Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2008, 18:08   #44
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Hummer, przed wojną jedna z wielu marek największej na świecie korporacji ... General Motors. Kiedy jeszcze istniał świat, gdy ludzie chodzili do pracy od 8 do 16. Gdy nie istniał Moloch, o radiacji można było usłyszeć w telewizji, a krajobraz podobny do tego, który można było znaleźć w Czarnobylu, lub innych opuszczonych z tego czy innego powodu miastach był wyjątkiem a nie regułą. Kiedy przy najmniejszym przeziębieniu istniało setki leków, gdy ludzkość była zdrowa, dumna i patrzyła w przyszłość z nadzieją ... w czasach, które minęły i nigdy już nie wrócą ... wtedy właśnie powstał ten samochód ...

Hummer H2, którym podróżowali McCoy, Nix i Winchester, miał już 40 lat. W dawnych czasach ludzie nazwaliby go staruszkiem. Z politowaniem pokiwaliby głową widząc obdrapany lakier na drzwiach, masce i dachu. Nie wierzyliby własnym oczom widząc gdzie nie gdzie dziury po kulach. Dziś był to samochód jak każdy inny ... był nawet lepszy. Przygotowany do jazdy po każdym terenie, pokonywał nierówności z gracją. Oczywiście nie mógł się równać H1, bezpośrednio wywodzącej się z wojskowych wersji tego cacuszko, ale był wygodniejszy ... a jego jedynym minusem było ogromne spalanie, które potrafiło doprowadzić do palpitacji serca właściciela, który co chwila mijał stację benzynową. Gdy paliwa, nie musiał ochraniać tuzin uzbrojonych mężczyzn, gotowych zabić każdego, kto wykona jakiś głupi ruch.

Takie myśli przelatywały im przez głowy, gdy tankowali swojego potwora na pustynnej stacji benzynowej. To była istna forteca, a właściciel żył jak król. Dostawał paliwo z Federacji Apallachów i protekcję chłopców z Las Vegas. Na zamalowanym znaku Chella widniała namalowana podkowa i czterolistna koniczynka - znak mafijnej rodziny De Rossi. Mówiło się, że każdy kto zaatakuję jedną ze stacji znajdującą się pod ich protekcją, zyskuje na siebie kontrakt w co najmniej 3 gildiach zabójców, jak również ma na ogonie kilka grup najemniczych ... w tym najsłynniejsze Pazury. Każdy mający trochę oleju w głowie, wolał zachowywać się grzecznie ... a na tych, którzy nie mieli zazwyczaj wystarczyła ochrona.

Ryk wirników helikoptera sprawił, że popatrzyli w górę. Gdzieś nad nimi musiał krążyć jeden z organizatorów ... kogo innego stać było na taką zabawkę w dzisiejszych czasach? Skończyli tankować i wyłożyli wszystkie pozostające im gamble. Jeżeli wygrają ten wyścig, będą ustawienie ... a bogaci zawsze mieli lepiej, nie ważne czy cywilizacje upadała czy rozkwitała ... zawsze mieli lepiej.

Wyjeżdżając ze stacji benzynowej nie zwrócili uwagę na dwóch czarnych tankujących starego Dodga Eldorado ... to był błąd, z rodzaju tych, za które trzeba słono zapłacić. Nie zauważyli jak kierowca samochodu nachyla się nad CB Radiem. Nie usłyszeli zapadającego na nich wyroku ...
******
Oni nie słyszeli, ale był ktoś inny. Marlon De Rossi, w swoim helikopterze słyszał wszystko. Kolejny mały gang szykujący się na zawodników ... kolejne gamble do zbicia. Szybo połączył się z jednym z wozów transmisyjnych.

-Przekażcie, że przyjmujemy zakłady czy team Karola Winchestera, poradzi sobie z 10 osobowym gangiem "Braci Harlemu". Płacimy powiedzmy w stosunku 4 do 1,5-

Zniżył lot gdyż zapowiadała się prawdziwa zabawa. Był przyzwyczajony do przemocy, ale na tej przemocy mógł zarobić, a tego nie mógł ominąć.
******
Zaatakowali ich po 5 kilometrach. Dwa wozy: radiowóz policyjny i stary pickup Forda, z pół-calowym karabinem zamontowanym na pace.

-Szybciej kurwa!- rzucił do kierującego Karola James. -Rzeźnik na dach, zdejmij faceta!-

McCoy tylko uśmiechnął się krzywo i sięgnął ręką po swój skarb. Karabinek snajperski, który przywiózł jeszcze z Teksasu. Uwielbiał go, a był najlepszym strzelcem, w ich ekipie. Cholera! Był najlepszym strzelcem w promieniu 500 kilometrów. Był tego pewien! Co to dla niego, banda głupich gangerów.

"Wampierz" pomógł mu ręcznie otworzyć szyberdach. Elektronika, nigdy nie działała. Teksańczyk oparł karabin na trójnogu i przytknął policzek do kolby, powoli poszukując celu.

-Jedź prosto bo ...- nie dowiedzieli się jakie bo ... potężna seria pocisków zagłuszyła dalsze słowa. Większość z nich chybiła ... ale nie wszystkie. Jedna kula trafiła odsłoniętego McCoya w czubek głowy. Do środka samochodu trysnęła krew i wpadły kawałki mózgu pomieszane z roztrzaskanymi kośćmi czaszki. Bezgłowy trup ich kolegi wpadł do środka, uderzając w fotel Nixa.

Facet nie miał czubka głowy a ciągle się ruszał! Pośmiertne spazmy sprawiały wrażenie jakby Ken chciał zatańczyć do taktów jakieś nieznanej im muzyki. A oczy, które nigdy nie miały już wyrazić żadnych emocji, budziły w nich przerażenie. Karol krzyknął gdy kolejne pociski zaczęły uderzać w samochód. Szarpnął gwałtownie kierownicą zjeżdżając z autostrady na piaskowy off-road.

Gangerzy zatrzymali swoje wozy strzelając do nich. Skulili się jeszcze bardziej, chcieli być jak najmniejszymi celami. Nie zastanawiali się dlaczego tamci za nimi nie jadę i nie mieli prawa usłyszeć słów ich przywódcy

-Kolejni, którzy dali się zrobić ...-

Pierwszy wybuch pozbawił ich lewego tylnego koła. Wiedzieli: Miny. Winchester starał się zachować panowie nad rozszalałym wozem, ale kolejny wybuch przewrócił go na dach, na którym przejechali kolejne 10 metrów ... w końcu stanęli.

-Ostra jazda- Powiedział James ... jęki dobiegające z fotela kierowcy kazały mu popatrzeć. Karol siedział w kałuży krwi. Popatrzył na jego nogi ... a raczej na kikuty, z który lała się krew. Nie mieli podłogi od jego strony. Karol podążył za jego wzrokiem i zaczął krzyczeć.

Wampierz wyskoczył z wozy, nie zważając na przelatujące obok kule złapał swojego przyjaciela i wyciągnął go z miejsca. Tamten ciągle krzyczał

-Moje nogi! Boże ucięło mi nogi! - Krwawił mocno, ale nie czuł bólu. Przez głowę przelatywało mu, co zrobi beznogi kierowca ... co zrobi beznogi człowiek w świecie, w którym kaleka, jest tylko niepotrzebnym obciążeniem.

-PRZYKLEJ MI NOGI! MOJE NOGI SĄ W AUCIE! MOJE NOGI!!- nawet stąd słyszeli śmiech gangerów, którzy przerwali ostrzał obserwując całą sytuację przez lornetki. Wyglądali jakby świetnie się bawili. A tymczasem kierowca usiadł próbując zatamować dłońmi krew ... łzy spłynęły mu po policzku, a potem cicho, z wyrzutem powiedział

-Straciłem nogi ... - i skonał. Gangerzy wydali głośny, prawie nieludzki ryk i wznowili ostrzał. Przerażony i osamotniony James skoczył za najbliższą skałę. Nie myślał o tym, w jakim miejscu się znalazł. Nie myślał o martwych kolegach, chciał przeżyć ... to po pierwsze, później przyjdzie czas na opłakiwanie zmarłych i na ewentualną zemstę ... jeżeli będzie jakieś później.

Dotknął schowanego w kaburze pistoletu, ale nie wyciągał go ... wrogowie byli za daleko, stracił by tylko amunicję, nie miało to żadnego sensu. Ci skurwiele, byli nieźle uzbrojeni! Mięli miny! Musieli buchnąć je z jakiegoś przedwojennego magazynu. "Co za pierdolona sytuacja!". Chciał wrzeszczeć, chciał się mścić ... chciał zabijać.

Cisza ... nie zauważył, że zapadła cisza ... ostrożnie wyjrzał na zewnątrz. Było pusto! Zostawili go! Na całe szczęście zostawili go! Widocznie uznali, że na polu minowym jest już martwy. Ale co to, to nie! Zaczął się przeczołgiwać wbijając ostrożnie w ziemię przed siebie nóż. Nie zwracał uwagi na mijający czas, ale po godzinie znalazł się na skraju autostrady. Rozejrzał się uważnie ... nigdzie nie było widać samochodów! Odjechali zostawili go tutaj!

Gdy tylko jego ręka dotknęła betonu wydał okrzyk radości. Właśnie wtedy z rowu po drugiej stronie wyskoczył ogromny murzyn. Wrzeszcząc jak opętany wbił swój nóż w brzuch Jamesa, a gdy tylko jego ofiara popatrzyła na tkwiące w swoim ciele ostrze ... podciągnął je w górę, zatrzymując się dopiero na pierwszym żebrze. Nix krzyknął z bólu ... poczuł zapach krwi i jakiś dziwny smród. Na jezdnię i trzymającą rękę nóż wylała się krew i nieprzetrawiony ostatni posiłek z żołądka Wampierza. Oprawca uśmiechnął się triumfująco i wyciągnął z kabury Desert Eagla. Wsadził pistolet do otwartej rany, popatrzył na umierającego człowieka i krzyknął:

-Hasta la vista!- po tych słowach pociągnął za spust. Martwe ciało uderzyło o nawierzchnię drogi. Mężczyzna kopnął je jeszcze z całej siły. Musiał leżeć tyle w tym rowie. Poszedł do rowu gdzie zostawił pistolet na flary ... czas dać znać swoim kompanom ....
*****
-To się nazywa przemiał. Jak tak dalej pójdzie to nikt nie dojedzie do mety- powiedziała kobieta, siedząca na fotelu drugiego pilota

-Nie przejmuj się tym szef zarobi wtedy więcej, bo nie będzie musiał wypłacać tej nagrody ... może dostaniemy wtedy jakąś premię- powiedział jeden ze strzelców

-Szkoda mi tylko tego, który będzie to musiał posprzątać- po tej uwadze wybuchnęli śmiechem
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline