WÄ…tek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2008, 22:15   #660
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Wszystko ułożyło się w całość. Legion dopełnił swojego celu jednocześnie niszcząc największe zagrożenie na drodze ku nowemu światu. Najwyraźniej nawet siły bieli rozumiały konieczność zmian, które muszą nadejść jak i ich nieodwracalność nie sprzeciwiając się jego działaniom. Świat gnuśniał, gnił powoli w swoich niezmiennych formach nieświadomy swojego powolnego umierania. Jaki sens miało życie tych wszystkich istot gdy oparte było tylko na egzystowaniu? Nieświadomie wszyscy oczekiwali na coś, co wstrząśnie światem, zburzy stare ideały oczyszczając świat, pozwalając mu odrodzić się na nowo. Tym nowym porządkiem miało być współistnienie bieli i chaosu, a tym impulsem powodującym eksplozję miał być... on? Choć dawniej nie byłby w stanie w to uwierzyć, to im dalej brnął w to, co rozpoczął coraz bardziej przekonywał się, że to możliwe. Decyzję już podjął, teraz nie mógł się wycofać. Musiał oczyścić sobie drogę do nowego ładu

Na drodze tej istniały tylko dwie rzeczy, które mogły go spowalniać. Jedną z nich był Legion, część jego duszy i umysłu która pozostawała człowiekiem i kierowała się typowo ludzkimi cechami. Teraz jednak, gdy pozostałość ta wreszcie spełniła swoje zadanie i odeszła w głąb jego osobowości problem ten sam zniknął. Nic nie wpłynie na jego ocenę sytuacji, czy to litość czy wściekłość. Swoją drogą było to jednocześnie zabawne i straszne. Zabawnym było to, że to co on sam tłamsił w sobie i zamykał było usilnym obiektem poszukiwań o wiele starszego demona, jakim był Verion. Strasznym było to, że kiedyś to on może bezskutecznie pragnąć je odzyskać.


Drugim problemem był dług. Niby nic wielkiego, jak wiele razy słyszał od przedstawicieli fioletu ,,Demony nie słyszą pytań zaczynających się od dlaczego i nie czują wdzięczności" jednak to była kolejna z cech tamtego fioletu. Być może była to jedna z ludzkich pozostałości, może to że nie był teraz w pełni demonem, jednak chciał odwdzięczyć się tym, którzy pomogli mu w starciu z Rithem. W końcu było to ich zasługą, że z tej walki wyszedł bez draśnięcia. By im pomóc powrócić do życia musiał zniszczyć imiona znajdujące się w świątyni przybycia. Nie było co zwlekać, najwyższy czas zabrać się do pracy

Przeniósł się wraz z nowo odrodzonym Thomasem do ruin świątyni. Tak jak przypuszczał jego efektowne zabicie nekromanty miało swoje złe strony, a światynia znajdowała się pod grubą warstwą gruzu i kamieni. Przekopytanie zajęłoby dużo czasu - zbyt dużo czasu, którego nie miał zbytniej ochoty tracić. Nie był pewien, jak zareagują na niego wojownicy światła, więc tak jak poprzednio przyjął postać pielgrzyma i zbliżył się do świątyni. Wykorzystał również długie ręce chaosu, by rozprawić się na dobre z resztkami świątyni najzwyczajniej w świecie wysadzając je, kawałek po kawałku
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline