Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2008, 16:24   #43
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-A więc, Roy- zaczął Thomas- Jestem ci wdzięczny za uratowanie dupska i w ogóle, ale powiedz mi, skąd ty się tam kurna wziąłeś?- zapytał

-Ta menda, którą rozwaliłem ostatnią, zabiła mi przyjaciela…- odpowiedział- W sumie to ja powinienem ci podziękować. Gdyby oni cię nie zatrzymali, gonił bym ich pewnie do samego Detroit.

-Nie pierdol takich głupot. Mi też zabili kumpla, więc siedzimy w tym samym gównie!- odpowiedział trochę nerwowo.

-Przykro mi…- odpowiedział i oboje zamilkli.

Jechali dalej, przez pustkowia, pochłoniętych przez ciemności nocy. Silnik Challengera ryczał niemiłosiernie, katowany przez Roy’a. Nie było innego wyjścia- musieli jak najszybciej dotrzeć do autostrady, gdzie będą mogli szybciej zgubić ewentualny pościg. Oczywiście istniał cień szansy, że te szumowiny olały śmierć swojego wodza i trzech kumpli, zebrały co się dało i pojechały diabli wiedzą gdzie.
„Nie ma bohaterów wśród złodziei i morderców”- O’Neil pamiętał dobrze te słowa. Usłyszał je kiedyś od jakiegoś wędrownego kaznodziei, który zawitał kiedyś do Vegas. Facet mądrze gadał, szczególnie po drugiej butelce Whiskey.

-Więc gdzie jedziesz?- zapytał Brown.

-Do Los Angeles- odpowiedział- Biorę udział w wyścigu.

-Cannonball?- zapytał- Słyszałem o tym. Podobno Pyton i de Rossi zgromadzili niezłą grupę popaprańców, którzy jadą w tym wyścigu- powiedział- Bez obrazy.

-W sumie stawka jest wysoka… Nie ma co się dziwić- odpowiedział- A ty, jakie masz teraz plany?

-W sumie to nie mam żadnych- powiedział Thomas- chciałem razem z Gunem dotrzeć do Nowego Jorku, ale to już nie aktualne.
Chociaż mam jeden pomysł… Myślałem o tym, żeby zabrać się z tobą.


- Do Los Angeles? Co z tego będę miał?- zapytał.

-Jak to co kurwa! Już jedziesz na moim paliwie- odpowiedział złośliwie- Jeżeli nie chcesz to mogę je zabrać i się pożegnamy.

- I co dalej? Z samym paliwem nie przeżyjesz.

-Coś się wymyśli- odpowiedział Pocisk a Roy się zaśmiał.

-Pogadamy o tym później- spojrzał w lusterko- wygląda na to, że mamy towarzystwo.

Runner zobaczył w bocznym lusterku zbliżające się światła kilku pojazdów. Nie było wątpliwości, że to ich ogon, który miał nadzieję zgubić jeszcze przed autostradą. Niestety, do wjazdu zostało jeszcze jakieś 30minut drogi.
Roy dodał gazu, modląc się, żeby silnik to wytrzymał.
Po 10 minutach, dobiegły do nich pierwsze strzały. Kierowca chciał krzyknąć do Thomasa, żeby zaczął do nich strzelać, ale Pocisk otwierał już okno, żeby się wychylić i wystrzelać gnojków.

„Jak za dawnych czasów”- pomyślał Runner.

Brown ładował do gangerów seriami ze swojego karabinu. Jednak ci faceci nie mieli zamiaru nie odpowiadać. W pewnym momencie, Thomas zauważył jak jeden z gości w samochodzie, wychodzi przez szyber dach, a drugi, siedzący w środku podaje mu coś długiego i najwyraźniej ciężkiego. Kiedy ganger zarzucił to coś na ramię, Pocisk zrozumiał- wyrzutnia rakiet.

- Celuje do nas z pieprzonej rakietnicy!- krzyknął Brown do kierowcy.

- Wal do niego!- odkrzyknął tylko, wrzucił bieg i dodał gazu- wytrzymaj…- mruknął do samochodu.

