Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-04-2008, 18:55   #111
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Zamek

Budzila sie powoli z nienaturalnego snu. Nie byla pewna co spowodowalo owe przebudzenie. Czy byla to owa zla radosc, ktora nagle nia zawladnela? Skad sie brala? Miala ochote smiac sie w glos z fortelu... Tylko jakiego?! Mysli, wspomnienia... Wszystko takie mgliste, nierealne. Marco, Carlos, misja, brat... Nieprzytomnym wzrokiem rozejzala sie po komnacie. Co ja tu wlasciwie robie? Odruchowo pogladzila dlonia jedwabna posciel. Marco? Ale jak...? Potrzasnela glowa w nadzieji, ze wspomnienia powroca na swoje miejsce. W chwile pozniej pozalowala swego czynu. Przerazona odrzucila okrywajacy jej nagosc material. Musi uciec! Musi uciec jak najdalej od tego miejsca. Marco! Gdzie jestes? Carlos.. Jak to sie stalo?!
Odglos krokow na korytarzu wymusil na niej dzialanie. Nie baczac na brak stroju zerwala sie z loza. Chlod podlogi nieprzyjemnie draznil jej stopy gdy ruszyla w strone okna. Nagle drzwi stanely otworem wywolujac przeciag, ktory chlodem owional jej cialo. Przestraszona obejzala sie za siebie po to jedynie aby dac oczom dowod na to co czulo serce.
Carlos.
Wolnosc byla tak blisko.. Kilka krokow... Tylko kilka krokow ....




Domek

Jak sie okazalo na pietrze zostala tylko jedna sypialnia w miare nadajaca sie na tymczasowe schronienie. Okno w niej nie bylo ani wyrwane, jak mialo to miejsce w pokoju Carlosa, ani tez nazbyt duze. Framuga srawiala solidne wrazenie, podobnie zreszta jak zasowa. Debowa szafa oraz komoda stojace pod jedna ze scian mogly spokojnie poslozyc za barykade w razie ewenatualnego ataku. Czas wlukl sie niemilosiernie. Zdawalo sie iz upragniony swit nigdy juz nie nadejdzie. Z ulga zatem przyjeliscie pierwsze, watle promienie sloneczne wybijajace sie znad koron drzew. Radosny swiergot ptakow za oknem powoli przywracal wiare w dobro, jasnosc i.... psy?! Glosne szczekanie i warczenie dobiegajace zza drzwi uzmyslowily wam ze to jeszcze nie koniec ......



*grafiki dodam troche pozniej*
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 30-04-2008, 22:14   #112
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Carlos stanął w drzwiach patrząc na elfkę idąca w stronę okna. Jego smukła sylwetka podkreślona jeszcze dopasowanym czarnym strojem wyraźnie odcinała się na tle ściany korytarza. Lekko rzucił głową odpędzając opadający na czoło kosmyk smoliście czarnych włosów. Jego spojrzenie ściągnęło wzrok elfki. Jakby wiedziona cudzą wolą spojrzała w czarne jak otchłań oczy wampira. Spojrzenie hipnotyzowało, przyciągało czająca się gdzieś w jego głębi dzikością i bolesną ekstazą. Cały czas patrząc uniósł prawą dłoń i wyciągnął w jej kierunku w geście oczekiwania... Choć nawet na moment nie otworzył ust w głowie Lialam rozległ się cichy, przejmujący szept.
-Dokąd idziesz? Przecież oboje wiemy, że chcesz zostać tu ze mną... Prawda? Dręczą Cię wyrzuty sumienia, wiem... Ale przecież każdy ma prawo iść ścieżką którą sam wybierze i nie oglądać się za siebie bo to co zostało za nim jest już nie ważne... Po co się dręczyć... Chodź do mnie... Zostań...
Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy Carlosa, czekał wyciągając wciąż rękę i patrząc elfce w oczy...
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 01-05-2008, 09:31   #113
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
~*~


- Dokąd idziesz? Przecież oboje wiemy, że chcesz zostać tu ze mną... Prawda? Dręczą Cię wyrzuty sumienia, wiem... Ale przecież każdy ma prawo iść ścieżką którą sam wybierze i nie oglądać się za siebie bo to co zostało za nim jest już nie ważne... Po co się dręczyć... Chodź do mnie... Zostań...

Dokad ide? Dokad? Po co? Dlaczego? On jest tak blisko... Jego wzrok.. ta glebia... Dlaczego? Musze uciec... musze... Dlaczego?
Ucikekaj! Zerwij kontakt! Uciekaj!
Dlaczego....


