Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2008, 22:58   #29
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jakimś dziwnym trafem ciche słowa Leticii przebiły się przez burzę oklasków i dotarły do niego. I chociaż nie był zbyt zadowolony z nieoczekiwanego towarzystwa, dobre wychowanie kazało mu zaczekać. Obrócił się i spoglądając w stronę Leticii czekał cierpliwie, aż ta do niego dotrze. Miał nadzieję, że na twarzy nie maluje mu się zamęt panujący w głowie.
Teraz miał pewność, że jego zapięstek ma dużo wspólnego z magią. Może nawet za dużo, biorąc pod uwagę wrażenia, jakie do niego docierały. Co gorsza, nie miał zielonego pojęcia, w jaki sposób te wrażenia interpretować... I dlaczego czuł się, jakby kawałek jego ręki należał do innego świata.

Mimo pewnego oszołomienia podał Leticii, zgodnie z nakazami etykiety, ramię. Razem, jak prowadzeni jedną myślą, ruszyli za kulisy.
Nikt im nie przeszkadzał w wejściu za kulisy, co Eryk dostrzegł tylko jakąś częścią umysłu. Pozostała część, obojętna na bodźce dopływające z otaczającego go świata, informowała o jakiejś tragedii, która rozegrała się w ostatniej scenie sztuki.
W drodze na platformę, na której powinno spoczywać ciało złego bohatera, wyprzedziła ich staruszka, którą budzące się z wolna poczucie rzeczywistości rozpoznało jako znajomą z dzisiejszego dnia.
- Gustaw, schodź - doleciał go z góry głos staruszki.
- Gdzie do licha leziesz - dobiegł go zza pleców inny głos. Mężczyzny, dla odmiany.
Zdezorientowany Eryk obrócił się. By stwierdzić, że mężczyzna nie zwraca na nich uwagi, tylko patrzy na wspinającą się na platformę staruszkę.
Taka sytuacja nie trwała długo, bowiem czar Leticii zadziałał bez pudła. Aktor-strażnik zapomniał tak o staruszce, jak i o Eryku, wpatrzony w Leticię, która bez najmniejszego wysiłku ze swej strony potwierdziła miano najpiękniejszej kobiety w całym teatrze.
Zapatrzenie "strażnika" nie trwało długo... Pandemonium, jakie zapanowało za kulisami za sprawą jednego małego osiołka skutecznie odwróciło jego uwagę, z czego skrzętnie skorzystała Leticia...

Eryk, wbrew rozsądkowi, który cichutko sugerował złapanie Leticii i wyniesienie jej bez zwracania uwagi na ewentualny opór, ruszył za Leticią po chybocących się schodkach. Na samej górze zatrzymali się oboje jak wryci...
Gustaw, zawodowy szwarccharakter, zamiast leżeć w charakterze zwłok na dywaniku, podnosił się przy pomocy staruszki.
A potem Leticia zbladła, zachwiała się...

Osunęła się wprost w ramiona stojącego za nią Eryka, który zdołał ją chwycić niemal w ostatniej chwili. Zdecydowanie nie wyglądało to na romantyczną scenę pod tytułem "mdlejąca panna w ramionach bohatera". Eryk czuł, jakby zamiast żywej kobiety trzymał w ramionach bezwładny, pełen wody worek.
Gdzieś w podświadomości gromadziły się obrazy - opuszczający platformę Gustaw, idąca za nim staruszka... I świadomość, że coś tu zdecydowanie ie pasuje... Tylko na razie nie wiadomo co...

Platforma udająca gabinet bogacza w żadną sofę czy kanapę nie była wyposażona. Niewielkie biurko, dwa krzesła...
Nie zastanawiając się wiele Eryk ułożył Leticię na dywanie, unosząc nieco jej nogi i kładąc je na krześle. Suknia, zgodnie z prawami wszechświata, osunęła się nieco, odsłaniając skórzane, sznurowane pantofelki oraz dość spory fragment zgrabnych obleczonych pończochy, nóg.
Nie tracąc czasu ani na poprawianie sukni, ani na podziwianie widoków, Eryk przyklęknął przy głowie Letycii. Oddychała, więc sztucznego oddychania nie trzeba było aplikować...
Nie mając pod ręką soli trzeźwiących Eryk poklepał ją lekko po twarzy. Kuracja, widać przeprowadzona zbyt oszczędnie, nie zadziałała. Podobnie jak próba dostarczenia dodatkowej porcji powietrza przy pomocy prowizorycznego wachlarza. Repertuar dostępnych środków kurczył się gwałtownie, pozostawiając coraz mniej pola do manewru...
"Oby tylko nie podniesiono kurtyny" - pomyślał Eryk, sięgając do pierwszego od góry guzika sukni...

W tym momencie Leticia otworzyła oczy...

Zerwała się na równe nogi, omal nie rozbijając Erykowi głowy. Niewygodna pozycja, w jakiej się znajdowała, tylko odrobinę ją spowolniła.
Eryk odsunął się, po raz kolejny błogosławiąc refleks, a potem podniósł się, gotów w razie konieczności ponownie pospieszyć na ratunek.
Leticia wpatrywała się we własne ciało, jakby chciała sprawdzić, czy wszystkie jego części znajdują się na swoim miejscu.
- Niemożliwe... - mówiła jakby do siebie. - Zemdlałam...
W jej głosie dało się słyszeć cień pretensji, jakby skierowanej pod adresem własnego ciała. Jakby była obrażona, że ją zawiodło.
- Ja nie mdleję! - wyjaśniła podnosząc oczy i patrząc na Eryka. W jej wzroku malowało się zaskoczenie.

Eryk z trudem powstrzymał westchnienie ulgi. Na szczęście nie został posądzony o różne niecne zamiary.
- Długo to trwało? - spytała.
Eryk pokręcił głową.
- Tylko chwilkę. Nie...
- Czy ten aktor żyje? - spytała, przerywając mu w połowie zdania.
Skinął tylko głową. Widać było, że Leticia zmaga się z jakimś problemem.
- Czy też, Eryku, czuł pan to przerażenie? Miał pan wrażenie, że go zabijają?
Zbladła odrobinę. Siadła na krześle, które błyskawicznie podsunął jej Eryk. Przysunąłby sobie drugie, ale cały czas miał wrażenie, że Letitia wolałaby, aby się nie oddalał.
- Czy wie pan, co się ze mną dzieje? - spytała nieco bezradnie. Widać było, że to uczucie jest jej całkowicie obce.
- I tak, i nie - odpowiedział cicho. - Nie mam pojęcia, czemu to pani odczuła, Leticio. Ale tak samo czułem przerażenie. I pewność, że za chwilę stanie się coś strasznego. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. A pani?

Na twarzy Leticii pojawiło się wahanie.
- Bardzo bym chciała Panu zaufać. Ale jak to zrobić, gdy nie ufam nawet sobie. Nawet mężowi, nawet... – nie dokończyła
Cisza miedzy nimi trwała kilka sekund.
- Czy ma Pan sny, panie Halsdorf? Ciężkie, rzeczywiste, takie, które mimo, że się ich nie pamięta, pozostawiają ślady. – Ściszyła głos tak, że Eryk musiał się nad nią pochylić. – Krew na rękach.
- Czy to jest odpowiedź, która Pana zadowala? – podniosła głowę i spojrzała Erykowi w oczy - Wracajmy do reszty. August na pewno umiera z niepokoju. – W głosie zadźwięczała gorzka ironia.
- Nie wiem, skąd ma pani te sny. Za sprawą jakich bogów czy demonów się pojawiają. Ale wiem, że moje przeczucie to sprawka magii ukrytej w jednym przedmiocie - odsunął mankiet, pokazując zapięstek. - Nie mam pojęcia, co spowodowało, że ta magia zadziałała. Ale jestem pewien, że to sprawka innej magii...
Nie powiedział, że zrobi wszystko, by sprawę wyjaśnić. To się rozumiało samo przez się.
- A skąd Pan go ma? - wydała się poruszona. - Mogę dotknąć?
- Prezent od Losu - powiedział Eryk. - Znalazłem go - dodał tytułem wyjaśnienia.
Odsunął do końca rękaw.
- Proszę - powiedział.
Nosił go tak długo i nic się nie działo. Był pewien, że jeśli Leticia dotknie zapięstka też nie będzie żadnej reakcji.
I faktycznie nie było.
- Taki spokojny przedmiot... - Na twarzy Leticii pojawił się cień rozczarowania. Rozczarowania, którego w tej chwili Eryk nie potrafił zrozumieć.
- Żałuję, że nie znam sie na magii - dodała po chwili
Eryk kiwnął głową. On też żałował, że wszystkie księgi, traktujące o magii były pisane w taki sposób, by zniechęcić czytelnika do dalszych studiów...

Chwile prywatnej rozmowy dobiegały najwyraźniej końca. Ale została szansa na zadanie jeszcze jednego pytania...
- Leticio, jak pani mąż został ranny?
- Ja go raniłam. - Leticia wyraźnie czekała na reakcję.
I nie doczekała się, bo trudno nazwać reakcją osłupiały wzrok wbity w rozmówcę.
- Wracajmy - powiedziała i zaczęła schodzić na dół.
Eryk dogonił ją dopiero gdy znalazła się u podnóża schodów.
- Więc to są te sny zostawiające ślady - powiedział cicho.
Tylko na karb otępienia spowodowanego działaniem magii mógł złożyć tak opóźnioną reakcję umysłu.
- Leticio - spytał jeszcze ciszej - od jak dawna ma pani te sny?
- I jakich ma pani wrogów? - dodał. - Pani, albo pani mąż?
- Mój mąż to obcy człowiek. Obcy, dobry człowiek - uśmiechem starała się złagodzić wypowiedź. - Znamy się trzy miesiące. Nie mamy wspólnych spraw, a co dopiero wrogów. Pan przynajmniej wie... czuł Pan to co ja, a biedny August sądzi, że poślubił wariatkę.
Zamilkła na chwilę, czekając aż minie ich grupka aktorów.
- Pewnie mam wrogów – kontynuowała. - Ale nie takich. Nie takich, co mogą mi wepchnąć nóż w ręce i kazać robić rzeczy wbrew sobie – drżały jej ręce.
I wtedy za kulisy weszli Beraud Loisel i Oktawian Maurissaut.
Leticia zamilkła.
Po wymianie ukłonów Maurissaut zaczął rozglądać się dokoła, zaś Loisel zatrzymał wzrok na Leticii, a potem spojrzał na Eryka.
Na jego twarzy widniało zaskoczenie, a wzrok zdawał się zadawać pytanie - "A ty co tu robisz?"
I obietnicę - "Zapamiętam cię."
Eryk nie zareagował gestem czy wyrazem twarzy. Wraz z Leticią opuścił kulisy.

Leticia zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę loży, w której czekał, w tej chwili z pewnością bardzo zniecierpliwiony, August de Baries.
Nagle przed oczami Eryka stanęła scena zabójstwa. Okrwawione ostrze, wzniesione do góry w triumfalnym geście. I wielka czerwona plama, widniejąca na koszuli 'zabitego' aktora.
- Jeszcze czegoś nie rozumiem... - powiedział, zatrzymując się nagle.
Leticia wpatrzyła się w niego pytającym wzrokiem.
- Zanim opadła kurtyna, było parę sekund dla widzów, by mogli obejrzeć śmierć złego bohatera...
Leticia obojętnie skinęła głową.
- Padający aktor miał wspaniałą czerwoną plamę.
- I...?
- A pan Gustaw, którego mieliśmy przyjemność zobaczyć, nie miał takiej plamy... Nie miał szans, by się przebrać... Poza tym... Jeszcze jedno mnie zdziwiło. A raczej powinno zdziwić...
- Pamięta pani, jak na pani widok zareagował ten aktor w mundurze strażnika?
Leticia uśmiechnęła się mimo woli i skinęła głową.
- A pan Gustaw nic... Nie dość, że nie rzucił się na ratunek, to minął panią obojętnie. To nie jest normalne... Nawet jeśli biegł po swoją porcję braw...
- Chyba, że... - w tym momencie, nieco zbyt późno, ugryzł się w język...
 
Kerm jest offline