Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2008, 14:21   #53
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Derrick ze starannie ukrywanym zaciekawieniem przyglądał się Nessie. Ciekaw był, czy bardziej kierowała się dumą 'zawodową' i poczuciem własnej wartości, chęcią sprawdzenia się czy też zwykłą ciekawością. Sposób, w jaki przedstawiła swą prośbę nie był ważny. I tak zawsze można było ukryć swe intencje za pięknie lub ciekawie brzmiącymi słowami.

Czekając na decyzję hrabiego spojrzał na druida. W tym momencie przyszło mu do głowy, że skoro Borsu słyszał o kapłance, to może również będzie wiedział, gdzie można ją znaleźć. Jakiekolwiek wieści były lepsze od miotania się po całym kraju.

Słowa hrabiny nieco go zaskoczyły. Był pewien, że to hrabia podejmie decyzję, a zniechęcony do magów różnej maści nie zechce wyrazić zgody na kolejną próbę.
Spojrzał na Nessę. W zasadzie najchętniej by jej towarzyszył... Nawet jeśli to nie była jego dziedzina wiedzy, to każdy kontakt z inną metodą leczenia był cennym doświadczeniem. Swoją drogą kontakt z takim chorym - również. Ale mimo wszystko nie chciał czegoś takiego proponować. Gdyby Nessie miało się nie udać, z pewnością nie chciałaby mieć koło siebie świadka porażki, nawet gdyby to gorzkie uczucie zostało złagodzone faktem, że innym również się nie udało...

Odprowadził wzrokiem Nessę, a potem spojrzał na hrabinę. Pani domu wyglądała znacznie lepiej, jakby nadzieja wlała w nią nowe życie.
Udając, że bierze podziękowanie za dobrą monetę skłonił się uprzejmie.
- Mam nadzieję, że hrabianka Antoinette szybko wróci do zdrowia... - powiedział.
Nie poczuł się rozczarowany brakiem zaproszenia na śniadanie. Nigdy nie liczył na posiłek w towarzystwie jaśnie państwa, a poza tym uważał, że byłaby to nad wyraz sztywna i nudna impreza.

W ślad za majordomusem ruszył w stronę wyjścia. W obecności sługi hrabiego nie miał zamiaru rozmawiać z druidem. Planował to zrobić na podwórzu. Jeśli oczywiście Borsu zechce z nim zamienić parę słów.
Uprzejmie pożegnał równie uprzejmego majordomusa, a potem rzucił ostatnie spojrzenie na zamek. Dopiero teraz dostrzegł, że kamienie wokół wrót zamkowych są jakby jaśniejsze...
Odsuwając na później rozwiązanie tego problemu ruszył za druidem, gdy nagle na jego drodze wyrósł Lorik. Chcąc nie chcąc Derrick zatrzymał się. Nie ukazując, przynajmniej zbyt wyraźnie zniecierpliwienia wysłuchał słów ziołolecznika, a potem rzekł:
- Kłamstwo ma krótkie nogi, a druid zbyt wiele by stracił okłamując hrabiego. Owa kapłanka z pewnością istnieje.
>>> Albo przynajmniej istniała <<< - dodał w myślach.
- I wiele osób wyruszy ją szukać - kontynuował. - A, że tak powiem, kto pierwszy, ten lepszy. Na razie prawie nikt o niej nie wie - dodał. - A teraz wybaczy pan, ale się spieszę - w mało subtelny sposób dał do zrozumienia, ze jest jak najbardziej zainteresowany odszukaniem kapłanki. I to bez czyjejkolwiek pomocy...

Derrick z ulgą popatrzył za odchodzącym Lorikiem. Wreszcie miał szansę zamienić kilka słów z Borsu. Bez natrętnych oczu i uszu. Na szczęście druid nie zdążył odejść zbyt daleko...
- Panie Borsu... - zaczął Derrick, dogoniwszy druida.
Druid spojrzał w jego stronę.
- ...wie pan może, gdzie znaleźć ową kapłankę? Lionorę Aelbedh?
Druid przez moment wyglądał, jakby się zastanawiał, a potem powiedział, a właściwie wyburczał:
- Aż dziw, że ktoś pomyślał, żeby o to spytać.
Po chwili, tym samym burkliwym tonem, kontynuował:
- Lionora to dość stara jak na ludzkie standardy elfka, doświadczona kapłanka swej bogini. Ostatni raz - zastanowił się - spotkałem ją dobre dziesięć lat temu w okolicach gór Mahakamu.
Odchrząknął, potem mówił dalej:
- Faktycznie pomogła zgwałconej elfce, o podobnych objawach co Antoinette. Ale tamta elfka nie wykazywała takiej odporności na magię. Przynajmniej nic takiego w kronikach nie pisało... To była tylko krótka wzmianka...

Po pożegnaniu z druidem Derrick powoli skierował się w stronę wartowni. Musiał odebrać swoją broń, a poza tym było to jedyne miejsce, którego Nessa nie mogła ominąć.
Przypasał miecz i sztylet i uzbroiwszy się w cierpliwość stanął niedaleko bramy.
 
Kerm jest offline