronie swojej wiary była, dla jej sposobu postrzegania świata to było najwyraźniej za dużo. Uciekła za tłumem osób, które zrobiły to samo. Leon rzucił się za bronią, podniósł ją i wycelował wprost w stojące przed nim zagrożenie. Kobieta trafiła w ramię trupa, ale ten najwyraźniej się tym nie przejął wciąż bezczeszcząc zwłoki Franka.

Leon zacisnął zęby i zamknął oczy pragnąć nie patrzeć na to co działo się przed nim, nie słyszeć dźwięków które zmuszały jego żołądek żeby zwymiotował. Po prostu nacisnął spust ale nic się nie stało, najwyraźniej broń się zacięła. Zaklął głośno próbując jeszcze raz i jeszcze ale jedyne co pistolet wydał z siebie to głuchy odgłos klikania świadczący o swoim sprzeciwie. Musiał coś zrobić, był policjantem do jasnej anielki, składał przysięgę a to zobowiązuje. Podbiegł do tego makabrycznego splotu ciał i kopnął z całej siły w kark niezwracającej na niego uwagi kobiety, jej głowa ob kręciła się o 180 stopni w okół własnej osi a odgłos łamiących się kręgów szyjnych powiedział mu tyle że nikt żywy by tego nie przeżył. Tylko, że w tym wypadku sprawa była nieco bardziej skomplikowana.
Ciało jego partnera osunęło się w bok w ta dziwna istota, ten żywy trup dostał ataku drgawek po prostu nie chcąc tak spokojnie umrzeć.
Widok był straszny, wiedział że powinien dobić to coś.. ale w tym momencie chciał po prostu znaleźć się daleko stąd. To po prostu go przerosło, tego nie uczyli w akademii.

Nagle go olśniło. Radiowóz, musi się stąd wydostać, wezwać wsparcie, powiadomić ich co się stało. Dobiegł szybko do otwartych drzwi, których zdążył się złapać i poślizgnąć na mokrym śniegu. Praktycznie wczołgał się do radiowozu, głośno oddychając starał się zapanować nad szalejącym tętnem.

-Centrala.. zgłoś się.. Tu J 176.. Central.. Chrzanić to.. Czy ktoś mnie słyszy?
Sally..? Ktokolwiek..


Radio nie pozostało głuche, ale to co z się z niego wydobyło także nie nastrajało optymistycznie. Głośne trzaski i szumy pozbawiły wszelkich złudzeń Leona.
W dodatku gdzieś w oddali, oprócz krzyków ludzi dało się słyszeć jeszcze inne bardziej złowieszcze dźwięki które niczym nie przypominały tego co do tej pory słyszał.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 30-04-2008 o 19:02.
traveller jest offline  
Stary 29-04-2008, 18:34   #15
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Kate McCall

Kate bezmyślnie zaczęła odczołgiwać się od miejsca wydarzeń. Jakiś ptak przysiadł sobie na płotku nieopodal i radośnie ćwierkał. Miała ochotę go udusić za to, ze tak mu wesoło. Po prostu go przegnać, i żeby wraz z nim zniknął ten... koszmar, bo nie wiadomo jak to inaczej nazwać.

Dziewczyna z desperacją obserwowała to co się dzieje. Jak w zwolnionym tempie widziała strzał staruszki i to jak wszyscy zaczęli uciekać. Babcia trafiła tylko w ramię kobietę, kula przeszła na wylot i trafiła jakiegoś mężczyznę także w ramię. On uciekał najszybciej, pewnie skieruje się zaraz do szpitala. I gdzie ta cholerna karetka?

Kate podniosła się chcąc się oddalić stąd tak jak reszta, ale usłyszała że na wołanie policjanta w centrali nikt nie odpowiedział. Zaczynało się robić coraz dziwniej, i Kate miała przeczucie, ze przyda jej się broń. Mógłby jedną jej załatwić Święty Mikołaj, ale to dopiero jutro. Może ten policjant...

Podeszła do gliny nerwowym krokiem, zapominając w ogóle, że jest jej zimno. Spojrzała na policjanta i zagadnęła go.

