Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2008, 12:40   #140
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Leniwie się zrobiło. Mateusz z błogością znosił nawet spojrzenia starościane, co ten nie żałował. Ale komu raz oleju nalało do Głowy nie mógł się tak łacno wyzbyć. Prawda?
Tedy w błogości i spokoju Mateusz usiadł przy rzeczce. A zmęczenie spływało tak że niemal senny się zrobił gdy kto w konie ruszać począł prosić.

Jak na wezwanie Mateusz powstał i dla kurażu obmył sowicie twarz, ręce i kark wodą czystą źródlaną. Ablucji tej prostej dokonawszy podszedł do Siwka, co to nie mniejszą leniwością się oznaczał. Konik zarżał na powitanie, co Infamis skwitował uśmiechem i odpowiedział poklepując towarzysza po doku, szepcząc przy tym jakie słowa dla innych nie słyszalne.

Ale pora była ruszać. Tedy zaciągnął mocniej powrozy, co to poluzował przy popasie i wskoczył zręcznie w siodło. Nie minęło parę chwil, kiedy wszelka kompanija zebrała się do drogi. Powsiadali wszyscy na swe rumaki żegnać się poczęli. Tym razem już bez strzemiennego, bo i nie biesiada to była.

- Bywaj Panie Wolski. Myślę że obaczymy się niebawem i tuszę iż w lepszym nastroju Waszmościa obaczę – zaśmiał się Infamis przyjaźnie kiwając ku Staroście. Poczym powodując koniem przybliżył się do Mości Ligęzy odzywając się w te słowa:
- Cieszę się żem Waszmościa poznać miał okazję. Bywaj w zdrowiu.

I po chwili pognali. Choć tak naprawdę znów nie spiesznie. Leniwie chciało by się rzec. Czego Mateusz sfatygowany pojedynkiem i bitewką wcale nie żałował. Zamiast tego znów ozwało się zmęczenie i osłabienie. Tedy w pewnym momencie Mateusz przysnął z lekka w kulbace, co chwile budząc się i rozglądając ciekawie w koło. Tak aż do celu, który poznać było choćby po minie Pana Tomasza i jego tak zrozumiałym pobudzeniu.

Dotarli na miejsce nie dalej jak koło południa. Jadąc już w stronę zabudowań, Mateusz przetarł oczy i poprawił się w siodle, chcąc obudzić się lepiej. Przyjrzał się przy tym swej sfatygowanej facjacie, zabrudzonemu ubraniu, które jeszcze i ślady krwi nosiły. Azaliż wyglądał jakby wprost z boju jechał, co chyba tylko potęgowało szepty i strachne miny ludzi co przy drodze przyglądali się kawalkadzie.

Ale gdy do dworku zajechali. Gdy ludzie, a szlachta wyszła witać. Gdy niewiasta – niechybnie siostra Pana Tomasza ruszyła ku nim, Mateusz zmitygował się. Strojem i wyglądem nie godzien by w gościnę się udawać. I tylko marną pociecha było że pośród innych jego strój tak srodze się nie wyróżniał. Może bardziej zbrudzony, w tym i krwią. Ale wszyscy jakby z dalekiej drogi wracali.

Skłonił się Mateusz posłusznie jak go Pan Tomasz opowiedział.
- Prawdą jest to wszystko co nam Pani brat naopowiadał. Tedy radość ze spotkania jeszcze większa. – Mateusz raz jeszcze skłonił się, ale mówiąc słowa te uśmiechnął się spoglądając figlarnie na boki, jakby sugestię swą w żart chciał przybrać.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline