Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2008, 21:04   #653
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Walka zbliżała się do końca i wszyscy w niej uczestniczący dobrze to wiedzieli. Ktoś musiał umrzeć, by mogli istnieć inni. Niedługo po pojawieniu się Charlotte zjawił się również ten, który podobno był martwy. Ostatni z rasy czarnych smoków - Valgaav. Po chwilowym kryzysie osobowości wytworzył falę fioletowej energii, która ujawniła tysiące tworów Ritha, gotowych by wkroczyć do walki gdy ta przybierze dla ich pana niekorzystny obrót. To wiele wyjaśniało - w normalnych warunkach przecież ten samozwaniec nie odważyłby się stanąć w otwartej konfrontacji. Na szczęście, Valgaav zaoferował swoją pomoc, na co Astaroth skinął głową w niemym podziękowaniu. Do walki dołączyła również kobieta, której twarz wydała mu się dziwnie znajoma. Po chwili przypomniał sobie wszystko

To jej widmo widzieli w gospodzie w Rasganie. Różyczka, dziewczyna, nazywająca się jej towarzyszką nazywała ją ,,Słonkiem". Tak samo mówił Verion, gdy opowiadał o Almanakh. Wszystko więc się zgadzało - to ona musiała być ,,Okiem światła". Wszystkie trzy artefakty zgromadziły się w jednym miejscu. Rith doskonale to wiedział i najpewniej czuł nadciągającą śmierć. Nie było czego przeciągać

Już wcześniej, gdy podniósł żywy ogień zastawił na swojego przeciwnika pułapkę. Szabla, wbita w ziemię wyglądała na porzuconą broń na rzecz silniejszej. Nic bardziej mylnego - był to przekaźnik dla legionu duchów, gotowego by w krytycznym momencie wkroczyć do walki. I tak się teraz stało - gdy energia Ritha dotknęła szabli ta rozpadła się uwalniając jego towarzyszy. Rith został otoczony przez półprzezroczyste postaci, skutecznie ograniczające mu pole widzenia. W tym momencie mógł już zginąć, jednak nie to było zadaniem legionu - on tylko miał zająć Ritha, a ostateczny cios musiał należeć do niego. Gdy przeciwnik usiłował bronić się brzed duchami Astaroth wymierzył precyzyjny sztych w miejsce, gdzie ludzie posiadają serce. Ostrze z tak przyjemnym oporem zbiło się w demoniczne jestestwo, a Astaroth uśmiechnął się do osłupiałego przeciwnika

- To już koniec Rithu. Powinieneś umrzeć za to, że mnie stworzyłeś, za to, że pozwoliłeś na mój koniec w grocie życia. Zasługujesz na śmierć za to, że podniosłeś rękę na moich towarzyszy. Jednak nie pozwolę ci na luksus śmierci za to, że próbowałeś odebrać mi moje przeznaczenie! Skończysz jako cień!

Rith opadał z sił w zastraszającym tempie, więc Astaroth zrzucił go z miecza kopnięciem w tors, a gdy ten upadł już na ziemię zagłębił rękę w ranie, którą zadał mu wcześniej. Rith zmienił się w kłębek energii, wessany przez Astarotha

I to był już koniec

Astaroth przeniósł się do kapliczki, wykonanej przez Waldorffa. W tej chwili musiał być sam. Opadł na kolana i zaniósł się histerycznym śmiechem. Dokonało się! To, co podtrzymywało go przy życiu przez tyle lat dokonało się. Czuł, że w chwili śmierci Ritha stracił coś cennego, jednak nie potrafił określić co. Tak jak podejrzewał jego serce i umysł usiłowała pochłonąć pustka. Zgasł płomień nienawiści, a nic nie zajęło jego miejsca. Potrzebował czasu, czasu w samotności by trochę dojść do siebie. Samotna łza spłynęła po jego policzku, a on nie potrafił określić dlaczego. Wypełniały go nieznane uczucia, sprzeczne ze sobą a jednocześnie zgodne. Emocje, które tak starannie w sobie zabijał odżyły na nowo, by przez krótką chwilę znaleść swe ujście i ponownie zapaść się w nicość. To były ostatnie chwile Legiona. Do tej chwili był rozdwojony w sobie na dwa istnienia - Legiona, którego celem była śmierć Ritha i Astarotha, którego celem jest niesienie fioletu. Jedna część właśnie spełniła swój cel i umierała. To właśnie powodowało tą pustkę i to uczucie straty. Jego ubrania na powrót przybrały fioletową barwę, na plecach ponownie pojawiły się czarne skrzydła a z twarzy zniknął zarost. Legion dostał swoją drugą szansę i wykorzystał ją, teraz mógł wreszcie spocząć w pokoju. Umarł do połowy, by powstać na nowo.

Pustkę, wypełniającą swoje wnętrze wypełnił uczuciami, które pozostały po Legionie i zamknął je tam na dobre. Nie mógł ufać czemuś, co mogłoby zmienić jego postrzeganie świata. Odrobina Legiona będzie w nim wiecznie żywa, jednak teraz nadchodził czas Astarotha. Czas, w którym miał zamiar dokonać zmian by wypełnić na nowo pustkę. W tym momencie musiał przeanalizować w pełni sytuację

Znajdowali się w wymiarze alternatywnym, stworzonym przez Ritha. Jego właściciel nie żyje, jednak wymiar wciąż istniał - najwidoczniej podtrzymywany był mocą amuletu. Choć na dobrą sprawę mógłby tutaj zostać, to jednak musiał spłacić swój dług wobec tych, którzy mu pomogli. W tamtym świecie będą mogli wrócić do życia wszyscy, którzy zginęli w potyczce z Rithem. W końcu był im to winien

Przeniósł się do miasta i powoli ruszył główną uliczką do momentu, w którym wypatrzył interesującego syntetę. Wyglądał na wystarczająco silnego, by posłużyć za odpowiednią skorupę. Chwycił go silnie za ramię i ponownie przeniósł się pod kapliczkę. Synteta wyrywał się, jednak nie miał szans z Astarothem, który wykorzystał swoją moc, by zamknąć w jego ciele duszę Thomasa, natomiast jego duszę tymczasem uwięzić w swoim wnętrzu - nie było potrzeby go mordować, a ciało było tylko wyporzyczone. Poza tym przyda się nowy opętaniec
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline