Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2008, 00:59   #5
Hael
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
- Merci, monsieur! – Fanfan skłonił się niedbale i czmychnął w głąb korytarza. Stary Balzack uśmiechnął się tylko pobłażliwie pod nosem i poczłapał w swoją stronę.

Paryż to opera, a opera to Paryż! Te zakamarki, podłości i wszystko co w mieście najlepsze – przez arcydzieła sztuki do cudów techniki – to wszystko można było znaleźć w tym jednym, jedynym budynku…
L’Opéra Garnier.
Fanfan był tu ledwie od kilku miesięcy, a znał to miejsce już niemal jak własną kieszeń. Wiedział, jak dostać się do zamkniętej na klucz kostiumerni i gdzie Gervaise zwykle wieszał klucze. Wiedział, że przez obluzowaną deskę w suficie suszarni najłatwiej dostać się na strych, pamiętał dokładnie co i w którym miejscu się tam przechowuje, oraz gdzie pośród tego wszystkiego szukać gniazd myszy. Słowem – czuł się jak u siebie. I chyba już tylko nieliczne zakamarki w tym ogromnym budynku zdołały się uchować przed jego ciekawością. Jednym z nich były podziemia – był pewien, ze dało się do nich wejść z piwnicy, ale drzwi były solidnie zakratowane i zabarykadowane. Klucz - diabeł nakrył ogonem.

Fanfan skręcił w boczny korytarz i podążył karkołomnie skręconymi schodami na górę. Przy każdym jego kroku od drewnianych stopni odrywały się obłoczki kurzu i unosiły w powietrze, wirując w przeciskających się przez drzwi promieniach światła.
Ciasny korytarzyk u góry rozdwajał się. W malutkim pomieszczeniu na jednym jego końcu ktoś zostawił już pewnie kilkadziesiąt lat temu, pokaźny zbiór pędzli, farb i szpachel. Druga odnoga prowadziła krótszą drogą na rusztowania u góry sceny. Ani o jednym, ani o drugim korytarzu nie pamiętał już dzisiaj prawdopodobnie nikt.
Fanfanowi nie chodziło jednak o farby, czy scenę. Jakby dobrze wiedząc, czego szuka, podszedł do starej, purpurowej tkaniny zawieszonej na ścianie i uniósł ją lekko. W murze pod nią widniała pokaźnych rozmiarów wyrwa. Chłopak wspiął się na ścianę i przeszedł przez nią.

Po chwili znalazł się w suszarni – niebywałe, ale nawet tak imponujące miejsca jak opera paryska miały swoje tak prozaiczne zakamarki jak kilka sznurków z bielizną. Oczywiście, prostsza droga prowadziła tutaj przez pomieszczenia dla służby i normalne schody, ale zważywszy na to, jak wiele było tam ludzi, Fanfan na pewno zostałby zawrócony z drogi.
Suszarnia miała w sobie jednak coś bardziej zajmującego niż suszącą się na sznurku koszulę madamme Polais w rozmiarze X, X, X, XL.
Okno.
Słońce stało już wysoko nad horyzontem, błyszcząc się w Sekwanie i oświetlając całe, doskonale stąd widoczne miasto. Nad miastem unosiły się dymy z kominów, wirowały pokrzykiwania czy klaksony nielicznych samochodów. Nieopodal, gdzieś z boku, majaczyła Wieża Eiffla – znienawidzony kawał żelastwa, do którego jednak już nawet najstarsi paryżanie zaczynali się przekonywać.
Wiatr wiał delikatnie, a promienie słońca oświetlały piegowatą twarz Fanfana. Chłopak usiadł na parapecie otwartego okna i począł majtać nogami kilkanaście metrów nad ziemią.

Zupełnie zapomniał o próbie i o Balzacku. Kilkanaście minut później pędził już, zdyszany w kierunku zaplecza…
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...

Ostatnio edytowane przez Hael : 20-04-2008 o 01:06.
Hael jest offline