Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2008, 17:11   #5
Maciass0
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Czarna kompania nieźle popiła ostatniego wieczoru zdobyczną wódką. Libacja alkoholowa była miła, ponieważ wszyscy zapomnieli o otaczających ich ruinach i o tym, że dziś rusza front na nowo, a śmierć wstaje ze swojego leża i bierze kosę by znowu zbierać żniwa wojny. Każdy popił odpowiednią ilość ziemniaczanego trunku tak, aby zamroczyło głowy a wszyscy śmieli się w niebogłosy i mówili sprośne kawały, które umilały czas na tej przeklętej wojnie, która zaczęła się w 1941 roku. Jednak pewna osoba musiała przesadzić z wódką, bo odpadła jako pierwsza w tej rywalizacji pijackiej, a sen i odpoczynek przyszedł bardzo szybko na łóżko, na którym leżał, Juri Pavlov, żołnierz pochodzący z wschodniej, skrajnej Syberii, gdzie jego rodzice dostali ogromne połacie terenu zamian za zasługi dla narodu rosyjskiego. Juri pogrążył się w mocnym, twardym śnie.

***

Ulica, ciemna ulica gdzie półmrok rozwiewa się poprzez wnikające obłoki światła pochodzącego ze słońca, które właśnie wstawało. Wczesny świt. Jakaś piąta nad ranem. Na podrzędnej uliczce, która dochodziła do alejki w przykuckach znajdowali się ludzie, a raczej żołnierze w mundurach bojowych z bronią niemieckiej produkcji. Dało się dostrzec Mp 40 i Mausery 98Kar. Widocznie gotowali się do boju. Na hełmach mieli ostre znaczki SS, co było faktem, że są to jednostki elitarne. Dwóch z żołnierzy rozmawiało, zapewne byli to dowódcy:
- Nie wiadomo sir czy jest tam kilku snajperów czy nie ma ich tam wogóle w hotelu, musimy przebiec przez alejkę i dostać się do opuszczonego, starego magazynu, który jest zaznaczony na mapie jako ważny punkt strategiczny, stamtąd będziemy mogli strzelać w stronę hotelu, który na pewno jest zajęty przez Rosjan.
- A magazyn? Skąd masz pewność, że nikogo tam nie ma? Przecież może być różnie. Nie chcę napotkać na opór ze strony wroga. Jest nas mało a radio nie działa.
- Sir, nie chcę negować pana rozkazów, ale jesteśmy szukani, musimy działać. Zapewne tereny, w których umieściliśmy ładunki wybuchowe już są sprawdzane przez patrole. Musimy działać.

- Na mój znak biegniemy przez alejkę, mamy do pokonania jakieś dwadzieścia metrów, damy radę?
- Fuhrer jest z nami
- Gott mit Uns (Bóg z nami)
- Powiedział pod nosem z przekonaniem dowódca niedobitków - Szykować się – powiedział do reszty drużyny
Juri, którego już kolana bolały od tego ciągłego siedzenia na własnych łydkach czekał na rozwój akcji, na znak ruszenia. Był w stroju niemieckim, chciał mordować Rosjan za krzywdy, które wyrządzili na Ukrainie, za biedę i nędzę, jaką spotkali w drodze zwycięstwa nad komunistami. Drogę, która była błogosławiona przez Fuhrera, naszego drogiego wodza narodu, który swoimi słowami koi nasze serca i umysły. Jego przemowy ruszały ludzi w bój przeciwko najgorszemu ustrojowi świata – komunizmowi. Chciał zniszczyć podludzi, chociaż współczuł tym, którzy nie mieli nic, w tym przypadku narodowi ukraińskiemu. Przetarł swój karabin Mp 44, najlepszy na te czasy i patrzył na dowódcę.
„Czas ruszać” – pomyślał i tak jakby posłuchano jego myśli, bo dowódca wstał i machnął ręką na znak do biegu. Drużyna ruszyła szybko i w biegu chcieli przebiec przez pas, który był odsłonięty na fasadę hotelu, mieli ich jak na dłoni. Karabin maszynowy załatwiłby ich od razu, pierwsze dziesięć metrów minęło, Rosjan widocznie nie było...
Strzał! Te dziesięć metrów były ostatnimi, jakie zrobił Juri dostał pociskiem w okolice szyi, upadł na ziemię odrzucony siłą pocisku, widział jak go mijają, widział jak nikt nie zostaje mu na pomoc, słyszał krzyki: „Za mateczkę Rosję!”- Zapewne komuniści byli ukryci niedaleko, bo dało się słyszeć strzały z karabinów i pistoletów. Ale to już było... I nie wróci więcej...
Juri odpływał, stał się tylko wspomnieniem, ostatnimi ruchami dotknął ręką szyi i zobaczył śmierć...

Pavlov wstał z legowiska z bólem głowy, widocznie nie pamiętał snu, bo obudził się naturalnie. Dotknął rękoma twarzy i potarł ścierając szybkimi ruchami zmęczenie. Ziewnął mocno, spojrzał na pomieszczenie. Wszyscy jeszcze spali, więc Pavlov miał chwilę dla siebie.
„Dzisiaj jest jak mniemam 24 sierpień, to już tyle czasu minęło od zdradzieckiego ataku Rzeszy” – pomyślał i rozejrzał się za swoimi rzeczami, cała broń była przy nim, bo w razie ataku mieli ruszyć w bój z miejsca. Juri pożyczył od jakiegoś towarzysza trzy fajki, które zamierzał oddać w najbliższym czasie, zapewne będzie to jakiś wiek, albo w innym wcieleniu. Ubrał się, wziął rzeczy i powoli omijając ludzi leżących na ziemi, którzy pewnie pospadali z jakiś prowizorycznych luksusowych „łóżek” wyszedł na zewnątrz budynku, pooddychać świeżym powietrzem. Schody były śliskie, więc Juri musiał, co rusz łapać się poręczy, aby nie upaść na tyłek, bądź na twarz. Poczuł chłodne powietrze, jak na sierpień to naprawdę było zimno, ale zapewne słońce dzisiaj przygrzeje. Snajper pod wpływem świeżego powietrza poczuł się lepiej i już nie czuł pozostałości po wczorajszej libacji alkoholowej. Zapalił papierosa i oparł się o ścianę budynku nogą, rozejrzał się i zobaczył towarzyszy z kompanii. Niektórzy czyścili broń, drudzy spacerowali, a jeszcze inni oddawali się boskiemu rytuałowi palenia fajek, tak jak to robi Juri. Spojrzał na zegarek na lewej dłoni, była już 8:10. Przy trzecim papierosie żołnierz poczuł napływający mocz do pęcherza, więc czym prędzej poszedł się go pozbyć. Celem był budynek, a raczej miejsce za budynkiem, które było stworzone specjalnie pod taką czynność. „Oddawanie moczu” było również ważnym rytuałem dla mężczyzny jak palenie papierosów. Juri widział mocno mokrą ścianę, a odór unosił się w powietrzu, więc czym prędzej żołnierz uciekł z tamtego miejsca. Na zegarku widniała godzina w pół do dziewiątej, więc poszedł w stronę miejsca spotkania kompanii, pewnie dowódca będzie chciał rozpocząć przegląd broni i żołnierzy a potem omówić działania na dzisiejszy dzień, Juri miał nadzieję, że zestrzeli dzisiaj wiele głów faszystom.
 
Maciass0 jest offline