Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2008, 22:26   #88
Cyrus
 
Reputacja: 1 Cyrus nie jest za bardzo znany
Hank pędził przez las w postaci wilka. Tropienie śladów niebyło trudne, były one bardzo widoczne. Wskazywały one, że Karl dokądkolwiek podążał musiał się bardzo spieszyć. Znał drogę na pamięć i gnał jak błyskawica, więc Hank również nabrał prędkości aby skrócić dystans. Po kilkunastominutowym, karkołomnym slalomie między drzewami doszły go podniesione głosy więc zwolnił i podkradł w stronę rozmawiających. Był to Karl w postaci ludzkiej, rozmawiający z trójką mężczyzn. Dwóch z nich było młodymi lecz dobrze zbudowanymi ludźmi. Trzeci, starszy i mniejszy, milczał cały czas przenikając księcia miasta swym spojrzeniem.
- Zapomnij o tym Karl!- krzyknął jeden z młodszych, cechujący się imponującym wzrostem i podłużną budową czaszki.
- Miasto to wasz rewir i to wy odpowiadacie za utrzymywanie tam porządku. Wasze wewnętrzne konflikty nic nas nie obchodzą. Powinieneś był to przewidzieć zezwalając na zatrzymywanie się tutaj każdej przypełzającej pijawce. Za każdym razem jak pojawiała się kolejna to smród od miasta był o ton większy. Nie dalej jak parę godzin temu kilka z nich ośmieliło się wjechać do lasu pieprzonym Tirem, ahhh… byłem tylko minutę za późno, nie więcej…
- Tylko spokojnie Kroczący w Cieniu, nie poddawaj się emocjom.-
odparł starszy wyglądający na Indianina.
-Karl jest naszym sojusznikiem, okazał nam swoją pomoc niejednokrotnie i udowodnił swoją wartość. A jeżeli to co nam powiedział jest prawdą, to sprawa jest bardzo z nami powiązana i nie cierpiąca zwłoki.
Przedstawił nam swoją sytuację i teraz wraz z Twierdzą udamy się aby zasięgnąć rady Iglastego Ducha. Ty w międzyczasie upewnij się, że naszemu gościu nie grozi ze strony naszych braci i sióstr jakieś niebezpieczeństwo.-
powiedział, poczym wraz z milczącym młodszym człowiekiem zaczęli się oddalać. Gdy zniknęli z widoku ten nazwany Kroczącym w Cieniu zwrócił się do Karla.
- Moim zdaniem to już dawno powinniśmy wykorzenić was z tego pożałowania godnego miasta. To była by tylko jedna wyprawa. Wiesz o tym, prawda? Jedna by wystarczyła.

Wtedy Hank poczuł czyjąś obecność za sobą i usłyszał żeński głos.
- Ooo!? Jaki fajny szczeniaczek! Kundelek! Szkoda, że nie z naszego podwórka.
Hank odwrócił się i dostrzegł kobietę w wieku może trzydziestu lat. Proste blond włosy sięgały ramion. Na twarzy miała ostry makijaż a ubrana była bardziej na motor niż do lasu. Jednocześnie wyczuł, że wilkołak stojący koło Karla przybrał formę Glabro.
- Czekajcie!- krzyknął Książe. - To może być ktoś ode mnie! Hank? Czy to ty?




Kristofer zacisnął zęby i wytoczył się z samochodu. Upadł na kolana przed swoją córką. Wyglądał żałośnie. Chyba szlochał. Nie. To nie szloch, to… śmiech. Starszy podniósł się z ziemi i odwracając się kopnął swój samochód, efekt był taki jakby pojazd trafiony został przez kulę do rozbiórki domów. Zgiął się niemal wpół i przekoziołkował trzy razy. Kristofer śmiał się coraz głośniej. Trwało chwilę zanim się uspokoił. Wreszcie rzekł.
- A wiesz, że nawet miałem ochotę ci odpowiedzieć? Nie z powodu twojej godnej pożałowania dominacji ale tak, za odwagę. Ale to co widzę przekracza wszelkie oczekiwania.- jego zdrowa ręka wyprostowała się i zwróciła w stronę Kyle’a. Gwen dopiero teraz go dostrzegła. Assamita poczuł jak jego całe ciało jest obezwładnione, mógł jedynie wykonywać najoszczędniejsze ruchy, czuł się jakby ściśnięty przez imadło. Jego ciało uniosło się dobre pięć metrów nad ziemię.
- Wynajęłaś Assamitę aby mię zgładził? Czy może poluje na ciebie? Nieważne czy poluje na mnie, czy na ciebie. My opuścimy to miasteczko jeszcze tej nocy a on będzie tylko prochem, chociaż nie jest chyba aż tak stary. Gwen, zabójco, może dacie mi powód abym nie musiał kalać mego sumienia kolejną śmiercią dzisiaj, najpierw ta wariatka Milly a teraz to. Macie dziesięć sekund na wyjaśnienia.
 
__________________
When the man meets force that he can not destroy, he destroys himself instead.
What from of plague are you?

Ostatnio edytowane przez Cyrus : 28-04-2008 o 23:16.
Cyrus jest offline