Rozdarta pomiedzy checia ucieczki, a niemym nakazem pozostania stala niepewna otoczona blaskiem ksiezyca. Glosy w jej glowie na przemian doradzaly ucieczke lub pozostanie. Metlik ten nie pozwalal na myslenie. Bala sie. Strach niczym kochanek wtargnal w jej serce wprawiajac w drazenie nagie cialo. Bala sie. Mezczyzna stojacy przed nia, tak niedawno bedacy przeciez jednym z kompanow, przyjacielem, przerazal ja. Carlos.... Syn Nocy... Wampir... Przeciwienstwo jej samej... Jakze wiec mogla wogule rozwazac pozostanie w tym miejscu, z nim.. a jednak.... Spojzenie czarnych oczu kusilo, zapraszalo, obiecywalo, wabilo. Pila jego krew, oddala mu cialo.

- Carlos...

W jego imeiniu wypowiedzianym cichym, spoloszonym glosem zawarla wszystko. Niepewnosc, strach... Walka byla przegrana nim nawet na dobre sie rozpoczela. Nie zauwazyla nawet kiedy znalazla sie tuz przy nim laczac swa dlon z jego. Nie mogla odwrocic wzroku. Uwieziona w glebi jego spojzenia czekala...

~*~
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 01-05-2008, 10:23   #114
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Noc minęła spokojnie, chociaż spędzał już tę porę doby w bardziej rozmownym towarzystwie. Oraz mniej podejrzliwym. Dość trudno było nie zauważyć dość nieufnych spojrzeń, rzucanych na niego przez obu współlokatorów.
Poza tym nie miał na co narzekać. Krzesło było wygodne, do braku snu się przyzwyczaił, zimny wiatr nie wpadał przez okno, a sam pokój był dość dobrym miejscem do obrony...
Wstał z krzesła gdy za oknem odezwały się ptaki, zbudzone ze snu przez pierwsze promienie słońca. Przeciągnął się, by rozprostować zdrętwiałe nieco mięśnie.
Uklęknął, by modlitwą powitać nowy dzień.
Wbrew przyzwyczajeniom nie rozpoczął codziennej porannej walki z cieniem. Nie był pewien, czy takie zachowanie spodoba się towarzyszom.
Zanim zdążył zaproponować zjedzenie śniadania za drzwiami rozległo się nagle szczekanie... Sądząc z natężenia ujadania kłębiło się tam kilkanaście psów różnej maści.
- Szybciej - powiedział, przesuwając pod drzwi solidną komodę i tworząc z niej coś na kształt barykady blokującej przejście.
Dopóki nie przyszedłby ten, który nasłał na nich psy byliby bezpieczni. I uwięzieni...
- Zwykłe kundle - stwierdził beznamiętnie - tyle, że dość dużo... Trzeba by je przetrzebić...
Założył grube, wzmacniane stalowym drutem rękawice.
Postukał w drzwi. Były dostatecznie wytrzymałe, by jakiś czas opierać się kłom rozwścieczonych psów. I na tyle słabe, by móc w nich zrobić ładny otwór, tam, gdzie kończyła się komoda. Na tyle duży, by mógł się przez niego przedostać tylko jeden pies na raz.
Zrobienie go zajęło parę chwil...
- Zapraszamy - powiedział, z cinquedeą w dłoni szykując się na przyjście pierwszego 'gościa'.
Lubił psy, ale nie sądził, że te za drzwiami dałyby się o tym przekonać.
- Dobrze, że to nie gołe pole - powiedział.
Bez wątpienia psy znalazły ich zbyt szybko...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 04-05-2008 o 16:34.
Kerm jest offline  
Stary 01-05-2008, 15:41   #115
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Carlos uśmiechnął się szerzej tak, że jego długie kły błysnęły lekko swą oślepiająca bielą. Objął szczupłe ciało elfki i przytulił ją mocno przesuwając delikatnie dłońmi po jej plecach wzdłuż kręgosłupa. Tym razem wygrał, był znów o krok bliżej chwili w której ona stanie się jego na zawsze. Wiedział że nadal byle co może ją wybudzić z tego stanu uzależnienia w który ją wprowadził. Potrzebował czasu. Grupa ratunkowa nie nadejdzie wcześniej niż w czasie kolejnej nocy i dobrze byłoby ich zatrzymać i zniszczyć zanim dotrą do zamku. Na samą myśl o walce Carlos poczuł ekscytację. Uspokoił się jednak szybko, nadciągał dzień który powinien spędzić na odpoczynku i przyjemnościach. Delikatnie uniósł Lialam na swoich rękach i przeniósł na łoże. Podszedł do okna i starannie zamknął okiennicę i zasunął kotarę. Po czym odwrócił się i ruszył w stronę posłania błyskając w ciemnościach oczami i bielą kłów w uśmiechu. Idąc rozpinał haftki bluzy. Zapowiadał się przyjemny dzień a po nim jeszcze przyjemniejsza noc. Wiedział że właśnie nadszedł odpowiedni moment na ostateczny środek...
Zbliżył się do leżącej Lialam powolnym krokiem zrzucając bluzę i koszule. Prężne i twarde jak klinga dobrego rapiera mięśnie grały pod jego śniadą skóra kiedy kładł się obok niej w czerwonej pościeli. Przyciągnął ją do siebie delikatnie ale stanowczo, wplótł pace w jej włosy i wpił się swoimi wargami w jej usta. Całował jej policzki i powieki po czym zsunął sie niżej na szyję a dłoniom pozwolił błądzić swobodnie po całym jej ciele. Wyczuwając wszystkimi zmysłami tętniącą po skóra elfki krew napawał sie świadomością swojej władzy nad nią. Była jego i tylko jego. Powoli rozwarł szczęki i napawając się ta chwilą oczekiwania stopniowo zatapiał kły w jej szyję... Wreszcie poczuł ten niepowtarzalny smak, smak który rozchodził się fala gorąca po całym jego ciele drażniąc i zaspokajając wszelkie zmysły. Pił długo i nieśpiesznie ciesząc się każdą kroplą. Czuł jak ona słabnie i wciąż nie przestawał pić, wiedział że teraz już nie musi sie powstrzymywać, że wreszcie nadszedł właściwy czas. Wreszcie nadeszła chwila kiedy oddech elfki zamarł całkowicie a do gardła wampira nie chciał już spłynąć nawet kropelka krwi. Oderwał kły od jej smukłej szyi i spojrzał na jej pobladłe usta. Jednym, zdecydowanym ruchem noża głęboko rozciął swój przegub i uniósł go tak by ściekający strumyczek krwi padł na wpółotwarte usta dziewczyny. Z szerokim uśmiechem triumfu patrzył jak usta poruszają się i otwierają szerzej. Powoli, z namaszczeniem przyłożył krwawiący przegub do jej warg. Czuł jak zaczyna zlizywać i wsysać jego krew. Roześmiał sie głośno a w śmiechu tym dźwięczały triumf, poczucie siły i dzika satysfakcja. Zaczekał aż nowonarodzona wampirzyca wypije dość krwi by przemiana dokonała się w całości. Po czym oderwał jej usta od rany i przycisnął do swoich zwierając je w gwałtownym namiętnym pocałunku. Teraz już był pewny, że nie odejdzie od niego. Zwyciężył teraz i kolejne zwycięstwo czeka go w nocy, poprzedzona polowanie na myśl o którym Carlos już teraz czuł dreszcze podniecenia. Jednak skupił swoje myśli i czyny na Lialam dając ujście burzącej się w jego żyłach namiętności.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"

