Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-04-2008, 20:30   #91
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
Poszukiwania
__________________________________________________ ______________________________


Chleb i wino.

Restauracja była cicha. Równie cicha, co piętra i recepcja. Mimo, że siedziało tu kilkoro gości.

Załącznik 529

Gdy Eugene wszedł przez szerokie przejście do sali restauracyjnej, zaskoczyły go rozmiary tego pomieszczenia. Jak na dość duży hotle, stolików było mało.
Na przeciwko drzwi umieszczono okna od podłogi do sufitu wychodzące na niewielki ogródek. Nie posiadające zasłon, łukowato zwieńczone były miłym dla oka dodatkiem. Stoliki były kwadratowe, nakryte czysto i elegancko ale nie luksusowo. Nad każdym stolikiem, wisiał chiński papierowy lampion. Trochę nijak się miał do wystroju, a jednak pasował. Mimo to na każdym stoliku stała mała lampka z ciemnym kloszem.
Na ścianie po prawej wisiały obrazy o różnej tematyce oraz trzy kinkiety. Po lewej natomiast stał bar.

Załącznik 530

Nieco oddzielony od reszty sali małymi słupkami przy samej ścianie. Cały w drewnie, z wysokimi krzesłami przed kontuarem, wyglądał bardzo elegancko. Za ladą krzątał się barman.
Na jednym z krzeseł siedział wysoki chudy mężczyzna ubrany na brązowo: w kraciastą marynarkę i gładkie spodnie. Wyraźnie coś pił.
Mężczyzna w drzwiach ppatrzył uważniej. To co miał w szklance to whisky. Tak wcześnie sięga po alkohol?- pomyślał.
Na sali, z piętnastu stolików, trzy były zajęte.
Przy oknie siedziały dwie kobiety. Jedna młodsza od drugiej, jednak wyraźnej różnicy wieku nie dało się określić. Miały na sobie kostiumy. Między nimi wisiało napięcie. Starsza położyła młodszej dłoń na ręce uspokajając ją. Ewidentnie matka i córka.
Drugi zajmowała para. Młodzi ludzie siedzieli na przeciwko siebie i między jednym a drugim kęsem spoglądali sobie w oczy. Uśmiechali się przy tym tak, jak tylko zakochani potrafią się uśmiechać.
Po przeciwnej stronie siedział samotny mężczyzna. Jadł obiad nie rozglądając się dookoła. Ubrany dostatnio, z lekkim brzuszkiem, ciemne włosy miał wybrylantynowane.

Załącznik 532

Po chwili podszedł kelner. Elegancki, uprzejmy, cichy i niewidoczny. Dokładnie taki, jak powinien być.
Czyli element tła.
- Zapraszam do stolika.
Ukłonił się lekko i uśmiechnął.

Pytania. I odpowiedzi?

Recepcja wyglądała dokładnie tak, jak poprzednio. Nie zmieniło się nic. Może poza tym, że teraz do lady recepcyjnej przykleił się boy. Obaj pochłonięci byli rozmową i w pierwszej chwili nie zauważyli schodzącego na dół mężczyzny.

Załącznik 533

Kiedy Fede i Cassidy zeszły ze schodów, zarówno on jak i consierge spojrzeli na nie uważnie. Boy oderwał się od lady i stanął w pozycji na baczność. Był dość młody i silny.
- Czym mogę służyć?
Consierge jak zwykle wykazał się opanowaniem, uprzejmie zagadując gościa.

Szelest kroków na dywanie.

Korytarze były ciche, spokojne. Nad podłogą unosiły się leniwie drobinki kurzy. Słońce wpadające przez okna rozleniwiało. Posadzka odbijała światło.

Lukas szedł powoli od drzwi do drzwi i naciskał klamki. Wyglądało to tak, jakby był automatem.
A każde drzwi były zamknięte. Nawet te, które wcześniej stały otworem.
Nawet te, za którymi się "urodzili".
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.

