- Niech no więc owych specjałów nam trzy porcje kucharz naszykuje, a wtedy pogadamy. Bo jak człek zły, to i kłapać dziobem się nie chce. – rzekła jowialnie Serafin, udając, że już po pierwszym kubku kwaśnego piwa zahuczało jej w głowie.
Doszła wszak do wniosku, że jeśli karczmarz uzna ją za niegroźna pannę, co ledwo matczynej spódnicy się odczepiła, to mniej będzie uważał na język, a i jej pytania szybko mu z głowy wylecą.
Kiedy odszedł, wyraz twarzy Serafin zmienił się diametralnie. Z wrednym uśmieszkiem na ustach przesunęła swe spojrzenie na Johanna. Nie musiała mówić, ogniki w oczach zrobiły to za nią.
- O nie ! Nawet o tym nie myślcie ! Nie mam zamiaru wyperfumowany szczerzyć zęby do pary zboczeńców ! NIE ! Nie pójdę do nich! – odpowiedział mężczyzna na jeszcze niezadane pytanie. - Ale... – białowłosa zrobiła minę niewiniątka, niestety tym razem nie miała do czynienia z głupcem - nie była w stanie oszukać tym Johanna, który wstał od stołu, nawet nie czekając na jej zapewnienia.
- Ja wychodzę i wracam "Pod Lunetę". I wam radzę to samo i to szybko, tym bardziej że chyba Twoi nowo poznani kompani zmierzają w naszą stronę Wyszemirze. Zapewne by porozmawiać o nowych aspektach nowoczesnej medycyny ze szczególnym uwzględnieniem chirurgii.
Kobieta spojrzała wpierw na starca, który jak zwykle siedział z miną niewiniątka, a potem na marynarzy. Ci drudzy faktycznie raz po raz wskazywali ich palcami i robili groźne miny, zbliżając się coraz bardziej.
- Słuszna uwaga. Pozwólcie więc panowie, że urealnię nasze wycofanie się. – rzekła do towarzyszy po czym nabrała powietrza w płuca.
- AAAAAAAAAAAAAAAAA SZCZUR! SZCZUR! TAM POD ŚCIANĄ! – zerwała się ze swego miejsca z krzykiem, przewracając przy tym taboret – MYŚLAŁAM, ŻE KARCZMARZ ŻARTUJE. CHODŹMY, CHODŹMY STĄD JAK NAJPRĘDZEJ!!!
Wyciskając łzy z oczu, rzuciła się w kierunku drzwi tak szybko, że żaden z klientów gospody nie zdążył zareagować. Wszystkich sparaliżował histeryczny krzyk i teraz tępo wypatrywali czteronogiego sprawcy zamieszania. Na próżno.
Kiedy w końcu cała trójka znalazła się za drzwiami, Serafin uśmiechnęła się szeroko, nic sobie nie robiąc z sytuacji. - No to co? No to chodu! – zaświergotała. Widać perspektywa ucieczki ogromnie ją bawiła.
__________________ Konto zawieszone. |