Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2008, 15:55   #117
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Domek


Oczekiwanie przedluzalo sie. Warkot dobiegajacy zza drzwi draznil uszy.
Dlaczego nie atakowaly?
Poprzez otwor widac bylo ich cielska. Z rozwartych paszczy skapywala krwawa piana. Ostre kly lsnimy w polmroku walczac o pierszenstwo z plomienna czerwienia slepi. Lecz nie atakowaly..
Dlaczego?
Odpowiedz nadeszla rownie niespodziewanie jak wiosenny deszcz. Glosny huk, skowyt rannego zwierzecia, wycie jego towarzyszy, atak.


Pierwszy przeciwnik, poteznie zbudowany wilczur z impetem wpadl do srodka roztrzaskujac naruszone deski drzwi. Znalazlwszy sie wewnatrz pomieszczenia wstrzasnal glowa rozbryzgujac wokolo swierza krew i okruchy drewna gluchym warkotem oznajmiajac swa gotowosc do walki. Cielsko kolejnego wlasnie wylanialo sie z dziury, lecz nigdy jej nie przekroczylo. Martwy zwisl bezwladnie tamujac droge innym zaslaniajac jednoczesnie widok na korytarz. Nie to jednak bylo teraz najwazniejsze.... Bestia, ktora jako pierwsza przekroczyla prog pokoju wybrala wlasnie swa pierwsza ofiare.
Mlody polak musial wykazac sie wyjatkowym refleksem aby uniknac ostrych klow zwierzecia, ktore jedynie o wlos minely jego cialo.


Tymczasem na korytarzu zapadla zlowroga cisza.





Zamek




Chciala sie wyrwac lecz nie mogla. Silne ramiona Carlosa skutecznie uniemozliwialy jakikolwiek sprzeciw. Co sie z nia dzialo?
Zagubiona wsrod wlasnych, sprzecznych ze soba mysli nie zauwazyla chwili w ktorej znalazla sie ponownie wsrod jedwabnej poscieli. Odszedl na chwile, a ona ze zdziwieniem zdala sobie sprawe, ze chce aby powrocil. Lezala poslusznie obserwujac jak wampir zaciaga zaslony odzielajac ja od widoku nieba i slonca, ktore wkrotce mialo wzejsc. Slonca, ktore dla niej zbawienne dla niego oznaczalo unicestwienie. Odwrocil sie, spogladajac swymi plonacymi oczyma w jej strone. Dreszcz strachu wstrzasnal jej cialem budzac pragnienie ucieczki, lecz jakas niewidzialna sila trzymala ja w miejscu. Dlaczego uciekac?.. Czyz nie jest jej dobrze w jego ramionach? Czy istnieje ktos do kogo warto uciekac? Odpowiedz nasunela sie dopiero po dlugim czasie.. Marco.. Lecz kim on jest? Gdzie on jest? Po co on jej?
Wszelkie mysli ulecialy gdy przyciagnal ja ku sobie wtapiajac dlonie we wlosy ustami zas miazdzac jej wargi. Przylgnela potulnie oddajac pocalunek, napawajac pieszczota, czujac lecz nie myslac. Czyz bowiem mysli potrzebne sa cialu gdy rozkosz rozpala kazdy jego fragment? Po coz sa mysli gdy przedsmak spelnienia ogarnia zmysly niczym mgla szalenstwa.
Nagly bol przeszywajacy cialo wstrzasnal nia rownie mocno co wczesniej strach na nowo budzac umysl uspiony pocalunkami. Co ona robi? Dlaczego miast walczyc o swe zycie poddaje sie ulatwiajac mu niszczenie jej samej? Dlaczego?..
Bo tego chcesz...
Zycie powoli zanikalo. Zdazyla poznac juz to uczucie gdy cialo staje sie lekkie niczym puch, gdy wznosi sie powoli ku gorze. Powinien przestac. Powinna go powstrzymac. Powinna sie bac, lecz nie czula niczego. Zatem tak wyglada koniec. Cudowna lekkosc, slodki zapach kwiatow i blask, blask rozlewajacy sie wokol niosacy spokoj, harmonie. Delikatny usmiech rozjasnil twarz elfki gdy ostatnia kropla krwi opuscila jej cialo. Wszystko co kiedykolwiek bylo wazne stracilo swe znaczenie. Swietlista materia delikatnie uniosla sie znad jej ciala zatrzymujac nad nim przez chwile. Widziala wlasne cialo w ramionach swego kochanka smierci. Nie czula do niego zalu. Dal jej niezapomniane chwile spelnienia choc nie tak wzniosle i okraszone strachem to jednak niezapomniane. Ostroznie musnela eteryczna dlonia jego wlosy gotowa by odejsc tam gdzie wiecznie panuje jasnosc.
Nagle poczula sile szarpniecie sciagajace ja na powrot do martwego ciala. Przerazona spogladala w dol gdzie krople szkarlatu skapywac poczely do poluchylonych ust.
Nie!.. Nie rob tego... Nie...
Niemy krzyk protestu duszy ktorej nie dane bylo odejsc, ktora sila ponownie wtloczono w cielesna powloke na zawsze odcinajac od swiatla, spowiajac w mrok nowego istnienia.

Pila lapczywie. Slodycz krwi upajala dodajac sil, pobudzajac zmysly, dajac wiedze. Gdzies na skraju swiadomosci slyszala przerazony krzyk i czyjs tryumfalny smiech, lecz nie mialo to teraz dla niej znaczenia. Liczyl sie tylko glod.
Chciala protestowac gdy zabral swa dlon odcinajac strumien. Chciala lecz nim zdazyla poczula jego usta na swych wargach. Nowe doznanie pochlonelo ja w calosci. Wyostrzone zmysly dostarczaly nieznanej dotad rozkoszy. Poddala sie jej niczym dziecko pragnace w pelni kosztowac slodycz swojej pierwszej kostki czekolady.

Glosny smiech rozdarl cisze komnaty wyrywajac ja ze stanu blogiego spelnienia.


Mezczyzna nonszalancko oparty o kamien kominka mierzyl ja wyglodnialym wzrokiem zwierzecia, ktore wlasnie upatrzylo sobie kolejna ofiare. Odruchowo wtulila sie w cialo Carlosa niczym przerazona dziewczynka.

- Brawo... Widze, ze calkiem dobrze sobie z nia poradziles chlopcze. Moze teraz podzielisz sie z innymi? Jestem pewien ze potrafi zadowolic wiecej niz jednego mezczyzne. Prawda elfko...?
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline