Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2008, 21:16   #651
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Miło popatrzeć, prawda?;3
- Miło komentować?
- Próbowałem przemówić im do rozsądku, ale nie słuchali mnie. Ciężko było zrozumieć twoje słowa. Mówiłeś bardzo obrazowo.
- Mówiłem tak, jak byłem w stanie. Mówiłem nie swoim i ustami, więc nie mogłem powiedzieć tego, co bym pragnął.
- Gdzie jesteś? co się z tobą stało?
- A co mogło się stać? Nadal jestem młody, inteligentny i piękny;3 Nawet piękniejszy niż kiedyś.
- Opętałeś kogoś?
- Owszem.
- Gdzie jest Almanakh?
- Tutaj.
- Czyli gdzie?! Żyje?!
- Można tak powiedzieć. Z trudem.
- Co jej uczyniłeś?!
- To, o co mnie poprosiła. Kiedy Rith miał zadać jej śmiertelny cios, przyjąłem go na siebie. Była tylko jedna rzecz, której Słonko bała się bardziej niż śmierci. Moja śmierć. Kiedy konałem w jej ramionach, błagała mnie, abym ją opętał. Obo je wiedzieliśmy, że to jedyny sposób, abyśmy mogli być dalej razem. Myślała o tym wiele razy, zapewne, gdyż nie wahała się ani chwili. kiedy odmówiłem, krzyczała przez łzy, krzyczała słowa niezrozumiałe dla demona, promieniowała uczuciami, których smaku nie potrafiłem określić. Zgodziłem się wreszcie. Odruch, uległość?;3 Połączenie fioletu i Bieli w jednym ciele okazało się początkowo było bardzo korzystne. Z czasem moja demoniczna natura wzięła górę. Mój instynkt samozachowawczy zabił w niej Wojownika Światła. Za wszelką cenę nieść pomoc potrzebującym. Za wszelką cenę egzystować. Musiała patrzeć na śmierć, na okrucieństwa, a za każdym razem kiedy chciała stanąć do samobójczej walki w obronnie niewinnych, powstrzymywałem ją, ukrywałem, chroniłem, jak dawniej. Stała się swoim cieniem. Wyrzuty sumienia topiły ją, dwa sprzeczne impulsy. Boi się. Boi się pokazać światu taką, jaką się stała.
- Jaką ją uczyniłeś, potworze!
- Nie przeżyłaby.
- Myślisz, że jej egzystencja ma jeszcze sens?! W takim cierpieniu...!
- Próbuję to naprawić. Nie myśl, ż nie próbuję. Nie chciałem tego. Potęga Ritha złamała w niej wiarę.
- Bzdura!!!
- To jego świat. Mógł zrobić co zechciał.
- Usprawiedliwiasz się.
- Jestem dmeonem;3
- Przeklinam cię...!
- Nie krępuj się;3
- Dlaczego odezwałeś się do mnie?
- Nie słyszę;3
- Co teraz uczynisz? Możesz... cokolwiek... uczynić?
- Zrobiłem bardzo wiele. Wejrzałem w czasoprzestrzeń stworzoną przez Ritha, przez portal, w Świątyni Przybycia. Zrozumiałem, że imiona Takich Jak Oni są kluczem. Kazałem swemu jedynemu opętańcowi, jedynej wolnej cząstce mojej energii tutaj, Irchowi, wkraść się do biblioteki w Ditrojid i ukraść księgę, w której Oni zapisali swe imiona. Kazałem mu zanieść ją do lasu. Nad jezioro. Wznieść świątynię, sejf, kryjówkę, na dnie. Wrzucić księgę do wody. Niewielu wie, że ważne pamiątkowe księgi w Ditrojid są przepisywane ;3. Ja wiem. W końcu przez długi czas byłam kapłanem, który witał w Świątyni w Ditrojid zwycięzców Wielkiego Turnieju, wręczając im nagrody mające pokierować ich losem. Wszyscy chcieli zachować pamiątkę w postaci podpisów Tych, którzy wezwali Starfire i Żywy Ogień, hm?
- Były dwie księgi?!
- Ważna jest tylko jedna. Ta na dnie jeziora.
- Te pioruny...
- Moje, yhym;3 Jako Kihara Riona mogę czasem wejrzeć w rzeczywistość jaką widza oczy każdego z moich tworów, pamiętasz?;3 Wiedziałem, że Rith zastawił pułapkę na Astarotha w domu Kissiego, i próbowałem powstrzymać go. Niestety, nie usłuchał mnie. Teraz jest śmiertelny, co bardzo komplikuje sprawę.
- Dlaczego nie powiedziałeś im...?!
- Moje słowa nie są tylko moje, odkąd opętałem Almanakh. Jeśli zabrania mi mówić, milczę. Jeśli wyrecytować dla niej wiersz, recytuję taki, który coś znaczy dla innych.
- Dlaczego zabroniła ci ich wspierać?
- Nie słyszę;3
- Zrób coś, aby Oko Światła stanęło do walki.
- Nie potrafię. Jestem demonem. To silniejsze ode mnie, za wszelką cenę chronić swej egzystencji. I egzystencji Almanakh.
- Jeśli ona, Żywy Ogień i Wiatr Lodu nie zniszczą amuletu Kaihi-ri, nikt tego nie uczyni!
- Dla mnie, demona, nie ma to doprawdy znaczenia.
- Rith odebrał demonom mgły.
- Na Almanakh zależy mi bardziej.
- Urośnie w siłę. W końcu i ją ci odbierze.
* * *
- Powinniśmy iśc. Powi...nni...
Ból.
- Naprawdę uważam, że powi... że po...
Będzie bolec.
Jeszcze raz.
- Powinniśmy stanąc do wal...
Koniec. Koniec egzystencji. Nie.
- Pow...
Walczyc? Za kogo? GinąĆ? Dla kogo?
- Słonko...
Walczyc dla niej. Walczyc za nią. Ale ona musi przeżyc, ona nie może walczyc! Ona...!
- Musisz mi pomóc. Musisz oddac mi Oko Światła. Błagam.
- Verion...?
Tak dawno nie wymawiała jego imienia!
- Tak?
- Widziałeś... ją... kiedyś...?
- Tak. Jeden raz.
- Jaka... jest?
- Piękna. Przepiękna.
- Taka...jak...ja?
- Nie, Słonko. Ty jesteś piękniejsza. Dlatego jestem teraz z tobą.
- ...
- Widziałem wiele obrazów stworzonych przez śmiertelników, przedstawiających Mistress. Ich wyobrażenie o niej jest równie nieprawdziwe co ich wyobrażenia co do twojego wyglądu, wyglądu Lavendera, i innych nieśmiertelnych. Tym bardziej, że zarówno Mistress jak i my możemy wyglądać w świecie materialnym jak tylko zechcemy, hm?
- Ja też widziałam jeden obraz przedstawiający ją.
- Pokaż mi go.

Nellyraen's energy wings by =Candra on deviantART

- Oh my. Skrzydła się zgadzają, mniej więcej. Uszy. I nogi. Oh my, Mistress ma przepiękne nogi.
- Myślałam, że nie zwracasz uwagi na wygląd – uśmiechnęła się.
Od dawna się nie uśmiechała!
- Mistress cała jest przepiękna, każda jej cząstka energii jest przecudna. Spójrz.

Dreaming of Heaven by =norli on deviantART

- Tak widział cię autor fresku w Świątyni w Ditrojid.
- Byłam... smutna...?
- Smutna, samotna, jakie to ma znaczenie, Słonko? Byłaś symbolem waleczności. Nigdy się nie poddałaś. To się liczy. Ifi thia hatsh enth hatshien ovhna.

* * *
Rith zaśmiał się krótko, zerkając białymi ślepiami na Charlotte.
- Zawsze byłaś pyskatą... córeczką!
- Jaki ojciec taka córka...
- Hm...?! Ten głos...! Va...?! Valgaav?!
- Valgaav, Kihara Lorda Gaava, zapomniałeś dodać, podrzędny kundlu Riona!
- Ty nie...!!! To niemo...!!!
- Zapomniałeś języka w gębie?
- Cholerny smok!!! – sapnął Rith.
- Powiedziałem... KIHARA LORDA GAAVA!!! – wydarł się wściekle Valgaav. – Zawsze nim byłem i zawsze nim będę!!! Pamiętasz? Pamiętasz mnie, śmieciu?!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=8Hq8kLojfZo&feature=related[/media]

Rith warknął-fuknął gardłowo, jakby głośno przełykał ślinę.
- Nie powstrzymasz mocy amuletu Kaihi-Ri, smoczy przybłędo!!! – zawył.
- Nie... Jesssss....!!!
Valgaav złapał się za głowę.
- Ssssssmo...ssss....mmm... k...khhhh...!
Usłyszeliście bicie serce. Głośne, nierównomierne bicie serca. Widać, że Valgaav bije się z myślami, że przed jego złotymi oczami błyska tysiące wspomnieć, że walczą w nim dwa sprzeczne impulsy.
- NIE JESTEM SMOKIEM!!! – wydarł się Valgaav.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=bvK7Q0GFZa8&feature=related[/media]
*uwaga, wiem, że bardzo ciężko przez to przebrnąć, ale to świetnie oddaje paranoję Valgaava...

- Przyszedłem po ścierwa twoich dzieci, samozwańczy Panie Mgieł!!! – fuknął i zaryczał, całkiem smoczym głosem.
Fioletowa fala rozeszła się wokół, w powietrzu, na lądzie, i w wodzie.

Wtedy ujrzeliście.
Setki, tysiące.
Demony. Wszędzie demony. Przyczajone, gotowe do ataku. Czekające na sygnał Ritha.

- Chyba nie spodziewałeś się, iż uwierzę, że grasz czysto? – prychnął Valgaav. – Śmiertelny tchórzu...! Nawet z Takimi Jak Oni nie potrafisz wygrać uczciwie!

Zerknął w dół, na Astarotha.
- I`ll take care of them, Lastsoulbreaker.

Demony z jazgotem rzuciły się ku wam zewsząd. Valgaaav ze smoczym rykiem do ataku. Krążące wokół smoki wijącymi się od horyzontu wstęgami zawtórowały. Niebo zasłoniły rzeki czerwonego smoczego ognia i pył spalonych demonich ciał.

Różnobarwna kometa mknęła jednak w dół, ku nieuchronnej zagładzie lewitującej wyspy oraz stojących na niej śmiertelników.
- ANTRIS WHISPER!!!

January 2007 by *slobo777 on deviantART

Rozbłysk bieli spopielił niemal wszystkich wrogów krążących ponad lewitująca nad jeziorem wyspą.
- Almanakh?! – Rith w osłupieniu obejrzał się.
- Nie – szepnęła. – Już nie.

+ Watashi no Kimochi + by *Arehandora on deviantART

- Ale... – szepnęła bezgłośnie. – To... już... nie ma znaczenia!
Czerwone wstążki owinięte wokół jej ciała zamieniła się w chmurę czerwonych iskier wirujących wokół dziewczyny, a następnie stały się czerwoną suknią i bukietem róż.

+ YAKUSOKU + by *Arehandora on deviantART

- We`ve come... to fulfill Mistresse`s will… - szepnęła.
- WHAT?! – zaskomlał Rith. – Demons language…?! You... you are possessed!!!
- Oh my, you`re right!;3 – uśmiechnęła się rozbrajająco Almanakh.

Astaroth.
Ok... This...is...it!!!
Vae Victus!!!
Woe to the conquered!!!

Ostrze rozpaczy, wcześniej wbite w ziemię gdy uderzyła w nie energia Ritha rozpadło się, uwalniając legion dusz. Rith został otoczony przez półprzezroczyste postaci, a gdy próbował się przed nimi bronić Astaroth wymierzył mu precyzyjny sztych w serce, po czym gdy ostrze utkwiło w ciele przeciwnika powiedział osłupiałemu demonowi

- To już koniec Rithu. Powinieneś umrzeć za to, że mnie stworzyłeś, za to, że pozwoliłeś na mój koniec w grocie życia. Zasługujesz na śmierć za to, że podniosłeś rękę na moich towarzyszy. Jednak nie pozwolę ci na luksus śmierci za to, że próbowałeś odebrać mi moje przeznaczenie! Skończysz jako cień!

Po czym kopnął przeciwnika w pierś, a gdy ten upadł zagłębił rękę w jego ciele, pożerając jego chaos. Miał go zamiar uczynić najniższą formą istnienia.

- You can`t...!!! NOOooooaagh!!!…

Demon przemienił się w wir energii.

Violet Cosmic by *NycterisA on deviantART

Demony walczące wszędzie wokół was natychmiast zniknęły. Valgaav znieruchomiał, lewitując wysoko ponad ziemię. Po przeciwnej stronie lewitowała Almanakh, u jej boku setki smoków pomrukiwało, łopocząc głośno ogromnymi skrzydłami. Dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem, jakby niemo rozmawiali.
- Let`s go after them – Almanakh odezwała się jako pierwsza. – For Mistress.
- Let`s – odparł cicho Valgaav.
Oboje zniknęli, jak na komendę. Smoki rozproszyły się, jakby każdy poleciał w innym kierunku.

Barbak, Tev, Astaroth, Charlotte;
Stało się. Rith zginął. Podobnie jak wasi towarzysze. Jedyne co pozostało, to zniszczyć wasze imiona.
Spoglądacie na drzwi, ocalałe pomiędzy połamanymi kolumnami sterczącymi z tafli wody. Ocalały tylko drzwi. Zaglądacie za nie. Przepaść. Cokolwiek było za wrotami, zostało zniszczone w ferworze walki, przez Valgaava, Alamnakh, lub demony.

Imię Astarotha i imię Kejsi. Pozostały w Świątyni Przybycia. Trzeba je zniszczyć.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline