Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2008, 00:13   #24
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Egzorcystę? - powiedziała tonem śmiertelnie poważnym i urwała w pół zdania jakby rzetelnie rozważała w głowie tą opcję. – Obawiam się jednak, że nikt nam nie uwierzy. Myślę, że musimy tę sprawę załatwić same. Tylko na siebie możemy teraz liczyć.

Jeszcze raz przetarła dłonią zmęczoną twarz i usiadła na podłodze tuż przy Mireli. Oparła głowę na jej kolanach i wpatrywała się w nią w skupieniu. Mimo to ciągle nie mogła odgonić zgrozy toważyszącej niedawnej sytuacji. Ciało dygotało miarowo w panicznych spazmach, broda drżała niekontrolowanie.

- Mogę? – wskazała na papierosa w dłoni współlokatorki. Wyciągnęła go niezgrabnie z jej palców i sztachnęła się mocno dymem trzy razy z rzędu. Oddając jej go na powrót rzuciła ciche: „Dziękuję”. W jej zamyśle miało się to tyczyć dwóch spraw – wdzięczności za podzielenie się fajką oraz za nie wzięcie jej za niezrównoważoną psychicznie kretynkę. Altruistyczna postawa Miry i jej zaufanie schlebiało jej dalece, chociaż może nie była to najlepsza chwila na takie banalne rozmyślania. W końcu przed chwilą stanęła twarzą w twarz z upiorem, z jakąś potworną zjawą rodem z filmowych horrorów. Prawdopodobnie zresztą z majakiem własnego, rodzonego ojca. Jest to zarazem makabryczne ale też jakieś żałosne. Tanie i łzawe jak brazylijskie seriale. Ale nie czas się nad sobą użalać. Trzeba podjąć jakieś decyzje.

- Wiesz, spacerowałam dziś trochę po okolicy. Wspominałam, rozmyślałam... Wstąpiłam też do spółdzielni i poprosiłam o klucz od naszego schowka staroci ale stara suka... Pieprzona służbistka, która siedziała za biurkiem w sekretariacie kategorycznie mi odmówiła. Wyobrażasz sobie? W zasadzie nie miała nawet wiarygodnej wymówki dlaczego nie może mi ich wydać. Chyba się wystraszyła, że węszę w tym temacie. Podejrzane, nie sądzisz? Ta cała sprawa śmierdzi jak gnijące ludzkie truchło – zerknęła znów na Mirelę i skrzywiła się skwaszona. Chyba nie użyła najtrafniejszego porównania zważając na obecny stan. - Myślę że same musimy coś przedsięwziąć. Proponuję rozwalić zamek i jutro, za dnia, wejść do graciarni. Czas się przekonać co się tam tak naprawdę dzieje. - Wstała i znów niecierpliwie przemierzała pokój w tą i z powrotem.

- Z drugiej strony obawiam się, że może to przyciągnąć ciekawskie spojrzenia sąsiadów. Pod sto szóstką, tuż naprzeciwko, mieszka leciwa staruszka, która zawsze namiętnie szpiclowała. Jeśli nie siedziała w oknie to zapewne czaiła się przy wizjerze. Z nudów chyba. Minęła się zdaje się z powołaniem, powinna była zostać kurewskim Ubekiem. Chociaż może nim była, zasrana raszpla, kto to może wiedzieć. Tak czy owak zamieszanie na korytarzu może przyciągnąć zbędne kłopoty. Mogłybyśmy oczywiście oficjalnie i legalnie działać z poziomu naszego mieszkania ale to też niesie z sobą kilka komplikacji. Przede wszystkim trzeba by było przerąbać dziurę w ścianie wprost do składu staroci. Pod przykrywką remontu chociażby. Adam przebudowywał ostatnio własny dom, mógłby więc użyczyć nam niezbędnych narzędzi. Wywalimy niewielki otwór, wystarczy taki żebyśmy mogły się przecisnąć. A potem? Cóż, zobaczy się co potem...

Nie była pewna czy jej rozumowanie ma jakiś sens ale w tej chwili była zdolna podjąć wszelkie środki aby ruszyć sprawę na przód. Najgorsza jawiła jej się natenczas bezczynność. Ale jeśli faktycznie utorują sobie dostęp do zagadkowego lokum co wówczas? A co jeśli miną się z celem? Jeśli to nie one będą miały wstęp do środka ale to coś będzie mogło przedostać się na zewnątrz? Jej ciałem znów wstrząsnął zimny dreszcz ale wolała się tą refleksją, przynajmniej jak zarazie, nie dzielić z Mirelą. Najważniejsze wydaje się po prostu podjęcie działania. Choćby miało okazać się to katastroficzne w skutkach. Nie była w stanie znieść dłużej bierności.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 29-04-2008 o 07:21.
liliel jest offline