Długa, nudna podróż nareszcie skończyła się. Obudził się dopiero, gdy elf zaczął mu pomagać zsiąść z elfiego rumaka. - O rzesz, zasnąłem? Kur... Kurczę, jak mnie boli rzyć! Jasny gwint, idę się odlać! - ostatnie słowa wypowiedział cichym szeptem, co elf skwitował nikłym uśmiechem. Zsiadł z pomocą przyjaciela z konia i poszedł szukać wychodka.
Wszedł do karczmy w chwili, gdy Klara spoliczkowała szlachcica. - Kurwa, co tu się dzieje? Ledwo was zostawić na chwilę, a już się dzieciaki biją! - skomentował głośno, lecz zapewne krzyki kłócących się zagłuszyły jego słowa. - Swoją drogą musiało boleć. Twarda babka. nie da sobie w kaszę dmuchać. Zastanawiam się, czy któryś z moich pobratymców nie zmieszał przypadkiem krwi... - słowa te przeszły przez jego myśl. Spojrzał na drugiego krasnoluda, zastanawiając się, czy wtrąci się niepotrzebnie w dyskusję. - Mam nadzieję, że nie - wyobraził sobie Adrena błagającego Klarę o litość. Nie przyszło mu to wybitnie trudno.
Zobaczył przyjaciela ruszającego śladem mieszkanki Kislevu. Podszedł na górę schodów już wtedy, kiedy ona tam stała z łukiem w ręku. Stanął dokładnie na linii strzału, zatrzymał maga życia, który chciał już iść na dół, uśmiechnął się serdecznie do kobiety i szepnął: - Warto strzały marnować? Uspokój się, panienko. Jak jeszcze raz będzie pyskował, chociaż nawet nie wiem, o co poszło, to wtedy się załatwi. Nienawidzę zarozumiałej szlachty, a panienka mi na taką nie wygląda. W przeciwieństwie do tego tam na dole. Mój przyjaciel z dzieciństwa chętnie by to wszystko z nim załatwił. Dazaan Stalowy But. Zgadnij, skąd się wziął jego przydomek i gdzie lubił kopać - uśmiechnął się znowu, tym razem dość przebiegle. Na twarzy kransoluda taki uśmiech nie wygląda zachęcająco, ale i tak Dwain miał nadzieję, że Klara się roześmieje. No dobra, uśmiechnie chociaż, bo nie wszyscy rozumieją jego żarty tak dobrze, jak Czarne Drzewo.
__________________ "Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD
"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha." |