- Zatrzymaj się! - Stój!
Dwugłos rozległ się w powietrzu, gdy Eryk i Francois ujrzeli, że Diego chce zaatakować bezbronnego Augusta. Jednak Estalijczyk, najwyraźniej zadowolony z tego, że może się pastwić nad pokonanym przeciwnikiem, nie zareagował.
Niestety ani Beraud, ani Oktawian nie spróbowali powstrzymać Diega, a Eryk i Francois byli za daleko, by to zrobić własnoręcznie... W dodatku de Maurissaut jakby specjalnie stanął na drodze Eryka...
Francois gestem przywołał medyka, a potem pochylił się nad Augustem, usiłując oszacować jego obrażenia.
Eryk z wystudiowaną obojętnością spojrzał na zwracającego się do niego Diega.
- Gratuluję zwycięstwa nad rannym, a zatem nie w pełni sił przeciwnikiem - powiedział z lekką, acz wyczuwalną dla subtelniejszych osób ironią. - A rozmawiać z człowiekiem, który zlekceważył wołanie sekundantów i zaatakował bezbronnego nie mam chyba o czym.
Po sekundzie dodał:
- Czyżby tak wysławiany honor Estaliczyków okazał się wielkim mitem?
Skłonił się obojętnie Diegowi.
- Żegnam - powiedział.
Z równą obojętnością skłonił się sekundantom Estalijczyka i podszedł do Francois. Medyk, mamrocząc coś pod nosem, kończył opatrywać Augusta.
- Gdyby nie ta mała świnia, Maurissaut - powiedział cicho Eryk - to może bym zdążył. Chciał mi podstawić nogę...
Francois podniósł głowę.
- To do niego podobne - stwierdził równie cicho. - Pewnie Beraud mu kazał...
Spojrzał na medyka.
- Gotowe, mistrzu? - spytał.
Ten skinął głową.
- Jutro wpadnę z wizytą - powiedział. - I proszę mnie nie odwozić - dodał.
- Polecam się na przyszłość - skłonił na pożegnanie.
Odprowadzili medyka wzrokiem.
- Mam nadzieję, że jego usługi nie będą nam potrzebne - stwierdził Eryk.
Francois uśmiechnął się tylko.
- Możemy jechać - powiedział. - Zabierzesz się z nami?
Eryk skinął głową.
Chwilę później jechali w stronę rezydencji de Baries'ów. |