Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2008, 21:58   #113
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Kassyndra miarowym krokiem zbliżała się do woźnicy. Mężczyzna nie poruszył się ani o milimetr, nie odpowiedział również na jej pytanie. Dziewczyna chciała się znowu odezwać. Przez chwilę przyszło jej nawet do głowy by chwycić nieznajomego za ramię by upewnić się czy wszystko z nim w porządku. Gdy dzielący ich dystans zmniejszył się do zaledwie kilku kroków przystanęła przerażona. Nadal żadnego dźwięku ani ruchu tylko... zimno. W pewnym momencie poczuła jak całe jej ciało przenika przeraźliwy chłód, przy którym cały mróz z jakim miała do tej pory do czynienia zdawał się błahostką niczym delikatny wietrzyk jaki czuje się na twarzy po otwarciu lodówki. Chciała się cofnąć, lecz nogi odmówiły jej posłuszeństwa...

Zszokowana własną sytuacją nie zauważyła nawet, że woźnica obrócił nieznacznie głowę, tak, że teoretycznie mogłaby zobaczyć jego twarz. Teoretycznie bowiem oblicze tajemniczego mężczyzny skryte było w mroku tak dokładnie, że nie mogła nawet zobaczyć jego konturów. A może... w ogóle nie miał twarzy?

- Czeka na was...

Człowiek niespodziewanie odezwał się by po tych słowach zamilknąć. Spojrzał znów przed siebie, chwycił lejce i dorożka ruszyła. W powietrzu dało się słyszeć trzaśnięcie bata, jednak nikt już nie dostrzegł unoszącej go dłoni. W tym samym momencie zarówno chłód jak i paraliż ustąpiły i Kassyndra nie miała pewności czy w ogóle ich doświadczyła. Gdy pojazd zupełnie zniknął w mroku dało się słyszeć dziwny głuchy odgłos, który odbił się między drzewami kilkakrotnym echem. W pierwszej chwili przypominał nieco zniekształcone pohukiwanie sowy, jednak z każdym kolejnym powtórzeniem odgłosy coraz bardziej zaczęły przypominać słowa.

"ZGU... BA..."

To było naprawdę? A może tylko Ci się wydawało? A jeśli tak... to dlaczego pozostali patrzą na siebie jakby słyszeli dokładnie to samo?

Tak czy owak dźwięk istniał już wyłącznie w waszej pamięci. Wokół panowała cisza i spokój tak jak wtedy, gdy tu dotarliście. Muzyka wciąż docierała do waszych uszu, reflektory nadal rozsiewały oślepiający blask. Rezydencja zaś stała niewzruszona na swoim miejscu. Wyglądała najzupełniej normalnie, jak każdy inny budynek jaki zobaczyć można w rzeczywistości. Jak budynek, który, tak jak inne został zaprojektowany przez jakiegoś architekta. Ktoś zatwierdził plany, ktoś pokierował budową, ktoś za wszystko zapłacił a w końcu umeblował i zamieszkał wewnątrz. Wydawał się ogromnym, namacalnym zbiorem dat, nazwisk i faktów, z którego w każdej chwili można wyjąć jeden z elementów i zważyć w dłoni niczym jedną z cegieł wyjętych z fudamentów. A przecież... to wszystko złudzenie. Fikcja. Nie ma budowniczych ani właściciela. Nie ma cegieł ani tynku. Nie ma mebli. Nie ma nawet tych wielkich świateł. Jedno wielkie kłamstwo stworzone przez ludzki umysł na swoje własne potrzeby. WŁASNE... To jedno niewątpliwie się zgadzało. Budując dom chcemy by był on naszym schronieniem i nie zamierzamy wpuszczać do niego obcych. Czyż we śnie nie jest podobnie?
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline