Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2008, 22:20   #657
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Do końca życia nie zapomni wyrazu, tamtych oczu. Oczu pełnych cierpienia, pełnych udręki i nie wiedzieć czemu oczu pełnych czegoś co można by nazwać wstydem. Barbak nie był w stanie określić co jeszcze było w tych oczach. Na pewno było coś co bardzo orka zaniepokoiło. Czy był to kolor? Nie miał pojęcia. Kolor na pewno do tych oczu nie pasował. Zresztą mało komu pasuje czerwony kolor oczu.

Zieolonoskóry wraz z resztą towarzyszy opuścili miejsce gdzie jeszcze przed kilkoma chwilami trwała walka. Serce orka wypełnione było nie spotykanym dotąd ciepłem i radością. Barbak był pewien, że Palladine w jakiś sposób w ten sposób pokazuje mu, że uczynił dobrze. Nie było dla niego niczego innego na tym padole co mogło by mu sprawić większą przyjemność... no może jeszcze widok jednej małej chimery, całej i zdrowej. Ork zasępił się.

Zmierzali we właściwym kierunku i zdawał sobie sprawę, że w ten sposób wypełnia wolę swojego bóstwa, nie mógł się jednak oprzeć wrażeniu, że tym samym zmierza do własnej zagłady. Cóż pomyślał. Gdyby Palladine, ciał mnie już mieć u siebie przed kilkoma chwilami, miał doskonałą okazję abym zakończył żywot. Tak się jednak nie stało... zatem może mam coś jeszcze tu zrobić.

Kierunek jaki obrała drużyna był początkowo skierowany pionowo w dół... prosto z wyspy na której walczyli... ku jego zdumieniu napotkane po drodze elfy, tiżnije oraz istoty jakie widział po raz pierwszy w życiu... okazywały tak jemu jak i pozostałym głęboki szacunek. Miał odmiana po stwierdzeniach „śmierdzący ork” jakie na ogół słyszał (szczególnie z ust długouchach).

Do swego celu czyli do Świątyni Abazagila mieli jakieś sześć godzin marszu. Podróż minęła szybko, jednak była ona mordercza, dla strudzonego już orka.
Barbak po dotarciu na miejsce słaniał się na nogach. Walka oraz to wszystko co działo się do tej pory zdecydowanie go osłabiły. Pragnął jedynie znaleźć odrobinę cienia i odpocząć w nim czas jakiś.

Ku jego zdumieniu cień się znalazł, a dawała go topola. Zielonoskóry nie zastanawiał się jakim cudem się tu znalazła, za przewidzenia wziął także fakt, iż drzewko starało się z nim porozumieć. Odłożył swój ekwipunek i bezceremonialnie zaległ przy korzeniach drzewa. Z płaszcze uczynił sobie poduszeczke i już wkrótce znalazł się w objęciach Morfeusza.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline