Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2008, 15:07   #12
Aveane
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Zaśmiał się razem z Ottem. Mnich był chyba jedyną tu osobą, która szczerze śmiała się z przyjaźni Czarnego Drzewa i kowala. Reszta zachowywała się, jakby idiotyczna nienawiść tych ras była nieprzeniknioną barierą.
- Ojcze, jużeś nam się przedstawiał. Widocznie nie tylko imion nie pamiętasz - mrugnął lewym okiem do akolity. - Życzę Ci, byś i uraz nie pamiętał, a wybaczyć potrafił każdemu. Kyfandys Czarne Drzewo. Tak mnie matka nazwała i chwała jej za to. Widzę na Twojej szacie symbol Sprawiedliwej. Widzę, że bratnią moją duszę tworzysz nie tylko w śmiechu, lecz i w wierze. A piosnki lubię, ten kurdupelek, który zaraz mi zmiażdży żebra, ma rację - rozległ się czysty, dźwięczny śmiech. - A Ty, brodaczu, w zamian wyczyścisz mi dziś siodło - wygiął się lekko, by poklepać go po ramieniu. - A w ogóle trudno by mi było wylądować bez Ciebie, skoro trzymasz się mnie, jakbyś był dzieckiem chowającym się u mamy przed złym i niedobrym upadkiem.

Posłyszawszy słowa o "śmiechu ludzi w mieście" spojrzał ze zdziwieniem na Adrena. Na elfich ustach błąkał się uśmiech, niepohamowany, dziwny. Tylko Dwain wiedziałby, co ten uśmiech u Kyfandysa znaczy, ale go nie widział. Znał znaczenie każdego jego uśmiechu, bo to był u niego główny sposób wyrażania przez "szpiczastouszego"
- Adrenie, śmiechem większym jest zawiść, którą widzę w oczach Alrika, aniżeli to, iż Dwain w siodle wraz ze mną podróżuje. Można się pośmiać, owszem, ale tak, jak to akolita mojej bogini robił. Takich ludzi cenię za szczerość i otwartość. Natomiast ci, którzy nas wyśmiewali, gdy któryś z nas miał zły humor, szybko przekształcali swój śmiech w krzyk. Najpierw był to krzyk złości, później bólu. Nie odbierzcie tego jako groźby, w żadnym wypadku nie miałem tego na myśli - puścił wodze i rozłożył ręce. Ukazał w uśmiechu swoje zęby. Często się uśmiechał. - Ja po prostu dużo gadam i gadam prawdę. Nasza przyjaźń i wspólna jazda nie jest brakiem godności. Brakiem godności byłoby, gdybyśmy bali się do tego przyznać i zachowywali się wobec siebie jak wrogowie.

Umilkł nagle. Poprzednie zdanie zakończył, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, jednakże nie zrobił tego. Zamiast tego począł wsłuchiwać się w śpiew jakiegoś ptaka przebijający się przez szum wiatru w koronach drzew. Rysy jego twarzy złagodniały. Wyglądał, jakby odpłynął gdzieś daleko myślami. I rzeczywiście odpłynął, ale nie znowu tak daleko. Wspomniał pewną drewnianą chałupkę. Wspomniał wydarzenia sprzed 4 lat.
- Wiesz co, Dwain? Szkoda, że Larna została - szepnął po bardzo długiej chwili. - Jak wrócimy i odpoczniemy, to wybierzemy się gdzieś razem z nią?
 

Ostatnio edytowane przez Aveane : 22-04-2008 o 15:12.
Aveane jest offline