Johann pokrótce streścił czego dowiedzieli się od karczmarza. Zapadła chwila ciszy w czasie której mężczyzna poczuł się dziwnie nieswojo widząc wzrok towarzyszy utkwiony w sobie, któremu towarzyszył dziwnie obleśny i złośliwy uśmieszek Wyszemira. Zrozumiał co im chodzi po głowie.
- O nie ! Nawet o tym nie myślcie ! Nie mam zamiaru wyperfumowany szczerzyć zęby do pary zboczeńców ! NIE ! Nie pójdę do nich - uciął próbę dalszej dyskusji.
Parę razy słyszał, że istnieje knajpa gdzie zbierają się osobnicy o podobnych gustach co Kottel i Schung. Nazywała się jakoś...zielona...różowa...błękitna, tak błękitna...chyba ostryga, czy jakoś tak.
Co prawda kochał Joachima, mógł poświęcić dla niego dużo, ale na myśl o tym że miał udawać jakiegoś... o nie, tego już nadto.
Otarł ruchem dłoni pianę z ust i oświadczył.
- Ja wychodzę i wracam "Pod Lunetę". I wam radzę to samo i to szybko, tym bardziej że chyba Twoi nowo poznani kompani zmierzają w naszą stronę Wyszemirze. Zapewne by porozmawiać o nowych aspektach nowoczesnej medycyny ze szczególnym uwzględnieniem chirurgii - dodał mściwie przypominając sobie uśmieszek staruszka sprzed chwili.
Ostatnio edytowane przez Arango : 20-04-2008 o 12:59.
|