Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2008, 12:16   #5
Bulny
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Mężczyzna w średnim wieku szedł sobie, wesoło pogwizdując, drogą prowadzącą do grodu gnieźnieńskiego. Nieco przemokły wór, okrywający jego ciało, aby je ogrzać wskazywał na to, że jest rybakiem. To samo sugerował nóż do patroszenia ryb, wsadzony za pas, którym był kawał potężnego sznura. Połów chyba się udał, człowiek szedł do miasteczka z koszem pełnym ryb:
- Perepłut dopisał mi dziś, mam nadzieję, że nie przehulam tego wszystkiego w karczmie - mówił sam do siebie. Był szczęśliwy i uradowany, gdyż od dawna nie trafiła mu się taka zdobycz.

Gdy człowiek swawolnym krokiem doszedł do bram grodu zatrzymał go strażnik:
- Gdzie idziesz kmieciu? - zapytał zbrojny z nietęgą miną na twarzy.
- Jak co dzień panie z połowu wracam - odparł Chocimir, patrząc na niego przyjemnym i ucieszonym wzrokiem.
- Widzę żeś połów udany miał. Bogowie dopisali. - woj popatrzył na kosz pełen ryb, który bardzo ciążył rozmówcy. - Kosz pewnie ciąży Ci nieco?
- Oj żebyś wiedział panie, że ciąży. Chybam przez cały tydzień tylu ryb nie nałowił, co dziś. Może ty rybkę chcesz, co by dobrą passę do domu przywiać? Świeżutka, prosto z Wełny tymi rękami wzięta. - odpowiedział rybak wskazując na pomarszczone od wody, nieco już brudne, ręce.
- Dzięki Ci chłopie. Pokaż co tam masz w koszu. -strażnik po tych słowach podszedł do kosza, który rozmówca miał na ramieniu i wybrał sobie dorodną rybę, po czym powiedział.
- Rzeczywiście bogowie dopisali Ci w łowach. Same dorodne sztuki. Uważaj, co by Ci ich oprychy nie skradły.
- Dzięki za te słowa panie. Niech Porewit w służbie Ci dopisze. - Tymi słowy mężczyzna zakończył rozmowę wchodząc za mury miejskie.

Tłok był niesamowity. "Czy to dni targowe w grodzie się rozpoczęły?" - pomyślał Chocimir, przeciskając się między ludźmi. Na samą wizję sprzedaży połowu, która pojawiła się w jego umyśle uśmiechnął się. Już miał iść na bazar, gdy jego oczom ukazał się drewniany, wzmacniany kamieniem, budynek karczmy. Mężczyzna pierw obrócił wzrok.
- O nie wstrętne piwoszniki. Nie doprowadzicie mnie dziś tam. - szeptał szukając w sobie silnej woli. Po chwili jego umysł jednak zamroczył sie wizją złocistego napoju w drewnianym kuflu.
- No dobrze, jeden kufelek, ale ani kropli więcej. - rzekł głośniej, kierując swe kroki ku gospodzie.

Gdy wszedł do karczmy postawił swój kosz na podłodze. W końcu za piwo należało czymś odpłacić. Zdjął więc zasłonę ukazując wszystkim gościom swój połów. Chciał znaleźć dobrego płaza, co by dużo piwa za niego dostać. Miał zabierać się do przepatrywania tobołka, lecz rzuciła się na niego masa ludzi. Przez chwilę nie wiedział co się dzieje, lecz gdy spojrzał do niemal pustego kosza wybiegł za nimi krzycząc.
- Od świtu do teraz, łowić musiałem te parę sztuk! Ja wam dam, wy ciemne bękarty złych sił! - człowiek był mocno rozzłoszczony, lecz też zasmucony.
- Czy to za pijaństwo mnie karzesz Swaroże poczciwy? - powiedział cicho, po czym spojrzał na mężczyznę podchodzącego w jego stronę.
- Skoroś zdatny na tyle, żeby przez dzień nałowić tyle ryb, nadasz mi się w jednej sprawie. - usłyszał z ust zbrojnego. Oj możny wojownik z niego był. Możny bardzo, więc może Chocimir dorobiłby sie czegoś pomagając mu. Zgodził się więc na jego propozycję. Widząc, że ten podchodzi jeszcze do innych kmieci, rybak podszedł do karczmarza.
- Widzisz mój panie. Te warchlaki przez Marzannę spłodzone znowu mnie z majętności obrobiły. Wiesz gospodzinie, żem uczciwy człek, Swaroga prawom służący. Nie dałoby rady, w zastaw za ten kosz, uncji chmielowego naparu mi polać? - mężczyzna wskazał wiklinowy kosz, w którym niósł swój towar. Był on całkiem dobrej jakości, choć nieco stary. Widać, że przez rzemieślnika wprawnego zrobiony.
- Oj Chocimirze, idź że do wybrańca jakiegoś, co by z Ciebie klątwę tych wstrętnych piwoszników zdjął, boś tego nie wart. - Powiedział właściciel przybytku nalewając poczciwemu człowiekowi kufel piwa. Meżczyzna podziękował, po czym usiadł na stołku, szybko go opróżniając.
- Dzieki Ci panie. Tego mi było trzeba. Życzę Ci, by Czarnobóg nie imał się ani Ciebie, ani twojej rodziny. - rzekł z uśmiechem, po czym wyszedł z gospody.

Swoje kroki skierował tam, gdzie kazał mu możny pan - przed bramę grodu. Piwo karczmienne mocne było. Nie jakieś tam z wodą rozcieńczane, tylko prawdziwe, goryczkowe, uderzające do głowy. Mężczyzna, choć nie był słabej głowy, to jednak poczuł jego działanie rozweselając się nieco. Widząc ludzi zgromadzonych przed grodem pomyślał, że pewnie wszyscy z nich czekają na Samona i usiadł na kamieniu przysłuchując się temu, co możny ma do powiedzenia...
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)

Ostatnio edytowane przez Bulny : 27-04-2008 o 12:19.
Bulny jest offline