Thomas nie czekał na nic więcej. Posłał serie w kierunku gościa z wyrzutnią, jednak strzelanie z pędzącego ponad 100km/h samochodu nie jest takie proste. Ganger przymierzał się do strzału- też nie miał łatwego zadania. Ich samochód nie był tak stabilny jak Dodge Roy’a, więc każdy wybój lub nierówność na drodze mogła spowodować pudło i utratę cennej rakiety.

Thomas wziął głęboki oddech i wycelował. Widział jak ganger szykuje się do strzału, więc on też nie czekał. Nacisnął spust dosłownie sekundę przed gościem z wyrzutnią, który trafiony w ramię odchylił się w bok i wystrzelił prosto w samochód swoich kumpli. Pojazd z impetem wystrzelił w górę wybuchając. Wrak samochodu spadł na ziemię, prosto przed dwóch motocyklistów, którzy dosłownie wbili się w płonący złom.
Został tylko jeden motor i samochód…

Strzelanina trwała w najlepsze, kiedy na twarzy Roy’a pojawił się szeroki uśmiech. Przed nim pojawił się wjazd na autostradę. Runner poprawił się w fotelu i docisnął pedał gazu maksymalnie jak się dało. Wjazd był zabarykadowany jakimiś starymi, drewnianymi gratami, które zapewne zostały ustawione, przez autostradowe gangi.

Przeszkoda nie stanowiła żadnego problemu dla rozpędzonego samochodu. Challenger przebił się z nią jak przez masło i wjechał na swój teren.
-No to jazda!- krzyknął Roy, śmiejąc się i krzycząc.

Co to za kurwa psychol- przewinęło się przez myśl strzelającemu Thomasowi, któremu udało się pozbawić głowy jadącemu za nimi motocykliście.
W szyber dachu samochodu, pojawił się kolejny ganger z rakietnicą, który tym razem na nic nie czekał.

-Nie dobrze!- krzyknął Pocisk.

-Kurwa mać!- zaklął Roy widząc w lusterku wystrzał.

Momentalnie chwycił za ręczny i lekko skręcił w prawo. Miał nadzieje, że samochód nie straci przyczepności i nie przekoziołkuje po takim manewrze. Rakieta minęła samochód o kilka milimetrów, zostawiając na niej smugę osadu. Thomas momentalnie wystrzelił serie, w zbliżający się samochód. Nie trafił w kierowcę- lepiej, trafił w koła. Samochód gangerów stracił przyczepność, obrócił się o 90 stopni i zaczął koziołkować, finalnie lądując na dachu. Runner zatrzymał się na chwilę, żeby odsapnąć.

-To było niezłe- powiedział Thomas ciężko dysząc.

-No raczej- odpowiedział oszołomiony Roy.

Chwilę później oboje śmiali się, niewiadomo z czego.

-Jedziemy dalej, z tego co pamiętam, niedaleko stąd jest kolejny zjazd z autostrady, zaraz za którym jest opuszczony zajazd samochodowy. Możemy tam odpocząć i pogadać na spokojnie.

-No to jedziemy- powiedział Thomas, zamykając okno.

Godzinę później dotarli do zjazdu, a po kolejnych 15 minutach do starego zajazdu.



-Może nie jest to cztero gwiazdkowy hotel, ale myślę, że wystarczy- powiedział Roy, gasząc silnik zaraz przy wejściu.

-Musi- skwitował Thomas, biorąc swoje rzeczy i wysiadając z wozu.

Znaleźli jakiś kont, który zasłaniał chyba ostatni kawałek dachu i rozłożyli się tam z betami. Po zjedzonej kolacji, Roy przemyślał jedną sprawę.

-Więc chcesz jechać ze mną do Los Angeles - zaczął rozmowę

-Jeżeli nie chcesz to zrozumiem- odpowiedział, kończąc posiłek

-Dobrze strzelasz, myślę, że będziesz przydatny. Jeżeli chcesz to jedziesz ze mną- uśmiechnął się. Pocisk nic nie odpowiedział, uścisnął mu tylko dłoń.

-Więc skąd jesteś?- zapytał Roy.

-Vegas, południowa dzielnica- odpowiedział.

-Za mały ten świat, ja jestem z północnej. Dziwne, że nigdy się nie spotkaliśmy.

-Połóż się pierwszy, ja będę wszystkiego pilnował, obudzę cię za jakieś 4 godziny- powiedział Pocisk, biorąc się za czyszczenie swojej broni.
 
Zak jest offline