- Przepraszam, ma pan gdzieś może broń? Albo wie skąd taką zdobyć? Bo mam wrażenie że się przyda, i przyda się także ktoś dobrze strzelający, a mogę tak powiedzieć o sobie.

Kate z nadzieją wyczekiwała na odpowiedź mężczyzny.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 29-04-2008, 22:15   #16
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację


Cornelia


Czy wydawało wam się kiedyś, że świat przestał się poruszać? Że wszelkie prawa fizyki, ich teorie i mądrości legły w gruzach jak za klaśnięciem w dłonie?
A może to nie świat, tylko czas...anyway, jakby na to nie patrzeć wszystko stało w miejscu. Z punktu widzenia Cornelii, czas stanął i tylko dzięki mikrocząsteczkom cokolwiek tutaj się poruszało. Dziewczyna jednak stała. Nie mogła się ruszyć. Jej rozwarte na wpół usta sprawiły, że wargi stały się suche i szorstkie.
Pierwszy pusty strzał był dla niej jak wezwanie śmierci. Szeptała słodko "Chodź do mnie...obejmij me kościste ciało, a dam Ci więcej...więcej niż ten raz..."
I wtedy padł drugi strzał. Zupełnie jakby obietnica śmierci się spełniła, jakby nie były to zwykłe, puste słowa. Jednak czy Cornelia naprawdę je usłyszała?
Choć, nawet jeśli nie, jeśli to nie świat stanął w miejscu, jeśli to nie czas się zatrzymał to dlaczego ona się nie poruszała? Jej oczy zaszkliły się delikatnie zaś wargi zadrżały. Tyle razy kokietowała ze śmiercią, tak wiele razy była jej kochanką, a teraz....dziewczyna zasłoniła cięte blizny na swoich nadgarstkach. Śmierć - czym ona była? Na pewno kobietą. Tylko one potrafią być na tyle okrutne by rozkochiwać i porzucać, by uwielbiać, a zabijać.

Czarna kreska spłynęła po rozpalonych policzkach Cornelii. Miała sojusz ze śmiercią i nie bała się jej. Nie widziała też nadziei, a teraz...teraz wiedziała, że nadzieja nie istnieje, choć przecież to było oczywiste. Nadzieja i wiara są ludzką ułudą, która przysłania światu prawdę.

A czy kiedykolwiek wierzyliście w to, że martwe ciało może się poruszać? Bo skoro umarło to znaczy, że jego mózg przestał funkcjonowac i że ośrodek ruchowy został powaznie uszkodzony. A skoro wszystkie funkcje mózgu zanikają w jednej sekundzie, to czemu w drugiej, ciało pozbawione tych mózgowych funkcji nadal się porusza? Wszelkie teorie i prawa bilogiczne rozsypały się na miliony malutkich kawałków, z których nie dało się już wykrzesić dawnego ognia.

Cornelia podeszła do kobiety, która jako pierwsza była na miejscu zdarzenia, oraz do mężczyzny - policjanta.

- Wyszłam kupić rodzynki... - szepnęła do ich pleców nie poruszając się.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 30-04-2008, 21:03   #17
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Leon

Wiedział już co musi robić i nie należało dłużej z tym zwlekać. Rzucił okiem na to co się działo przez przednią szybę ale śnieg padał tak gęsto że nie wiele można było dostrzec. Sprawdził, kluczyk wciąż tkwił w stacyjce.

Przekręcił go i maszyna ożyła warcząc dziko. Ucieszył się w duchu, próbując dodać sobie pewności siebie na tyle żeby uwierzyć że jest w stanie zapanować nad sytuacją. Wyjął swój magnum 357 którego nigdy wcześniej nie musiał użyć. Dziś użył go już raz, zabił. Ale w sumie nie ma pewności czy zabił, zachował się tak jak powinien. Tak po prostu było trzeba.