Ostatnio edytowane przez Discordia : 13-04-2008 o 22:01.
Discordia jest offline  
Stary 18-04-2008, 10:54   #92
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Eugene siadł w hotelowej restauracji przy stoliku. Niby znudzony, niby niezainteresowany, ale tak naprawdę rozglądający się spod oka:
- Przepraszam pana, ale czy mógłby mi pan pomóc? – Zapytał kelnera. - Wie pan, jestem ciekawy, kim są pozostali goście. Troszkę nudne to miasteczko i chętnie nawiązałbym jakąś znajomość.
- Oczywiście, proszę pana
– kelner spojrzał na przybysza, a w oczach zamigotało mu oburzenie. - Ale wie pan, to nie najlepiej będzie świadczyło o poziomie naszych pracowników. Nie powinniśmy szastać nazwiskami gości.
Wyraźnie dawał do zrozumienia, że oczekuje innych argumentów.
- Ależ oczywiście, oczywiście, absolutnie nie pomyślałem o tym, żeby pan wymieniał nazwiska tych państwa, którzy siedzą na tej sali
– Eugene delikatnie położył dolara na stoliku. - Na przykład, ta młoda para. Czy to państwo Jones? Jak pan widzi, ja wymieniam nazwiska.
-Hmm
- uśmiechnął się chytrze kelner. - To nie są goście hotelowi. Z tego względu nie obowiązuje mnie dyskrecja. Czy może podać coś?
I podsunął ci menu. Zręcznie puknął palcem w banknot i spojrzał na ciebie.
- A to inna sprawa. Przepraszam. Mi chodzi tylko o tych, których nazwiska może pan podać - podsunął kolejnego, ale przytrzymując go tak, żeby wiedział, ze dostanie dopiero po udzieleniu informacji. - Kilka nazwisk, które podam, a pan mi po prostu wskaże, gdzie są? Nie śmiałbym, oczywiście, wymagać jakiegokolwiek przekroczenia zasad od tak dobrego pracownika. Dlatego wymieniam po kolei: państwo Cassidy i Lucas Jonesowie, panna Amber Darcy, pan Eugene Tanner, państwo Montague z córką.
Znaczące spojrzenie kelnera mówiło, ze jeden dolar to trochę zbyt mało. Dołożone zostały kolejne dwa.
- A tak
- pochylił się nieco nad stolikiem. - To doskonały wybór. Pan Jones siedzi przy barze. Pan Tanner przy stoliku. Pani i panna Montague natomiast zajmują stolik przy oknie - to powiedział ciszej, a głośno dodał. - Mogę panu również polecić wino?
- Ależ, oczywiście, jakaś specjalność lokalu? A pozostałe wymienione osoby
– pojawia się czwarty.
- Polecam Cour d'Albert. Francuskie wytrawne, czerwone. Rocznik 1920 - uśmiechnął się profesjonalnie. Na widok kolejnego dolara coś błysnęło mu w oku.
- Świetny wybór. Zastanawiam się także nad czymś do jedzenia. Wie pan, lubię szeroki wybór potraw. Na razie wspomniał pan o czterech, jeżeli chciałby pan dołożyć piątą – Eugene wyciągnął piątego. - To muszą być to znacznie dokładniejsze informacje. Także na temat, kogo tu nie ma.
- Co pan powie na stek w sosie pieprzowym na tłuczonych ziemniakach z sałatką
?- Kelner obrzucił mężczyznę dziwnym spojrzeniem. - Nie wiem nic o pozostałych gościach, proszę pana. Nie było ich dziś na sali - rzucił okiem trochę niechętnie, a trochę tęsknie. Jednak słychać już było w jego głosie nutki zniecierpliwienia. - Złoży pan zamówienie?
- Cóż
- odezwał się głośno Eugene. - Wobec tego, tak jak pan zasugerował, wino oraz stek. – Na stole dalej leżą 3 dolary. - Tyle pan potraw wymienił, prawda, ale nic straconego. Będę tu się stołował i możemy swobodnie porozmawiać na temat kolejnych potraw, nieprawdaż?
- Oczywiście, proszę pana
- Kelner zabrał pieniądze.- A więc stek i Cour d'Albert. Zaraz podam.
Popatrzył z tłumioną złością i odwrócił się. Pewnie Eugene by nie zauważył, ale pracownik hotelu zacisnął tak mocno place na banknotach, że aż papier zaszeleścił.

Jedzenie podał za mniej więcej 15 minut, natomiast wino nieco wcześniej, przyniósł butelkę i kieliszek.
- A może wolałby pan ów przyszły napiwek za wspaniałe winko, zmienić na cos teraźniejszego?
Ten spojrzał na Eugene z niechęcią, ale bezdźwięcznie powiedział "dalej" bez głosu, samym ruchem warg.
- Jeżeli tak, to ja chętnie powoli zjem owe wspaniałe potrawy, a pan dyskretnie zapytałby, może kucharza, może kogoś innego na temat rzecz, które mnie interesowały? A dodatkowo, kolejną potrawę za komplet osób w pokoju o nazwisku Harris. Och, to taki żart, to ostatnie, który chcę spłatać moim znajomym. Dlatego chciałbym uzyskać ta informację. Jak mówiłem, za kolejną potrawę – Eugene uśmiechnął się promiennie. - Kiedy będzie gotowy stek? - dodał głośno.
- Za dziesięć minut, proszę pana - odparł teraz już wyraźnie usłyszałeś złość w jego głosie.
Gdy kelner przyszedł kolejny raz niosąc stek powiedział cicho:
- Nic nie wiem o reszcie gości. Pan Harris wynajął pokój na cztery osoby, których też nie widziałem. Nikt ich nie widział - warknął. - Coś jeszcze, proszę pana?
- A Harrisa ktoś widział
? - pytam.
- Ja go nie widziałem- Kelner uciął rozmowę.
- A kto widział? - Kolejne pytanie.
- Nie wiem – chyba chłop się obraził, bo takiej niechęci malujące się na twarzy trudno nie dostrzec.
- OK, zarobiłeś swoje, ale jakbyś się coś dowiedział, to możesz liczyć na kilka nowych potraw. Dziękuję za danie – jednak kelner odszedł nie biorąc pieniędzy ze stołu. Chyba się obraził.
 
Kelly jest offline  
Stary 19-04-2008, 22:16   #93
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Cassidy, razem z Fede zeszła na dół, do recepcji. Nie potrafiła zrozumieć tego, co się działo. Pieniądze, instrukcje, utrata pamięci... Co to wszystko oznaczało? Czemu akurat oni? No i najważniejsze... Czy w tym pięknym miejscu z pocztówki dostaną odpowiedzi na te pytania? Idąc, Cassidy wpatrywała się w trzymaną kartkę. Czuła ciepło medalionu, który przejął ciepło jej ciała. Trudno to wytłumaczyć, ale dodawał jej on otuchy. Cassie nawet nie zauważyła, gdy znalazły się na dole.

- Ja chcę mówić... - szepnęła do Fede i uśmiechnęła się.

Podeszła do mężczyzny stojącego przy recepcji. Uśmiechnęła się szeroko, przyjęła minę ciekawej świata dziewczynki, wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.

- Dzień dobry. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Znalazłam na piętrze tą pocztówkę i oczarował mnie przedstawiony na niej krajobraz. Wie pan może, gdzie mogę znaleźć to miejsce? - mówiła bardzo grzecznym i wesołym głosem. Może gdyby kłamała, to nie czułaby się tak dobrze. Ale w końcu to miejsce na prawdę było wspaniałe.

Consierge spojrzał na nią zdziwiony.

- Ależ oczywiście. Na pustyni. Wszędzie po tamtej stronie gór, na płaskowyżach można znaleźć takie krzaki i drzewka.- Westchnął, widząc że chciała czegoś konkretniejszego.- To może być Utah lub Nevada. Raczej nie Arizona i Colorado.

- Bardzo dziękuję. A mogłabym się od pana dowiedzieć, kto wykonał to zdjęcie?- Spojrzał na nią jakby przed chwilą spadła z księżyca. Zresztą tak się czuła.

- Nie mam pojęcia kto je zrobił. To przecież pocztówka. Wątpię czy producenci wiedzą.- Zawahał się moment.- Ale z tyłu może być napisane.

Obróciła kartkę i zaczęła jej się uważnie przyglądać. Jej wzrok padł na mały napis w lewym górnym rogu: "Nevada, Beatty, Death Valley" ~No to chyba mamy nasze tajemnicze miejsce~

- Cudownie! Bardzo dziękuję. A jak najprościej i najszybciej można się tam dostać? - wskazała na maleńki nadruk w roku kartki. Nie powinna mieć problemów z uzyskaniem odpowiedzi na to pytanie.

- Stąd najłatwiej się tam dostać pociągiem. Odchodzą z miejskiej stacji. Na pewno kursują do Nevady, ale nie znam rozkładu jazdy.- Znów zawahał się.- Jeśli pani chce, mogę kogoś posłać, żeby sprawdził lub zarezerwował bilet.

Cassidy zawahała się chwilę, po czym zwróciła się do Fede.

- Co o tym myślisz? Może najpierw zawiadomimy resztę o naszym odkryciu?
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 20-04-2008, 20:25   #94
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Fede nie mogła się zdecydować. Otworzyła usta i nie za bardzo wiedziała, co powiedzieć. Czas mijał jednak zbyt szybko, aby pozwolić sobie na niezdecydowanie. Uśmiechnęła się do Cassidy.
- Masz rację. Ja zostanę, a ty idź podziel się informacjami z naszymi... - tutaj na chwilę zawahała się - ...towarzyszami.
Mężczyźni z uwagą przyglądali się im, kiedy szeptały. I wtedy Fede zdecydowała, że najlepiej zgrywać niezbyt mądre blondynki.
- O tak, w końcu będzie jakaś wycieczka. - powiedziała trochę głośniej, tak aby obsługa hotelu już je usłyszała. Puściła oczko do Cassie i uśmiechając się szeroko, oparła o ladę. - Tylko tak same we dwie lepiej nie jechać, bałabym się. - Mówiła pogodnym, lekkim tonem. Nie za głośno. - Może inni goście dadzą się przekonać?
Po czym zwróciła się do boya.
- Nie musisz tak przy nas skakać na baczność. Nie będziemy zajmować wam więcej czasu, bo widzę, że macie dużo wspólnych tematów do omówienia. - nie było w tej uwadze wyrzutu, a raczej sympatia i radość. - Tylko jakbyś ze mną jeszcze wyszedł przed wejście i opisał mi, w którą stronę jest ta stacja. Jeśli dostanę wskazówki tu, to na pewno się zgubię. A bardzo chętnie sama się przejdę.
- Tak, oczywiście.-
Boy spojrzał na nią zdziwiony.- Chociaż przed drzwiami stoją odźwierni. Któryś z nich także może pani wskazać drogę. Ale zapraszam.
Fede zaczerwieniła się, ale starała się utrzymać maskę wesołej, niczym nie zrażonej turystki.
- Wiem, wiem, ale jakoś wydajesz mi się bardziej godny zaufania. - popatrzyła na niego ufnym wzrokiem - Naprawdę będę ci wdzięczna. Zresztą wstyd mi tak wszystkich cięgle o coś pytać...
Dodała troszkę ciszej. Boy musiał uznać, że kobiety z lepszych domów są naprawdę dziwne. Jeśli nie wszystkie kobiety. Ruszył przed Fede do drzwi. Kobieta bezdźwięcznie westchnęła. Nie potrafiła wymyślić lepszej wymówki w tak krótkim czasie. Nie lubiła kręcić, kłamać, oszukiwać, ale tutaj przecież inaczej się nie dało. Gdyby powiedziała prawdę dopiero by się porobiło. Pewnie miejsce w szpitalu na obłąkanych pewne.

