Kiedy tylko Darek usiadł przy stoliku, chwyciłem za swoją szklankę i duszkiem wypiłem kwaśną ciecz koloru pomarańczowego, albo przynajmniej przypominającego pomarańczowy.
Nie mogłem pozbyć się dziwnej chęci przypierdolenia Lewandowskiemu prosto w nos, kiedy zaczął bawić się słomką w swoim soku. Dobrze wiedział, że tego nienawidzę, więc najwidoczniej robił to, aby mnie tylko bardziej zirytować. Jeszcze dochodził do tego ten zasrany widok za oknem – łąki, lasy, kwiatki, jeziora; ogólnie rzecz biorąc – rzygać się chce.
- Musimy to powtórzyć, tylko kiedy? – usłyszałem głos Darka, który przywrócił mnie do rzeczywistości. Mówił do mnie czy do siebie? Nawet nie miałem ochoty nic odpowiadać, a może po prostu starałem się panować nad sobą, żeby mu czegoś nie powiedzieć?
Zapachy jajecznicy i rosołu chyba na mnie dobrze nie działały, gdyż...
- Pierdol się – warknąłem przez zęby do Dariusza. Czułem się w pewnym sensie przez niego dotknięty, upokorzony... a przynajmniej tak czuło się moje dumne i pewne siebie ego.
- Sam? Wydaje mi się, że do tego celu potrzebuje partnera - uśmiechnął się, jak gdyby nigdy nic.
- W takim razie zacznij sobie takiego szukać – odpowiedziałem, wstając od stolika i przy okazji przewracając plastykowe krzesełko. Kompletnie niewzruszony spojrzeniami osób znajdujących się w WARSie, wyszedłem z wagonu – aby nikomu, a przede wszystkim Darkowi, nie zrobić krzywdy.
Wściekły jak osa, a może i jeszcze bardziej, szedłem korytarzem przed siebie, mijając różne przedziały: te zatłoczone i te nie. W głowie panował totalny chaos, na usta cisnęły się najgorsze słowa, a wszystko to skierowane było w stronę tego pieprzonego życia.
Nawet nie spostrzegłem się, kiedy ze złości walnąłem pięścią w drewniany fragment jakiejś ściany, robiąc w niej dziurę. Dłoń co prawda krwawiła, ale ból na szczęście przyćmiony był nadal ogarniającą mnie furią.
Głębiej się nad tym wszystkim zastanawiając – zachowywałem się jak jakiś durny nastolatek... Może to przez to, że niestety mam z nimi do czynienia na co dzień?
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska. |