Alfred jechał na swym mule strzegąc bagaży swojego pana. Jadąc lekko się kołysał i mimo deszczu i chłodu zamknął oczy i zasnął. Sam nie wiedział jak długo trwała jego drzemka. Śnił o kwaszonej kapuście, marchwi duszonej, grzybach świeżo z lasu przyniesionych i wielu innych smakołykach. Ten sen był jak wiele wcześniejszych. Niziołek lubował się tak bardzo w gotowaniu potraw, które i samego Elektora Zgromadzenia, ba... samego Imperatora w zachwyt by wprowadziły, że i w czasie snu nie mógł się od tej czynności uwolnić.
Ze snu wyrwała go jakaś pieśń. Otworzył oczy, lecz krople deszczu, które osadziły się na jego okularach ograniczały widoczność. Wytarł szkła i spojrzał przed siebie. Okazało się, iż to mnich śpiewał. Towarzysze jego pana zaczęli ze sobą rozmawiać, pani z Kislevu, kraju o którym Alfred wcześniej nie słyszał, pogoniła konia, a za nią popędził Kozak. Niziołek przysłuchiwał się rozmowie, lecz sam nie mówił nic. Dopiero, gdy mnich zaczął częstować innych swoim piwem odezwał się:
- O mnie panie ojcze nie zapomnij - zawołał. Wiedział, że przez jego niewielki wzrost ludzie zapominają o jego obecności, a on nie chciał przegapić tej degustacji.
Widok miasta, które ukazało się na horyzoncie uradował jego serce. Nie lubił podróżować, ale nie mógł odmówić ojcu panicza Adrena. W taką pogodę nie próbowałby wychylać nosa z domu, a co dopiero podróżować po Imperium. Jego ubranie było przemoczone, kapelusz o szerokim rondzie, który miał go chronić przed deszczem już od dawna nie spełniał swojego zadania i tak jak reszta ubioru Alfreda pochłaniał wilgoć jak mech.
- Nie lepsze pewno niż nalewka mego dziada - głośno powiedział, gdy Adren wspomniał o piwie jakie czekało ma nich w mieście. - Dziad mój w leśnych owoców ją robił. Znaczy się z malin i jagód. Gdy się ją piło to czuło się zapach lasu, leśnego runa. Co niektórzy to i śpiewy ptaków leśnych słyszeli, ale inni mówili, że to przez to, iż za wiele tej nalewki wypili. Jednakoż nie da się ukryć, że to najlepszy napitek był może i w całym Imperium. Był... bo dziadek mój nie żyje już i swą tajemnicę zabrał ze sobą. Miał mnie nauczyć, lecz pewnego razu jakowyś dzik go w lesie na szable nabił.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane,
Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 |