Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2008, 16:07   #13
Kokesz
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Alfred jechał na swym mule strzegąc bagaży swojego pana. Jadąc lekko się kołysał i mimo deszczu i chłodu zamknął oczy i zasnął. Sam nie wiedział jak długo trwała jego drzemka. Śnił o kwaszonej kapuście, marchwi duszonej, grzybach świeżo z lasu przyniesionych i wielu innych smakołykach. Ten sen był jak wiele wcześniejszych. Niziołek lubował się tak bardzo w gotowaniu potraw, które i samego Elektora Zgromadzenia, ba... samego Imperatora w zachwyt by wprowadziły, że i w czasie snu nie mógł się od tej czynności uwolnić.

Ze snu wyrwała go jakaś pieśń. Otworzył oczy, lecz krople deszczu, które osadziły się na jego okularach ograniczały widoczność. Wytarł szkła i spojrzał przed siebie. Okazało się, iż to mnich śpiewał. Towarzysze jego pana zaczęli ze sobą rozmawiać, pani z Kislevu, kraju o którym Alfred wcześniej nie słyszał, pogoniła konia, a za nią popędził Kozak. Niziołek przysłuchiwał się rozmowie, lecz sam nie mówił nic. Dopiero, gdy mnich zaczął częstować innych swoim piwem odezwał się:

- O mnie panie ojcze nie zapomnij - zawołał. Wiedział, że przez jego niewielki wzrost ludzie zapominają o jego obecności, a on nie chciał przegapić tej degustacji.

Widok miasta, które ukazało się na horyzoncie uradował jego serce. Nie lubił podróżować, ale nie mógł odmówić ojcu panicza Adrena. W taką pogodę nie próbowałby wychylać nosa z domu, a co dopiero podróżować po Imperium. Jego ubranie było przemoczone, kapelusz o szerokim rondzie, który miał go chronić przed deszczem już od dawna nie spełniał swojego zadania i tak jak reszta ubioru Alfreda pochłaniał wilgoć jak mech.

- Nie lepsze pewno niż nalewka mego dziada - głośno powiedział, gdy Adren wspomniał o piwie jakie czekało ma nich w mieście. - Dziad mój w leśnych owoców ją robił. Znaczy się z malin i jagód. Gdy się ją piło to czuło się zapach lasu, leśnego runa. Co niektórzy to i śpiewy ptaków leśnych słyszeli, ale inni mówili, że to przez to, iż za wiele tej nalewki wypili. Jednakoż nie da się ukryć, że to najlepszy napitek był może i w całym Imperium. Był... bo dziadek mój nie żyje już i swą tajemnicę zabrał ze sobą. Miał mnie nauczyć, lecz pewnego razu jakowyś dzik go w lesie na szable nabił.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline