Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2008, 14:16   #46
Bulny
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Malcolm oglądając kabaret śmiał się do rozpuku. Machając przy tym niemal opętańczo rękami. Zwrócił tym nieco na siebie uwagę publiczności, lecz z początku nikomu to nie przeszkadzało. Później było gorzej. Głupawy śmiech rozbawionego perkusisty oraz wiercenie się w miejscu sprowadziło na niego gniew reszty widowni. Z tyłu dało się słyszeć krzyki oburzonych ludzi.
– Weź siÄ™ ku**a uspokój czÅ‚owieku! – wrzasnÄ…Å‚ jakiÅ› mężczyzna z tyÅ‚u.
– WÅ‚aÅ›nie idioto! UsiÄ…dź na miejscu i oglÄ…daj! – rozwÅ›cieczona kobieta rzuciÅ‚a kawaÅ‚kiem papieru.
Wtedy to nasz szaleniec się odwrócił. Gdy zgnieciona ulotka trafiła go w tył głowy, w jego oczach widać było szał. Żyły zaczęły wychodzić, ścięgna na szyi momentalnie się spięły, a ręce przybrały bojową postawę. Cały ten proceder na szczęście zauważył John który, gdyby nie uspokoił faceta, zapewne w całej sali latałyby krzesła.
- Dobrze, spokój Malcolm. Ludzie nie sÄ… na tyle zabawowi, żeby CiÄ™ zrozumieć. Sami sztywniacy. Zostaw ich w spokoju, nie sÄ… warci, byÅ› ich zlaÅ‚. – PowiedziaÅ‚ spokojnym gÅ‚osem, po czym usÅ‚yszaÅ‚ odpowiedź.
– Może i masz racjÄ™ John. – caÅ‚e szczęście, dla ludzi, że Romeo byÅ‚ w pobliżu. Inaczej mogÅ‚oby nie być tak miÅ‚o.

Przedstawienie chyliło się ku końcowi. Rozbawiony niemal do łez Malcolm jeszcze rozsiadł się, opierając nogi na krzesłach stojących w rzędzie przed nimi. Siedział tak przez chwilę, wiedząc że nie ma sensu przebijać się przez tłok, który zbierze się przy wyjściu. Nagle jednak stało się coś zarazem dziwnego, jak i strasznego. Z tłumu nagle dobiegł głos:
- Gangerzy atakujÄ…! – po którym daÅ‚o usÅ‚yszeć siÄ™ seriÄ™ z broni automatycznej, krzyki mężczyzn i wrzaski kobiet. Najgorszym jednak odgÅ‚osem byÅ‚ pÅ‚acz maÅ‚ych dzieci, które również byÅ‚y w „teatrze”. Malcolm sÅ‚yszÄ…c to instynktownie zÅ‚apaÅ‚ siÄ™ za pochwÄ™ na plechach. No tak, byÅ‚a pusta. CzÅ‚owiek zostawiÅ‚ swÄ… włóczniÄ™ w aucie, które jak zwykle zostawili za teatrem. WidzÄ…c wybiegajÄ…cych na dwór towarzyszy, majÄ…cych zamiar przedrzeć siÄ™ do Plymouth. Oni tez nie mieli przy sobie broni, a trzeba byÅ‚o dziaÅ‚ać szybko.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=ZT-qBvc3IxE[/media]Gdy wybiegali z budynku, wszędzie słyszeli huki wystrzałów, eksplozji, oraz krzyki konających ludzi. Na szczęście na tyle dobrze wparowali w tłum, że żadna zbłąkana kula ich nie trafiła, choć mieszkańcy miasteczka, biegający na około ich padali jak muchy. Teraz dało się zobaczyć rzeczywistą skalę problemu. Bandyci wparowali do wioski robiąc sobie sieczkę, chyba nawet tak dla zabawy, a nie jakiejś wymiernej korzyści. Jeździli na motorach łupiąc do ruchomych celów z UZI, klamek i innego badziewia wyrzucającego z siebie ołów. Motocykliści jeździli wszystkimi uliczkami, taranując, oraz strzelając do bezbronnych. Niektórzy ludzie zdążyli już dobiec do domów i zaczaić się tam ze strzelbami i innym ekwipunkiem. Nasza trójka musiała jak najszybciej dostać się do swojego wehikułu.

Kmiot i Romeo biegli Å‚eb w Å‚eb, odstawiajÄ…c ruskiego trochÄ™ z tyÅ‚u. Ten nieco zdyszany jednak dawaÅ‚ radÄ™ gonić ich po piaszczystej drodze. Nagle nastÄ…piÅ‚ nieoczekiwany zwrot akcji. Zza jednego z budynków wyjechaÅ‚ pickup napastników. Niby nic dziwnego, gdyby nie to, że na pace staÅ‚ jakiÅ› koleÅ› ze „Å›winiakiem” w rÄ™kach. TrzymajÄ…c zÄ™bami cygaro, facet uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, po czym nacisnÄ…Å‚ spust, wypuszczajÄ…c gradobicie kul. Dwaj, biegnÄ…cy z przodu mężczyźni momentalnie odskoczyli, a Baker, dziÄ™ki doskonaÅ‚emu refleksowi, zÅ‚apaÅ‚ jeszcze Aliexieja za fraki, wciÄ…gajÄ…c go w bocznÄ… uliczkÄ™. Nie byÅ‚o czasu na podziÄ™kowania, musieli teraz szybko biec, aby móc siÄ™ bronić.

Po krótkim sprincie, Malcolm poczekaÅ‚ na resztÄ™ ukrywajÄ…c siÄ™ za Å›cianÄ…. Gdy Romeo i Aliexiej wybiegli zza zakrÄ™tu, szybko pobiegÅ‚ za nimi. W czasie, gdy kolejni ludzie zdychali od kul, noży i czego tam jeszcze można, nasi „bohaterowie” szybko wsiedli do wozu. Drummer wyczekaÅ‚ jeszcze, by wejść na koÅ„cu. Czyżby chcieli uciec? A gdzie tam… Po prostu wiedzieli, że najwiÄ™ksze szanse majÄ… w wozie. Taki taktyczny manewr tak zwany. Gdy wszyscy usadowili siÄ™ w samochodzie, a perkusista wlazÅ‚ przez szyber dach, przyszedÅ‚ czas, aby uruchomić auto. Ale co to? John krÄ™ci stacyjkÄ… jak gÅ‚upi, a auto nie wydaje z siebie nawet odgÅ‚osu. Ruski znajÄ…c zachowania auta już niemal na pamięć krzyknÄ…Å‚:
– Akumulator zszedÅ‚!
– Cholera, nie teraz… BÅ‚agam! - mówiÅ‚ John usilnie próbujÄ…c odpalić. Byli w bocznej uliczce, gdzie gangerzy na razie nie zaglÄ…dali, wiÄ™c mieli czas, by pobawić siÄ™ trochÄ™ w mechanika. Nigdzie nie byÅ‚o jednak żadnego starego wozu, z którego można by wziąć akumulator.
– Co teraz? - ZapytaÅ‚ Fieldstone.
– Jak to co? Walczymy. - odpowiedziaÅ‚ z góry gladiator. Potem oboje obejrzeli siÄ™ w stronÄ™ ruskiego.

Tatko stał już poza samochodem, trzymając kałacha w ręku. Wyglądał niczym. Niczym Rambo trzydzieści lat później, albo jakiś inny Peacemaker. Dziarsko odbezpieczył broń i powiedział:
– Let’s Rock!
– Hehe… I to mi siÄ™ podoba! - zakrzyknÄ…Å‚ punk wyÅ‚ażąc z miejsca, w którym staÅ‚. On również wyciÄ…gnÄ…Å‚ swoje klamki, a włóczniÄ™ przewiesiÅ‚ przez placy.
– MiÅ‚o mi siÄ™ z wami jeździÅ‚o chÅ‚opaki. Dobra… Dawajcie mi ich. - powiedziaÅ‚ kierowca otwierajÄ…c drzwi.
– No dobra chÅ‚opcy. – Rusek zatrzymaÅ‚ gestem rÄ™ki bandÄ™ idÄ…cÄ… wÅ‚aÅ›nie na sieczkÄ™. PrzebijajÄ…c siÄ™ przez huki wystrzałów i wybuchów rzekÅ‚:
– Jak wyjdziemy razem we troje, to Å›winiak zrobi z nas mielone. Malcolm, wyÅ‚aź drugÄ… stronÄ…. John, idź przez kulisy w budynku. Ja utorujÄ™ wam drogÄ™. Pajeli? – widzÄ…c przytakujÄ…ce kiwanie gÅ‚owÄ… krzyknÄ…Å‚ jeszcze:
- No to jazda! – po czym wybiegÅ‚ stronÄ…, którÄ… wszyscy dostali siÄ™ do tego miejsca.

Gdy Pavlov począł osłaniać pozostałą dwójkę, tamci zaczęli działać. Romeo wbiegł do budynku, po czym zaczął ostrzał z dogodnej pozycji gdzieś w oknie, a Malcolm wybiegł drugą stroną. Mężczyzna wpierw wyłonił się zza winkla. Widząc trupy, nieco się przeraził. Niemal cała ulica zasłana była trupami, czy to gangerów, czy mieszkańców miasta. Choć ci drudzy znacznie przeważali. Drummer zobaczył też paru gangerów jeżdżących na motorach po tym całym pobojowisku. Paru było pieszo, gdyż ich motory zdążyły się już rozwalić, lub spłonąć. Dwa pickupy zasłaniające jedną drogę wjazdu stały jednak niewzruszenie, prując w całe zgromadzenie tysiącem kul.

Perkusista wpierw dwoma szybkimi strzaÅ‚ami zlikwidowaÅ‚ jednego z motocyklistów, którego pojazd uderzyÅ‚ w wystawÄ™ starego sklepu. Tym zdarzeniem zwróciÅ‚ na siebie uwagÄ™ paru goÅ›ci, ale o to mu chodziÅ‚o. Trzeba byÅ‚o dać Fieldstone’owi wolne pole, aby ten mógÅ‚ wszystkich likwidować. Baker ukrywaÅ‚ siÄ™ krótkÄ… chwilÄ™ za winklem, po czym wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ znowu oddajÄ…c parÄ™ strzałów. Jeden z nich trafiÅ‚ niegroźnie kolejnego z gangerów, który zÅ‚apaÅ‚ siÄ™ za ramiÄ™, kulÄ…c siÄ™ z bólu. Po chwili jednak wstaÅ‚. Ta chwila nieuwagi wystarczyÅ‚a jednak, aby wyÅ‚aniajÄ…cy siÄ™ z okna Romeo mógÅ‚ go dobić.

Obaj mężczyźni co chwilę słyszeli serie z kałacha. Widać, że staruszek się stara. Ciekawe ilu już ubił? Ale kogo to teraz obchodzi? Ważne, żeby ratować własną dupę, co Kmiotowi udawało się wybitnie. Oddał kolejnych parę strzałów, chowając się znowu przed ołowiem pędzącym w jego stronę. Zlikwidował już dwóch, jednego ranił. Całkiem dobrze. Mieszkańcy miasteczka również dawali sobie nieźle radę. Kolejnych parę strzałów, kolejny ganger padł martwy na ziemię. Po chwili punk usłyszał krzyk przedzierający się przez wszechogarniający harmider:
– Szybko! Za teatr! – to byÅ‚ Aliexiej. NależaÅ‚o siÄ™ „przegrupować” i uderzyć jeszcze raz, gdyż napastnicy doskonale znali już pozycjÄ™ drużyny. Malcolm oraz Romeo pobiegli tak jak nakazaÅ‚ przywódca. Gdy spotkali siÄ™ znowu na tyÅ‚ach budynku, John spytaÅ‚, ciężko dyszÄ…c:
– Ile ubiliÅ›cie? Ja trzech…
– Ja też trzech… – odpowiedziaÅ‚ paÅ‚ker.
– Ja siedmiu… - rzekÅ‚, z wyraźnym zadowoleniem Rosjanin, ku zaskoczeniu reszty drużyny. - W dodatku znalazÅ‚em kaÅ‚acha jednego z tych zbirów. Hehe… Mam magazynek - dodaÅ‚. On zawsze musiaÅ‚ mieć farta. Czy w Rosji majÄ… Vegas?
– No, ale nie po to tu jesteÅ›my. Rozdzielamy siÄ™ chÅ‚opaki. Trza ich do koÅ„ca wytÄ™pić.
– OK! – ZakrzyknÄ™li oboje mÅ‚odzieÅ„cy, po czym rozbiegli siÄ™ w dwie strony. Rosjanin również gdzieÅ› popÄ™dziÅ‚.

Malcolm przedzierał się między paczkami, kryjąc się po ciemnych zaułkach. Nie szło mu to może zbyt dobrze, ale wystarczało czasem. W końcu wybiegł na plac, na którym również odbywała się rzeź. Ludzie stali strzelając zza samochodów do jeżdżących gangerów, który odpłacali ołowiem za ołów. Człowiek również skrył się za jednym z wozów. Nim do niego dobiegł oddał jeszcze trzy strzały, zaliczając pięknego headshota na motocykliście. Na jego miejscu zjawiali się jednak kolejni. Po chwili za tym samym wozem zjawił się też Fieldstone. Traf zawsze chciał, że chłopaki nie mogli walczyć osobno. Los zawsze kierował ich ku sobie, by nawzajem sobie pomagali. Strzelali tak przez chwilę ramię w ramie. Parę strzałów, schowanie się. Powtórzyli taką sekwencję kilka razy, po czym Malcolm zobaczył przerażającą rzecz. Zza pleców braci wyjechał gość na motorze, trzymał w ręce przyszykowany do rzutu, nóż. Trzeba było szybko coś zrobić. Facet celował w Johna. Baker szybko wyciągnął włócznię, momentalnie stając za plecami kumpla. Ten w tym czasie powiedział:
– Biegniemy za nastÄ™pny wóz.
– Biegnij pierwszy. – wystÄ™kaÅ‚ perkusista.
– Ok…. No to start. – Romeo popdziÅ‚ ile siÅ‚ w nogach. ZobaczyÅ‚ jednak, że kumpel za nim nie podążyÅ‚.

Malcolm popatrzył przez chwilę na gangera, przybitego włócznią do drewnianej ściany i ostatkiem sił starającego się ją wyjąć. Jego trudy szły jednak na marne, broń wbiła się na tyle głęboko, że nawet drummer będzie miał problemy z wyciągnięciem jej.. Zdziwiony Romeo krzyknął zza kolejnego auta:
– Czemu nie biegniesz?!
Ku przerażeniu kierowcy, perkusista obróciÅ‚ siÄ™ w jego stronÄ™, po czym upadÅ‚ gÅ‚ucho na ziemiÄ™ z nożem wbitym w plecy. Na jego twarzy wciąż widniaÅ‚ uÅ›miech triumfu…
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)

Ostatnio edytowane przez Bulny : 29-04-2008 o 15:04.
Bulny jest offline