Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2008, 14:04   #652
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Jak mniemał, za chwile miał nadejść kres jego dni. Walka, którą rozpoczęli nie mogła się dla nich skończyć inaczej. Waldorff, Kesi, Thomas, znaleźli swoje przeznaczenie. Barbak nie spodziewał się że jego los będzie inny. Jednak przez cały czas jego zagłada nie nadchodziła. Stawał z Demonem w szranki, używał wszelkich swych zdolności, jednak mimo tego nie był w stanie zabić bestii. Początkową gorycz i gniew po stracie przyjaciół załagodzili Bogowie. To oni uchronili orka przed śmiercią osłaniając go czymś na kształt klosza, zapewnili mu w ten sposób bezpieczeństwo... może mieli względem niego inne plany. Barbak nie miął czasu nad tym się zastanawiać. Przed nim cały czas stała bestia, jednak po pokazie jaki miał zaszczyt zobaczyć jego serce wzrosło w wierze. Jeśli Palladine, Valgaav byli z nim, nie musiał się o nic martwić. Bez względu na wynik starcia on i tak wyjdzie z niego zwycięsko...

.. ku jego zdumieniu usłyszał głos Astaroth’a

- Wycofajcie się! Zaraz będzie bardziej niż gorąco!

Barbaka zdumiał fakt, iż ten demon, ten bądź co bądź sługa fioletu zatroszczył się o jego dobro. Tym jednym jedynym zdaniem Ast zyskał coś na kształt szacunku orka. Zabawne, jak wspólny wróg może połączyć ze sobą persony, na pozór zupełnie odmienne. Barbak wiedział, że od dnia dzisiejszego wiele w jego życiu się zmieni...

... nie podejrzewał nawet jak wiele.

Kątem oka ujrzał nad sobą czarny, skrzydlaty kształt. Kształt, który nawiedzał go już wcześniej w jego wizjach. To Valgaav. Ork z trudem powstrzymał się przed przyklękiem i oddaniem czci smokowi. Bądź co bądź musiał zachować ostrożność, cały czas był w zasięgu działać demona.

Niech błogosławiony będzie dzień dzisiejszy.

Niech wszelkie zwątpienie tego świata przeminie,

Niech drży zło, albowiem biel okazuję swą potęgę.

Krocząc przez ten świat spycha wszelkie sługi sił nieczystych,

Tam gdzie ich miejsce.

W odmęty niebytu


Potem smok wymienił kilka zdań z demonem. Barbak niewiele zrozumiał. Jednak w głosie tak jednego jaki drugiego czuć było nienawiść i chęć wyrównania wszelkich rachunków, jakie Ci dwaj mieli między sobą. Valgaav miał chwilę słabości... czy może raczej zawahania. Jednak szybko pozbierał się i ukazał swą moc. Wraz z pozostałymi smokami, jakie krążyły nad latającą wyspą rozpoczął eksterminację Rith’a i wszelkich jego sługusów. Ork jeszcze nigdy nie widział bardziej zapierającego dech w piersiach widoku. Powietrze aż wrzało od smoczego oddechu. A wszelaki pomiot fioletu przestawał istnieć... wszelaki, nie! Astaroth pozostał. To było dla Barbaka kolejnym dowodem na to, że najwyraźniej nie jest to w pełni istota oddana fioletowi, że bogowie muszą mieć względem niego jakieś plany... a jemu najwyraźniej przyszło stać się ich częścią. Dobrze więc. Niech tak będzie.

Ast wymierzył Rithowi ostateczne cięcie. Przemówił jeszcze doń po czym jakby zredukował go do czegoś, czego prosty umysł orka nie potrafił nazwać.

Walka dobiegła końca szybko. Rith znalazł swój koniec. Znalazł swą zgubę. Coś na co zdecydowanie zasłużył.

Ork uderzył zaciśniętą pięścią w swą klatkę piersiową. Uniósł oczy ku niebu i zmówił krótką modlitwę dziękczynną za swoje ocalenie. Zaledwie uderzenie serca potem dodał jeszcze jedną za spokój dusz swoich przyjaciół i ogarnęło go przygnębienie.

Uniósł wzrok na Asarotha i skinął w jego kierunku. Gdy ich spojrzenia się spotkały ork wyraził swój szacunek dla przyjaciela w niemym geście. Następnie spojrzał na Tevonrela. No i jeszcze ta kobieta, która w ostatniej chwili uratowała go przed atakiem demona, kto wie czy nie uratowała mu życia. Barbak spojrzał na nią i z uznaniem stwierdził

- Dzięki Ci Pani za pomoc! Rzekł patetycznie. Jednak na jego twarzy oraz w jego oczach błąkał się uśmieszek.

- To chyba koniec?! Ni to stwierdził ni zapytał ork Tev’a. Cały jesteś?
 
hollyorc jest offline