Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2008, 22:11   #28
Verax
 
Verax's Avatar
 
Reputacja: 1 Verax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumny
Cread dosiadł się do stołu i dalsza rozmowa została poprowadzona wspólnie przy akompaniamencie barda, który właśnie zaczął grać na mandolinie, przyśpiewując przy tym bardzo dźwięcznym i melodyjnym głosem, na jakiego stać tylko elfa i to nie byle jakiej krwi. Powietrze delikatnie zadrgało i całą salę otulił dźwięk strun, a umysły gości osnuł bardzo liryczny tekst piosenki:

Jesteś kwiatem, który do życia się budzi,
Lecz nie zakorzenia się w nim.
Jak piosenka, która się nigdy nie nudzi
Z deszczu mnie prowadzisz do snu...

Galed ostatni raz czegoś równie pięknego słuchał będąc w gaju elfów, zatem z lekka się rozmarzył nie myśląc przez chwilę o Mystrze, kapłanie, wyzwaniach i przykrej historii...
Z pól marzeń przywołał go głos kapłana, który nieco zmienił swą tonację, prawdopodobnie wywołaną zamyśleniem krasnoluda, które malowało się na jego twarzy.
-Dobrze, że się mimo wszystko przedstawiłeś jeszcze raz, nasz nowy znajomy- wskazał mimowolnie hardą dłonią w stronę Cread'a- Zapewne nie znał twego imienia, bo skądże- Galed spojrzał na niego z lekkim, ironicznym uśmiechem- Albo nie, nie, pewnie je znał, wszak gwiazdy mówią wiele- dodał sarkastycznym tonem, który był mu obcy, ale w niektórych sytuacjach nie mógł się opanować. Nauczyła go tego, Quinan, elfka, która się nim opiekowała, w niedalekiej znów przeszłości.

Rozmowa zakończyła się dość szybko bez zbędnych pytań. Na końcu Tunaster wydał po sakiewce pełnej złota każdemu z nich.
-Zachowaj złocisze dla siebie, dopóki nie wykonam tego co powinienem, nie pobieram opłat, ani zaliczek. Obejdę się bez tych środków- stwierdził i podał dłoń Tunasterowi, ten uścisnął ją. Tak pożegnali się, rozchodząc się każdy w swą stronę, by za kilka dni, bądź co gorsza dekadzień spotkać się znów w tym samym miejscu ~Oby wszystko poszło po tej myśli kapłanie
Pomyślał, odprowadzając kapłana wzrokiem za drzwi, by zobaczyć go za oknem zdeka nieumiejętnie dosiadającego swego rumaka.
-Cread, bo chyba tak brzmi twe imię, zechciej chwilę poczekać. Udam się tylko do mego pokoju, muszę wziąć moje rzeczy.
Po tych słowach udał się do swego pokoju i przywdział tam swą mithrilową zbroję, tarczę przypiął do przedramienia i wziął swój sejmitar. Tak uzbrojony zszedł na dół do swego towarzysza na odchodnym mówiąc karczmarzowi
-Nie trzymaj raczej pokoju dla mnie, mogę w najbliższym czasie zbyt szybko nie powrócić.- Podszedł do maga i rzekł- No, a na nas już czas, towarzyszu, idziemy do świątyni- po czym skierował swe kroki ku wyjściu, a za nim podążył Cread.

W drodze do świątyni Galed opowiadał o poprzedniej części rozmowy, którą poprowadził z kapłanem, lecz Cread zdawał się go nie słuchać jakoby już znał to co zamierzał mu powiedzieć. Podziwiał przyrodę, patrzył w niebo i często uciekał myślami, budząc niepokój w umyśle krasnoluda.

W końcu osiągnęli swój cel. Zmierzyli się z górą i dosięgnęli bram świątyni Mystry. ~Przepiękna i ogromna, z dala wydawała się o wiele mniejsza, to może mi utrudnić zadanie, nie jestem przyzwyczajony do budowli, w dodatku takich rozmiarów~
Podziwiając wszystko wkoło, lecz nazbyt nie okazując swego zachwytu tudzież zdziwienia przekroczyli próg i weszli do części przeznaczonej dla ludu. Mnóstwo modlących się, woń kadzideł, gdzieniegdzie powtykane pochodnie, szum szeptanych modlitw, delikatne i jakże zwodnicze głosy kapłanów, udzielające informacji nowo przybyłym. Nienawidził tego i w duchu przeklinał się za podjęcie tego zadania, a najgorsze było przed nim, musiał wtopić się w społeczność kleryków, to była ich jedyna szansa na dowiedzenie się czegoś więcej.
Wśród przepychu świątyni i niewielkiej liczby zwiedzających szybko zwrócili na siebie uwagę kapłana, który już spieszył by dopomóc "zbłąkanym".
-Po prostu zaufaj mi, Cread.- szepnął do swego towarzysza, nim kapłan jeszcze znalazł się w zasięgu gości.

- Niech będzie pochwalona Mystra, a siła jej Splotu niechaj wzmacnia wasze ciała i dusze! Czym mogę wam dziś służyć dobrzy panowie w tym wspaniałym przybytku bogini?

Z ust kapłana popłynęła wykuta formułka, a krasnoluda przeszył dreszcz obrzydzenia. Zdobył się na odwagę po czym rzekł, twardym stanowczym głosem, siląc się na zrozpaczony ton, prawdziwie zagubionego człowieka
-Witaj, chcielibyśmy zobaczyć twego przełożonego. Chcielibyśmy dostąpić chwały Mystry, jesteśmy zagubieni, a wielka Mystra raczyła obdarzyć nas widzeniem- spojrzał w ziemię, po czym podniósł głowę- Tak, bracie chcielibyśmy wstąpić do waszego klasztoru, razem z wami radując się chwałą Mystry i jej cudownego tworu.
Spojrzał w twarz zaciekawionego kapłana, na której podejrzliwość mieszała się na przemian z radością.
 

Ostatnio edytowane przez Verax : 22-04-2008 o 22:32.
Verax jest offline