Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2008, 22:49   #51
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Znowu musiała czekać. Ale teraz myśli Nessy pochłaniał nowy problem. Dlaczego nie widać śladów. Podekscytowany Lorik robił tyle zamieszania, ze Nessa mogła baczniej przyjrzeć się korytarzowi. >>>Przecież żądny krwi tłum nie mógł ominąć tej sali tronowej. Jakieś ślady muszą być. <<< Tam gdzie zawodził zwykły zmysł obserwacji, najczęściej pomagały czary. Nie zamierzała pozwolić się oszukiwać.
Stanęła podziwiając posąg. Uśmiechnięta, półnaga driada, miała oczy z nefrytu i bursztynowe sutki. Nie miała prawa ocaleć. Żmijka wykonywała oszczędne gesty, sprawdzając czy posąg był magicznie naprawiany. Czy w ogóle korytarz brzmiał echem niedawnych czarów? Ale jedno zaklęcie nie przyniosło odpowiedzi, a Żmijka była już w swoim żywiole. Podeszła po kolei do kilku rzeźb i każdą badała magicznie. Ewidentne braki w dobrym wychowaniu, słabo dawały się ukryć. A czarodziejka na tym nie poprzestała.
Nawiązała kontakt telepatyczny z Cerintianem, choć na czoło wystąpiły jej kropelki potu. I przez moment wyglądała jakby chciała kopnąć kamienną ławę. W ostatniej chwili cofnęła nogę. A przecież wiedziała, że kontakt nie będzie prosty. Nadal w myślach nazywała czarodzieja Janem. Jak z takiej znajomości zbudować porządną matrycę? Do tego rozmowa wyraźnie ją rozczarowała.
Lorik przestał chodzić w kółko. Bezczelny czarodziej to jeszcze nic takiego. Ale kopiący w meble... Nader rzadki widok.
Strażnicy początkowo przyglądający się w zdumieniu czarującej Nessie, ruszyli w jej kierunku.
Ale Nessa już skończyła. Usiadła na ławie i podparła twarz rękami. Lubiła tylko rozwiązane zagadki.
Za to aż do otwarcie drzwi miała osobistą obstawę.

Euforycznego wystąpienia hrabiego słuchała już spokojnie. Niewielka zmarszczka na czole pogłębiła się tylko, gdy usłyszała imię elfickiego bóstwa. Tak naprawdę sytuacja zaczynała ją bawić. Jak widać w braku samokontroli nie była na tym zamku odosobniona.
Oczywiście oferta wydawała się Nessie interesująca. Zresztą i tak sprawa już jej zalazła za skórę. Nie chciała jednak wyjść z zamku bez spotkania z Antoinette.

- Ekscelencjo – powiedziała trochę za głośno – Chciałabym jednak spróbować pomóc hrabiance. Po to tu przyjechałam. – uspokoiła głos
- Nie wątpię, że dostojny Borsu, wskazał Waszym Ekscelencjom – ukłoniła się hrabinie i odtąd patrzyła już na nią – metodę skuteczną i niezawodną. I jest to prawdziwie radosna wiadomość, a my czujemy się zaszczyceni mogąc jej wysłuchać jako pierwsi. Ale rzeczoną kapłankę trzeba znaleźć i przekonać by tu przybyła. My jesteśmy już na miejscu. Na pewno nie zaszkodzimy. A może zdołamy pomóc. Gdybyśmy zaś, jak wielu przed nami, nie pomogli, przynajmniej próbując nie popełnimy błędu zaniechania.
- Bo nadal nie jest to czas na błędy. – dokończyła już naprawdę cicho.
 

Ostatnio edytowane przez Hellian : 23-04-2008 o 11:17.
Hellian jest offline  
Stary 23-04-2008, 11:32   #52
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Folkena Legary

maj, posiadłość Leonarda Frolice'a, miasto Aldersberg, Aedirn

Łup! Trzask uderzenia był strasznie głośny, czaszka eksplodowała bólem. Kolana momentalnie się pod tobą ugięły. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłeś była szybko zbliżająca się podłoga celi. Uderzenia już nie pamiętałeś.

(...)

Wybudziło cię uczucie chłodu. Co to było? Zrozumiałeś gdy usłyszałeś chlupot i drugie wiadro wody chlusnęło na twoją twarz. Otworzyłeś oczy, potrząsnąłeś odruchowo głową i od razu syknąłeś z bólu a wzrok zaszedł ci mgłą. Do jasnej cholery, to nie miało być z całej siły! Nabrałeś nosem powietrza i poczułeś kolejne potworne ukłucie bólu w okolicach zatok. Zogniskowałeś wzrok na czubku nosa i z wściekłością stwierdziłeś, że jest złamany. Dziewczyny urządziły cię gorzej niż się spodziewałeś.
-Pobudka gnoju!- usłyszałeś i zmusiłeś się do spojrzenia w kierunku z którego dochodził głos. Zobaczyłeś jakiegoś brodatego faceta, ubranego tak samo jak cała reszta strażników Leonarda. Dość szybko zorientowałeś się, że jesteś w pokoju Frolice'a, zresztą sam gospodarz siedział w fotelu za biurkiem. Lewą część twarzy miał zabandażowaną, pierś chyba zresztą też, ale nie widziałeś dokładnie. Siedziałeś na jakimś krześle.
-Pobudka gnoju, pan Frolice chce zamienić z tobą kilka słów.- Brodacz najwyraźniej nie uważał, że fakt otworzenia przez ciebie oczu jest równoważny z tym, że nie śpisz.
-Legara, mam nadzieję, że jesteś wystarczająco przytomny by zrozumieć, jak bardzo masz przejebane- wysyczał Leonardo zza swojego biurka.
-Najpierw pozwoliłeś zwiać rudej suce, teraz pozwoliłeś uciec też blond-włosej dziwce. Nie każę cię zabić tyko dlatego, że Heinrik robiłby mi wtedy kłopoty.- Był wściekły, słyszałeś to wyraźnie.
-Ale wierz mi, udupię cię i tak. W taki sposób, że gorzko pożałujesz swojej niekompetencji.- Machnął ręką, a ty już domyślałeś się co się za chwilę stanie.
Głuchy trzask i kolejna eksplozja bólu w czaszce tylko potwierdziły twoją teorię.

(...)

Tym razem przebudziłeś się sam, a może pomógł ci w tym smród? Leżałeś twarzą w błocie i nieczystościach. Podźwignięcie się z ziemi cholernie utrudniał ból i zawroty głowy. Obraz ci się dwoił, ale chyba wylądowałeś w jakimś zaułku: ściany domów po dwóch stronach, jakieś śmieci, bliski gwar miasta. Obmacałeś głowę, ale nawet delikatny dotyk był nie do zniesienia. Sprawdziłeś czy czegoś ci nie ukradli, ale to w sumie była formalność. Sakiewkę szlag trafił, naszyjnik też.
Co cię podkusiło, by pozwolić im zwiać?

do Francesci de Riue

maj, złodziejska kryjówka, miasto Aldersberg, Aedirn

I sen był to nad wyraz przyjemny. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy.
Przynajmniej pobudka była dość delikatna. To Lin ostrożnie tobą potrząsnęła i nachylając się powiedziała cicho.
-True wrócił, lepiej żebyś posłuchała co ma do powiedzenia.
Co zrobić, wstałaś. Była jeszcze noc, instynktownie czułaś że świt już blisko, ale to tylko czyniło ciemności jeszcze głębszymi.
True faktycznie siedział przy stole, tym samym przy którym Jon tłumaczył swój plan. Wokół złodzieja stała cała gromadka żółtodziobów. Mężczyzna obdarzył cię niechętnym wzrokiem i zaczął mówić.
-Na samym początku zmuszony jestem ci podziękować Francesco za uratowanie Lin.- Po tonie głosu zrozumiałaś, że dziękuje ci faktycznie z przymusu.
-A teraz do konkretów. Cała straż miejska jest na nogach i kogoś szuka. A ja jestem przekonany, że tym kimś jesteśmy my. W tej sytuacji wyjście jest tylko jedno, musimy opuścić Aldersberg i to już dzisiaj, już teraz.
Krótka przemowa spotkała się z jękami niezadowolenia dzieciaków, ale żaden nie zaczął narzekać. Zrozumieli, że sytuacja jest kiepska.
-Natychmiast przygotujcie się do wyruszenia. Ale ciebie Francesco, nie chcę już dłużej widzieć. Jesteś zbyt charakterystyczna, straż od razu by cię poznała, a ja nie zaryzykuję utraty kolejnych towarzyszy. Radź sobie sama.
Wyrzuciwszy z siebie wszystko, co miał do powiedzenia, True sam rozpoczął przygotowania do opuszczenia miasta.

(...)

Sprawa rozwinęła się w fatalny sposób. Nikt nie chciał cię nawet teraz słuchać, z wyjątkiem Lin. Blondynka co prawda też przygotowała się do ucieczki, ale przynajmniej obdarzyła cię kilkoma ciepłymi słowami.
-Nie przejmuj się jego gadaniem, to nie twoja wina. Uciekaj z nami, jakoś ubłagam True.

do Nessy z Thanedd i Derricka Talbitt

maj, zamek Aldersberg, Aedirn

Hrabina przerwała wachlowanie i spojrzała na czarodziejkę z dobrze skrywanym zdziwieniem. Wolfgang najwyraźniej chciał coś powiedzieć, lecz małżonka była pierwsza.
-Szanowna Nesso, mojej córce próbowali pomóc wszyscy tutejsi czarodzieje, z nadwornym magiem Avanalem na czele.-W głosie Linmary pobrzmiewała nieufność w zdolności czarodziejki.
-Nie podejrzewam, aby mogła pani pomóc w większym zakresie niż oni, ale zgadzam się, iż próba pomocy nie zaszkodzi.
Zwróciła się następnie do męża.-Wolfgangu, bądź tak łaskaw i zaprowadź panią Nessę do komnat Antoinette. Ja odprawię naszych gości.
Hrabia wyglądał jakby chciał zaprotestować, ale chyba zmienił zdanie. Odwrócił się ku Nessie i odrobinę zbyt władczo rzekł:
-Proszę za mną.

do Derricka Talbitt

Piękna czarodziejka została odprowadzona tylnymi drzwiami z komnaty. Znowu nie będziesz miał okazji zamienić z nią kilku słów. Widocznie jedyną na to szansą byłoby poczekanie na nią przed zamkiem.
Szczególnie, że hrabina wstała z tronu i odłożyła wachlarz. Wyglądała znacznie zdrowiej niż jeszcze przed chwilą.
-Czcigodny Borsu i wy, panowie medycy.-Zwróciła się do was dość ciepło. Szansa na uleczenie jej dziecka wyraźnie dodała jej otuchy.
-Dziękuję wam z całego serca za to, że mimo swych licznych zapewne obowiązków znaleźliście czas by odpowiedzieć na nasze wezwanie. Wiedzcie, że nie będzie wam to zapomniane. Czcigodny Borsu zaś niechaj będzie pewny, że wyświadczoną przez niego pomocą zaskarbił sobie moją wdzięczność. Niestety obowiązki nie pozwalają mi panów ugościć na śniadaniu.-Trzeba przyznać, że udawany żal wyszedł Linmarze bardzo dobrze.
-Majordomus odprowadzi panów do wyjścia.

(...)

No i to by było na tyle. Dzięki, że wpadliście, zrobiliście co mieliście i możecie już sobie pójść. Władcy jak świat długi i szeroki są zawsze tacy sami.
Wracałeś tymi samymi korytarzami co wcześniej. Teraz jednak były jakby trochę bardziej ożywione. W bocznych korytarzykach migały ci nawet sylwetki służących i dworaków, strażnicy jednak niezmiennie stali w bezruchu na swych posterunkach.
Szliście wszyscy w milczeniu za majordomusem. Borsu spokojnie, dostojnie nawet, trzymając w dłoni wręczoną wcześniej przez służącego sakiewkę. Patrzył prosto przed siebie, jakby brzydził się wszystkimi mijanymi obrazami i rzeźbami.
Lorik z Gulety uspokoił się już, teraz był zupełnie pochłonięty przez własne myśli. Do tego stopnia, że co chwile zostawał w tyle i musiał was nadganiać.
W końcu minęliście wrota zamkowe. I dopiero tutaj rzucił ci się w oczy ślad wtargnięcia mieszczan. Nie zauważyłeś wcześniej, ale kamienie wokół drzwi różniły się kolorem od reszty ściany. Najprawdopodobniej zostały świeżo położone i to dość niedawno. Ale to tylko pojedyncza pamiątka po ostatnich wydarzeniach.
Druid ruszył trochę raźniej do przodu gdy znaleźliście się na placu zamkowym. Ziołolecznik wprost przeciwnie, zatrzymał się i zapytał cię ściszonym głosem:
-Co pan myśli o tej nagłej radosnej nowinie, panie Derricku? Hrabia lekką ręką zaproponował taki majątek za sprowadzenie kogoś, kto może nawet nie istnieje. A druid już za samą opowiastkę otrzymał nagrodę.

do Nessy z Thanedd

Niedługo po tym jak opuściłaś z hrabią tylnym wyjściem salę audiencyjną, ze zdziwieniem stwierdziłaś, że idzie za wami jakiś człowiek. Ubrany był nad wyraz prosto, w szare, zlewające się ze ścianami ubranie. Przy pasie nosił krótki miecz a poruszał się cicho jak kot. Pojęcia nie masz kiedy do was dołączył, chociaż musiał to zrobić przed chwilą. Wolfgang zaalarmowany twą reakcją odwrócił się, ale po spojrzeniu na dziwnego mężczyznę po prostu ruszył dalej.
Po kilku chwilach wyszliście na kolejny ciąg korytarzy i teraz w końcu mogłaś ujrzeć zniszczenia wywołane przez tłum. Na ścianach nie było żadnych obrazów, na posadzkach gdzieniegdzie znajdowały się małe sterty gruzu. Posadzka była miejscami popękana. Gdyby nie to, że jesteś czarodziejką, gotowa byłabyś pomyśleć, że przeniesiono cię do zupełnie innego zamku.

(...)

W końcu wraz z milczącym hrabią stanęłaś przed drzwiami jakiejś komnaty. Stało przed nimi aż czterech strażników, zbrojnych w miecze i piki. Dziwny, ubrany na szaro człowiek zniknął równie niezauważenie jak się pojawił.
-Otwórzcie drzwi.-Rozkazał Wolfgang, a jeden ze strażników wypełnił go w ciągu chwili.
-Proszę zrobić, co uważa pani za stosowne.-Rzekł hrabia, gestem dłoni zapraszając cię do środka. Sam jednak został na korytarzu.
Wnętrze wyglądało dość nieciekawie. Owszem, było przestronne ale niemal zupełnie puste. Kilka i szafek, z których większość wydawała się uszkodzona. Gołe deski podłogi. Jedynie porcelanowa wanna w kącie robiła wrażenie należyte dla komnaty hrabianki. Tobie zaś przywiodła na myśl ostatnią upojną noc, co zresztą było zupełnie nie na miejscu i szybko odgoniłaś te wspomnienia.
W pokoju poza tobą była jakaś niemłoda już służąca, siedząca na krześle przy łóżku. W łóżku zaś, przykryta puchową kołdrą leżała dziewczyna, mogąca być tylko hrabianką Antoinette.


Włosy miała rozpuszczone i w zupełnym nieładzie. Oczy podkrążone, jakby z braku snu, patrzyły ślepo w sufit.
Służąca spojrzała na ciebie z wyraźną rezygnacją i spytała.
-Mam wyjść, czy zbada pani hrabiankę pomimo mej obecności?
 
Zapatashura jest offline  
Stary 23-04-2008, 14:21   #53
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Derrick ze starannie ukrywanym zaciekawieniem przyglądał się Nessie. Ciekaw był, czy bardziej kierowała się dumą 'zawodową' i poczuciem własnej wartości, chęcią sprawdzenia się czy też zwykłą ciekawością. Sposób, w jaki przedstawiła swą prośbę nie był ważny. I tak zawsze można było ukryć swe intencje za pięknie lub ciekawie brzmiącymi słowami.

Czekając na decyzję hrabiego spojrzał na druida. W tym momencie przyszło mu do głowy, że skoro Borsu słyszał o kapłance, to może również będzie wiedział, gdzie można ją znaleźć. Jakiekolwiek wieści były lepsze od miotania się po całym kraju.

Słowa hrabiny nieco go zaskoczyły. Był pewien, że to hrabia podejmie decyzję, a zniechęcony do magów różnej maści nie zechce wyrazić zgody na kolejną próbę.
Spojrzał na Nessę. W zasadzie najchętniej by jej towarzyszył... Nawet jeśli to nie była jego dziedzina wiedzy, to każdy kontakt z inną metodą leczenia był cennym doświadczeniem. Swoją drogą kontakt z takim chorym - również. Ale mimo wszystko nie chciał czegoś takiego proponować. Gdyby Nessie miało się nie udać, z pewnością nie chciałaby mieć koło siebie świadka porażki, nawet gdyby to gorzkie uczucie zostało złagodzone faktem, że innym również się nie udało...

Odprowadził wzrokiem Nessę, a potem spojrzał na hrabinę. Pani domu wyglądała znacznie lepiej, jakby nadzieja wlała w nią nowe życie.
Udając, że bierze podziękowanie za dobrą monetę skłonił się uprzejmie.
- Mam nadzieję, że hrabianka Antoinette szybko wróci do zdrowia... - powiedział.
Nie poczuł się rozczarowany brakiem zaproszenia na śniadanie. Nigdy nie liczył na posiłek w towarzystwie jaśnie państwa, a poza tym uważał, że byłaby to nad wyraz sztywna i nudna impreza.

W ślad za majordomusem ruszył w stronę wyjścia. W obecności sługi hrabiego nie miał zamiaru rozmawiać z druidem. Planował to zrobić na podwórzu. Jeśli oczywiście Borsu zechce z nim zamienić parę słów.
Uprzejmie pożegnał równie uprzejmego majordomusa, a potem rzucił ostatnie spojrzenie na zamek. Dopiero teraz dostrzegł, że kamienie wokół wrót zamkowych są jakby jaśniejsze...
Odsuwając na później rozwiązanie tego problemu ruszył za druidem, gdy nagle na jego drodze wyrósł Lorik. Chcąc nie chcąc Derrick zatrzymał się. Nie ukazując, przynajmniej zbyt wyraźnie zniecierpliwienia wysłuchał słów ziołolecznika, a potem rzekł:
- Kłamstwo ma krótkie nogi, a druid zbyt wiele by stracił okłamując hrabiego. Owa kapłanka z pewnością istnieje.
>>> Albo przynajmniej istniała <<< - dodał w myślach.
- I wiele osób wyruszy ją szukać - kontynuował. - A, że tak powiem, kto pierwszy, ten lepszy. Na razie prawie nikt o niej nie wie - dodał. - A teraz wybaczy pan, ale się spieszę - w mało subtelny sposób dał do zrozumienia, ze jest jak najbardziej zainteresowany odszukaniem kapłanki. I to bez czyjejkolwiek pomocy...

Derrick z ulgą popatrzył za odchodzącym Lorikiem. Wreszcie miał szansę zamienić kilka słów z Borsu. Bez natrętnych oczu i uszu. Na szczęście druid nie zdążył odejść zbyt daleko...
- Panie Borsu... - zaczął Derrick, dogoniwszy druida.
Druid spojrzał w jego stronę.
- ...wie pan może, gdzie znaleźć ową kapłankę? Lionorę Aelbedh?
Druid przez moment wyglądał, jakby się zastanawiał, a potem powiedział, a właściwie wyburczał:
- Aż dziw, że ktoś pomyślał, żeby o to spytać.
Po chwili, tym samym burkliwym tonem, kontynuował:
- Lionora to dość stara jak na ludzkie standardy elfka, doświadczona kapłanka swej bogini. Ostatni raz - zastanowił się - spotkałem ją dobre dziesięć lat temu w okolicach gór Mahakamu.
Odchrząknął, potem mówił dalej:
- Faktycznie pomogła zgwałconej elfce, o podobnych objawach co Antoinette. Ale tamta elfka nie wykazywała takiej odporności na magię. Przynajmniej nic takiego w kronikach nie pisało... To była tylko krótka wzmianka...

