Czas mijał szybko w miłym towarzystwie, podniesione głosy oraz ludzie kierujący się w kierunku rynku uświadomiły magowi, iż czas najwyższy wybrać się na plac posłuchać obwieszczenia, oraz być może obejrzeć egzekucję. - Miło się rozmawiało, ale czas na nas ile płacę Grimmie. Sam chyba nie udajesz się na rynek mogłoby to być dla ciebie nad wyraz niebezpieczne. – powiedział dopijając mocne piwo. - Pip kończ idziemy, wszak trzeb się wywiedzieć może jakaś intratne zlecenie nam wpadnie, a złotem nie pogardzę, jak nikt prawda. - Tu uśmiechnął się promiennie do krasnoluda. Poprawił szybkim ruchem pióro, które w czasie posiłku obsunęło się ku lewemu uchu. - No pospiesz się, ach te niziołki tylko by jadły i jadły. – to mówiąc roześmiał się rubasznie.
Miasto poprzednio sprawiające wrażenie wymarłego zaczęło tętnić życiem.
W kierunku rynku spieszył, kto żyw. W tłumie mag dostrzegał zarówno nobliwych mieszczan jak dokazujące dzieci i różnego autoramentu młodzieńców, poczynając od szlacheckiej młodzieży na czeladnikach kończąc. Wulryk zdecydowanie przedarł się przez tłum stając tuż przy podwyższeniu w drugim rzędzie gapiów.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |