Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Åšwiat Mroku > Archiwum sesji RPG z dziaÅ‚u Horror i Åšwiat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-04-2008, 15:26   #81
 
Etopiryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Etopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znany
Kyle pobiegł w stronę szkoły aby się pożywić. Bacznie obserwował każdego w jej pobliżu, wspiął się na dach szkoły by spokojnie wypatrywać ofiary. Jego uwagę przykuły pojawiające się ślady na śniegu, powoli szedł za niewidzialnym nie ujawniając swojej obecności, chociaż nie miał pojęcia czy ten już go nie zauważył. Ślad urwał się przed drzwiami szkoły, Kyle wszedł do środka i zdał sobie sprawę, ze cokolwiek to było, to teraz stoi tuż obok niego. Z zaskoczenia wykonał kilka szybkich cięć mieczem na około siebie co spowodowało, że podłoga pod unikającym miecza niewidzialnym załamała się.
Hałas spowodowany tym zdarzeniem zwrócił uwagę detektywów. Kyle szybko wskoczył za uciekinierem,który niestety się wymknął, w szkole było zbyt wiele wyjść by Kyle mógł obserwować wszystkie.
Do ciemnego pomieszczenia wpadało tylko światło z rozwalonego sufitu ale po chwili pojawiły się dwa okrągłe świecące punkty. Nie było wątpliwości że to latarki. Assamita szybko wskoczył przez dziurę z powrotem i lekko westchnął.
Lecz bestia znów dała o sobie znać.. Kyle miał teraz tak dobra okazję.. nie mógł odpuścić. Zszedł schodami z powrotem do pomieszczenia roztaczając naokoło siebie aurę zupełnej ciszy. Dwie pochylone sylwetki mężczyzn z latarkami były kilka metrów przed nim. Podszedł tak blisko, że gdyby nie aura słyszeli by jego oddech. Kolejny raz krew obryzgała szarą ścianę pozostawiając na niej długi czerwony łuk, z którego spływały krople życiodajnej krwi. Drugi mężczyzna nie zdążył nawet zareagować zanim kły Kyle'a przebiły mu tętnicę.
Kiedy mężczyzna osunął się na ziemię Assamita zajął się drugim napełniając swój organizm świeżą krwią pełną ulubionej adrenaliny.
Spojrzał jeszcze raz na ciało jednego z mężczyzn, brakowało mu broni.
Zamyśliwszy się przez moment pobiegł szybko w stronę pozostawionych na zewnątrz wampirów. Obserwując ślady na śniegu w końcu dotarł do grupy ale za późno.. niedoszła przyjaciółka Emmy leżała w kałuży krwi..
Kyle odniósł wrażenie, że kobieta spojrzała na niego ze smutkiem zanim zamknęła duże błyszczące oczy pod powiekami.
W piersi Kyle'a coś drgnęło. "Spodziewała się, że ją uratuje? Mogła siedzieć w środku i nic by się nie stało.. i tak miała szczęście, że dotąd nie zginęła" pomyślał odrzucając z siebie jakąkolwiek winę za śmierć Maga.

-Wiedziałem.. wiedziałem, że po to tu przyszedł! - krzyknął Kyle podbiegając do miejsca, w którym spoczywała ocalona a teraz nieżywa kobieta.

-Tutaj jest ktoś oprócz nas.. w tej chwili może nawet stać obok.. - powiedział Kyle rozglądając się podejrzliwie. - Pełno tu śladów na śniegu.. sam widziałem jak niewidzialny, z pewnością Wampir zostawia ślady na dachu szkoły.. ale mi zwiał.

-Hank? zauważyłeś coś...? Nie jesteśmy sami.. sabat na pewno nie da nam teraz ani chwili wytchnienia.. - powiedział Kyle spokojnym głosem patrząc na grupę. - Musimy jak najszybciej odnaleźć księcia, może coś wie.. Pojadę dalej z wami, zgoda? Mogę przydać.. - zakończył Kyle patrząc wymownie na ciało Maga jakby to był dowód, że bez niego długo nie pożyją.
 
__________________
"W każdym z nas płynie ta sama, leniwa, czerwona rzeka."

Ostatnio edytowane przez Etopiryna : 23-04-2008 o 15:32.
Etopiryna jest offline  
Stary 23-04-2008, 19:49   #82
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Przez chwilę jej umysł biegł zupełnie innymi ścieżkami niżeli powinien. Nie myślała o rzeczach ważnych, pierwszorzędnych. Po prawdzie nie myślała wcale. Cały dobytek jej jaźni odpłynął, zastąpiony rozszerzającymi się nieproporcjonalnie oczyma, utopionymi wręcz w niedowierzaniu i zaprzeczeniu. Usta otworzyły się w bezdźwięcznym akompaniamencie. Potem zaś nastąpiła erupcja niedorzecznych spostrzeżeń, które przebiły się przez jej umysł z siłą tarana pokonującego bramę wykonaną z kilkucentymetrowego, do cna spróchniałego drewna. Bliskość strzału. Jego kierunek. Nawet dziura jaką powołała w ciele kula. Jej wielkość, kąt nachylenia. Ślady na śniegu. Paniczne ich wypatrywanie. Jednak wszystkie te spostrzeżenia były niedorzeczną próbą zachowania kontroli przez racjonalną część jej umysłu. Część, która stanowiła witraż roztrzaskany na tysiąc kawałków, jakiego to, wciąż istniejące fragmenty zmierzały ku marmurowej podłodze by stać się pyłem.
Ciemność. Wybuch czerwieni, ostrej jak zakrwawiony nóż. MigajÄ…ce, biaÅ‚e Å›wiatÅ‚o, dodajÄ…ce kontrastu. DrażniÄ…ce. PotÄ™gujÄ…ce nienawiść. Niechęć. Wrogość. Pragnienie…zabijania. Nogi ugięły siÄ™ jakby ktoÅ› przeciÄ…Å‚ marionetce sznurki. Drewno jej koÅ›ci uderzyÅ‚o o miÄ™kki Å›nieg, opadajÄ…c przed ciaÅ‚em Barbary. Delikatne rÄ™ce stanowiÅ‚y jedynie wspomnienie, zastÄ…pione rozcapierzonymi szponami, zatapiajÄ…cymi siÄ™ w biaÅ‚ym puchu. KÅ‚y wydÅ‚użyÅ‚y siÄ™ nienaturalnie, jednak nie rozcięły warg, zamiast tego wymuszajÄ…c natychmiastowe otworzenie ust i gardÅ‚owy, potÄ™pieÅ„czy warkot. Jednak to byÅ‚ jedynie spektakl dla zebranych wokół. Emma w żaden sposób nie byÅ‚a Å›wiadoma swoich czynów. Ona byÅ‚a…byÅ‚a gdzieÅ› daleko. W bezgranicznej ciemnoÅ›ci, oplatajÄ…c rÄ™koma kolana, dryfujÄ…c w nicoÅ›ci i chowajÄ…c gÅ‚owÄ™ poÅ›ród burzy wÅ‚asnych wÅ‚osów.
Zniszcz. zuchwały, pompatyczny Assamita. Mistrz oręża? Myślał by kto! Tchórzliwy, pozbawiony resztek honoru zabójca, którego jedyną kochanką jest mrok! Zabij. Zabij to zwierze szybko, nim on zabije ciebie! Widziałaś jak na ciebie patrzył! Nienawidzi cię! Zaś w najlepszym wypadku wcale go nie obchodzisz!
GÅ‚os zdawaÅ‚ siÄ™ wprowadzać postać w drżenie. Samym spojrzeniem mogÅ‚a uczynić z Kyle’a jedynie przelotnie żywÄ… pochodniÄ™. W jednej sekundzie obrócić go w proch. Jednak…jednak…jakie miaÅ‚a do tego prawo? Nie znaÅ‚a go. Nic o nim nie wiedziaÅ‚a. Nie uczyniÅ‚ jej nic zÅ‚ego, choć miaÅ‚ ku temu kilka okazji. Czy mogÅ‚a bezpodstawnie unicestwić go, tylko przez jego przynależność klanowÄ…? Sama wiedziaÅ‚a doskonale jak niewiele znaczÄ… takie bÅ‚ahostki jak klanowa etykietka. Po prawdzie nic. Bestia odwróciÅ‚a wiÄ™c swój wzrok. ZmieniÅ‚a cel na inny. Hank. GÅ‚upi, gburowaty Gangrel, prostak, który sÄ…dzi, że może wszystko, z powodu swej urojonej, fizycznej siÅ‚y! To przez niego to siÄ™ staÅ‚o. Przez niego! Gdyby chwilÄ™ temu nie podkuliÅ‚ ogona, jak ostatni tchórz! Teraz czas odkupienia. Niechaj zapÅ‚aci! Sylwetka osadzona w mroku poczęła siÄ™ trząść jakby za chwilÄ™ miaÅ‚a rozpaść siÄ™ na dwoje. PÄ™kniÄ™cie. Trzask i…nic siÄ™ nie staÅ‚o. Wciąż trzymaÅ‚a siÄ™ silnie. Nie chciaÅ‚a jego Å›mierci. WiedziaÅ‚a dlaczego wróciÅ‚. DoceniaÅ‚a jego umiejÄ™tnoÅ›ci i fakt, że mimo gburowatoÅ›ci, której jej także nie brakowaÅ‚o…potrafiÅ‚ postawić siÄ™ w miejscu innej osoby. Ognisty wzrok nie padÅ‚ wiÄ™c na niego. Gwen. Gwen, Gwen, Gwen. Demoniczny Å›miech rozniósÅ‚ siÄ™ po czerni, jakby rezonowaÅ‚. RezonowaÅ‚ z prostego powodu. Bestia wiedziaÅ‚a, że zdrowa część jaźni nie znajdzie jakichkolwiek argumentów na obronÄ™ szalonej Toreadorki. Jednak mimo to, mimo to…w ostatniej chwili krwawe oczy odwróciÅ‚y siÄ™ od wielbicielki sztuki. ZÅ‚apawszy siÄ™ za gÅ‚owÄ™, wydajÄ…c przeraźliwy syk, Emma zatraciÅ‚a resztki swojej kontroli.
 
Empress jest offline  
Stary 24-04-2008, 17:37   #83
 
Cyrus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cyrus nie jest za bardzo znany
Demon trzymany w zamknięciu przez Emme wyrwał się na wolność. Wyczuł jej chęć podpalenia czegoś i uznał ten pomysł za ciekawy. Nabrał sił karmiąc się jej gniewem i zabrał się do dzieła. Płomienie jakie utworzył, ich siła i rozmiar odzwierciedlały ból i wściekłość wampirzycy po stracie Magini. Na pierwszy ogień, dosłownie i w przenośni poszła ciężarówka Hanka. Cała łącznie z przyczepą stanęła w ułamku sekundy w płomieniach. Hank mimo tego, że był już w pewnej odległości od pojazdu zaczął się od niego odsuwać przesłaniając oczy i twarz ramieniem. Gwen właśnie wyskakiwała z kabiny gdy ta została pochłonięta przez żywioł. Żar jaki czuła na plecach dodał jej sił w nogach. W ułamku sekundy odskoczyła i odbiegła na odległość dziesięciu metrów od katastrofy. Zdała sobie sprawę, że jest oddzielona od reszty płonącą barykadą.

Ale żądza płomieni Demona nie została w pełni zaspokojona. Oczy Emmy zwróciły się w stronę najbliższej kamienicy, tej do której wbiegła wcześniej Gwen. Po chwili w oknach zabłysł ogień. Szyby pękły pod wpływem gorąca i płomienie wydarły się na zewnątrz liżąc ściany budynku. Istny Armagedon.

Katastrofa wywołała panikę wśród funkcjonariuszy. Każdy biegł w stronę szalejącego żywiołu. Niektórzy podjeżdżali samochodami aby być te kilka sekund szybciej. Wóz strażacki włączył syrenę i również podjechał jak najbliżej zajścia.

Ale wampiry już tego nie widziaÅ‚y, nie to byÅ‚o dla nich teraz istotne. W oczach Kyle’a, Hanka i Gwen bÅ‚yszczaÅ‚ ogieÅ„. Åšmiertelne zagrożenie dla ich istnienia, teraz bÄ™dÄ…ce tak blisko, niemalże na wyciÄ…gniÄ™cie rÄ™ki. OgieÅ„ ten doszczÄ™tnie spaliÅ‚ ich pewność siebie a nawet zdrowe zmysÅ‚y. Nikt z nich nie mógÅ‚ znieść tego zagrożenia, każdy myÅ›laÅ‚ tylko o sobie. Wampiry w przerażeniu rozbiegÅ‚y siÄ™ po miasteczku ponownie trawionym przez pożar.

Usatysfakcjonowany Demon z wyszczerzoną gębą wrócił na swoje miejsce pozostawiając coś dla Emmy w jej ciele. A było to mianowicie zmęczenie, nie do opisania. Czy to dobry moment na drzemkę? A jakie to ma teraz znaczenie?
Emma upadła lądując koło Magini. Swoją dłonią odnalazła jej dłoń w śniegu. Oczy jako ostatnie się poddały i ukryły pustkę jej duszy.

* * *


Hank był już wyczerpany tą ciągłą bieganiną. Obłąkańcza ucieczka i strach przed ogniem już minęły, teraz musiał uciekać przed ludźmi. Przez ostatnie dwie godziny nic tylko bieg i ukrywanie się. Policja była na jego tropie, nie dawali mu sekundy wytchnienia. Domyślał się dlaczego tak się na niego uwzięli. W końcu wyglądał dużo groźniej od Gwen a Kyle się lepiej od niego ukrywał.
Dopiero teraz udało mu się wydostać z terenów zabudowanych. Tu w lesie mógł zgubić ich bez problemu, chociażby wnikając w ziemię. Jednak nie był tchórzem, i wolał zatrzymać ten pomysł na ostateczność. Co prawda miał tutaj nieprzyjemną perspektywę spotkania zmiennokształtnych, ale wolał próbować dogadać się z nimi niż z policją. Jest w końcu Gangrelem, może nie potraktują go jak normalnego wampira gdy im pokaże, że także zmienia kształt. Jak na razie nie uśmiechała mu się myśl o powrocie do miasta.
Rozglądając się uważnie przemierzał las pokryty śniegiem. Wyszedł na drogę leśną i dostrzegł tam coś, co przykuło jego uwagę. Ostrożnie podszedł w tą stronę.
To był motor, z całą pewnością Harley Księcia miasta. Karl tutaj był niedawno, silnik był jeszcze ciepły. Maszyna stała zaparkowana przy drodze, od niej w stronę lasu prowadziły ślady jego ciężkich butów. Po pięciu metrach nie było już śladów stóp tylko ślady łap. Zmienił się w wilka.
Hank zastanawiał się czy iść tam lub czy poczekać na niego tutaj?



Gwen nie mogła się uspokoić. Ogień, żywy, huczący i pragnący ją pochłonąć. Był tak blisko niej, praktycznie liznął jej plecy, czuła to. Biegła wciąż przed siebie. Co sekundę odwracała się do tyłu będąc przekonaną, że ogień ponownie pojawi się tuż za nią, powstając z niczego.
Niczym obłąkana kręciła się wokoło własnej osi i sięgała rękoma pleców próbując ugasić wyimaginowany ogień.
Nie była pewna ile czasu minęło zanim zupełnie się uspokoiła, dla niej to było jak zły sen, jak koszmar, zupełnie straciła rachubę czasu. Chodziła po ulicach niewiedząc co ma z sobą zrobić ani dokąd iść.
Zamieć ustępowała. Śnieg przestał sypać z nieba a wiatr ucichł zupełnie. Miasteczko wydawało się teraz zupełnie martwe, pogrzebane pod grubą warstwą śniegu, otulone delikatną mroźną mgiełką.
Wtedy rozpoczął się dla niej nowy koszmar, a w zasadzie to stary. Tak stary, że już o nim zapomniała. Usłyszała warkot silnika i zza rogu wyjechał błękitny BMW. Za kierownicą dostrzegła Kristofera. Samochód był w opłakanym stanie, miał dziury po kulach. Błotnik odpadł z przodu, jedna z lamp była stłuczona a maska samochodu nieco wgięta. Przednia szyba zamazana była krwią rozmazaną przez wycieraczki.
Jej ojciec zatrzymał się tuż koło niej i otworzył drzwi, nie wysiadł jednak. Jego twarz zawsze taka ładna teraz była umazana w krwi. Gwen dostrzegła, że jego golf jest popalony a jego prawa ręka całkowicie zwęglona.
- Nooo… tutaj jesteÅ›. A ja ciÄ™ szukam. Nie czas teraz na gorÄ…ce powitania. Wskakuj do samochodu, spieprzamy z tego pojebanego miasta. … No co tak stoisz jakbyÅ› zobaczyÅ‚a ducha? W mieÅ›cie jest co najmniej oÅ›miu…- spojrzaÅ‚ siÄ™ na szybÄ™ swego samochodu i uÅ›miechnÄ…Å‚. - ...siedmiu magów, którzy tylko mażą aby ciÄ™ dorwać… i zabić, WiÄ™c nie kręć mi nosem i wsiadaj natychmiast!... No wsiadaj!- krzyknÄ…Å‚ wpÅ‚ywajÄ…c na niezdecydowanÄ… córkÄ™ potÄ™gÄ… swego umysÅ‚u. A Gwen już prawie wsiadÅ‚a… ale zdaÅ‚a sobie sprawÄ™, że to tylko odruch, nie musiaÅ‚a tego robić, miaÅ‚a już tego dosyć.
- Nie. Muszę coś jeszcze zrobić- odrzekła spokojnie.
Na twarzy Kristofera mieszaÅ‚o siÄ™ zdziwienie i zdenerwowanie i … strach?


Zanim Kyle opanował swój strach mocno oddalił się od grupy. Próbował ich odnaleźć ale na próżno. Zamieć zamiotła wszelkie ślady. Godzinę błąkał się po mieście bez celu, nasłuchując i poszukując jakiegoś punktu zaczepienia.
Sabatnicy, magowie, niewidoczni zamachowcy. Ktokolwiek rozrabiał w miasteczku teraz siedział schowany w koncie, w obawie przed szalejącą policją. Musieli chłopaki dostać jakieś wsparcie z większego miasta bo co pięć minut Kyle musiał ustępować w cień przed nadjeżdżającym wozem patrolowym świecącym po ciemnych zakamarkach ustawionym na drzwiach mocnym reflektorem.
Po pewnym czasie natrafił na ślady stóp, podążając za nimi dogonił postać o znajomej sylwetce. To z całą pewnością była Gwen.
Ciągle w ukryciu podążał za nią i stał się świadkiem jej rozmowy ze swym ojcem.
ZastanawiaÅ‚ siÄ™ nad tym Kristoferem… czy pomógÅ‚by mu, czy może raczej próbowaÅ‚ przeszkodzić.



Świadomość Emmy powróciła. Otworzywszy oczy stwierdziła, że panują tutaj absolutne ciemności, gdziekolwiek była. Zaczęła posługiwać się zmysłem dotyku. Na około niej były zimne, gładkie metalowe ściany. Ona sama leżała nago na twardym metalowym stole.
Sekundę później usłyszała hałas i poczuła ruch. Dookoła zaistniało światło odkrywające jej położenie. Znajdowała się na wysuniętej metalowej szufladzie na zwłoki. Pomieszczenie w jakim się znalazła było oświetlone lampami. Nie ulegało wątpliwościom, że to kostnica. Najwyraźniej lekarze nie wyczuli jej pulsu i uznali za martwą, nawet miała bilecik na kciuku prawej nogi. Całe szczęście nikt nie zabrał się jeszcze za sekcję zwłok.
W pobliżu niebyło widać żywej duszy. Ale po chwili odezwał się basowy głos, odbijający się od ścian.
- Witam spowrotem wśród nie umarłych, panno Emmo. I proszę nie pytaj skąd znam twoje imię. Jestem nosferatem, wiem wiele.
Moje imię to Ian, ale możesz tytułować mnie również głosem Iana.-
zaśmiał się cicho pod nosem.
- Tam za drzwiami wisi fartuch lekarski. Może będziesz się czuła bardziej komfortowo nosząc go na sobie, chociaż mi twoja nagość nie przeszkadza a nikt inny nas nie zobaczy.
Nie musisz siÄ™ miÄ™ obawiać. Gdybym chciaÅ‚ twojej Å›mierci to już od godziny unosiÅ‚abyÅ› siÄ™ na wietrze jako garść popioÅ‚u. ChcÄ™ ci pomóc stÄ…d wyjść, mam też pewnÄ… niespodziankÄ™ dla ciebie. Choć za mnÄ…. –
drzwi się otworzyły.
- Wybacz, że tak dużo mówiÄ™ ale chciaÅ‚bym abyÅ› wiedziaÅ‚a gdzie jestem. Chodźmy, to co chcÄ™ ci pokazać jest niedaleko. Acha i jeszcze zawczasu muszÄ™ to powiedzieć… nie jestem tym za kogo mnie teraz zapewne uważasz… to nie ja strzeliÅ‚em do Barbary… to jak? Idziesz?
 
__________________
When the man meets force that he can not destroy, he destroys himself instead.
What from of plague are you?

Ostatnio edytowane przez Cyrus : 24-04-2008 o 18:00.
Cyrus jest offline  
Stary 24-04-2008, 23:54   #84
 
Etopiryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Etopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znany
Gdy po kilku godzinach tułaczki i ciągłego ukrywania Zabójca spotkał znajomą sylwetkę jego usta ułożyły się w dziwny grymas, najprawdopodobniej uśmiech ale przy jego urodzie niczego nie można być pewnym.
Kyle podążał za młoda wampirzycą, znowu był na właściwym miejscu. Myśliwy - Ofiara to jego ulubiony stosunek.
Nie wiedziała, że jest tuż przy niej, że może zrobić teraz to co mu się podoba.., że jest na jego łasce. Stała przed samochodem rozmawiając z ojcem, pewnie czuła się trochę bezpieczniej kiedy podjechał. Assamicie przez umysł przemknęło kilka różnych opcji rozwiązania tej sytuacji. Nie miał zamiaru nikogo zabijać... przynajmniej na razie. Zbliżył się do Gwen tak, że gdyby nie wiatr mogła by poczuć jego oddech ale zdolności Assamity nie pozwalały jej na to aby go zobaczyła. Podsłuchał jej rozmowę z ojcem usiłując dowiedzieć się czegoś o Księciu, musiał się z nim w końcu zobaczyć a może został zniszczony? Kyle nie dopuszczał tej myśli do siebie, to niemożliwe.
"Ten niewidzialny.." zastanawiał się kim mógł być uciekinier i czy długo ich śledził. "Jak dużo może wiedzieć? Czy na tyle dużo, że musi odejść?"
Te wszystkie zdrady, oszustwa, morderstwa, ucieczki.. całe jego życie i nieżycie powoli przelatywało mu przed oczami kiedy Assamita zastanawiał się czy wszystko się wyda. Zrozumiał, że jego życie.. jeżeli można je tak nazwać, opiera się na odbieraniu go innym i.. kochał to a teraz jeszcze bardziej się w tym utwierdził.
Rozważał stojąc w pobliżu Gwen i jej ojca czekając na jakieś konkretne informacje.
 
__________________
"W każdym z nas płynie ta sama, leniwa, czerwona rzeka."

Ostatnio edytowane przez Etopiryna : 25-04-2008 o 00:03.
Etopiryna jest offline  
Stary 24-04-2008, 23:58   #85
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Ciemne, wilgotne miejsce. Zimno, jednak nie to wynikajÄ…ce ze zÅ‚ych warunków atmosferycznych. To drugie, zależne od niedbaÅ‚oÅ›ci, braku uczuć, caÅ‚kowitej obojÄ™tnoÅ›ci. Nawet przyjemne. PrzywodzÄ…ce na myÅ›l dawne czasy. Czasy bez tych bzdur i utrudnieÅ„ egzystencji, które na dobrÄ… sprawÄ™ nie wnosiÅ‚y niczego pożytecznego. Moralność. Moralność byÅ‚a cechÄ…, którÄ… wymyÅ›lili sÅ‚abi i żaÅ‚oÅ›ni aby zÅ‚Ä…czyć siÄ™ w grupÄ™ przeciw silniejszym od siebie. Podobnie jak sprawiedliwość. Dobro i zÅ‚o. Te pojÄ™cia jakoÅ› na nowo rozgorzaÅ‚y w starym, pokrytym pajÄ™czynami wspomnieÅ„ umyÅ›le. Jeszcze kilka chwil temu, bez nich, byÅ‚o tak bÅ‚ogo. Tak cudownie. Teraz zaÅ›, jaźń ponownie okieÅ‚znaÅ‚a jÄ… w Å‚aÅ„cuchy dawno poznanych, znienawidzonych praw. Czasem rozumiaÅ‚a dlaczego Sabatnicy podążajÄ… swojÄ… drogÄ…. WiedziaÅ‚a aż za dobrze. Jednak to nie byÅ‚ czas i miejsce na tego typu rozważania. Przez krótkÄ… chwilÄ™ sÄ…dziÅ‚a, że w jakiÅ› niewyjaÅ›niony sposób wróciÅ‚a do dawnego sanktuarium. Do tej…krypty. Do…wÅ‚aÅ›ciwego sobie czasu. Jednak nie. ByÅ‚a tutaj. Wciąż uwiÄ™ziona, wciąż…zdolna do dziaÅ‚ania. MaÅ‚a, nic nie znaczÄ…ca ruda dziewczyna, którÄ… inne pijawki upatrzyÅ‚y sobie najwyraźniej niedawno za pionek w swej wielkiej grze…powinni wiÄ™c uważać, żeby pionek nie staÅ‚ siÄ™ graczem wÅ‚aÅ›ciwym…och tak.
-Ghhh...na NiosÄ…cego ÅšwiatÅ‚o i wszystkie jego upadÅ‚e zastÄ™py…
SkrzywiÅ‚a siÄ™ mimo woli, podrywajÄ…c siÄ™ poÅ›piesznie do góry, do pozycji siedzÄ…cej. PotarÅ‚a swojÄ… skroÅ„ uczuciu bÄ™dÄ…cÄ… dziwnÄ… mieszankÄ… bólu i rozdrażnienia, zupeÅ‚nie jakby ktoÅ› wÅ‚aÅ›nie uwolniÅ‚ w jej gÅ‚owie gniazdo rozwÅ›cieczonych szerszeni. OtworzyÅ‚a rdzawe Å›lepia, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ wokół. Mimo wielkiego bólu, parsknęła szczerym Å›miechem. ByÅ‚ to jeden z niewielu objawów rozbawienia i dobrego humoru jakie ukazaÅ‚a tej nocy. Jednym ruchem zerwaÅ‚a medycznÄ… karteczkÄ™ ze swojej nogi i przyjrzaÅ‚a siÄ™ jej uważnie, jakby widzÄ…c tego typu przedmiot po raz pierwszy w swoim życiu. Może dlatego iż byÅ‚a to prawda. Przytaknęła sama sobie zaciskajÄ…c uchwyt zeskoczyÅ‚a ze stoÅ‚u i…wtedy wÅ‚aÅ›nie odezwaÅ‚ siÄ™ gÅ‚os.
- Lepiej być nie może…
Stwierdziła z ponurym uśmiechem pełnym sarkazmu. Jeżeli pozostały jakiekolwiek resztki jej dobrego samopoczucia, sielankowości i lekkości, ktoś właśnie w brutalny sposób wyrzucił je za drzwi, zaś te zatrzasnął na głucho. Spokojnym krokiem, bynajmniej nie pośpieszana przez swoją zbytnią skromność, udała się do wyżej wspomnianych drzwi biorąc z nich kitel medyczny i ubierając się weń. Karteczkę z powodu dziwnego sentymentu schowała do kieszeni. Potem zaś zwróciła się do głosu bez źródła właściwego:
- Po co właściwie mi pomagasz? Jaki masz w tym interes? Czy może brzydota fizyczna, równa się wielkiemu sercu i bezinteresowności?
Apatia. Z pobliskiej tacki medycznej dziewczyna wzięła skalpel, uważnie go oglądając. Następnie zacieśniła na nim uchwyt i schowała do kieszeni. Mógł się przydać.
To było niesamowite uczucie rozmowa z Ianem. Chyba fakt, że nie widać jego spojrzenia ani wyrazu twarzy był onieśmielający ale również emocjonujące. Dziwne też było to, że mimo tego poprzez ton jego głosu dało się poznać w jakim jest nastroju.
- No wiesz… jak byÅ‚em maÅ‚y to mama czytaÅ‚a mi do snu PiÄ™knÄ… i BestiÄ™…
I myÅ›lÄ™, że tak. UtrafiÅ‚aÅ› w sedno sprawy. Mam duże serce, muszÄ™ uważać na koÅ‚ki. Ale nie bój siÄ™, ja też wyjdÄ™ na swoje pomagajÄ…c tobie. Ja zawsze wychodzÄ™ na swoje. –
odparł Nosferatu chyba się uśmiechając. Emma zastanawiała się jak stary jest ten wampir. Jednak wkrótce przestało ją to interesować. Przeszła od razu do rzeczy:
- Cudownie. Wielkoduszny, a na dodatek oczytany. Idealna partia.
Uśmiechnęła się jakoś ponuro, jeśli nie złośliwie, jednak zaraz podjęła ponownie:
- MuszÄ™ wrócić po swoje rzeczy do motelu…ale najpierw wydostaÅ„my siÄ™ stÄ…d.
Znała się nieco na dyscyplinach. Wiedziała także, że skoro wampir potrafi ją także uczynić niewidzialną, oznacza to, ni mniej, ni więcej, że osiągnął w szkole Niewidoczności wiele. To przypomniało jej jedynie, że czym prędzej powinna zacząć nadrabiać swoje zaległości w dziedzinie przeciwnej. Otworzyła drzwi, czekając aż niewidzialny brzydal postąpi za nią.
- Co to za…niespodzianka? NienawidzÄ™ niespodzianek. Prawdopodobnie przez samÄ… ich naturÄ™. Nie wiesz czego siÄ™ po nich spodziewać.
PowiedziaÅ‚a żartobliwie i niezwykle „odkrywczo” dziewczyna, przemierzajÄ…c korytarz.
- Zobaczysz, to już niedaleko.- odrzekł zadatkowo.
Personel szpitala mijał ich nie zwracając najmniejszej uwagi.
-Jutro Książe miasta bÄ™dzie potrzebowaÅ‚ wsparcia, ja tam bÄ™dÄ™ i bÄ™dzie tam też zabójca Barbary. Wpadniesz? – zapytaÅ‚ zagadkowo w windzie.
Ruszyli dalej korytarzem, mijali znaki tylko dla personelu i dotarli do niespodzianki.
Za szybÄ… w pokoju szpitalnym leżaÅ‚a Barbara podÅ‚Ä…czona do licznej aparatury medycznej. WokoÅ‚o niej uwijaÅ‚o siÄ™ jeszcze wielu lekarzy. Na szybie pojawiÅ‚y siÄ™ tÅ‚uste Å›lady palców Nosferatu. - Od dwóch godzin dzielnie walczy o życie. To takie niesamowite. Ona Tag bardzo chce żyć. To przekracza ludzkie rozumowanie, no cóż w koÅ„cu jest magiem. Niestety przegra tÄ… walkÄ™…- wypowiadaÅ‚ powoli sowa peÅ‚ne smutku.
Tym bardziej zachowanie Emmy w tym momencie było jeśli nie zagadkowe, to totalnie pozbawione jakiejkolwiek sympatii dla poszkodowanej, ledwie żywej dziewczyny. Wzrok wbił się w miejsce pojawienia się tłustych śladów, ręce skrzyżowały się na piersi.
- Nic nie obchodzi mnie wasz „książę” i jego problemy. PrzyjechaÅ‚am do tej przeklÄ™tej mieÅ›ciny w poszukiwaniu pewnej rzeczy. A moja wizyta skoÅ„czy siÄ™ w momencie jej odnalezienia, niezależnie od tego, kto bÄ™dzie panem poÅ›ród gryzÄ…cych siÄ™ psów. Nie mam ni czasu ni ochoty na wasze walki o wÅ‚adzÄ™.
Podpiętej do respiratora magini zdawała się wcale nie dostrzegać.
-A to czego ty szukasz to nie wÅ‚adza? Nawet, jeżeli powiesz mi, że to tylko wiedza to wiedz, że wiedza to również wÅ‚adza. ZresztÄ… domyÅ›lam siÄ™ czego szukasz. Å»niwiarz bÄ™dzie tam również. Po wszystkim bÄ™dziesz mogÅ‚a go ze sobÄ… zabrać, jako nagrodÄ™ w turnieju walk psów. A ona myÅ›li teraz wÅ‚aÅ›nie o tobie… potrzebuje ciÄ™. JesteÅ› jej ostatniÄ… deskÄ… ratunku.
Kontynuował zapatrzony w umierającą kobietę i zasłuchany w miarowe bipanie aparatury.
- A masło jest maślane.
Mruknęła złośliwie po raz kolejny, widocznie usatysfakcjonowana zapętleniem się niewidocznego wampira.
- Wobec czego najchÄ™tniej posiadaÅ‚abym owÄ… wÅ‚adzÄ™ jak najdalej od waszej idiotycznej, krwawej wojny. Jednak jesteÅ› gÅ‚upi jeÅ›li tak sÄ…dzisz. To po prostu ciekawość. Chęć poznania. Zrozumienia i pojÄ™cia. Nie kotÅ‚owanie siÄ™ dwójki psów nad martwym królikiem…
Miała już przejść do konkretniejszej ofensywy, jednak powstrzymała się, patrząc na dziewczynę zamkniętą w szklanym więzieniu. Otoczoną białymi i błękitnymi kitlami.
- Ona chce żyć. Pozwolę sobie podkreślić to trzyliterowe słowo i zwrócić twoją uwagę na fakt, że życie i egzystencja w postaci worka zwłok to nie to samo. Kiedy ją przemienię, jej awatar rozwieje się, jakby nigdy go nie było. I gdzie ją to pozostawi? Uwięzioną, tak jak każdego z nas? Nie. Lepiej żeby umarła. Godnie.
-Zrobisz jak zechcesz. Widocznie mamy oddzielne punkty widzenia. Jej awatar poddaÅ‚ siÄ™ już teraz, już siÄ™ rozwiaÅ‚. Niema co pÅ‚akać nad rozlanym mlekiem. Ona chce żyć hmmm… istnieć dla zemsty. Jeżeli pozwolisz jej umrzeć to przeobrazi siÄ™ w coÅ› jeszcze gorszego od nas uda siÄ™ w pewne straszne i samotne miejsce. A tu, z tobÄ… znalazÅ‚a by zrozumienie i towarzystwo. To najlepsza perspektywa w jej sytuacji. PomyÅ›l o tym.
Ja mam jeszcze wiele pilnych spraw do załatwienia. Muszę cię opuścić ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Nie zostawię cię tu bezradnej, moja niewidoczność jaką na ciebie nałożyłem będzie trwała do świtu. Chyba, że wcześniej zdradzisz się w głupi sposób.
Naprawdę miło mi się z tobą gawędziło, mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś w spokojniejszych czasach.-

I zamilkł, ślady na szybie zaczęły odparowywać. Odszedł. Alba chciał aby Emma tak myślała.
- Mam szczerą nadzieję, że potrąci cię samochód. Wróć. Cały cholerny salon samochodowy. Idiota.
RzuciÅ‚a za oddalajÄ…cym siÄ™ Nosferatu, krÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ… z politowaniem. Awatar już siÄ™ rozwiaÅ‚. Widać jak niewiele wiedziaÅ‚. Ten w koÅ„cu pozostawaÅ‚ z czÅ‚owiekiem do momentu Å›mierci. Ostatecznej. Przez chwilÄ™ palce bezgÅ‚oÅ›nie bÄ™bniÅ‚y w Å›cianÄ™, jakby zastanawiajÄ…c siÄ™ co wÅ‚aÅ›ciwie teraz powinna zrobić….szlag. Szlag. Szlag. Szlag…
 

Ostatnio edytowane przez Empress : 25-04-2008 o 09:50.
Empress jest offline  
Stary 25-04-2008, 21:31   #86
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Uciekała przed ogniem. Kilka razy się potknęła w wielkich zaspach które wiatr usypywał w całym mieście. Przed oczyma miała palącą się ciężarówkę i budynek. Eksplodujący blok mieszkalny. Żeby tyle... jednym gestem? Powoli w umyśle Gwen miejsce paniki, atawistycznego strachu przed ogniem, zajmowało nowe jeszcze gorsze uczucie. Przerażenie. Kilka godzin bez nadzoru, kiedy wreszcie odpowiadała za wszystko w swym nieżyciu sama, zmieniło się w piekło. Kim my jesteśmy? Naprawdę złem wcielonym? Przed oczami stawała jej twarz upartego chłopca, który nie chciał posłuchać jej rozkazu. Twarze w oknach. Twarz właściciela kurtki. Ludzie, których już nie ma, bo spłonęli żywcem. I wiedziała, że był tylko jeden powód dla którego to się stało. Oni. A raczej my. Nieludzie. Potwory, których być nie powinno.
Może naprawdę szaleństwo było jedyną metodą by to znieść?
Znowu płakała. Wytrzymała te lata niewoli, ucieczek i ukrywania się. A teraz, jedna słodka noc wolności miała ją pokonać?
Nadal biegła. Zatrzymała się, gdy zdała sobie z tego sprawę. Co ze mną będzie? Co robić?
Wtedy nadjechała odpowiedź.
Bmw Kristofera było w strasznym stanie. Jej ojciec też. Patrzyła na zwęgloną rękę i nie czuła już nienawiści. Tylko żal.
Tym jestem, prochem, wampirem, docierało do Gwen. I nagle wcale nie wydawało się to śmieszne.
Kiedy Kristofer wydał jej rozkaz, odpowiedziała bardzo spokojnie.
- Nie. Muszę coś jeszcze zrobić.
Zapadła cisza.
- Przykro mi, że jesteś ranny, ale dobrze by było, gdybyś odpowiedział mi na kilka pytań. Teraz.
- Dlaczego? – zapytaÅ‚a i zdaÅ‚a sobie sprawÄ™, że nie musi nic dopowiadać, że to dlaczego zawiera wszystko; dlaczego ja, dlaczego siÄ™ ukrywam, dlaczego uciekamy i kÅ‚amiemy caÅ‚y czas?
- Odpowiedz – wydaÅ‚a ojcu rozkaz.
 
Hellian jest offline  
Stary 27-04-2008, 17:29   #87
 
Phantomas's Avatar
 
Reputacja: 1 Phantomas nie jest za bardzo znany
Hank był załamany.... zrozpaczony...

Moja... moja kochana Betty.... Stał i patrzył z krwawymi łzami w oczach, jak jego największy skarb płonie w ogniu wywołanym przez tą sukę! Hank czuł również straszny gniew. Jeżeli Emma myślała, że strata tego maga to dla niej ból, to nie wiedziała, co w tym momencie czuł Varison. Gdyby nie lęk przed ogniem, wampir już by stał nad poćwiartowanym ciałem dziewczyny.
Jeszcze cię dopadnę... Syczał przez zęby powstrzymując się od wybuchnięcia. Szedł cały czas szybkim krokiem przez las, z każdym krokiem zatapiając się w śniegu swymi cięzkimi butami. Wyszedł z lasu na drogę i wtem dostrzegł motor Księcia! Może jest w potrzebie... Przybrał wilczą postać , przystawił nos do ziemi i zaczął węszyć, po czym rozpoczął tropienie właściciela motoru po śladach stóp i zapachu.
 
__________________
"Oh, she gives me kisses,
My knife never misses."
Phantomas jest offline  
Stary 28-04-2008, 22:26   #88
 
Cyrus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cyrus nie jest za bardzo znany
Hank pędził przez las w postaci wilka. Tropienie śladów niebyło trudne, były one bardzo widoczne. Wskazywały one, że Karl dokądkolwiek podążał musiał się bardzo spieszyć. Znał drogę na pamięć i gnał jak błyskawica, więc Hank również nabrał prędkości aby skrócić dystans. Po kilkunastominutowym, karkołomnym slalomie między drzewami doszły go podniesione głosy więc zwolnił i podkradł w stronę rozmawiających. Był to Karl w postaci ludzkiej, rozmawiający z trójką mężczyzn. Dwóch z nich było młodymi lecz dobrze zbudowanymi ludźmi. Trzeci, starszy i mniejszy, milczał cały czas przenikając księcia miasta swym spojrzeniem.
- Zapomnij o tym Karl!- krzyknął jeden z młodszych, cechujący się imponującym wzrostem i podłużną budową czaszki.
- Miasto to wasz rewir i to wy odpowiadacie za utrzymywanie tam porzÄ…dku. Wasze wewnÄ™trzne konflikty nic nas nie obchodzÄ…. PowinieneÅ› byÅ‚ to przewidzieć zezwalajÄ…c na zatrzymywanie siÄ™ tutaj każdej przypeÅ‚zajÄ…cej pijawce. Za każdym razem jak pojawiaÅ‚a siÄ™ kolejna to smród od miasta byÅ‚ o ton wiÄ™kszy. Nie dalej jak parÄ™ godzin temu kilka z nich oÅ›mieliÅ‚o siÄ™ wjechać do lasu pieprzonym Tirem, ahhh… byÅ‚em tylko minutÄ™ za późno, nie wiÄ™cej…
- Tylko spokojnie KroczÄ…cy w Cieniu, nie poddawaj siÄ™ emocjom.-
odparł starszy wyglądający na Indianina.
-Karl jest naszym sojusznikiem, okazał nam swoją pomoc niejednokrotnie i udowodnił swoją wartość. A jeżeli to co nam powiedział jest prawdą, to sprawa jest bardzo z nami powiązana i nie cierpiąca zwłoki.
Przedstawił nam swoją sytuację i teraz wraz z Twierdzą udamy się aby zasięgnąć rady Iglastego Ducha. Ty w międzyczasie upewnij się, że naszemu gościu nie grozi ze strony naszych braci i sióstr jakieś niebezpieczeństwo.-
powiedział, poczym wraz z milczącym młodszym człowiekiem zaczęli się oddalać. Gdy zniknęli z widoku ten nazwany Kroczącym w Cieniu zwrócił się do Karla.
- Moim zdaniem to już dawno powinniśmy wykorzenić was z tego pożałowania godnego miasta. To była by tylko jedna wyprawa. Wiesz o tym, prawda? Jedna by wystarczyła.

Wtedy Hank poczuł czyjąś obecność za sobą i usłyszał żeński głos.
- Ooo!? Jaki fajny szczeniaczek! Kundelek! Szkoda, że nie z naszego podwórka.
Hank odwrócił się i dostrzegł kobietę w wieku może trzydziestu lat. Proste blond włosy sięgały ramion. Na twarzy miała ostry makijaż a ubrana była bardziej na motor niż do lasu. Jednocześnie wyczuł, że wilkołak stojący koło Karla przybrał formę Glabro.
- Czekajcie!- krzyknął Książe. - To może być ktoś ode mnie! Hank? Czy to ty?




Kristofer zacisnÄ…Å‚ zÄ™by i wytoczyÅ‚ siÄ™ z samochodu. UpadÅ‚ na kolana przed swojÄ… córkÄ…. WyglÄ…daÅ‚ żaÅ‚oÅ›nie. Chyba szlochaÅ‚. Nie. To nie szloch, to… Å›miech. Starszy podniósÅ‚ siÄ™ z ziemi i odwracajÄ…c siÄ™ kopnÄ…Å‚ swój samochód, efekt byÅ‚ taki jakby pojazd trafiony zostaÅ‚ przez kulÄ™ do rozbiórki domów. ZgiÄ…Å‚ siÄ™ niemal wpół i przekozioÅ‚kowaÅ‚ trzy razy. Kristofer Å›miaÅ‚ siÄ™ coraz gÅ‚oÅ›niej. TrwaÅ‚o chwilÄ™ zanim siÄ™ uspokoiÅ‚. Wreszcie rzekÅ‚.
- A wiesz, że nawet miaÅ‚em ochotÄ™ ci odpowiedzieć? Nie z powodu twojej godnej pożaÅ‚owania dominacji ale tak, za odwagÄ™. Ale to co widzÄ™ przekracza wszelkie oczekiwania.- jego zdrowa rÄ™ka wyprostowaÅ‚a siÄ™ i zwróciÅ‚a w stronÄ™ Kyle’a. Gwen dopiero teraz go dostrzegÅ‚a. Assamita poczuÅ‚ jak jego caÅ‚e ciaÅ‚o jest obezwÅ‚adnione, mógÅ‚ jedynie wykonywać najoszczÄ™dniejsze ruchy, czuÅ‚ siÄ™ jakby Å›ciÅ›niÄ™ty przez imadÅ‚o. Jego ciaÅ‚o uniosÅ‚o siÄ™ dobre pięć metrów nad ziemiÄ™.
- Wynajęłaś Assamitę aby mię zgładził? Czy może poluje na ciebie? Nieważne czy poluje na mnie, czy na ciebie. My opuścimy to miasteczko jeszcze tej nocy a on będzie tylko prochem, chociaż nie jest chyba aż tak stary. Gwen, zabójco, może dacie mi powód abym nie musiał kalać mego sumienia kolejną śmiercią dzisiaj, najpierw ta wariatka Milly a teraz to. Macie dziesięć sekund na wyjaśnienia.
 
__________________
When the man meets force that he can not destroy, he destroys himself instead.
What from of plague are you?

Ostatnio edytowane przez Cyrus : 28-04-2008 o 23:16.
Cyrus jest offline  
Stary 28-04-2008, 22:54   #89
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
- Nigdzie z tobÄ… nie pojadÄ™. – mimo, że w Gwen znowu zawrzaÅ‚a nienawiść nadal byÅ‚a spokojna.
- I masz rację to była żałosna próba dominacji. Zwłaszcza, że dotyczyła spraw, które właśnie przestały mnie obchodzić. Bo to jest twoja wojna i twoja ucieczka. Ja tu zostaję.
- On – wskazaÅ‚a na Kyle'a – też jest TwojÄ… sprawÄ…. Nawet jeÅ›li chce zabić mnie.
- Tylko zabiorÄ™ moje skrzypce – poszÅ‚a w stronÄ™ bagażnika.
- MiÅ‚ego uciekania dupku. – spojrzaÅ‚a Kristoferowi w oczy.
 
Hellian jest offline  
Stary 29-04-2008, 18:56   #90
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
- Same old steps to the same old dance. One more reason. One more chance?
BezgÅ‚oÅ›ne zapytanie pozostaÅ‚o bez odpowiedzi, kiedy oczy przez krótkÄ… chwilÄ™ pozostawaÅ‚y zatopione w dogorywajÄ…cej magini. Wszystko jedno. I tak nie zamierzaÅ‚a w żaden sposób ingerować w to co i tak musiaÅ‚o siÄ™ wydarzyć prÄ™dzej czy później. Niewidoczny wampir byÅ‚ naprawdÄ™ kompletnym gÅ‚upcem, jeÅ›li myÅ›laÅ‚, że kiedykolwiek darzyÅ‚a BarbarÄ™ jakimkolwiek uczuciem…jako jednostkÄ™ ludzkÄ…, czy też za wartoÅ›ci i emocje, które tamta przejawiaÅ‚a. Nie. Emma traktowaÅ‚a jÄ… z uczuciem podobnym do tego, jakim jubiler może darzyć doskonaÅ‚y klejnot. Klejnot magicznej mocy. Teraz zaÅ›, gdy ten byÅ‚ rozbity…straciÅ‚ caÅ‚e swoje piÄ™kno. To zaprawdÄ™ byÅ‚o tak proste. Tak banalne. Nie byÅ‚o wiÄ™kszego obrazu. GÅ‚Ä™bszego znaczenia. Czysta fascynacja potÄ™gÄ…. I nic wiÄ™cej. Dziewczyna przytaknęła. Być może staraÅ‚a siÄ™…przekonać samÄ… siebie. NastÄ™pnie odwróciÅ‚a siÄ™ o 180 stopni, nieznacznie zarzucajÄ…c pasmami swoich wÅ‚osów, w odruchu jakieÅ› stÅ‚amszonej gÅ‚Ä™boko zÅ‚oÅ›ci.
Zapach szpitalnych pomieszczeÅ„ zawsze doprowadzaÅ‚ jÄ… do szaÅ‚u. Ta sztuczna sterylność, imitacja perfekcji, bezosobowość. Tak, to musiaÅ‚o być wÅ‚aÅ›nie to. Tym dziwniejszy fakt, że w tym momencie zdecydowaÅ‚a siÄ™ pożywić. Choć z drugiej strony, w przeciwieÅ„stwie do innych pijawek z tej nÄ™dznej mieÅ›ciny, które poznaÅ‚a caÅ‚kiem niedawno, nie zamierzaÅ‚a skazywać siÄ™ na głód…i zwiÄ…zane z nim niebezpieczeÅ„stwa. WiedziaÅ‚a kiedy wykorzystać okazjÄ™.
Pusty skÅ‚adzik. PrzechodzÄ…cy lekarz. Krew która zapulsowaÅ‚a szybciej w żyÅ‚ach nadajÄ…c moc i siÅ‚Ä™ niepozornym, niemal nieistniejÄ…cym mięśniom. Krzyk zdziwienia nigdy nie opuÅ›ciÅ‚ gardÅ‚a. PowstrzymaÅ‚y go żelazne palce zaciskajÄ…ce siÄ™ na żuchwie, podczas gdy druga rÄ™ka rozpoczęła zmianÄ™ rdzenia krÄ™gowego w proch, przyciÄ…gajÄ…c cel do siebie. Drzwi zamknęły siÄ™ bezgÅ‚oÅ›nie…by otworzyć siÄ™ kilkanaÅ›cie sekund później, mimo tego, że nikt ich nie opuÅ›ciÅ‚. Nie liczÄ…c bezwÅ‚adnie opadajÄ…cego ciaÅ‚a mężczyzny, roztaczajÄ…cego czerwonÄ… Å‚unÄ™ krwi na podÅ‚odze. KtoÅ› krzyknÄ…Å‚. Być może na widok zwÅ‚ok. Choć…kto wie czy nie byÅ‚o to spowodowane faktem, że spryskiwacze pożarowe oszalaÅ‚y, rozpoczynajÄ…c zraszanie wszystkiego wokół. Korytarz opustoszaÅ‚. Droga byÅ‚a wolna.
- Nie wiem, czego nienawidzÄ™ bardziej…totalnej gÅ‚upoty innych…czy robactwa litoÅ›ci, które siÄ™ we mnie zalÄ™gÅ‚o…którego nie mogÄ™ wyplewić od tylu setek lat…mimo najszczerszej chÄ™ci. Dlaczego naprawdÄ™ nie mogÄ™ być bezwzglÄ™dnÄ… i pozbawionÄ… skrupułów, miast tego muszÄ™ zadowolić siÄ™…tÄ… imitacjÄ… i pozorami…tsk.
Syknęła dajÄ…c upust agresji i otwierajÄ…c drzwi do pokoju sali Barbary, którÄ… to niczym tonÄ…ce szczury opuÅ›cili wszyscy lekarze. Wciąż przepeÅ‚niona siÅ‚Ä… swojej krwi, ujęła ciaÅ‚o trzymajÄ…ce siÄ™ na granicy życia, odrywajÄ…c kable i nie dbajÄ…c o to, czy owy próg zostanie zbyt poÅ›piesznie pokonany. Nicość pochÅ‚onęła także nieprzytomnÄ……
***
Pokój. ZwykÅ‚y pokój w jednym z dziesiÄ…tek przydrożnych moteli. Pojedyncze łóżko. DÅ‚ugie, brÄ…zowe kotary w oknach, przywodzÄ…ce na myÅ›l kiczowate filmy z późnych lat siedemdziesiÄ…tych. Å»adnych ekscesów. Stolik nocny, czarnobiaÅ‚y, o dziwo, wciąż jeszcze dziaÅ‚ajÄ…cy telewizor. I drzwi zamkniÄ™te na kilka spustów, a także zastawione improwizowanÄ… barykadÄ… w postaci metalowego stoÅ‚u. W celu unikniÄ™cia tak banalnej rzeczy jak intruzja. Czy to sprzÄ…taczki, której istnienie Emma poddawaÅ‚a w wÄ…tpliwość, czy…bardziej agresywnych i nietypowych przypadków. Nieważne.
- I miaÅ‚aÅ› być w skromnoÅ›ci piÄ™kna. UpiÄ™kszać wszystkie miejsca sobÄ…. Lecz teraz, gdy na ciebie spojrzÄ™…jÄ™knÄ™. Tak brzydkÄ… staÅ‚aÅ› siÄ™ osobÄ……
OgraniczajÄ…c swoje przemyÅ›lenia i emocje jedynie do tych słów, Emma odgarnęła wÅ‚osy Barbary. Zaczerpnęła sztuczny, gÅ‚Ä™boki wdech, nastÄ™pnie zaÅ› zatopiÅ‚a kÅ‚y w jej szyi, pijÄ…c karmazynowÄ… ciecz, która byÅ‚a nad wyraz sÅ‚aba…zupeÅ‚nie jakby straciÅ‚a caÅ‚e, zawarte w niej życie. SkoÅ„czyÅ‚a. Å»yÅ‚y byÅ‚y suche niczym koryto wyschniÄ™tej rzeki. Emma siÄ™gnęła powoli, acz pewnie do swoich pakunków. Zacisnęła uchwyt na nożu. Nóż owy posiadaÅ‚ zdobienia sugerujÄ…ce zamierzchÅ‚e czasy, jednak mimo swego wieku i grawerunków, byÅ‚ w peÅ‚ni funkcjonalny i…skuteczny, co zostaÅ‚o udowodnione, kiedy przeciÄ…Å‚ w poprzek żyÅ‚y dziewczyny, upuszczajÄ…c spaczonÄ… krew do ust Å›wieżo zmarÅ‚ej. Druga dÅ‚oÅ„ w tym czasie zacisnęła siÄ™ na torebkach z plazmÄ…, które jakimÅ› cudem zniknęły ze szpitala tej dziwnej, absurdalnej nocy. RudowÅ‚osa dobrze wiedziaÅ‚a, że bÄ™dÄ… one potrzebne…
 
Empress jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172