Czas zwolnił...
Wszystko docierało do niej z opóźnieniem. Obserwowała co prawda Mirelę, widziała wzburzenie wypisane na jej twarzy, ale wszystko zdawało się dziać w zwolnionym tempie. To toczyło się gdzieś obok... Jakby stała za grubą szklaną szybą, która tłumiła wszystkie dobiegające z zewnątrz emocje. Tylko dlaczego jej serce waliło tak szybko? Zupełnie jakby chciało wyskoczyć jej z piersi.
Wreszcie sens słów Mireli zaczął do niej docierać. Tamta wygrzebała zza sterty papierów telefon i zaczęła wybierać nerwowo numer. Kornelia w ostatniej chwili wyrwała jej go z dłoni i roztrzęsiona cisnęła na dywan. - O czym ty do cholery mówisz? Jaka policja? Jaki gwałt? Nie mówię o Adamie! Coś siedziało w windzie i nie był to człowiek! - Znów zaczęłakrzyczeć histerycznie przemierzając przy tym kilkakrotnie dystans między dwoma przeciwległymi ścianami pokoju. Usiadła wreszcie na łóżku i przycisnęła obie dłonie do policzków, a potem potarła je o siebie i chuchnęła. Chciała się ogrzać, poczuć trochę ciepła. Palce miała skostniałe jakby trzymała je w śniegu a przecież był środek lata. Wcisnęła wreszcie ręce do kieszeni spodni i wlepiła wzrok w czubki swoich butów. Uspokoiła się trochę.
Zamarła w tej pozie i analizowała w głowie czego właściwie była przed chwilą świadkiem. - To on tam był Mirelo... Tata. Stał tuż za mną. Czułam jego oddech na skórze. Było ciemno, potwornie ciemno. Winda zatrzymała się na półpiętrze. Wsiadłam sama, ale później... - mówiła wolno z trudem cedząc słowa – Później pojawił się ktoś jeszcze. I poczułam smród... Trupi odór i przejmujący ziąb. Myślałam, że to już koniec, że ON po mnie przyszedł... Że zabierze mnie ze sobą do samego piekła...
Wtem zerwała się na równe nogi i podbiegła do ściany. Przyłożyła do niej ucho i trwała w bezruchu. - Ciiiii... Wsłuchaj się ze mną. Po drugiej stronie jest przecież skład staroci. On musi tam być, bo gdzieżby indziej? Tam przecież zginął. - szeptała a w jej oczach błyszczały ślady szaleństwa. |