Na chodniku po obu stronach drzwi rzeczywiście stało dwóch mężczyzn w liberiach. Fede wyszła z boyem mijając ich, a chłopak zaczął pokazywać jej kierunki dłonią. Słońce ładnie świeciło. Ulice nadal były puste.
- Do stacji kolejowej pójdzie pani prosto. Na trzecim skrzyżowaniu skręci pani w lewo, a na kolejnym w prawo i już będzie pani na miejscu.- Lekko wzruszył ramionami.- To wszystko. Mogę jeszcze czymś służyć?
Mógł, ale... Coś wpadło jej do oka. Co dało jej chwilkę czasu, na zebranie myśli. Trzeba pytać, póki istnieje najmniejszy cień szansy. Potarła powiekę i uśmiechnęła się. Boy czekał.
- Co do gości, to może pomagałeś się wprowadzić panu Harrisowi? Bo widzisz, nie mogę go nigdzie znaleźć...
Chłopak spojrzał na Fede zupełnie zadziwiony. Brwi uniósł tak wysoko, ze prawie sięgnęły linii włosów. I zaraz uśmiechnął się wyrozumiale.
- Wprowadzić się? Ależ, pan Harris tylko wynajął pokój. Powiedział, że potrzebuje pokoju dla czterech osób, które zjawią się w hotelu jutro. To jest dziś.- Poprawił zmieszany.- Wynajął pokój dla państwa.
- Doprawdy? -
Fede na chwilę straciła wątek, ale szybko się pozbierała. - I wychodzi, że ja nic nie wiem, bo moi znajomi mężczyźni - mówiła tonem rozbawionym i wesołym zakrywając swoje podwójne zmieszanie. - niczego mi nie powiedzieli, a umawiali się z panem Harrisem sami.
Jedynym marnym pocieszeniem było to, że zmyślanie szło jej coraz łatwiej. Ale to ciążyło bardziej, niż przypuszczała. Nawet argument, że to przecież pro bono, zbyt nie pomagał. Kiedy podziękowała za pomoc i zawracanie głowy głupotami, boy uprzejmie uśmiechnął się i wprowadził ją z powrotem do recepcji. Po czym on zniknął w części hotelu przeznaczonej dla pracowników, a ona została sam na sam z consiegliere. Zebrała się na odwagę i podeszła ponownie do lady. Zdawało jej się, że wie, czego chce.
- Jeszcze tylko jedno pytanie - zwróciła się do consigliere z przepraszającym uśmiechem. - i już znikam. Czy przechodzili tędy może państwo Cassidy i Lucas Jonesowie, panna Amber Darcy albo pan Eugene Tanner? Może oni by się wybrali na małą wycieczkę?
- Droga pani myślę, że to byłby mały problem. Bowiem nie znam preferencji pozostałych gości co do spędzania wolnego czasu.
- Consierge był autentycznie zmartwiony, że nie może jej pomóc.- Ale służę informacją. Pan Tanner oraz pani i panna Montague weszli do restauracji tuż zanim pani zeszła z góry. Pan Jones wszedł tam także, kiedy była pani na dworze. Panna Darcy niestety wyszła. Nie wiem gdzie są pozostali goście, niestety.
- Dziekuję bardzo
. - Fede odeszła kawałek i znów wróciła jak na gumce. Uśmiechała się coraz bardziej przepraszająco. - Jeszcze coś mi się przypomniało. - spojrzała nieśmiało na ziemię i poprawiła kosmyki włosów wpadające na czoło z gracją. Czuła się naprawdę zażenowana całą sytuacją. - A może pan Harris zostawił jakąś informację? Albo namiar na siebie? Bo gapa ze mnie i musiałam jego wizytówkę wyrzucić razem ze śmieciami z torebki, a ostatnio porządki w niej robiłam...
Consierge spojrzał na Fede uważnie. Jakby się zastanawiał, ważył w myślach, czy może powierzyć ci te informacje.
- Hmmm...- Zastanawiał się.
Jeszcze raz obrzucił ją spojrzeniem swoich szarych oczu.
- Pan Harris zostawił... pewne informacje. Ale nie wiem, czy mogę ich udzielić...- Wziął głębszy oddech.- Podał nam swój adres.- Po chwili wahania kolejny oddech.- Tak... Ale myślę, że skoro to pani przyjaciel... znajomy to mogę podać.
Spojrzał znów na ciebie z namysłem. Zachowywał się naprawdę dziwnie.
- Momencik. Tylko znajdę w książce.- Siadł na krzesełku i otworzywszy oprawny w skórę tom, wodził palcem po stronach.- Fairbanks... Paltrow... Zane... nie, nie... nie ten...- Przetarł czoło wierzchem dłoni mamrocząc pod nosem nazwiska. I nagle uśmiechnął się z zadowoleniem.- O, jest. Harris, George. 15.07.1922 rok. - Wziął płytki oddech.- Pan Harris, wedługo tego, co mam zapisane, mieszka w stanie Nevada. Beatty, Main Street 15.
Nagle podniósł głowę. Z grzecznym uśmiechem na twarzy spojrzał na Fede. Odetchnął znów płytko.
- Czy to nie to miasteczko w Dolinie Śmierci, gdzie zrobiono zdjęcie na pocztówce, droga pani?- Zamknął księgę i przycisnął ją do piersi, jakby chciał ją obronić. Zrobił to zupełnie nieświadomie.- Jeśli miała pani wizytówkę pana Harrisa, to zapewne był na niej ten sam adres. Nie mylę się, prawda?
Consierge odetchnął bardzo płytko, zbladł, wywrócił oczami i zwalił się z krzesła. Zemdlał.
Fede zamarła. Strach ogarnął całkowicie i sparaliżował. Serce waliło jej w piersi jak szalone, a powietrze zdawało się nie docierać do płuc. Na szczęście trwało to tylko kilka sekund. Fede zagryzła wargę, zacisnęła pięści i wzięła się w garść. Bez ceregieli przeszłą za ladę i kucnęła tuż obok mężczyzny. Zdjęła płaszcz i podłożyła mu pod głowę. Wyswobodziła skórzaną księgę z uścisku i szybko jeszcze zajrzała. Kartki jak na złość sklejały się, nazwiska zlewały, trwało to wieczność. W końcu jest! Dopiero teraz informacja uderzyła Fede całą swą powagą. Kartka, te słowa na odwrocie. Muszą jak najszybciej ruszyć do Doliny... (przełknęła gulę, która stworzyła się jej w gardle) Śmierci. Consigliere dalej leżał bez życia na ziemi. Fede odrzuciła księgę i złapała za szklankę czystej wody. Delikatnie schlapała twarz mężczyzny, jednak to nie pomogło.
- Proszę pana, proszę pana! - powiedziała i poklepała go delikatnie po policzkach. Nie zareagował. Nie dobrze. - Pomocy, pomocy!
Krzyknęła, mając nadzieję, że ktoś jej pomoże... Musi mu ktoś pomóc!
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 20-04-2008, 21:37   #95
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany
Lukas szedł korytarzem, jakby w transie, monotonnie naciskając klamki. Jedną po drugiej, wszystko z takim samym efektem. Zamknięte. Nawet te, w których się obudzili i poznali.

