Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2008, 23:06   #56
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
-Natychmiast przygotujcie się do wyruszenia. Ale ciebie Francesco, nie chcę już dłużej widzieć. Jesteś zbyt charakterystyczna, straż od razu by cię poznała, a ja nie zaryzykuję utraty kolejnych towarzyszy. Radź sobie sama - powiedział True, nawet na nią nie spojrzał, wampirka wyczuwała w nim strach. Nie odzywała się już, nie było sensu człowiek podjął już decyzję, nie chciała się już narzucać.
>>> lepiej niech odejdą, wtedy to zdarzenie stanie się przeszłością, którą nikt mi już nie wypomni<<<
Myślała, siedziała spokojnie obserwując ich krzątaninę bo niedużym pomieszczeniu.

-Nie przejmuj się jego gadaniem, to nie twoja wina. Uciekaj z nami, jakoś ubłagam True - powiedziała schylając się Lin, kobieta pokręciła głową przecząco, już nie chciała jej tłumaczyć dlaczego, nie miało to sensu, prędzej czy później i tak by się rozstali, poza tym Francesca lubiła działać w pojedynkę. Nie przeczyła jednak nigdy temu, ze grupowe działania są efektywniejsze.

- Zegnaj Lin, niech wszystkie skarby świata posypią się pod twoimi stopami – powiedziała i przytuliła ją, Lin uroniła kilka łez, kobieta do tej pory jeszcze nie mogła przyzwyczaić się do jej nadmiernej wylewności.
True, jedynie rozejrzał się po pomieszczeniu i wyszedł bez słowa, gromadka zółtodziobów zrobiła tak samo, widocznie nie chciały podpaść nowemu dowódcy. Dziewczyna gdy tylko się uspokoiła ruszyła za nimi.

Francesca siadła, nagle zrobiło się tu strasznie cicho nikt nie krzyczał, nikt nie dzwonił naczyniami, nikt nie przechodził obok...Na początku cieszyła się ze w końcu będzie miała spokój, była wdzięczna ,ze True pozwolił jej tu zostać, chociaż tyle...
Zdrzemnęła się jeszcze chwilkę ,lecz sen nie był taki przyjemny jak poprzednio.
Leniwie przeciągnęła się, wstała i umyła. Następnie zjadła resztki pozostawione przez Lin.
Siadła na fotelu ,poczuła się teraz samotna, pustka tego miejsca drażniła ją i jednocześnie przerażała. Kilka razy przeszła się w tą i z powrotem, lecz nie pomogło to ani trochę.
Wyszła, nie obchodziło ją, ze straż ją szukała, w końcu była wampirem musiała sobie jakoś poradzić, ukrywać się dłużej nie miała zamiaru.
>>> Nie byłam tu jeszcze w żadnej gospodzie<<< pomyślała i zdziwiła się, że tak zajęta ostatnio była napadem na Leonarda. >>> teraz jest czas na przyjemności<<< uśmiechnęła się do siebie, starała się iść nie uczęszczanymi uliczkami, tak aby przejść nie zauważenie.

Nie mogła wybrać gospody cieszącą się renomą, musiała iść gdzieś do obskurnej pijalni, w których nikt nie zwraca na nikogo uwagi, to takich których straż się nie zapuszcza.
Los chciał aby trafiła na gospodę „pod Dziwożoną”, nadawała się idealnie, lecz odstraszała nieco brzydotą i nieładem, już z daleka czuła zapach moczu.
Stanęła chwilę i spojrzała na siebie, kompletnie nie pasowała do tego miejsca, była czysta, a jej strój przylegał idealnie, no może jakby wytarzała się w gnojówce i nie myła przez kilka dni udało by jej się wytworzyć dobry kamuflaż, lecz nie miała zamiaru na takie poświęcenia.
Ruszyła przed siebie, drzwi jakby same uchyliły się , Francesca przemknęła szybko, aby nie dotykać zatłuszczonej klamki. Każdy napotkany po drodze jegomość spoglądał na nią pożądliwie, jeden pijany odważył się klepnąć ją w tyłek. Ta odwróciła się z impetem i natychmiastowo wbiła jemu sztylet w rękę przedziurawiając na wylot ,ten zaskomlał niczym pies.
Francesca wrogo spojrzała mu w oczy po czym natychmiast wyjęła broń, po czym oblizała ostrze, lubiła dobre wejście ,a te niezaprzeczalnie zasługiwało na zapamiętanie..

Stanęła teraz chwilę na początku zatłoczonej sali i wypatrywała kogoś godnego uwagi, do którego mogła by się przysiąść, zapach moczu szczypał jej nadwrażliwe nozdrza, a brud raził w oczy, lecz tylko tu mogła być ”bezpieczna”.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline