Droga do miasteczka od chwili go ujrzenia zdawała się ciągnąć w nieskończoność. "Czemu niemal zawsze gdy jest się u kresu jakiejś podróży ta dłuży się niemiłosiernie" - przemknęło mu przez głowę.
Mieścina wyglądała iście ludzko. Budynki lichej struktury w porównaniu do krasnoludzkich, bruk nierówny gdzieniegdzie i ogólne pustki wokół. Szczęśliwie jednak dotarli pokrótce do "Dzbana Młotodzierżcy". Nazwa mówiła wiele sama w sobie i przyciągała Alrikowi na myśl krasnoludzkie oddziały uderzeniowe jak i Sigmara, który niegdyś pomógł jego dziadom w wojnie.
Rozejrzawszy się odruchowo wkroczył pierwszy do środka chcąc sprawdzić czy w środku wszystko w porządku. Wyuczone instynkty brały zawsze górę w takich sytuacjach. A teraz uznawszy, że jest bezpiecznie skinął na szlachcica wskazując mu ręką wnętrze. - Von Volgrimie wszystko w porządku. - rzekł do hrabiego. Nie umknął jego wzrokowi brzuchaty właściciel przedstawiający się jako ojczulek. Był nad wyraz uprzejmy i to nie podobało się Alrikowi. Ludzie z natury raczej nie są aż tacy wylewni. A może po prostu był przewrażliwiony. Mimo wszystko dobry posiłek i kufelek piwa dobrze mu zrobią. Zasłużył sobie nań.
__________________ "Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć." |