Teraz był tego pewien, wciąż jeszcze przed oczami miał oczy Franka, najpierw potępiające go niczym człowiek karcący psa a potem pełne zdziwienia i niedowierzenia aż w końcu tracące cały swój blask. Spuścił głowę i oparł ją o kierownicę, wzdychnął ostatni raz i sięgnął ręką żeby zapićpo pas.

W tym momencie pojawiła się jakaś dziewczyna, a zaraz za nią druga.
Ta pierwsza - starsza - wyglądała na bardziej zrównoważaną.
Pamiętał, że to ją właśnie uwolnił Frank. Biorąc pod uwagę to co przeszła mówiła całkiem rozsądnie. Druga powiedziała coś o rodzynkach. Najwyraźniej była w szoku spowodowanym całym zajściem, zresztą kto by nie był. W normalnej sytuacji należało je odstawić do domu, ale w tej sytuacji, ale to nie jest do końca normalna sytuacja.

-Zdajesz sobie sprawę, że jesteś cywilem? Nie mogę po prostu od tak dać Ci broni i mieć nadzieję że nie odstrzelisz sobie albo co gorsza komuś jakiejś części ciała - przerwał popatrzył na nią oceniając tą zdeterminowaną kobietę. Mówiła poważnie, widział w jej oczach iskrę, jaką jego nauczyciele w akademii dostrzegli u niego. Napaliła się na tą robotę, naprawdę się napaliła.

-Mieszkacie tutaj? Gdzie są wasi rodzice?
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day
traveller jest offline  
Stary 06-05-2008, 09:55   #18
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Kate McCall

No tak, po co dawać broń cywilowi, nawet jeśli miałoby to komuś uratować życie. Przecież w dzisiejszych czasach każdy ma broń! Kate także posiada jeden egzemplarz w domu, ale niestety teraz nie jest w swoim rodzinnym mieście. Ale może to wszystko to tylko przypadek? Jednorazowy incydent? Jest po prostu roztrzęsiona i przestała logicznie myśleć. Wróci zaraz do domu, przyniesie w końcu to drewno na które rodzina już długo czeka, a potem będzie razem z ciocią robiła sałatkę.

Inna sprawa, że pierwsza była na miejscu zdarzenia i pewnie policjant nie puści jej tak szybko do domu, bo będzie potrzebna jako świadek. Będzie co opisywać. I właściwie nie było jej wcale tak spieszno do domu, przy tym facecie czuła się bezpiecznie.

Kiedy podeszła do nich dziewczyna i zaczęła pieprzyć coś o rodzynkach, chciała ją po prostu walnąć, albo dać przynajmniej mocnego kuksańca. Już nawet pięść Kate zwinęła się w przygotowaniu do ciosu, ale potem rozluźniła się. Panna McCall ze zrozumieniem poklepała dziewczynę po ramieniu.

- Ja nie jestem stąd, moja rodzina mieszka tu niedaleko. Ale pewnie musimy zostać jako świadkowie tak? A ty dziewczyno weź się w garść, będzie dobrze. Jestem Kate.

Dziewczyna wyciągnęła rękę na przywitanie w stronę tej ciekawie wyglądającej osóbki. Nie wyglądała na słabą psychicznie, ale widać to tylko pozory. Pewnie będzie trzeba iść z nią kupić te rodzynki bo sama może nie trafić.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 06-05-2008, 13:14   #19
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Cornelia


-Mieszkacie tutaj? Gdzie są wasi rodzice? - słowa mężczyzny wzbudziły w dziewczynie wiele emocji. Zastanowiła się przez chwilę patrząc gdzieś w ziemię.

Rodzina? Cornelia nigdy nie uznawała ich za swoją rodzinę. Dla niej to były osoby, z którymi żyć musiała, bo tak jej kazano, bo tak było lepiej. Wiele razy myślała o tym by mieszkać na dworcu z innymi dzieciakami. "Dzieci z dworca Z.O.O", czytała tą książkę. "Pamiętnik Narkomanki" też nie był jej obcy. Znała oba ta tytuły, przeczytała od deski do deski i z zainteresowaniem wracała do nich z powrotem, czytając. Jej świat realny oraz śmierć wystarczyły w zupełności nie miała nawet zamiaru myśleć o czymś martwym co ożywa, o czymkolwiek co się rusza, choć ruszać się nie powinno. To tak jakby nagle parówki z Biedronki wyszły z opakowania i zaczęły tańczyć Paso Doble. To nie było normalne, ponieważ...

- Mięcho nie tańczy - wymsknęło się emo-dziewczynie, która natychmiast zatkała sobie usta dłonią i spojrzała wielkimi oczami na nowo poznanych ludzi.

- Ja nie jestem stąd, moja rodzina mieszka tu niedaleko. Ale pewnie musimy zostać jako świadkowie tak? A ty dziewczyno weź się w garść, będzie dobrze. Jestem Kate.

- Nazywam się Cornelia Margarette. - powiedziała gdy nagle kątem oka dostrzegła zbliżające się "coś". Gwałtownie wyrwała policjantowi broń z ręki mało co nie popychając go i wycelowała w chodzące mięso.Oddała 4 strzały, choć wiedziała, że nie powinna. Przymknęła oczy, nie wiedziała czy to był jakiś odruch czy po prostu miała to wyuczone. W końcu jej wujek był mysliwym. Otworzyła oczy i spojrzała na to co zrobiła.

- Ojej...przepraszam...ale skąd to sie jeszcze bierze?! Ile było tam tego czegoś w aucie?! Skąd to jest, co to jest?...umrzemy... - zalamentowała dziewczyna opuszczając w dół dłoń, w której dalej trzymała broń.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 06-05-2008, 18:39   #20
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Jennifer De la Tohre

Jakże wielki smutek wkradł się do jej serca i zostawił po sobie okropna krwawiącą ranę. Jenny gładziła zakrwawione futro swojego pupila, przytulona czuła jako odchodzi z niego życie. Oddychał płytko i ciężko, aż w końcu przestał.
- Nieeee...- powiedziała przez łzy. Kątem oka widziała jak starsza kobieta podnosi pistolet. To pani Helena, która była u niej w zeszłym tygodniu. Karty przepowiedziały wielką tragedie i lęk. W tej chwili kobieta nie pogłębiała się w tych myślach.
Strzał.
Poczuła, ze jej pies zaczyna oddychać, coraz szybciej i szybciej. Nagle otworzył oczy, były czerwone, dzikie i nienaturalne, zaczął warczeć. Następnie podniósł się. Z jego pyska wydobywała się piana zmieszana z krwią. Jenny przeraziła się, to już nie był jej ukochany Bruno, teraz siedział w nim demon, demon taki sam co w innych ludziach. Kobieta złapała za amulet przeciw złu, przewieszony na szyi. Zaczęła się powoli przesuwać do tyłu. W stronę stojących trójki ludzi, dwóch kobiet i jednego mężczyzny. Pies szedł na nią warcząc, powłócząc jedną łapą bezwładnie. Zakrztusił się w pewnej chwili i przewrócił.
Ktoś znowu strzelił.
Jennyfer podbiegła do radiowozu, zapłakana. Nie mogła teraz nic powiedzieć, ani uspokoić się. Demony budziły się z powrotem, nie było czasu. Trzeba zapłacić za grzechy, prędzej czy później, ale jak można w tym momencie przyjąć śmierć to od tak bez lęku. Jennifer bała się, tak bardzo się bała, karty nie kłamią powtarzała zawsze i obiecała powtarzać. Ciężkie małomiasteczkowe grzechy, zapomniane i ukrywanie, teraz przyszła pora na ich ujawnienie, kobieta była na to gotowa.
Podeszła do trójki i powiedziała przez łzy.
- Ratunek nie nadejdzie...to kara, którą musimy przyjąć z pokorą...
- powiedziała plącząc, a za jej plecami pojawił się nagle poturbowany owczarek niemiecki z kłami na wierzchu. Przez chwilę wydawało się, jakby ten właśnie demon przybył na jej zawołanie, lecz kobieta słysząc powarkiwania za plecami odwróciła się i zamarła w bezruchu.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172