Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2008, 15:06   #23
Kud*aty
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
John śmiał się jeszcze przez długi czas z grubego faceta. Kto by pomyślał, że zwykłe rozwalenie wozu może sprawić tyle przyjemności. Wychodziło na to, że jednak można. W końcu Fieldstone uspokoił się i rozłożył na tylnim siedzeniu.

- CJ jak następnym razem będzie taka zabawa, a mam nadzieję, że będzie. Ba, nawet jestem przekonany, to Ty zamiast mnie bierzesz w niej udział - zaczął rozmowę John, lecz po chwili odbiegł trochę od tematu - Słuchajcie, będzie niezła jazda jak ten gość zachce się zemścić. Wydaje mi się, że młodzik, który obwieścił wszem i wobec o możliwości zarobku jest samochodem. Autostopem chyba nie dojechał do Ottawy - kontynuował śmiejąc się - Raczej podwiezie naszego kolegę. Lepiej szybko wypytać się o sprawę u szeryfa i zabrać się do roboty. Musimy ukończyć zadanie jako pierwsi, jeśli chcemy odebrać nagrodę...

Istotnie CJ przyśpieszyła. Na pewno dużo wygodniej jechało się tym starym jeep'em niż sedan'em nowo poznanego znajomego. Samochód terenowy spisywał się lepiej na aktualnej nawierzchni. John zwrócił na to uwagę. Siedząc z tyłu oparty o jedną z szyb z nogami wyciągniętymi możliwie najbardziej słuchał warkotu obu pojazdów. Dal niego to były piękne pieśni. Słyszał, która z nich jest piękniejsza, czystsza, szybsza… Niestety, nie była to ta wydawana przez samochód, w którym siedział. Zaraz przypomniał sobie o konieczności zażycia leków. Pogrzebał trochę w marynarce, po czym wyjął małą białą saszetkę. Z pod siedzenia wyjął półlitrową butelkę z wodą i wsypał do niej zawartość wcześniej otwartej saszetki. Biały proszek szybko rozpuścił się w wodzie sprawiając, iż ta zrobiła się mętna.

- No to zdrówko – powiedział, po czym opróżnił butelkę nie odrywając od niej ust. Wielu ludzi potrafiło to zrobić. On się do nich zaliczał. Ten facet, co na pomógł – ciągnął mężczyzna – równy z niego gość. Może nam się przydać, nie zaczepiajcie go – zwracał się głównie do Malcolma.

Długo później osoby siedzące „z przodu” zauważyły jakieś zabudowania. CJ podjechała szybko zawijając tyłeczkiem auta. Oho ho, zawijać to Ty umiesz – rzekł Romeo tłumiąc w sobie śmiech i dziwiąc się z tego nagłego przypływu śmiałości. Zazwyczaj razem z Kmiotem chcieli się popisać szarmanckim zachowaniem, a teraz? Krótkie spojrzenie kobiety postawiło mężczyznę do pionu. Ach znów ta dwuznaczność. Rzucił krótkie Przepraszam i wyszedł z samochodu za Baker’em. Dopiero teraz rozejrzał się po otoczeniu. Wcześniej jakoś go to nie interesowało. Jakiś pokaźny bunkier okazał się tymi „zabudowaniami”. Romeo nie odpowiedział na pytanie kobiety skierowane „do wszystkich”. Liczył, iż Ta zadowoli się odpowiedzią perkusisty. Zaraz do grupy dołączył nieznajomy, który wcześniej pomógł pozbawić środka transportu grubego człowieka, poczym przedstawił się.

- Jestem John i nie widzę przeciwwskazań abyś do nas dołączył. Podobnie uważam, że łatwiej będzie nam we czwórkę. To są moi przyjaciele, ale przedstawią się sami, gdyż nie są ani dziećmi, ani rybami. A może teraz przejdziemy się? – zapytał się, gdy wszyscy wymienili grzeczności. Kierowca jako jedyny nie wyciągnął broni. Mimo wszystko miał ją jednak zabezpieczoną za pasem w spodniach.

- Chodźcie, chodźcie. Musimy coś pozwiedzać… - poganiał towarzyszy.
 
__________________
Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu...
Kud*aty jest offline