Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2008, 12:43   #631
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Bagna Zapomnianego Boga
“Zniszczony plac”

- Czy uważasz pani, że jesteśmy tu bezpieczni?
- Wiesz, nigdy się nad tym nie zastanawiałam...Przez te wszystkie lata warownia straciła wszelkie wartości obronne. A ja zaś nigdy nie potrzebowałam się martwić atakiem, więc nie wiem...
- rzekła Liircha, po czym uśmiechnęła się lekko dodając.- Ja w każdym miejscu fortecy czuję się bezpieczna.

Aeterveris sama nie wiedziała dlaczego, ale tu w ruinach z Liirchą jako towarzyszką, również czuła się bezpiecznie. Może była to zasługa tych wielu dni podczas, których nimfa była zdana jedynie na swoje własne myśli? Możliwość rozmowy z inną osobą była najcenniejszym darem jaki mógł otrzymać ktoś samotny. A Aeterveris z całą pewnością do niedawna czuła się opuszczona i bezradna. Mogła jedynie uciekać i mieć nadzieje, że wszystko się ułoży.

O dziwo, wszystko zdawało się zmierzać ku lepszemu. Nawet posępne, kamienne pamiątki po krwawej przeszłości, płaskorzeźby przedstawiające zło w najczystszej postaci, czy ponura aura bagien zdawały się jakieś odległe i mało znaczące. Do niedawna samotna uciekinierka, teraz ratowała innych z opresji. Ba! Do tego pomogła ludziom z poza bagien, a ci mogli wiedzieć jak dotrzeć do Phalenpopis. Mogli, choć nie musieli. Wystarczyło, że Liircha wiedziała, jak bezpiecznie opuścić bagna, a wtedy nad głową Aeterveris znów przesuwałoby się jasne, pogodne słońce.

Spojrzenie srebrnych oczu nimfy padło na twarz uśmiechniętej Liirchy. I właśnie wtedy w serce dziewczyny wdarło się zwątpienie. Cichy, kpiący szept odezwał się w jej głowie.

„Tak, pójdziesz sobie i ją tu zostawisz na kolejne tysiąclecia samotnej walki z tym czymś uwięzionym pod twierdzą. Nie ma co, pięknie chcesz się wypłacić tej kobiecie, która bądź, co bądź, uratowała ci życie.”

Ale co miała zrobić Aeterveris? Rzucić całe swoje życie i zostać z Liirchą, aż do końca świata? A może spróbować namówić staruszkę, żeby to ona opuściła bagna i wróciła do prawdziwego życia? Nimfa nie potrafiła sobie wyobrazić Liirchy porzucającej te ruiny i wyruszające na trakt. To było coś tak nieprawdopodobnego, że wręcz niedorzecznego. Choć z drugiej strony, Aeterveris była niemal pewna, że staruszka chciałaby poznać na nowo świat, który utraciła przed wiekami. Tylko poczucie obowiązku i olbrzymia lojalność musiały ją tu utrzymywać.

- Jestem Kashvi. Tak możecie mnie zwać. Jestem oficjalną tłumaczką mego pana. Nie ma wśród nas rannych, ale potrzebujemy wypocząć. I jeśli wędrówka nie jest konieczna, to mój pan wolałby nie podejmować jej na razie.- tu wskazała na bogato ubranego staruszka.- Jesteśmy poselstwem wysłanym przez wielkiego Amusrta Achmen ethar Bahaima, maharadży Ungbaggok do naszych sojuszników w Daeven-Tassair. W drodze napadły nas te...stwory. Wybiły wielu ze strażników, a nas porwali. Czy możesz nam powiedzieć córko natury, gdzie jesteśmy?

Kobiecy głos przerwał rozmyślania Aeterveris. Dopiero teraz nimfa zorientowała się, że od dłuższego czasu stała zapatrzona w pustkę. Kolejny raz pozwoliła sobie na utratę czujności, co o tyle było zaskakujące, że dawniej nimfa nigdy nie dopuściłaby do siebie takiej słabości. Przez te kilkanaście ostatnich lat tak wiele się zmieniło, nawet w niej samej. Gdyby nie problemy, jakie teraz miała, z pewnością poświęciłaby chwilę czasu na zastanowienie się nad przyczyną tych zmian. Jednak najpierw musiała się zając dawnymi więźniami, którzy z pewnością czuli się teraz równie zagubieni, jak ona sama po paru dniach wędrówki po bagnach.

Po chwili zastanowienia, nimfa bystro spojrzała na Kashvi i z lekkim, przepraszającym uśmiechem odpowiedziała na pytanie:

- Ile dałabym, żeby znać odpowiedź na twoje pytanie, pani. Niestety, wiem niewiele więcej od was. Z całą pewnością jesteśmy w pewnej części ruin dawnej twierdzy. Przez jakiś czas służyła ona jako siedziba kultu yuan-ti, później jednak była przejmowana przez różne siły, aż w końcu przekazaną ją Zakonowi Płonącego Miecza. I ten Zakon, w osobie Liirchy strzeże tego miejsca do dziś. Niestety nie wiem wiele ponad to, ale jeżeli chcecie wysłuchać tej opowieść w bardziej... szczegółowej formie, poproście Liirchę. Jeżeli rzeczywiście potrzebujecie odpoczynku, do oczywiście możemy tu zostać przez jakiś czas. Z chęcią podzieliłabym się z wami czymś do jedzenia, ale niestety zostały mi już tylko okruszki z moich dawnych zapasów. Natomiast woda płynąca w pobliżu, choć nie wygląda zbyt apetycznie zdaje się zdatna do picia. A teraz wybaczcie mi na chwilkę.

Aeterveris po wytłumaczeniu niezbyt wspaniałej sytuacji, ruszyła w kierunku, w którym udali się jaszczuroludzie. Zatrzymała się dopiero przy bramie i przykucnąwszy tam, przyglądała śladom. Wyglądało na to, że żaden z jaszczuroludzi nie odłączył się od grupy, chyba że jakiś kawałek dalej, gdzie ślady nikły w mroku. Choć praktycznie niczego to nie dowodziło, to jednak dodało dziewczynie odrobiny otuchy i wiary, że rzeczywiście jeden kłopot miała z głowy.

Pozostały jeszcze co najmniej trzy inne, jednak na razie dziewczyna nie mogła im zaradzić. Pocieszało ją jedynie to, że sama Liircha nie zdawała się żadnym z nich przejmować. Najwyraźniej miała możliwość zaradzenia im, o ile jeszcze tego nie zrobiła.

Nimfa cicho wróciła na swoje miejsce nieopodal staruszki i skinieniem głowy dała znać, że wszystko jest w porządku. Przynajmniej na razie. Odczuwając znużenie ostatnimi wydarzeniami, Aeterveris usiadła ze skrzyżowanymi nogami i plecami opartymi o zimny kamień. Pozwoliła sobie na zamknięcie oczu, choć doskonale wiedziała, że i tak nie uśnie.

- Wiem, że zapewne masz wiele pytań Kashvi, ale jeżeli nie masz nic przeciw, zostawmy je na później. Gdy już wszyscy odzyskamy choć część sił, to najlepiej będzie udać się do Świątyni Jaśniejącego, prawda Liircho? Tam spokojnie będziemy mogli omówić co zrobimy dalej.

Całkowicie nieświadomie Aeterveris zaczęła nucić cichą, wesołą melodie. Swoją ulubioną, która zawsze przynosiła jej szczęście. Palce dziewczyny raz po raz stukały w kamień wybijając rytm i odmierzając kolejne upływające sekundy.
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 16-05-2008 o 14:37.
Markus jest offline