Johann No tak, piękna speluna.
Śmierdząca tanim piwem zestarzałym potem i szczynami. Towarzystwo też było niczego sobie.
I to właśnie martwiło mężczyznę.
Piękny i groznie wyglądający rapier mógł budzić pewien szacunek, jednak Johann nie sądził by ktoś wyzwał go tu na pojedynek, raczej przewidywał zwykłą karczemną burdę w ścisku i tłoku, gdzie używano stołków, butelek, pięści a czasem i zębów. A choć miał za cholewą schowany myśliwski nóż to "każdy heros dupa, kiedy wrogów kupa". A w takim "boju" raczej na Serafin i Wyszemira nie miał co liczyć. - Kottel i Schung się zwali?
Cóż za dyplomacja pomyślał z przekąsem, ale sam musiał przyznać, że czasu mieli naprawdę niewiele, jeśli chcieli stąd cało wynieść swe... eee... powiedzmy głowy, więc trudno było o finezyjne podchody słowne.
A co tam - pomyślał ponuro - jak mnie tu zarżną to przynajmniej już nie będę musiał szukać tego cholernego Joachima.
- Ponoć lubili się dobrze zabawić i nie gardzili dobrym towarzystwem - rzucił niby od niechcenia. |