Francesca stała przed karczmarzem ze skierowanym w jego stronę sztyletem, gdy Legara ruszył w stronę wyjścia stała kilka chwil nie wiedząc co uczynić. Nie mogą przecież tak go zostawić, gdyż zaraz poinformowałby całe zgromadzenie. Kazała mu dać butelkę, po czym z całej siły rozbiła ją na jego głowie. Aż ciarki ja przeszły gdy człowiek upadł bezwładnie, a resztki trunku polały jej dłoń. Jak ona nie lubiła przemocy.
Ruszyła natychmiast za brązowookim, który wpadł na kuszników. Szła cicho starając się być niezauważona. Gdy podejdzie dostatecznie blisko, weźmie sztylety i zrani jegomościów, tak by ich nie zabić, lecz tylko obezwładnić. Na pytanie Folkena dotyczące podsadzenia, nie odpowie nic, tylko zmierzy go wrogo spojrzeniem.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |