-PRZYJ!!- Rozchodziły się okrzyki po całej dolinie Muminków. - Przyj!! Przyj!!.
-O Jezu Chryste! Jak to Kur@#! boli!! - Skomentował Jezus, odchodząc od zmysłów z powodu katorżniczego wycieńczenia.
-Przyj Synu!! Widzę główkę! Ale nie pluj! - Otarł się ze śliny Jezusa, który ten niemiłosiernie wydobywał ze swojego otworu, co najmniej gębowego.
-Nie dobrze, utknął i nie chce iść dalej!! - Ryknęła Migotka, trzymająca rodzącego Jezusa za rękę.
- Stara!! Przynieś bimbru, bo nie będę ciąć na żywca!! I zdejmuj ten fartuch, trzeba w czymś owinąć niemowlę.- Rozdysponował Tatuś muminka pocierając dłonie, wiadomo odbieranie porodu to nie łatwa sprawa, trzeba się przygotować emocjonalnie.
-Zaraz, zaraz... co wy chcecie ciąć? - Spytał się zażenowany całą sytuacją Jezus.
-Nie bój się nic... - Wyszeptała cichutkim głosikiem Migotka wprost do lewego uszka Jezusa - Zaraz będziesz szczęśliwą mamą... ee to jest tatą... mamusiem? - Zgubiła się już Migotka w swoich własnych słowach.
-Nie no Jezus będzie mamusią, bo on rodzi, a kto będzie tatusiem? - Trafiła w samą dziesiątkę Mała Mi
-No właśnie, chyba wiatropylny nie jesteś? - Zadumała się Migotka - No bez Seksu to tak głupio trochę...
-A przede wszystkim nudno jak skur[zana kurtka]! - Zawył Tatuś, przerywając w połowie wypowiedzi Migotki. Nie będąc przy tym całkowicie świadom swojego miejsca w czasie i przestrzeni, wszakże dla niego życie to ciągła imprezka - Stara!! Gdzie ten bimber!?
-Już idę kochaniutki!! - Oznajmiła swe położenie Mamusia vel Stara muminka.
-Zaraz... Odbierałeś już kiedyś poród? - Niespokojnym głosem spytał się ciężarny Jezus.
-Tak, ale nie pytaj jak to się skończyło... Ale nie bój się nic, mam pewną rękę! - Odparł pocieszająco Tatuś, dzierżący w jednej łapie siekierę do drewna, a z drugiej popijał własnej roboty bimberek w butelce od oleju.
-... - Zaniemówił Jezus, z gałami na wierzchu, z przejętą miną pół-głosem spytał się Migotki, tak żeby nie słyszał tego Tatuś, który pochłonięty był wewnętrznym monologiem na temat czy ciąć z lewej, czy z prawej strony. - Jaki poród on odbierał... i jak to się skończyło?
-Oj Menelku Ty mój, Tatuś raz po libacji usnął w stajence i jak obudził się rano to zobaczył jak jego jedna z krów cielaka rodzi, to on na bombie myślał, że obcy wychodzi z krowy i pociął ją, myśląc że zabił królową i ocalił rodzaj ludzki przed zagładą. - Odparła Migotka, pociesznie tuląc i głaszcząc Jezusa po skołowanej skroni.
Tymczasem Tatuś raz jeszcze zaciągnął poezji z trzciny i kartofli;
- Dobra Stara, zdejmuj kieckę i bądź blisko by łapać jak wyskoczy! Dobra jedziemy!! - I podniósł w iście rzeźnickim geście siekierkę, Jezus Jedyne co zdołał to zasłonić oczy i... przeć z całych sił, tak że dziecko wyszło samodzielnie, "naturalną" drogą przez odbyt. Nagle w jednym momencie znikąd wszyscy słyszeli chóry gregoriańskie, wszelkie istoty, począwszy od muminków przez stajenne krowy i świnie aż na bobkach skończywszy padli na kolana, chyląc czoła
-Jezu... masz ślicznego syna... - Powiedziała z łzami w oczach Mamusia tuląc w swym fartuchu świeżo narodzone dziecię boże.
-Tak... ma nos i uszy po Tobie - Stwierdził Tatuś Muminka, jakże dumny z wykonanej pracy, zdejmując cylinder i ocierając mokre czoło od potu, popijając chwile później końcówkę z butelki plastikowej.
- A jak nazywa się ojciec dziecka? Nie odpowiedziałeś nam na te pytanie.- Zaciekawiła się Migotka
-Rydzyk... Tadeusz Rydzyk... - Odparł wzruszony tą wiekopomną chwilą Jezus.
-Ola boga! Cuda niewidy! Dziecię księdza i Jezusa! - Wydarła się Mała Mi i wybiegła z hukiem, aż się za nią kurzyło ze cudownej stajenki i poszła ogłaszać dobrą nowinę.
-No to pozostało tylko dać mu imię, jak go nazwiesz? - Spytał się Tatuś.
-Dam mu imię, takie jakie ja zawsze chciałem mieć... - Popłakał się Jezus ze szczęścia gdy mamusia wręczała mu swoją pociechę.
-Czyli jak? - Podchwyciła za język Migotka
-Przemuś...