| Ciemne, wilgotne miejsce. Zimno, jednak nie to wynikajÄ…ce ze zÅ‚ych warunków atmosferycznych. To drugie, zależne od niedbaÅ‚oÅ›ci, braku uczuć, caÅ‚kowitej obojÄ™tnoÅ›ci. Nawet przyjemne. PrzywodzÄ…ce na myÅ›l dawne czasy. Czasy bez tych bzdur i utrudnieÅ„ egzystencji, które na dobrÄ… sprawÄ™ nie wnosiÅ‚y niczego pożytecznego. Moralność. Moralność byÅ‚a cechÄ…, którÄ… wymyÅ›lili sÅ‚abi i żaÅ‚oÅ›ni aby zÅ‚Ä…czyć siÄ™ w grupÄ™ przeciw silniejszym od siebie. Podobnie jak sprawiedliwość. Dobro i zÅ‚o. Te pojÄ™cia jakoÅ› na nowo rozgorzaÅ‚y w starym, pokrytym pajÄ™czynami wspomnieÅ„ umyÅ›le. Jeszcze kilka chwil temu, bez nich, byÅ‚o tak bÅ‚ogo. Tak cudownie. Teraz zaÅ›, jaźń ponownie okieÅ‚znaÅ‚a jÄ… w Å‚aÅ„cuchy dawno poznanych, znienawidzonych praw. Czasem rozumiaÅ‚a dlaczego Sabatnicy podążajÄ… swojÄ… drogÄ…. WiedziaÅ‚a aż za dobrze. Jednak to nie byÅ‚ czas i miejsce na tego typu rozważania. Przez krótkÄ… chwilÄ™ sÄ…dziÅ‚a, że w jakiÅ› niewyjaÅ›niony sposób wróciÅ‚a do dawnego sanktuarium. Do tej…krypty. Do…wÅ‚aÅ›ciwego sobie czasu. Jednak nie. ByÅ‚a tutaj. Wciąż uwiÄ™ziona, wciąż…zdolna do dziaÅ‚ania. MaÅ‚a, nic nie znaczÄ…ca ruda dziewczyna, którÄ… inne pijawki upatrzyÅ‚y sobie najwyraźniej niedawno za pionek w swej wielkiej grze…powinni wiÄ™c uważać, żeby pionek nie staÅ‚ siÄ™ graczem wÅ‚aÅ›ciwym…och tak. -Ghhh...na NiosÄ…cego ÅšwiatÅ‚o i wszystkie jego upadÅ‚e zastÄ™py…
SkrzywiÅ‚a siÄ™ mimo woli, podrywajÄ…c siÄ™ poÅ›piesznie do góry, do pozycji siedzÄ…cej. PotarÅ‚a swojÄ… skroÅ„ uczuciu bÄ™dÄ…cÄ… dziwnÄ… mieszankÄ… bólu i rozdrażnienia, zupeÅ‚nie jakby ktoÅ› wÅ‚aÅ›nie uwolniÅ‚ w jej gÅ‚owie gniazdo rozwÅ›cieczonych szerszeni. OtworzyÅ‚a rdzawe Å›lepia, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ wokół. Mimo wielkiego bólu, parsknęła szczerym Å›miechem. ByÅ‚ to jeden z niewielu objawów rozbawienia i dobrego humoru jakie ukazaÅ‚a tej nocy. Jednym ruchem zerwaÅ‚a medycznÄ… karteczkÄ™ ze swojej nogi i przyjrzaÅ‚a siÄ™ jej uważnie, jakby widzÄ…c tego typu przedmiot po raz pierwszy w swoim życiu. Może dlatego iż byÅ‚a to prawda. Przytaknęła sama sobie zaciskajÄ…c uchwyt zeskoczyÅ‚a ze stoÅ‚u i…wtedy wÅ‚aÅ›nie odezwaÅ‚ siÄ™ gÅ‚os. - Lepiej być nie może…
Stwierdziła z ponurym uśmiechem pełnym sarkazmu. Jeżeli pozostały jakiekolwiek resztki jej dobrego samopoczucia, sielankowości i lekkości, ktoś właśnie w brutalny sposób wyrzucił je za drzwi, zaś te zatrzasnął na głucho. Spokojnym krokiem, bynajmniej nie pośpieszana przez swoją zbytnią skromność, udała się do wyżej wspomnianych drzwi biorąc z nich kitel medyczny i ubierając się weń. Karteczkę z powodu dziwnego sentymentu schowała do kieszeni. Potem zaś zwróciła się do głosu bez źródła właściwego: - Po co właściwie mi pomagasz? Jaki masz w tym interes? Czy może brzydota fizyczna, równa się wielkiemu sercu i bezinteresowności?