Widocznie nikogo nie było w pokojach. Wzruszył ramionami i poszedł w kierunku schodów prowadzących do portierni. Szedł powoli, jak najdłużej zwlekając, tak jak mówił plan Eugene. Może dziewczyny już się uwinęły.

Ciche stąpanie, rytmiczne, powolne. Nie czuł, że idzie, pogrążył się w myślach. Był teraz sam, miał czas i nareszcie mógł spokojnie pomyśleć. Tamci ludzie… Nic o nich nie wiedział… I ta pocztówka… Jakaś gra, zabawa szaleńca. Może jego sen? Może… Zatrzymał się gwałtownie. Zdrętwiał. Do jego uszu dotarł krzyk. Nawoływanie pomocy… Fede! Szlag!

Pobiegł szybko w stronę nawoływań. Krzyk dobiegał z portierni. Jednak… Nie był to krzyk z rodzaju tych „panicznych”… Gdy człowiek jest gwałtownie w niebezpieczeństwie, raczej jakby stało się coś z kimś innym. Kolejny wrzask. Przyśpieszył.

Zbiegł po schodach, o mało nie spadając i nie zabijając się. Rozejrzał się po holu i zauważył rąbek głowy jakiejś kobiety za ladą. Ruszył szybko w tamto miejsce i oczom jego ukazała się Fede, klęcząca nad nieprzytomnym Consiglierem, ze szklanką wody w dłoni. Kucnął przy niej.

- Co się stało? Fede?- Powiedział z zaschłym gardłem. Z chęcią wziąłby teraz od niej tą szklankę z wodą i napił się, ale nie było teraz na to czasu.

Przystawił ucho do ust mężczyzny, zbadał puls, nie wiedział nawet skąd to umiał.

- Fede, najlepiej idź po kogoś. Zostanę z nim, poradzę sobie.- Powiedział to z niesamowitym przekonaniem, choć sam do końca nie był tego pewien.
 
Lukadepailuka jest offline  
Stary 20-04-2008, 22:26   #96
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
I ktoś się pojawił. Fede widząc Lucasa odetchnęła.
- On zemdlał, po tym jak... - ależ nie było czasu na opowiadanie. Machnęła ręką i odstawiła szklankę wody obok consigliere.- Nie mogę go ocucić. Ale masz rację, lepiej po kogoś pójdę.
I wstała szybko biegiem wpadając w drzwi, w których zniknął poprzednio boy.
- Przepraszam! Congiliere zemdlał!
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 22-04-2008, 22:26   #97
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
TU SIĘ DZIEJE COŚ DZIWNEGO...
__________________________________________________ ______________________________

Dziwaczne. Tak można było określić ich zachowanie:

Kelner stawał się z każdą chwilą coraz bardziej rozgniewany. Mimo to nie tracił na uprzejmości. Tylko, że to wszystko podszyte było wściekłością. Wściekłe spojrzenie, wściekły ton głosu, wściekłe nastawienie. I odszedł tak bezceremonialnie. Z hamowaną wściekłością. Dziwne...

Consierge był coraz bledszy. Oddychał coraz szybciej i coraz bardziej płytko. I mimo iż patrzył z sympatią to nie do końca był przyjazny. To wszystko było podszyte obojętnością. Obojętne oczy, obojętne usta, obojętny głos. I tak nagle zemdlał. Z obojętnym wyrazem twarzy. Dziwne...

