Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2008, 19:05   #1
Avaron
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
[Śródziemie-Storytelling] Biała Żmija




Mglisty poranek przejmował chłodem zdrożonego wędrowca. Długą drogę przebył przez dzikie i puste kraje gdzie prędzej wilki niźli ludzi napotkasz. Lecz nie ustawał, nie pozwalał strudzonym nogom na zbyt długi wypoczynek, przed nim był dom i rodzina, której nie widział od zbyt wielu dni. Szlak powoli wspinał się na otoczone rzadkim, młodym lasem wzgórze. Ze szczytu wzniesienia daleko mógł sięgnąć spojrzeniem. Widział drogę za sobą wiodącą w odległe ziemie Minhiriath i skraj posępnego lasu zwanego Eryn Vorn, widział też wijącą się pomiędzy drzewami drogę prowadzącą na północ i wschód. Ta droga oznaczała dom, śmiech dzieci, ciepło ognia i spokój… Ale nie czas był na to, nie czas… Borand z rodu Geroda Żeglarza wiedział czym jest obowiązek, wiedział jak ciężkie i ważne brzemię musi nieść. Szczelniej okrył się szaro-zielonym płaszczem i spojrzał na północny zachód gdzie wieść miała jego droga. Ponura przed nim malowała się okolica. Zasnuta nieprzenikalną dla oka mgłą Dolina Kurhanów czekała na niego…
Słońce ku zachodowi się już chyliło, zalewając skrytą we mgle dolinę niesamowitym szkarłatem. Nie chciał zostawać tu tak długo, już dawno powinien podążać starym arnorskim szlakiem do Bree. A jednak został. A wszystko przez nieznajomego. Napotkał na ślady bytności ludzi przez przypadek zupełny ot z dawna wygasłe popioły, wspomnienie ogniska płonącego kilka nocy wcześniej. Gdy tylko je znalazł silny niepokój wkradł mu się do serca. Któż by chciał obozować w tak ponurym miejscu i to samotnie jak wskazywały ślady jakie odkrył. Może to wędrowiec co zagubił się wśród mgieł? Jakby nie było strażnik musiał to sprawdzić i podążyć za tropem. I tak od kilku godzin obserwował nieznajomego ukryty w gęstych jeżynowych zaroślach. Nie podobał mu się ów jegomość, gdy patrzył na niego dłoń sama wędrowała mu ku rękojeści miecza. Nieznajomy był wzrostu słusznego a ciało jego zdawało się być nad wyraz chude gdyż niezwykłe połyskujące szkarłatem szaty luźno na nim zwisały. Twarzy nijak nie dało się rozpoznać gdyż skrywał ją pod zaciągniętym głęboko na głowę kapturze. Poruszał się po rozbitym u wejścia do kurhanu obozowisku szybkimi skokami z lekka jakby kulejąc, przeto wspierał się na wysokim kosturze z połyskującego złotem drzewa. Wyraźnie wielce był czymś zafrasowany. Biegał od bulgoczącego nad ogniem kociołka, gdzie wciąż dosypywał nowe proszki i na wiór wyschnięte liście jakowyś ziół, do kamiennego stołu gdzie porozkładane leżały różne drobiazgi. Szeptał przy tym do siebie głosem dziwnie skrzeczącym, lecz Borand z rzadka tylko dosłyszał znane sobie słowa, zdawało się że nieznajomy mówił wieloma językami.
Strażnik powoli wysunął się ze swej kryjówki. Cicho jak tylko umiał ruszył ku obozowisku dziwnego człeka. Wiele miał do niego pytań i wiedział, że nie może odejść bez odpowiedzi. Nagle nieznajomy wstrzymał się w pół kroku. Choć zdawało się to niemożliwe powoli zwrócił zakapturzoną głowę w stronę skradającego się Boranda. Zgarbiony wsparł się na swej gładkiej lasce i precz odrzucił kaptur. Twarz jego była biała jak mleko, ni stara ni młoda, włosy miał rzadkie i długie, rysy ostre można by rzec szlachetne, lecz doświadczone oko dopatrzyło by się w nich skłonności do okrucieństwa. Najdziwniejsze i straszne zarazem były oczy tego człowieka. Z początku Borandowi zdawało się, że to Zachód słońca zabarwił je szkarłatem, ale szybko odkrył iż takie właśnie były. Nieznajomy miał oczy koloru krwi. Na widok strażnika nie wydał się zaskoczony, wprost przeciwnie, wykrzywił swe usta w grymasie w okrutnej parodii uśmiechu. Tak uśmiechać mogła by się żmija napotkawszy na swej drodze małą przerażoną mysz. Białoskóry zaskrzeczał ochryple co Borand po chwili za śmiech uznał i rzekł używając słów dawnego języka Westernesse, choć jego akcent brzmiał obco:
- Czekałem na ciebie Dunedinie… Cieszę się, że zdążyłeś przybyć na czas.
Borand chciał odpowiedzieć, chciał miecz z pochwy wyciągnąć zdjęty nagłym strachem, ale nie mógł… Chłód z nagła opanował jego ciało, zmroził serce by w pół kroku wstrzymać strażnika. Choć w myślach wzywał pomocy zachodnich potęg nijak nie mógł wyrwać się ze szponów zaklęcia. Ponownie rozległ się skrzekliwy śmiech obcego, a potem słońce skryło się za zachodnim widnokręgiem i ciemności opanowały strażnika.
Ciało mężczyzny leżało na kamiennym stole skrępowane słowami starych klątw. Jego niewidzące oczy wpatrywały się we mgłę i noc. Białolicy czarnoksiężnik stanął przed ołtarzem, w jednej dłoni ściskał zakrzywiony niczym kieł sztylet w drugim zaś wznosił ku niebu swa laskę. Począł śpiewać, a głos jego echem niósł się wokół posępnych kurhanów. Śpiewał o przebudzeniu z długiego snu, kusił ciepłem żywej krwi i pełnym zazdrości głosem wspominał o śmiertelnikach, którzy mieli wszystko to co umarłym zabrano. Gdy urwał w pół słowa wszędzie wokół we mgle zbierały się cienie, niosły się ledwie słyszalne, przepełnione pragnieniem szepty. Ruchem szybkim niczym atakujący wąż naznaczył sztyletem gardło leżącego na ołtarzu mężczyzny. Ciemna krew ofiary popłynęła po kamieniu, a zewsząd z mgły zaczęły wyłaniać bezcielesne byty. Głośny skrzekliwy śmiech znów niósł się po dolinie…





Ogień raźno trzaskał w kominku, po salonie rozlewało się leniwe ciepło. Jednak twarze siedzących wokół fotela dzieci stawały się być zmrożone i blade. Staruszek uśmiechnął się w duchu, pociągnął ze swej ulubionej fajki i poprawiając okulary zaczął mówić dalej.
- Powiadają, że każda opowieść musi mieć swych bohaterów. Tak i ta ich ma, choć gdy strażnik Borand umierał w ciemności sami jeszcze nie wiedzieli jaki los jest im pisany… A zaczęło się to wszystko w Bree w starej gospodzie „Pod rozbrykanym kucykiem” gdzie wesoło w kominku trzaskał ogień, a po sali niosły się wesołe głosy i śpiewy…


Witajcie! Po raz pierwszy mam zamiar prowadzić na tym forum przygodę. Mam nadzieję, że ktoś z Was skusi się i przyłączy do zabawy. W tym zadaniu wspomoże mnie stary mój druh Keth, który dla mej wygody i ku Waszej uciesze zagra bodaj najistotniejszą rolę tej przygody. Zapraszamy Was zatem do Śródziemia miejsca, po którym obaj od wielu lat się błąkamy mam nadzieję, że zachwyci Was tak jako i nas zachwyciło.


Ale przejdźmy do konkretów. Poszukuje czterech graczy orientujących się w świecie Władcy Pierścieni. Lecz jeśli zachwycą mnie historie postaci większej liczby graczy to gotów jestem przyjąć kilku śmiałków więcej. Jako kryterium przyjęcia uznaję jakość historii i znajomość świata, która to oceniać będę na podstawie tego co w historii się znajdzie.
W kreowaniu postaci pozwalam Wam na słodką dowolność. Wymagam jedynie by postacie trafiły w ostatecznym rozrachunku do miasteczka Bree.
Po chwili zastanowienia i po przejrzeniu sesji mających miejsce w Śródziemiu jakie rozgrywane były na lastinn dodam, iż ograniczam wybór rasy do ludzi, hobbitów, elfów i krasnoludów. Chyba jednak ent czy ork w drużynie to jednak nie to
Od postaci elfów wymagać będę więcej niż od innych bohaterów graczy, gdyż elf w świecie Tolkiena jest postacią naprawdę wyjątkową, a nie każdemu dane jest dobrze wczuć się subtelny klimat tej rasy.
Poza historią postaci w Waszych zgłoszeniach chciałbym przeczytać o wyglądzie i charakterze Waszych bohaterów oraz o posiadanym przez Was ekwipunku jak również wszystkie inne informacje, które uznacie za istotne.
Bawimy się w storytelling jak widać w tytule rekrutacji, w wypadkach wątpliwych musicie zdać się na mój zdrowy rozsądek lub też naprawdę losowych sytuacjach rzucane przeze mnie kostki.


Co do fabuły to chciałbym zaznaczyć iż akcja przygody toczyć się będzie w roku 2770 III ery świata. Na północy zakończyła się właśnie jedna z najsroższych zim, która nie jednego doprowadziła do głodowej śmierci. Drogi stały się bardzo niebezpieczne bo pełno na nich rabusiów wszelkiej maści czy polujących na nieostrożnych podróżników wilków. Niedawno gruchnęła po świecie wieść iż daleko na wschodzie upadło wspaniałe khazadzikie królestwo Ereboru do czego to przyczynił się straszliwy Smaug. O inne wieści musicie się już postarać sami lub też poczekać aż ktoś Wam o nich opowie podczas gry. Ważne jest to, iż wszyscy znani z trylogii ludzie i khazadowie jeszcze się nie narodzili, ale znani z kart trylogii Pierworodni i istari wędrują już po świecie.

Częstotliwość pojawiania się wpisów może być różna ale postaram się by z mojej strony nie spadła poniżej jednego wpisu na tydzień i od moich graczy też tego oczekuję. Nie wykluczam iż w pewnych okresach będę pisał znacznie częściej.

To by było na tyle. Czekam na Wasze zgłoszenia na PW

Elen sila lumenn' omentielvo
 
Avaron jest offline