Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2008, 20:26   #16
Bulny
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Nasza wspaniała drużyna podążała w stronę miasteczka, które stawało się coraz większe. Młoda dziewczyna razem ze swym ochroniarzem jechali na czele kilkaset stóp przed resztą. W końcu nawet najbardziej srogi opiekun nie zabije drzemiącego w niej młodzieńczego temperamentu, odziedziczonego wraz z Kislevską krwią. Koń młodej panny poruszał się już wolniejszym tempem, gdyż w mieście nie mogła ona sobie pozwolić na rozwinięcie wysokich prędkości. Jedynymi rzeczami, jakie dało się usłyszeć, były spadające z nieba krople deszczu, które z charakterystycznym chluśnięciem odbijały się od tafli wody w kałużach, oraz obijanie się końskich kopyt o brukowaną dróżkę. Mieścina początkowo wyglądała na wymarłą, choć o tym, że ktoś tu żyje świadczyli strażnicy, spacerujący po murze, osłaniając się przed deszczem skórzanymi płaszczami, a także ludzie unikający ulewy najlepiej jak mogli. Niektórzy przecież nie mogą opuścić swoich obowiązków nawet w taką pogodę. Zapytani, o drogę do „Dzbana Młotodzierżcy”, ludzie bardzo chętnie wskazywali jej miejscówkę nowoprzybyłej damie ze wschodu i jej „cieniowi”. Za nimi, w krótkim odstępie czasu, przyjechała również reszta orszaku z Adrenem na czele. W tym czasie kobieta przejeżdżała pomiędzy domami, w których jedynymi oznakami bytności mieszczan były pozapalane świece, oraz miejscami głośne rozmowy. Przy okazji minęła chyba ze dwie siedziby różnorakich zakonów oraz trzy kaplice poświęcone kultowi Sigmara.

W końcu Klara dojechała do karczmy. Niedużego budynku zrobionego z cegieł, obok którego stała duża, drewniana stajnia. Przez wrota większego budynku widać było dwóch, młodych chłopców stajennych. Było to dziwnym widokiem. Zwykle w taką pogodę wpierw trzeba było wejść do gospody i poprosić o opiekę nad końmi. Najwyraźniej młodzieńcy byli już w gotowości do przyjęcia gości...
– Ale mi się rymnęło. – wtrącił bard pisząc dalej swoją opowieść.
... Po krótkiej rozmowie na temat sposobu opieki nad rumakami, chłopcy zajęli się tym, co należało zrobić, a przybysze wkroczyli do budynku tawerny. Choć z zewnątrz nie wydawała się ona zbyt duża, to jednak wnętrze było obszernie. Naprzeciwko wejścia stał kominek, w którym leniwie rozpalały się kawałki drewna. Całe ściany pokryte były drewnianymi deskami, mającymi zapewne dawać ciepły, przyjemny klimat. W głównej sali stało parę stołów, a w rogu stała duża lada, na której znajdowały się gotowe do rozłożenia naczynia. Wygląd karczmy jednoznacznie wskazywał na rangę oczekiwanych tutaj gości. Wszystko było ślicznie wysprzątane. Drewniana podłoga niemal lśniła, a kufle jak zwierciadła odbijały światło świec umieszczonych w żyrandolu powieszonym nad głównym stołem. W rogu siedział spokojnie trubadur, ćwiczący właśnie smętną, nieco pasującą do pogody piosnkę. Gdy kobieta weszła głębiej, z zaplecza wyłoniła się postać.

Średniego wzrostu człowiek, ubrany w zakonny habit wszedł szybko po schodach, niosąc na plecach wielki wór. Nie był zbyt stary, miał może z trzy tuziny zim za sobą, a nawet trochę mniej. Choć jego twarz pokrywał skrupulatnie przystrzyżony zarost, to na głowie nie dało się zobaczyć nawet jednego, zbłąkanego włoska. Mężczyzna popatrzył na dwójkę gości błękitnymi oczami, po czym rzekł mocnym, basowym głosiskiem, przy okazji puszczając wór i nieznacznie się kłaniając:
– Witam państwa w moim przybytku. Zwę się Gaudenty Pilichowicz, choć miejscowi zwą mnie Ojcem Gaudentym, alebo Piwowarem, gdyż warzę najlepsze piwo po tej stronie gór środkowych. – potem dodał jeszcze, nieco uśmiechając się – Widzę, iż panienka z Kislevu, to tak jak ja. Widzę też, że panienka z kimś przyjechała. Czyżby panienka chciała spocząć, po brawurowej ucieczce z kochankiem, aby potem wyruszyć w dalszą podróż? – Nie wyglądało, aby mnich pytał żeby wyszydzić takie zachowanie, albo zadrwić z kobiety. Wręcz przeciwnie, na jego twarzy pojawił się przyjemny i szczery uśmiech.
– Niestety musze panienkę zmartwić. – dopowiedział, nie czekając na odpowiedź – Mogę dać wam gościnę, lecz główna sala zarezerwowana jest dla kuzynostwa naszego darczyńcy – hrabiego von Volfgrima. No oczywiście chyba że szanowne kuzynostwo, będzie chciało abyście towarzyszyli mu w oczekiwaniu na karetę. - zakonnik własnie wchodził za ladę po klucz do pokoju, kiedy zobaczył idącego w stronę karczmy Adrena. Za nim szła reszta tej jakże wesołej kompanii.
– Przepraszam na chwilę, muszę przywitać gościa. - szepnął ucieszony, do niewiasty, po czym podszedł naprzeciwko drzwi. Gdy te się otworzyły przemówił zacierając ręce:
– Witam państwa w moim przybytku. Zwę się Gaudenty Pilichowicz, choć miejscowi zwą mnie Ojcem Gaudentym, alebo Piwowarem, gdyż warzę najlepsze piwo po tej stronie gór środkowych. Kuzyn Twój Panie powiedział mi że przybędziesz i żebym przyrządził wam lekką strawę, gdyż czeka was uczta na dworze. Proszę, rozgośćcie się więc przy głównym stole…
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)

Ostatnio edytowane przez Bulny : 23-04-2008 o 20:32.
Bulny jest offline