Hank zatrzymał ciężarówkę obok dwóch kobiet. Gwen otworzyła drzwi od swojej strony. Musiała pomóc Hankowi przekonać tremerkę i jej podopieczną. Odsunęła się w głąb robiąc miejsce dodatkowym pasażerom.
- Wejdźcie. Hank już nad sobą panuje. – starała się być przekonująca - Na pewno lepszy Hank niż ten Kyle, który właśnie skrada się od szkoły w naszym kierunku. I nie wiadomo kto jeszcze. Tam nie ma ciał. Na tym pobojowisku. A ja widziałam przed chwilą ślady na śniegu bez właściciela. Chyba widziałam. Tam gdzie upadłam. Jeszcze coś mi huczy. – potrząsnęła głową jakby miała wodę w uszach. – Dziwne uczucie.
- Zatrzymamy się gdzieś na uboczu. Zaspokoimy głód. Nikogo nie zabijemy, prawda Hank? To znaczy nikogo niewinnego. Napijemy się tylko troszeczkę – spojrzała na pobladłą maginię – O, przepraszam już o tym nie mówię. Chciałam tylko Cię uspokoić.
– No i zadzwonimy do Kristofa z jakiejś budki.
I wtedy, gdy Gwen wspinała się na szczyty swej elokwencji świat znowu zwariował. Kobieta, która tyle razy otarła się tej nocy o śmierć tym razem przegrała.
Nastolatka zamilkła. Jednak coś widziałam. Czy ją zastrzelono z broni z tłumikiem? Znowu skupiła swoje zmysły. Zaczynała się bać. |