Boy z każdym słowem był coraz bardziej zdziwiony. Patrzyła tak intensywnie, że aż nieprzyzwoicie. I cały czas jego brwi wędrowały do góry. A to wszystko podszyte było zaskoczeniem. Zaskoczony wzrok, zaskoczone gesty, zaskoczony język. I tak specyficznie się zachowywał. Dziwne...

Dziwaczne. Tak by można określić ich zachowanie:

Mężczyzna przekupujący kelnera. Jak on w ogóle mógł pomyśleć, że można kogoś przekupić. Pracownika. Lojalnego. Dyskretnego. Zachował się po wielkomiejsku. I to wszystko miało służyć zdobyciu informacji. I był taki zadowolony. Dziwne...

Kobieta wypytująca o pocztówkę z niespokojnymi dłońmi i oczami. Przecież widać, że jest młoda. Tak młoda, że gdzieś powinni być jej rodzice. A jest sama. No i pyta o takie zaskakujące rzeczy. A to wszystko służyło zdobyciu pewnych informacji. I była taka niewinna. Dziwne...

Mężczyzna idący korytarzami. Naciskał każą klamkę. Nie odpuścił ani jednych drzwi. Był zamyślony, nie patrzył dookoła siebie a w głąb siebie. Zobaczył tam coś. A może usłyszał?Nacisnął klamkę. Wszystko po to, by zdobyć informacje. I tak szybko zbiegł. Dziwne...

Kobieta zainteresowana wieloma sprawami. Ciekawa, słodka, zdezorientowana. Taki ładny uśmiech nie powinien zdobić takich pięknych oczu, bo można od tego stracić głowę. Kobieta potrafi to wykorzystać. A chodziło o zdobycie informacji. I była taka zagubiona. Dziwne...

Tak, zachowywali się dziwnie.


Załącznik 540

Eugene siedział przy stoliku wykańczając stek i butelkę wina. Cały czas miał na oku pozostałych gości. Kiedy skończył, dopił resztkę wina z kieliszka. Zaczął się następnie rozglądać za kelnerem. Chciał zapłacić. Gdy już miał zrezygnować i zostawić pieniądze na obrusie podeszła do stołu kelnerka.
Niska, jasnowłosa, uśmiechnięta sprawiała wrażenie miłej osoby. Ale z drugiej strony to tu wszyscy sprawiali takie wrażenie. Przynajmniej dopóki się nie odezwali.
- Dzień dobry panu. Trochę pan zdenerwował Tobiasa.- Cały czas się uśmiechała. Mówiła pogodnym tonem.- Ale niech się pan nie przejmuje. Tu wszyscy znają jego fochy i nikt się nie przejmuje.
Spojrzała na niego spod półprzymkniętych powiek. Na prawdę była miła.
- Razem będzie piętnaście dolarów i dwadzieścia pięć centów.- Sięgnęła po notes i jeszcze raz sprawdziła.- Dokładnie.
Kiedy kładł pieniądze na obrusie, nachyliła się nieznacznie.
- Pan nie jest stąd, prawda? To od razu widać.- Nieco ściszyła głos.- Niech się pan nie martwi. Jakoś się pan odnajdzie.
Nagle od strony recepcji dobiegło głośne wołanie o pomoc. Kelnerka spojrzała w tamtą stronę a na jej twarz wypłynął wyraz konsternacji szybko wypchnięty przestrachem.

Załącznik 541

Fede wpadła do krótkiego korytarzyka za drzwiami dla personelu wołając o pomoc. Z drzwi po lewej wyłonił się boy w rozpiętym pod szyją mundurze i bez czapki. Był zdezorientowany, jakby przed chwilą oderwany od czegoś szalenie ważnego.
- Co się stało, na miłość boską? Dlaczego pani tak krzyczy?- Zapytał ściszonym głosem człowieka, który właśnie się obudził.
Kiedy dotarła do niego cała treść jej okrzyku, natychmiast wybiegł do recepcji.
- Jak to możliwe? Przecież tak dobrze się czuł.- Przykucnął obok głowy mężczyzny i wyciągnął rękę. Jednak go nie dotknął.
- Co robić? Jest tu jakiś lekarz?- Wydawał się bezradny. Spojrzał po kolei na każde z was, jakby szukając w waszych twarzach odpowiedzi na swoje pytania, i nagle stanął wyprostowany. Zdeterminowanie w jego twarzy świadczyło, że powziął decyzję.
- Zadzwonimy po doktora Richardsa. On będzie wiedział co zrobić.- I sięgnął po telefon, chcąc wykręcić numer.- Czy Jacob, consierge, coś mówił? Jak to sie zdarzyło? Coś się stało? Lekarz będzie chciał to wiedzieć.
Był bardzo pewny siebie. Zupełnie jakby naglę ktoś włączył jakiś guzik w tym człowieku.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline  
Stary 24-04-2008, 13:02   #98
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- „Pan nie jest stąd. Proszę się nie martwić, jakoś się pan odnajdzie” – Dziwne słowa kelnerki dźwięczały mu w uszach. Przez chwilę poczuł się tak, jak gdyby był Alicją, która po drugiej stronie lustra znalazła się gdzieś, gdzie obowiązują odmienne reguły. Chciał zapytać ją jeszcze, poprosić, żeby sprecyzowała, co ma na myśli, albo, żeby przynajmniej zgodziła się później chwilę porozmawiać, ale wtedy, nagle, niespodziewanie zabrzmiał KRZYK!

FEDE! Okrzyk pomocy dziewczyny, której imię miał wypisane na swym sercu brzmiał jeszcze w jego uszach. Rzucił się do drzwi, a wraz nim chyba kilka innych osób wiedzionych czysta ciekawością. Tak mu się przynajmniej zdawało słysząc za sobą jakiś szmer odsuwanych krzeseł.

Wyskoczył do holu widząc leżącego portiera oraz boya, Fede i resztę towarzystwa próbujących ratować, dzwoniących lub po prostu przyglądających się wydarzeniom. Spadł mu ciężar, iż Fede nic się nie stało. Nie chciał, póki co, przeszkadzać, wiedząc, ze im więcej osób zacznie pomagać leżącemu, tym więcej szkody uczynią.
 
Kelly jest offline  
Stary 24-04-2008, 21:49   #99
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
"Jak roboty." Przemknęło Fede przez myśl. "Jakby ich ktoś ustawił. Zupełnie jak roboty..." Zbladła i zamarła. Boy wyrzucał z siebie pytania jak z karabinu maszynowego. Miała ochotę zmaleć, zniknąć, stać się przeźroczystą. A on oczekiwał odpowiedzi. Kłamać? Mówić prawdę? I czemu pierwsza myśl, jaka jej się nasunęła wiązała się z ukryciem rozmowy. Przecież consierge się obudzi (prawda?) i wtedy kłamstwo wyjdzie na światło dzienne.
Została z tym sama, mimo że Lucas tu był. Spojrzała w stronę drzwi do restauracji i kątem oka dostrzegła Eugene'a. Ale on jej tez nie mógł pomóc. Z decyzją została sama. Spojrzała na Eugene'a co dodało jej otuchy.
- Najpierw go przenieśmy na kanapę. - zarządziła pewnym głosem. - W tej chwili to, jak to się stało jest mniej ważne, niż to, co się zdarzyło. - zdając sobie sprawę, że przecież lekarz do byle jakiego problemu nie zjawi się. - Zbladł a następnie zemdlał bez przyczyny podczas rozmowy. Niech doktor po prostu przyjdzie i wtedy najwyżej opowiem to dokładniej. - uśmiechnęła się - po cóż mam to powtarzać dwa razy?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 28-04-2008, 09:24   #100
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Cassidy stała przy ladzie, wpatrzona w pocztówkę. Obracała ją między palcami, uważnie słuchając rozmowy Fede z consiergerem. Gdy ten zemdlał, na początku nie zorientowała się o co chodzi. Po chwili dopiero zaskoczyła. Podbiegła do kartkującej książkę Fede. Cassidy nie wiedziała, co ma zrobić. Z jednej strony musiała dać dziewczynie przeglądnąć książkę, a z drugiej... Prawdopodobnie każda sekunda była ważna dla życia mężczyzny. Na szczęście nie musiała się długo zastanawiać, bo Fede sama podjęła decyzję i zaczęła wołać o pomoc. Przybiegł Lukas, Eugene, Fede pobiegła do pokoju dla personelu, a Cassidy stała jak sparaliżowana. Szok i strach zawładnęły ją całkowicie. Nie mogła się ruszyć. Wysłuchała też pytań chłopaka który przyszedł. Podziwiała Fede, że potrafiła tak dobrze z tego wybrnąć. Niesamowite. W końcu ocknęła się i podbiegła do nich.

- Może mogłabym w czymś pomóc? - zapytała drżącym głosem.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172