Robin "Dziadek" Carver
No pięknie. Carver pomyślał, że chyba nigdy tak naprawdę nie opuszczą Fresno. Szeryf będzie się za nimi wlókł jak jakiś wyrzut sumienia. Ale zaraz potrząsnął głową i odgonił te myśli. Faktem jest, że są teraz tutaj, przy obcym trupie, na którym nawet nie zarobią i muszą czekać aż skończy się "śledztwo."
Carver nie odpowiedział szeryfowi. Zaklął tylko pod nosem, po czym poszedł w kierunku karetki. Niech reszta wie, że tym razem nikt nie chce ich wszystkich pozabijać.
- No panowie, - mówił nie bez irytacji - wygląda na to, że mamy przymusowy postój. Czas trochę rozprostować nogi.
Dziadek był trochę wkurzony. W końcu, miał robotę do zrobienia! I to porządną robotę, za którą będzie ustawiony na dłuższy czas... Ale najpierw muszą dogonić Chmurę. A z każdą chwilą ich cel się oddalał. Carver przyglądał się ze zmarszczonym czołem szeryfowi i jego świcie. Podążył wzrokiem za ręką pani doktor i westchnął, gdy dotarło do niego co widzi. Czyżby szykowała się kolejna "pasjonująca" robota dla szeryfa? Carver skrzywił się tak, że w tej chwili można było się go przestraszyć. A jego pieniądze wciąż oddalały się razem z wiatrem... |