-Skurwysyn.. - sapnął Folken zbierając się z podłogi. Brązowooki był wściekły. Bardzo wściekły. Splunął na podłogę i przetarł twarz, zdrapując kawałki zaschniętego błota, lepiące się zarówno do jego włosów jak i lic. Nie podaruje tego. Oj nie. Po kilku chwilach gdy wyglądał już jak człowiek zrobił szybki rekonesans w swoim dobrobytu. Widząc brak naszyjnika i sakiewki omal nie wrzasnął, wydając z siebie praktycznie pierwotny krzyk złości. Teraz już sprawa Frolice'a stała się osobista. Folekn przysiągł sobie w duchu, że znajdzie tego skurwysyna i zabije, własnoręcznie. Lekko się chwiejąc ruszył w stronę miasta. Słońce jasno świeciło na niebie. Przeklinając wszystko co się rusza i żyje, bądź też nie idzie przed siebie. Mija różnych kupców, zachwalających swe towary na straganach, grupki plotkarek, szepczących do siebie nowe wieści, a także zwykłych przechodniów, jemu podobnych. Podszedł do jednego ze straganów.
-Witaj, kupcze. Czy jesteś zainteresowany kupnem broni? - rzekł do mężczyzny, który zapewne całymi dniami trenuje swój mięsień piwny. Z ukrywaną odrazą patrzył na trzy podbródki mężczyzny, pucołowate oblicze, wielkie, mięsiste łapy..jak on nienawidził takich ludzi.
-Zależy co masz. - rzucił kupiec, spoglądając na tego zabrudzonego mężczyznę. Nie podobał mu się, ale pieniądz to pieniądz.
-Ten miecz. - odpowiedział kupcowi wydobywając zdobyczną broń z pochwy. Kupiec wziął go w ręce, pobieżnie sprawdził i przenosząc spojrzenie na Legarę powiedział - 50 denarów.
Krew omal nie zalała Folkena, ta broń była o wiele droższa. Niemniej jednak był w potrzebie. Trzęsąc się z gniewu skinął głową i oddał kupcowi pochwę do broni, dostając w zamian 50 denarów. Teraz trzeba było coś zjeść. Miejsce sam raz by spożyć posiłek a wieczorem obić komuś mordę.
Wszedł do środka bez chwili oporu, natychmiast idąc do szynku. Jak na tę porę była ona wyjątkowo pusta. Zaledwie on jak i jakieś trzech mężczyzn, przy jednym stole. Sądząc po ubraniach - zwykli mieszczanie. Folken obejrzał oberżystę, o dziwo schludnie ubranego, z lekką nadwagą. Nie miał żadnej odpychającej gęby. Widocznie nowy był w fachu.
-Witajcie, Karczmarzu. Dałoby radę żebyście zrobili kaszę ze skwarkami i kufel piwa - rzucił do oberżysty, spoglądając na niego. Mężczyzna jedynie skinął głową, podszedł do drzwi kuchennych i krzyknął - Saula, rusz swój tłusty tyłek i przygotuj kasze ze skwarkami!.
Chwilę później wrócił wyciągając łapę. Brązowooki wręczył mu pół denara i poszedł usiąść przy jednym ze stolików. Nie czekał wyjątkowo długo nim całkiem urodziwa dziewka służebna podeszła do niego i położyła przed nim miskę. O wiele większą niż mu przysługiwało. Uniósł głowę by spojrzeć na nią. Ich spojrzenia się skrzyżowały na chwilę, młódka uśmiechnęła się skromnie i szepnęła - Smacznego, Panie. - i odeszła szybko, nim rumieniec zakwitł na jej licach. Folken o mało co się nie roześmiał. Wreszcie coś się zaczynało dziać przyjemnego po tej pieprzonej nocy. Gdy skończy posilać się podchodzi raz jeszcze do lady i zagaduje do karczmarza
-Panie, a jakaś robota by się znalazła? Ktoś wam grozi, albo burdy wszczyna w karczmie? Jak potrzebujecie kogoś takiego kto uspokoi pijaków czy wasze pieniądze odzyska to ja się tym zajmę. Chcę tylko jakieś miejsce do spania, kufelek piwa i jakieś pieniężne wynagrodzenie, zależności od pracy. A i wikt.
Ostatnio edytowane przez Zaelis : 27-04-2008 o 17:14.
|