Apatia. Z pobliskiej tacki medycznej dziewczyna wzięła skalpel, uważnie go oglądając. Następnie zacieśniła na nim uchwyt i schowała do kieszeni. Mógł się przydać.
To byÅ‚o niesamowite uczucie rozmowa z Ianem. Chyba fakt, że nie widać jego spojrzenia ani wyrazu twarzy byÅ‚ onieÅ›mielajÄ…cy ale również emocjonujÄ…ce. Dziwne też byÅ‚o to, że mimo tego poprzez ton jego gÅ‚osu daÅ‚o siÄ™ poznać w jakim jest nastroju. - No wiesz… jak byÅ‚em maÅ‚y to mama czytaÅ‚a mi do snu PiÄ™knÄ… i BestiÄ™…
I myÅ›lÄ™, że tak. UtrafiÅ‚aÅ› w sedno sprawy. Mam duże serce, muszÄ™ uważać na koÅ‚ki. Ale nie bój siÄ™, ja też wyjdÄ™ na swoje pomagajÄ…c tobie. Ja zawsze wychodzÄ™ na swoje. – odparÅ‚ Nosferatu chyba siÄ™ uÅ›miechajÄ…c. Emma zastanawiaÅ‚a siÄ™ jak stary jest ten wampir. Jednak wkrótce przestaÅ‚o jÄ… to interesować. PrzeszÅ‚a od razu do rzeczy: - Cudownie. Wielkoduszny, a na dodatek oczytany. Idealna partia.
UÅ›miechnęła siÄ™ jakoÅ› ponuro, jeÅ›li nie zÅ‚oÅ›liwie, jednak zaraz podjęła ponownie: - MuszÄ™ wrócić po swoje rzeczy do motelu…ale najpierw wydostaÅ„my siÄ™ stÄ…d.
ZnaÅ‚a siÄ™ nieco na dyscyplinach. WiedziaÅ‚a także, że skoro wampir potrafi jÄ… także uczynić niewidzialnÄ…, oznacza to, ni mniej, ni wiÄ™cej, że osiÄ…gnÄ…Å‚ w szkole NiewidocznoÅ›ci wiele. To przypomniaÅ‚o jej jedynie, że czym prÄ™dzej powinna zacząć nadrabiać swoje zalegÅ‚oÅ›ci w dziedzinie przeciwnej. OtworzyÅ‚a drzwi, czekajÄ…c aż niewidzialny brzydal postÄ…pi za niÄ…. - Co to za…niespodzianka? NienawidzÄ™ niespodzianek. Prawdopodobnie przez samÄ… ich naturÄ™. Nie wiesz czego siÄ™ po nich spodziewać.
PowiedziaÅ‚a żartobliwie i niezwykle „odkrywczo” dziewczyna, przemierzajÄ…c korytarz. - Zobaczysz, to już niedaleko.- odrzekÅ‚ zadatkowo.
Personel szpitala mijaÅ‚ ich nie zwracajÄ…c najmniejszej uwagi. -Jutro Książe miasta bÄ™dzie potrzebowaÅ‚ wsparcia, ja tam bÄ™dÄ™ i bÄ™dzie tam też zabójca Barbary. Wpadniesz? – zapytaÅ‚ zagadkowo w windzie.
Ruszyli dalej korytarzem, mijali znaki tylko dla personelu i dotarli do niespodzianki.
Za szybÄ… w pokoju szpitalnym leżaÅ‚a Barbara podÅ‚Ä…czona do licznej aparatury medycznej. WokoÅ‚o niej uwijaÅ‚o siÄ™ jeszcze wielu lekarzy. Na szybie pojawiÅ‚y siÄ™ tÅ‚uste Å›lady palców Nosferatu. - Od dwóch godzin dzielnie walczy o życie. To takie niesamowite. Ona Tag bardzo chce żyć. To przekracza ludzkie rozumowanie, no cóż w koÅ„cu jest magiem. Niestety przegra tÄ… walkÄ™…- wypowiadaÅ‚ powoli sowa peÅ‚ne smutku.
Tym bardziej zachowanie Emmy w tym momencie byÅ‚o jeÅ›li nie zagadkowe, to totalnie pozbawione jakiejkolwiek sympatii dla poszkodowanej, ledwie żywej dziewczyny. Wzrok wbiÅ‚ siÄ™ w miejsce pojawienia siÄ™ tÅ‚ustych Å›ladów, rÄ™ce skrzyżowaÅ‚y siÄ™ na piersi. - Nic nie obchodzi mnie wasz „książę” i jego problemy. PrzyjechaÅ‚am do tej przeklÄ™tej mieÅ›ciny w poszukiwaniu pewnej rzeczy. A moja wizyta skoÅ„czy siÄ™ w momencie jej odnalezienia, niezależnie od tego, kto bÄ™dzie panem poÅ›ród gryzÄ…cych siÄ™ psów. Nie mam ni czasu ni ochoty na wasze walki o wÅ‚adzÄ™.
PodpiÄ™tej do respiratora magini zdawaÅ‚a siÄ™ wcale nie dostrzegać. -A to czego ty szukasz to nie wÅ‚adza? Nawet, jeżeli powiesz mi, że to tylko wiedza to wiedz, że wiedza to również wÅ‚adza. ZresztÄ… domyÅ›lam siÄ™ czego szukasz. Å»niwiarz bÄ™dzie tam również. Po wszystkim bÄ™dziesz mogÅ‚a go ze sobÄ… zabrać, jako nagrodÄ™ w turnieju walk psów. A ona myÅ›li teraz wÅ‚aÅ›nie o tobie… potrzebuje ciÄ™. JesteÅ› jej ostatniÄ… deskÄ… ratunku.
Kontynuował zapatrzony w umierającą kobietę i zasłuchany w miarowe bipanie aparatury. - A masło jest maślane.
Mruknęła zÅ‚oÅ›liwie po raz kolejny, widocznie usatysfakcjonowana zapÄ™tleniem siÄ™ niewidocznego wampira. - Wobec czego najchÄ™tniej posiadaÅ‚abym owÄ… wÅ‚adzÄ™ jak najdalej od waszej idiotycznej, krwawej wojny. Jednak jesteÅ› gÅ‚upi jeÅ›li tak sÄ…dzisz. To po prostu ciekawość. Chęć poznania. Zrozumienia i pojÄ™cia. Nie kotÅ‚owanie siÄ™ dwójki psów nad martwym królikiem…
MiaÅ‚a już przejść do konkretniejszej ofensywy, jednak powstrzymaÅ‚a siÄ™, patrzÄ…c na dziewczynÄ™ zamkniÄ™tÄ… w szklanym wiÄ™zieniu. OtoczonÄ… biaÅ‚ymi i bÅ‚Ä™kitnymi kitlami. - Ona chce żyć. PozwolÄ™ sobie podkreÅ›lić to trzyliterowe sÅ‚owo i zwrócić twojÄ… uwagÄ™ na fakt, że życie i egzystencja w postaci worka zwÅ‚ok to nie to samo. Kiedy jÄ… przemieniÄ™, jej awatar rozwieje siÄ™, jakby nigdy go nie byÅ‚o. I gdzie jÄ… to pozostawi? UwiÄ™zionÄ…, tak jak każdego z nas? Nie. Lepiej żeby umarÅ‚a. Godnie. -Zrobisz jak zechcesz. Widocznie mamy oddzielne punkty widzenia. Jej awatar poddaÅ‚ siÄ™ już teraz, już siÄ™ rozwiaÅ‚. Niema co pÅ‚akać nad rozlanym mlekiem. Ona chce żyć hmmm… istnieć dla zemsty. Jeżeli pozwolisz jej umrzeć to przeobrazi siÄ™ w coÅ› jeszcze gorszego od nas uda siÄ™ w pewne straszne i samotne miejsce. A tu, z tobÄ… znalazÅ‚a by zrozumienie i towarzystwo. To najlepsza perspektywa w jej sytuacji. PomyÅ›l o tym.
Ja mam jeszcze wiele pilnych spraw do załatwienia. Muszę cię opuścić ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Nie zostawię cię tu bezradnej, moja niewidoczność jaką na ciebie nałożyłem będzie trwała do świtu. Chyba, że wcześniej zdradzisz się w głupi sposób.
Naprawdę miło mi się z tobą gawędziło, mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś w spokojniejszych czasach.-
I zamilkł, ślady na szybie zaczęły odparowywać. Odszedł. Alba chciał aby Emma tak myślała. - Mam szczerą nadzieję, że potrąci cię samochód. Wróć. Cały cholerny salon samochodowy. Idiota.
RzuciÅ‚a za oddalajÄ…cym siÄ™ Nosferatu, krÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ… z politowaniem. Awatar już siÄ™ rozwiaÅ‚. Widać jak niewiele wiedziaÅ‚. Ten w koÅ„cu pozostawaÅ‚ z czÅ‚owiekiem do momentu Å›mierci. Ostatecznej. Przez chwilÄ™ palce bezgÅ‚oÅ›nie bÄ™bniÅ‚y w Å›cianÄ™, jakby zastanawiajÄ…c siÄ™ co wÅ‚aÅ›ciwie teraz powinna zrobić….szlag. Szlag. Szlag. Szlag…
Ostatnio edytowane przez Empress : 25-04-2008 o 09:50.
|