Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2008, 16:55   #6
mjl
 
mjl's Avatar
 
Reputacja: 1 mjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwu
4 maja 1942r.


Wszędzie słychać odgłosy bombardowania, krzyki rannych i strzały z dział. Hans jest w okopach. Na jego ramieniu widoczna jest zabandażowana rana, która, gdyby nie medycy mogła okazać się śmiertelna. Teraz siedzi i pisze po kryjomu list.


Eva Meier, Berlin ul. Faulen 15

Mamo!

Piszę tak rzadko, bo tu się tyle dzieje… Już dawno dotarliśmy na linię frontu. Codziennie ktoś ginie, wojna jest okrutna. Wszystkich znajomych przerzucili gdzieś dalej, a ja, tylko ja zostałem. Widzisz, piszę bo nie wiem czy doczekasz następnego mojego listu. Przerzucają nas, idziemy w głąb Rosji. Mówią, że atakujemy Stalingrad! Nie wiem jak to wszystko się potoczy, kocham was, a to dołączam do listu. Jeśli dostałabyś wiadomość o mojej śmierci, a mojego ciała by nie znaleziono wykop dół w ogrodzie i tam to zakop. Chociaż w ten sposób choć częścią będę z wami.

Hans



Młodzieniec wkłada kartkę do koperty wsadzając tam również woreczek z ziemią, na której prawie poległ. Chodzi o jego ranę, Hans ledwo co uszedł z życiem. Wykrwawiał się na śmierć w jakimś dole po minie, a nagle znaleźli go inni. Narażając swe życie, wynieśli spod ostrzału i dowlekli nieprzytomnego do medyków. Gdy przechodził koło niego młody posłaniec, Hans zawołał go:
-Młodzieńcze, pozwól tu.
Dzieciak posłusznie wykonał polecenie przypatrując się dziwnym wzrokiem jego ranie.
-Dostarcz to do gmachu poczty. – powiedział i wsunął w wyciągniętą już rękę garść pieniędzy.


11 maja 1942r.


Hans stoi w szeregu. Dziś rano dowódca zarządził koniec postoju i teraz każdy miał zostać przydzielony do nowych oddziałów. Wszystko poszło szybko, i dowódca rzekł:
-Wymarsz na Stalingrad!
Wszyscy śmieją się i żartują. Śpiewają wesołe pieśni i są pewni swego rychłego zwycięstwa. Wszyscy oprócz naszego bohatera, który idzie w milczeniu myśląc o swojej rodzinie… O swej zapłakanej matce i o swoim zaginionym ojcu.

Po dotarciu na miejsce dość szybko udaje się złamać opór broniących się sowietów i dostać na zachodnie obrzeża miasta. A było to 24 sierpnia. Niemcy zrobiły prawdziwą jatkę. Gdyby nie piloci, wszyscy by zginęli jednak nikt teraz o tym nie pamięta. Zachodni kawałek miasta opanowany, wszędzie słychać radosne okrzyki…

Hans stał wtedy przed namiotem Paulusa i rozmyślał czekając na rozkazy. Wczoraj dostał zadanie. Zaczynał coś znaczyć. Dostał nawet dziesięciu ludzi pod siebie, którzy właśnie podeszli.
-Pomszczę ojca. – rzekł mściwym tonem i odwrócił się w stronę podwładnych. Nie trzeba było być szczególnie inteligentnym, by stwierdzić że ci ludzie potrafią walczyć. Młodzi, muskularni, krótko obcięci z idealnie wyczyszczoną bronią i spokojnym spojrzeniem.
Posłaniec nagle przyszedł i zaprowadził zgromadzonych do namiotu. Była tam mapa składająca się głównie ze zdjęć lotniczych.
Hans stanął w środku, każąc usiąść swej drużynie. Szybko przejrzał notatki i rzekł:
-Moje nazwisko Hans Meier. Właśnie otrzymałem rozkazy, które teraz wam przedstawię.
Ewentualne pytania pod koniec.
-Mamy zająć halę produkcyjną. – rzekł, wskazując ją palcem.
-Dwóch z was idzie pierwszych z miotaczami ognia, waszym zadaniem jest umożliwienie wejścia następnym. Ochotnicy?
Zgłosiło się dwóch nie wyglądających na zbyt inteligentnych.
-Dobrze, macie przedrzeć się przez komunistów i potem osłaniać wchodzących. Z tyłu budynku pójdzie następna trójka flankując obrońców. Ochotnicy? – mówił, wskazując miejsca wejścia poszczególnych grup.
Zgłosiło się następnych trzech. Wyglądali zdecydowanie rozważniej i byli zapewne bardziej doświadczeni od ich poprzedników.
-Dobrze, wy na początku przedzieracie się z nami do hali, a potem okrążacie ją i flankujecie. Reszta idzie za tymi z miotaczami ognia razem ze mną. Aha i mamy snajperów. – rzekł odwracając się w kierunku poddanych.
-Atakujemy rano, punkt 8.20. – rzekł, patrząc na zegarek.
I wyszedł z namiotu.


****


8.19 następnego dnia.

Oddział na miejscu. Grupa zajęła pozycje za dowódcą.
-Jeszcze chwila. – rzekł, Hans rzucając peta na ziemię.
Rzucił spojrzenie w kierunku celu i powiedział.
-Po cichu, kryjcie się o ile możecie. Jeden biegnie, drugi osłania, dzielimy się na dwójki.
-3, 2, 1, 8.20. Ruszamy. – rzekł łapiąc swoje STG.
 
__________________
Idzie basista przez ulicę, patrzy a tam mur przed nim. Stoi przed nim i stoi, a wkrótce mur się rozwala...
Jaki z tego morał?
"Albo basista jest głupi albo niedorozwinięty."
mjl jest offline