TU SIĘ DZIEJE COŚ DZIWNEGO...
__________________________________________________ ______________________________
Dziwaczne. Tak można było określić ich zachowanie:
Kelner stawał się z każdą chwilą coraz bardziej rozgniewany. Mimo to nie tracił na uprzejmości. Tylko, że to wszystko podszyte było wściekłością. Wściekłe spojrzenie, wściekły ton głosu, wściekłe nastawienie. I odszedł tak bezceremonialnie. Z hamowaną wściekłością. Dziwne...
Consierge był coraz bledszy. Oddychał coraz szybciej i coraz bardziej płytko. I mimo iż patrzył z sympatią to nie do końca był przyjazny. To wszystko było podszyte obojętnością. Obojętne oczy, obojętne usta, obojętny głos. I tak nagle zemdlał. Z obojętnym wyrazem twarzy. Dziwne...
Boy z każdym słowem był coraz bardziej zdziwiony. Patrzyła tak intensywnie, że aż nieprzyzwoicie. I cały czas jego brwi wędrowały do góry. A to wszystko podszyte było zaskoczeniem. Zaskoczony wzrok, zaskoczone gesty, zaskoczony język. I tak specyficznie się zachowywał. Dziwne...
Dziwaczne. Tak by można określić ich zachowanie:
Mężczyzna przekupujący kelnera. Jak on w ogóle mógł pomyśleć, że można kogoś przekupić. Pracownika. Lojalnego. Dyskretnego. Zachował się po wielkomiejsku. I to wszystko miało służyć zdobyciu informacji. I był taki zadowolony. Dziwne...
Kobieta wypytująca o pocztówkę z niespokojnymi dłońmi i oczami. Przecież widać, że jest młoda. Tak młoda, że gdzieś powinni być jej rodzice. A jest sama. No i pyta o takie zaskakujące rzeczy. A to wszystko służyło zdobyciu pewnych informacji. I była taka niewinna. Dziwne...
Mężczyzna idący korytarzami. Naciskał każą klamkę. Nie odpuścił ani jednych drzwi. Był zamyślony, nie patrzył dookoła siebie a w głąb siebie. Zobaczył tam coś. A może usłyszał?Nacisnął klamkę. Wszystko po to, by zdobyć informacje. I tak szybko zbiegł. Dziwne...
Kobieta zainteresowana wieloma sprawami. Ciekawa, słodka, zdezorientowana. Taki ładny uśmiech nie powinien zdobić takich pięknych oczu, bo można od tego stracić głowę. Kobieta potrafi to wykorzystać. A chodziło o zdobycie informacji. I była taka zagubiona. Dziwne...
Tak, zachowywali się dziwnie.
Załącznik 540 Eugene siedział przy stoliku wykańczając stek i butelkę wina. Cały czas miał na oku pozostałych gości. Kiedy skończył, dopił resztkę wina z kieliszka. Zaczął się następnie rozglądać za kelnerem. Chciał zapłacić. Gdy już miał zrezygnować i zostawić pieniądze na obrusie podeszła do stołu kelnerka.
Niska, jasnowłosa, uśmiechnięta sprawiała wrażenie miłej osoby. Ale z drugiej strony to tu wszyscy sprawiali takie wrażenie. Przynajmniej dopóki się nie odezwali.
-
Dzień dobry panu. Trochę pan zdenerwował Tobiasa.- Cały czas się uśmiechała. Mówiła pogodnym tonem.-
Ale niech się pan nie przejmuje. Tu wszyscy znają jego fochy i nikt się nie przejmuje.
Spojrzała na niego spod półprzymkniętych powiek. Na prawdę była miła.
-
Razem będzie piętnaście dolarów i dwadzieścia pięć centów.- Sięgnęła po notes i jeszcze raz sprawdziła.-
Dokładnie.
Kiedy kładł pieniądze na obrusie, nachyliła się nieznacznie.
- P
an nie jest stąd, prawda? To od razu widać.- Nieco ściszyła głos.-
Niech się pan nie martwi. Jakoś się pan odnajdzie.
Nagle od strony recepcji dobiegło głośne wołanie o pomoc. Kelnerka spojrzała w tamtą stronę a na jej twarz wypłynął wyraz konsternacji szybko wypchnięty przestrachem.
Załącznik 541 Fede wpadła do krótkiego korytarzyka za drzwiami dla personelu wołając o pomoc. Z drzwi po lewej wyłonił się boy w rozpiętym pod szyją mundurze i bez czapki. Był zdezorientowany, jakby przed chwilą oderwany od czegoś szalenie ważnego.
-
Co się stało, na miłość boską? Dlaczego pani tak krzyczy?- Zapytał ściszonym głosem człowieka, który właśnie się obudził.
Kiedy dotarła do niego cała treść jej okrzyku, natychmiast wybiegł do recepcji.
-
Jak to możliwe? Przecież tak dobrze się czuł.- Przykucnął obok głowy mężczyzny i wyciągnął rękę. Jednak go nie dotknął.
-
Co robić? Jest tu jakiś lekarz?- Wydawał się bezradny. Spojrzał po kolei na każde z was, jakby szukając w waszych twarzach odpowiedzi na swoje pytania, i nagle stanął wyprostowany. Zdeterminowanie w jego twarzy świadczyło, że powziął decyzję.
-
Zadzwonimy po doktora Richardsa. On będzie wiedział co zrobić.- I sięgnął po telefon, chcąc wykręcić numer.-
Czy Jacob, consierge, coś mówił? Jak to sie zdarzyło? Coś się stało? Lekarz będzie chciał to wiedzieć.
Był bardzo pewny siebie. Zupełnie jakby naglę ktoś włączył jakiś guzik w tym człowieku.