Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2008, 22:25   #49
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Wzdrygła się lekko gdy Folken wyciągną sztylet, lecz ku swemu zdziwieniu zaufała mu. Napięcie opadło całkowicie gdy spytał ją o imię. Lin masowała podrażnione nadgarstki, wstała i uśmiechnęła się wesoło.
- Francesca ja wiedziałam, ze pomnie przyjdziesz... wiedziałam, ze ci się uda – powiedziała wesoła i przytuliła się do kobiety, która była lekko zdezorientowa.
>>> I musze podać prawdziwe imię... smarkula ma za długi język... ale pewnie i tak już coś wypaplała... <<< pomyślała
- Francesca de Riue, zwana Liskiem, jestem wielce rada, ze mi pomagasz...nie zapomnę Ci tego...jeśli nie powinnam mieć problemów z twoim odnalezieniem...to Cię znajdę jak będzie trzeba. Na razie musi się wszystko uspokoić... – Po wskazówkach danych przez mężczyznę Francesca skrzywiła się lekko i podała krzesło Lin, wolała użyć bardziej humanitarnych sposobów, lecz nie było wyjścia, mężczyzna musiał oberwać. Ciekawa tylko była jak wytłumaczy to zajście. >>> przybyło 5 muskularnych waszmościów w zakrytych twarzach <<<z rozbawieniem wyobrażała sobie wampirka. Dziewczyna nie miała problemu z pomocą dla Zealisa zamachnęła się i strzeliła tak mocno, że słychać było głuchy odgłos uderzenia. Francesca skoczyła do niego, nieco przestraszona i upewniła się, ze jeszcze żyje. Spojrzała wrogo na Lin, która jedynie wzruszyła ramionami.
Ruszyły przez wilgotną piwnicę, na szczęście strażnicy mieli ważniejsze sprawy na głowie i kobiety przeszyły niezauważone.
Do kryjówki nie miały daleko. Deszcz padał jeszcze długo, lecz rozbłyski piorunów widać było teraz gdzieś w oddali, a odgłosy gromów słyszała tylko wampirka. Lin zapukała w drzwi, a gdy się otworzyły, okazało się, ze True nie ma, gdzieś wyszedł. Garstka bachorów siedziała w koncie naburmuszona. Lin przytuliła się z nimi i spojrzała ze smutkiem na Francesce.
Kobieta uniknęła jej spojrzenia i siadła na krześle.
>>> chyba nie mamy wyjścia... mężczyzna jest nam potrzebny... a jedynie owemu Folkenowi możemy zaufać... <<< myślała i miała nadzieję, ze brązowookiemu uda się jednak wymyślić coś wiarygodnego, miło by było spojrzeć kiedyś w te jego oczy.
- Zjedz coś Lisku – powiedziała uśmiechając się Lin, która wyrwała ją z rozmarzenia
- Ja wiem, że to nie przez ciebie zginęli Jony i Bern'e... ja wiem, ze byś ich obroniła jakbyś mogła, tak jak mnie – powiedziała i dała jej kawałek sera. Francesca skinęła lekko głową i zaczęła jeść, następnie znalazła sobie jakiś koc i zasnęła. Była zmęczona za dużo tej nocy zużyła energii, śniła o świecących skarbach...
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...

Ostatnio edytowane przez Asmorinne : 21-04-2008 o 22:30.
Asmorinne jest offline