Po pożegnaniu z druidem Derrick powoli skierował się w stronę wartowni. Musiał odebrać swoją broń, a poza tym było to jedyne miejsce, którego Nessa nie mogła ominąć.
Przypasał miecz i sztylet i uzbroiwszy się w cierpliwość stanął niedaleko bramy.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-04-2008, 23:22   #54
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Opatulona kołdrami, blada dziewczyna robiła żałosne wrażenie.
Żmijka poczekała aż zamkną za nią drzwi i usiadła na skraju łóżka. Podniosła dłoń dziewczyny. Antoinette puls miała wolny, ale spokojny i miarowy.
- Mam wyjść, czy zbada pani hrabiankę pomimo mej obecności?- zapytała stojąca przy oknie służąca.
- Proszę zostać – odparła Nessa.
>>> Dwa tygodnie katatonii, a ojciec już nie wchodzi do Twego pokoju.<<< Nessa pomyślała o trupach nadal wiszących na murach. >>>Wrażliwiec.<<< Nie mogła powstrzymać gorzkiej ironii.
- Czy ona coś je? – zapytała pokojówkę.
- Tak. – kobieta musiała się już przyzwyczaić do ludzi, którzy w czterech ścianach zamkniętej sypialni przestają tytułować hrabiankę jaśnie panienką – Karmimy panienkę Antoinette, choć przełyka z trudem...
- I myjecie jak widzę. Proszę mi pomóc. – czarodziejka odsunęła kołdry. – Rozbierzemy dziewczynę.
- Przydałoby się ją też czesać. – mówiła dalej, w czasie, gdy podnosiły bezwładne ciało, rozwiązywały sznurki, zdejmowały kolejne warstwy. >>>Szkoda, że spanie w jednej koszulce przystoi tylko wieśniaczkom.<<< Żmijka mogła podtrzymać hrabiankę za pomocą prostego zaklęcia, wszystko poszłoby sprawniej, ale używała dzisiaj mocy bez umiaru i wiele zaklęć jeszcze ją czekało, a nie traciła dotąd czasu na czerpanie nowej energii.
- Długo pani służy przy hrabiance?
- Od zawsze. – tytuł pani też nie zdziwił służącej.
W końcu pokonały wszystkie troczki.
- Czy ona w ogóle sypia? – Nessa patrzyła w szeroko otwarte oczy hrabianki. Nieruchomy wzrok właśnie napotkał twarz czarodziejki.
- Tak, ale krótko, niespokojnie. Jaśnie panienka szamoce się we śnie i rzuca i zaraz budzi.
Żmijka oglądała Antoinette. Wychudzone, osłabione, ładne dziewczę, siniaki na nogach i ramionach już się goiły.
Znowu chwilę trwało nim ją ubrały.
Przyszedł czas na zaklęcia.
W początkach swej nauki Nessa próbowała czarować przed zwierciadłem. Chciała wiedzieć czy wygląda dostatecznie imponująco gdy tak zmaga się z żywiołami. Niestety nigdy nie dała rady skoncentrować się na czarze i na swoim odbiciu jednocześnie. Nie wiedziała, że tęczówki płoną jej wtedy intensywnym blaskiem, a ich kolor lekko się zmienia w zależności od wykorzystywanego żywiołu. Że dłonie o długich smukłych palcach zawsze leciutko drżą, a skóra zabarwia się na różowo wskutek przepływu energii.
Wypowiedziała formułę. To było stosunkowo proste zaklęcie identyfikacji. Ale na dziewczynę rzucono tyle czarów w próbach uzdrawiania, że nawet ich słabe echa, aury mocy o najróżniejszym pochodzeniu, uderzyły w Żmijkę z niezwykłą intensywnością. Zachwiała się i musiała oprzeć o łoże. Ostrożnie badała ślady cudzych działań. Chciała mieć pewność, że to nie wpływ magii, przekleństwa czy uroku więzi umysł dziewczyny. I, że nikt nie manipulował przy Antoinette by sztucznie podtrzymywać ten stan.
Egzamin dobiegł końca. Musiała teraz chwilę odpocząć. Oblizała przygryzione do krwi wargi.
- Proszę mi jeszcze powiedzieć czy Antoinette kiedykolwiek lunatykowała?
- Nie – służącą zdziwiło pytanie.
- Wieszczyła? To znaczy – nie rozumiejące spojrzenie kobiety skłoniło Nessę do rozbudowania wypowiedzi – czy mówiła w obcych językach, o rzeczach których wiedzieć nie mogła?
Służąca pokręciła głową.
Przyszła już kolej na bardziej standartowe zaklęcia. Jak można było się spodziewać sondowanie nie przyniosło rezultatów. Umysł dziewczyny był całkowicie odcięty.
Żmijka uśpiła hrabiankę. czar zadziałał. Zawsze to wskazówka, że tylko głęboka świadomość jest zablokowana. Ale nie dla tej wiedzy Nessa rzucała czar. Ponowne sondowanie trafiło w pustkę. Czekała więc na koszmar. Ku jej rozczarowaniu i on był nieczytelny.

Skończyła kompletnie wyczerpana.
Jeszcze raz omiotła spojrzeniem sypialnię. Porcelanowa wanna przestała budzić skojarzenia.
Zapukała w drzwi. Strażnicy otworzyli.
- Do widzenia - odwróciła się jeszcze do służącej
Odprowadzono ją do majordomusa. Potwierdziła, że nie uzyskała poprawy.

W końcu opuściła grube mury. Świeciło popołudniowe słońce. Żmijka była zbyt zmęczona, żeby dalej czuć rozczarowanie. Spędziła w pokoju Antoinette ponad dwie godziny. Wyczerpała na zamku cały zapas energii magicznej. W tej chwili marzyła jedynie o dobrym jedzeniu. Od dwóch miesięcy żywiła się jak chłopka mięsem i kaszą. Zaś kucharzowanie czarodzieja właśnie osiągało rozmiar niewybaczalnej wady.
Szła odebrać swój miecz, kiedy zobaczyła Derricka. Podeszła do mężczyzny.
- Czy to możliwe, że czeka Pan na mnie?
I pomyślała >>>okropnie wyglądam taka zmęczona<<< I uśmiechnęła się. Nagle znowu zadowolona.
Cerintianowi wybaczono kolację.
I tak Derrick przyczynił się do wielkoduszności Nessy.
 
Hellian jest offline  
Stary 24-04-2008, 14:25   #55
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czekanie przedłużało się.
Żołnierze spoglądali na niego od czasu do czasu, ale nie zadawali pytań. Widać nie przeszkadzała im pojedyncza osoba spacerująca po przyzamkowym parku.
"Może trzeba było znaleźć jakąś ławeczkę..." - pomyślał Derrick, gdy słońce znów kawałek przesunęło się po nieboskłonie.
Problem polegał jedynie na tym, że w pobliżu nie było żadnej ławki, z której byłoby widać bramę. W ten sposób mogłoby się okazać, że Nessa zdążyła wyjść niezauważona. A to już by była złośliwość Losu...

Dostrzegł ją z daleka. I już z daleka widać było, że z postaci Nessy promieniuje zmęczenie. I nawet nie trzeba było pytać by wiedzieć, jak zakończyła się próba wyleczenia hrabianki.
Widział, jak dochodzi do wartowni... I z jakim przerażeniem patrzy na nią jeden ze strażników. I jak usiłuje znaleźć się jak najdalej od niej.

Poczekał aż czarodziejka przejdzie przez wartownię, a potem ruszył w jej kierunku.

Uśmiech, który pojawił się na twarzy Nessy, w przedziwny sposób przywrócił czarodziejce przyćmiony przez zmęczenie urok.
Odpowiedział uśmiechem i skinął głową na znak potwierdzenia.
- Chciałem z panią porozmawiać, Nesso - powiedział - a tam, w zamku, raczej nie było warunków...
- Gdyby zechciała pani mi poświęcić trochę czasu... Moglibyśmy usiąść - obrzucił ją nieco zatroskanym spojrzeniem - nad kawałkiem bażanta i porozmawiać o hrabiance i ofercie pana hrabiego...
- Chyba - w jego oczach zamigotały wesołe ogniki - że woli pani usiąść na ławce w parku, a ja coś zorganizuję... Jakiś kosz piknikowy pełen smakołyków...
 
Kerm jest offline  
Stary 24-04-2008, 23:06   #56
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
-Natychmiast przygotujcie się do wyruszenia. Ale ciebie Francesco, nie chcę już dłużej widzieć. Jesteś zbyt charakterystyczna, straż od razu by cię poznała, a ja nie zaryzykuję utraty kolejnych towarzyszy. Radź sobie sama - powiedział True, nawet na nią nie spojrzał, wampirka wyczuwała w nim strach. Nie odzywała się już, nie było sensu człowiek podjął już decyzję, nie chciała się już narzucać.
>>> lepiej niech odejdą, wtedy to zdarzenie stanie się przeszłością, którą nikt mi już nie wypomni<<<
Myślała, siedziała spokojnie obserwując ich krzątaninę bo niedużym pomieszczeniu.

-Nie przejmuj się jego gadaniem, to nie twoja wina. Uciekaj z nami, jakoś ubłagam True - powiedziała schylając się Lin, kobieta pokręciła głową przecząco, już nie chciała jej tłumaczyć dlaczego, nie miało to sensu, prędzej czy później i tak by się rozstali, poza tym Francesca lubiła działać w pojedynkę. Nie przeczyła jednak nigdy temu, ze grupowe działania są efektywniejsze.

- Zegnaj Lin, niech wszystkie skarby świata posypią się pod twoimi stopami – powiedziała i przytuliła ją, Lin uroniła kilka łez, kobieta do tej pory jeszcze nie mogła przyzwyczaić się do jej nadmiernej wylewności.
True, jedynie rozejrzał się po pomieszczeniu i wyszedł bez słowa, gromadka zółtodziobów zrobiła tak samo, widocznie nie chciały podpaść nowemu dowódcy. Dziewczyna gdy tylko się uspokoiła ruszyła za nimi.

Francesca siadła, nagle zrobiło się tu strasznie cicho nikt nie krzyczał, nikt nie dzwonił naczyniami, nikt nie przechodził obok...Na początku cieszyła się ze w końcu będzie miała spokój, była wdzięczna ,ze True pozwolił jej tu zostać, chociaż tyle...
Zdrzemnęła się jeszcze chwilkę ,lecz sen nie był taki przyjemny jak poprzednio.
Leniwie przeciągnęła się, wstała i umyła. Następnie zjadła resztki pozostawione przez Lin.
Siadła na fotelu ,poczuła się teraz samotna, pustka tego miejsca drażniła ją i jednocześnie przerażała. Kilka razy przeszła się w tą i z powrotem, lecz nie pomogło to ani trochę.
Wyszła, nie obchodziło ją, ze straż ją szukała, w końcu była wampirem musiała sobie jakoś poradzić, ukrywać się dłużej nie miała zamiaru.
>>> Nie byłam tu jeszcze w żadnej gospodzie<<< pomyślała i zdziwiła się, że tak zajęta ostatnio była napadem na Leonarda. >>> teraz jest czas na przyjemności<<< uśmiechnęła się do siebie, starała się iść nie uczęszczanymi uliczkami, tak aby przejść nie zauważenie.

Nie mogła wybrać gospody cieszącą się renomą, musiała iść gdzieś do obskurnej pijalni, w których nikt nie zwraca na nikogo uwagi, to takich których straż się nie zapuszcza.
Los chciał aby trafiła na gospodę „pod Dziwożoną”, nadawała się idealnie, lecz odstraszała nieco brzydotą i nieładem, już z daleka czuła zapach moczu.
Stanęła chwilę i spojrzała na siebie, kompletnie nie pasowała do tego miejsca, była czysta, a jej strój przylegał idealnie, no może jakby wytarzała się w gnojówce i nie myła przez kilka dni udało by jej się wytworzyć dobry kamuflaż, lecz nie miała zamiaru na takie poświęcenia.
Ruszyła przed siebie, drzwi jakby same uchyliły się , Francesca przemknęła szybko, aby nie dotykać zatłuszczonej klamki. Każdy napotkany po drodze jegomość spoglądał na nią pożądliwie, jeden pijany odważył się klepnąć ją w tyłek. Ta odwróciła się z impetem i natychmiastowo wbiła jemu sztylet w rękę przedziurawiając na wylot ,ten zaskomlał niczym pies.
Francesca wrogo spojrzała mu w oczy po czym natychmiast wyjęła broń, po czym oblizała ostrze, lubiła dobre wejście ,a te niezaprzeczalnie zasługiwało na zapamiętanie..

Stanęła teraz chwilę na początku zatłoczonej sali i wypatrywała kogoś godnego uwagi, do którego mogła by się przysiąść, zapach moczu szczypał jej nadwrażliwe nozdrza, a brud raził w oczy, lecz tylko tu mogła być ”bezpieczna”.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline  
Stary 25-04-2008, 21:45   #57
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
- Piknik odpada – odpowiedziała szybko – Tydzień piknikowałam jadąc tu z Talbergu. Lubię jeść przy stole jeśli mam okazję.
- Ale bażant... Bażant brzmi wspaniale. – dodała i naprawdę przełknęła ślinę – Konam z głodu.
- Tylko pogawędźmy trochę o głupstwach, zanim przejdziemy do tych 20 tysięcy i hrabianki Antoinette. – to mówiąc ujęła mężczyznę pod ramię. – Tu jest bardzo ładnie, w tych uliczkach zamkowego wzgórza. Chciałabym w tej okolicy znaleźć jakąś tawernę.
- Co to znaczy Derriku, że jesteś między innymi medykiem? Bo jak pewnie zauważyłeś nawet w czasie tak krótkiej znajomości jak nasza, ja jestem bardzo ciekawską czarodziejką. – podniosła głowę, by spojrzeć Derrickowi prosto w oczy.
 
Hellian jest offline  
Stary 25-04-2008, 22:50   #58
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
"Miły ciężar" - pomyślał Derrick, gdy czarodziejka wsparła się na jego ramieniu. Pochylił ku niej głowę. Z bliska jej oczy zdawały się jeszcze bardziej zielone. Porównanie ich blasku do szmaragdów byłoby co najmniej nieodpowiednie. Zimne szmaragdy zwykle nie przypominały letniej łąki kąpiącej się w promieniach słońca.
"Ciekawe, ile osób prawiło jej taki komplement" - przemknęło mu przez głowę. Ale nie zamierzał pytać. Przynajmniej nie w tej chwili. Rozwodzić się nad pięknem jej oczu też nie miał zamiaru. Przynajmniej na razie...
Uśmiechnął się i usunął z myśli wizję oceany traw pławiących się w słońcu.
- Z tawerną byłby kłopot - powiedział z lekkim żalem w głosie - ale idąc do zamku widziałem niedaleko gospodę "Pod Złotym bażantem". Mam nadzieję, że menu będzie adekwatne do nazwy.

Ruszyli w stronę gospody. Spacer z piękną czarodziejką u boku był nad wyraz przyjemny...
- Nie sądzę - skomentował pół żartem stwierdzenie Nessy - by istnieli czarodzieje, którzy nie mają ciekawości we krwi. Całkiem naturalne uczucie, którego zresztą zwykli śmiertelnicy też nie są pozbawieni.
- A wracając do twego pytania, Nesso. Między innymi jestem jeszcze poszukiwaczem wiedzy, nie tylko medycznej, poszukiwaczem przygód, podróżnikiem, który nie potrafi usiedzieć dłużej na jednym miejscu.
Uśmiechnął się.
- Moje kuzynki twierdzą, że po prostu nie znalazłem jeszcze kobiety, z którą byłbym gotowy związać się na stałe. Ale one zawsze są uroczo złośliwe...
 
Kerm jest offline  
Stary 26-04-2008, 10:46   #59
 
Zaelis's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znany
-Skurwysyn.. - sapnął Folken zbierając się z podłogi. Brązowooki był wściekły. Bardzo wściekły. Splunął na podłogę i przetarł twarz, zdrapując kawałki zaschniętego błota, lepiące się zarówno do jego włosów jak i lic. Nie podaruje tego. Oj nie. Po kilku chwilach gdy wyglądał już jak człowiek zrobił szybki rekonesans w swoim dobrobytu. Widząc brak naszyjnika i sakiewki omal nie wrzasnął, wydając z siebie praktycznie pierwotny krzyk złości. Teraz już sprawa Frolice'a stała się osobista. Folekn przysiągł sobie w duchu, że znajdzie tego skurwysyna i zabije, własnoręcznie. Lekko się chwiejąc ruszył w stronę miasta. Słońce jasno świeciło na niebie. Przeklinając wszystko co się rusza i żyje, bądź też nie idzie przed siebie. Mija różnych kupców, zachwalających swe towary na straganach, grupki plotkarek, szepczących do siebie nowe wieści, a także zwykłych przechodniów, jemu podobnych. Podszedł do jednego ze straganów.
-Witaj, kupcze. Czy jesteś zainteresowany kupnem broni? - rzekł do mężczyzny, który zapewne całymi dniami trenuje swój mięsień piwny. Z ukrywaną odrazą patrzył na trzy podbródki mężczyzny, pucołowate oblicze, wielkie, mięsiste łapy..jak on nienawidził takich ludzi.
-Zależy co masz. - rzucił kupiec, spoglądając na tego zabrudzonego mężczyznę. Nie podobał mu się, ale pieniądz to pieniądz.
-Ten miecz. - odpowiedział kupcowi wydobywając zdobyczną broń z pochwy. Kupiec wziął go w ręce, pobieżnie sprawdził i przenosząc spojrzenie na Legarę powiedział - 50 denarów.
Krew omal nie zalała Folkena, ta broń była o wiele droższa. Niemniej jednak był w potrzebie. Trzęsąc się z gniewu skinął głową i oddał kupcowi pochwę do broni, dostając w zamian 50 denarów. Teraz trzeba było coś zjeść. Miejsce sam raz by spożyć posiłek a wieczorem obić komuś mordę.
Wszedł do środka bez chwili oporu, natychmiast idąc do szynku. Jak na tę porę była ona wyjątkowo pusta. Zaledwie on jak i jakieś trzech mężczyzn, przy jednym stole. Sądząc po ubraniach - zwykli mieszczanie. Folken obejrzał oberżystę, o dziwo schludnie ubranego, z lekką nadwagą. Nie miał żadnej odpychającej gęby. Widocznie nowy był w fachu.
-Witajcie, Karczmarzu. Dałoby radę żebyście zrobili kaszę ze skwarkami i kufel piwa - rzucił do oberżysty, spoglądając na niego. Mężczyzna jedynie skinął głową, podszedł do drzwi kuchennych i krzyknął - Saula, rusz swój tłusty tyłek i przygotuj kasze ze skwarkami!.
Chwilę później wrócił wyciągając łapę. Brązowooki wręczył mu pół denara i poszedł usiąść przy jednym ze stolików. Nie czekał wyjątkowo długo nim całkiem urodziwa dziewka służebna podeszła do niego i położyła przed nim miskę. O wiele większą niż mu przysługiwało. Uniósł głowę by spojrzeć na nią. Ich spojrzenia się skrzyżowały na chwilę, młódka uśmiechnęła się skromnie i szepnęła - Smacznego, Panie. - i odeszła szybko, nim rumieniec zakwitł na jej licach. Folken o mało co się nie roześmiał. Wreszcie coś się zaczynało dziać przyjemnego po tej pieprzonej nocy. Gdy skończy posilać się podchodzi raz jeszcze do lady i zagaduje do karczmarza
-Panie, a jakaś robota by się znalazła? Ktoś wam grozi, albo burdy wszczyna w karczmie? Jak potrzebujecie kogoś takiego kto uspokoi pijaków czy wasze pieniądze odzyska to ja się tym zajmę. Chcę tylko jakieś miejsce do spania, kufelek piwa i jakieś pieniężne wynagrodzenie, zależności od pracy. A i wikt.
 

Ostatnio edytowane przez Zaelis : 27-04-2008 o 17:14.
Zaelis jest offline  
Stary 27-04-2008, 17:39   #60
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Francesci de Riue

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

Twoje wejście na pewno zostanie zapamiętane, ciekawe tylko czy także przez ciebie. Taka otwarta agresja z pewnością sprawiła, że pijacy będą trzymać łapy przy sobie i darują sobie macanie. Ale zarówno wykidajło, postawny łysy mężczyzna, jak i karczemni awanturnicy momentalnie spojrzeli na ciebie jak na ofiarę samą pchającą się w ręce.
Łysy ochroniarz sięgnął łapskiem za ladę i wyjął naprawdę paskudnie wyglądającą maczugę z powbijanymi w nią ćwiekami. Z kątów dobiegł odgłos pękającego szkła, niezawodny znak przygotowania tulipanów. Chyba jednak trzeba było znaleźć sobie bardziej cywilizowaną karczmę.
-Wypierdalaj suko!- krzyknął oberżysta, widząc że szykuje się mordownia, po której on będzie musiał zmywać krew i płacić za zniszczone meble.

do Folkena Legary

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

Żarcie było raczej nieciekawe, ale jak mawiają, głód jest najlepszą przyprawą. Z drugiej strony dojmujący ból głowy zdecydowanie nie pomagał ci w smakowaniu potrawy. Na dodatek dwóch z trzech mężczyzn najwyraźniej się znało, bo głośno rozmawiali i rechotali z kiepskich dowcipów.

Zagajony karczmarz spojrzał na ciebie z powątpiewaniem. Pociągnął i zmarszczył nos.
-E tam. U mnie spokojnie, a wykidajłę już mam. Poza tym śmierdzisz pan, klientów byś odstraszał.- Co fakt, to fakt. Po noclegu w błocie i łajnie wypadałoby się wykapać.
 
Zapatashura jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172