Ostatnio edytowane przez Durendal : 02-05-2008 o 19:03.
Durendal jest offline  
Stary 02-05-2008, 01:45   #116
 
Dalakar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znany
Gdy weszli do sypialni Michał stanął pod ścianą. Nie chciał spać, a nawet jeśliby się do tego zmusił nie zasnąłby. Tej nocy wydarzyło się zbyt wiele. Ba, jeszcze mogło się wydarzyć. Przecież na niebie niepodzielnie panował księżyc. Do rana zostało trochę czasu. Młodzieniec spojrzał na towarzyszy. Oni najwyraźniej też mieli problemy ze snem. Wszyscy czuwali. W pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Nawet Alessandro, nie odpowiedział na zadane pytanie. Może go nie usłyszał, a może nie chciał teraz wyrażać swojej opinii? Raczej przyczyną milczenia było to drugie. Przecież wśród tej ciszy było słychać każdy szmer, a słowa byłyby usłyszane przez wszystkich.

Miecznik jeszcze trochę myślał o nowoprzybyłym, lecz wkrótce dał sobie spokój. Czas pokaże czy naprawdę jest po ich stronie. Wystarczyło poczekać. Tylko czy to nie poniesie za sobą konsekwencji? O jego prawdziwych zamiarach przekonają się dopiero, gdy im pomoże, bądź zaszkodzi. W pierwszym przypadku nie było się czego obawiać, ale w drugim... Jeżeli ich zdradzi będą na straconej pozycji. Chyba że wydarzy się cud, na co nie należało liczyć. Chociaż że nadzieja jest ważna. Umie zmotywować i pokrzepić, a tego właśnie im trzeba. Strach pomyśleć co się stanie jeżeli nie będą mieli woli walki. Tylko że sama chęć przeżycia niewiele zdziała. Polakowi przypomniało się jedno z powiedzeń pesymistów. Nadzieja matką głodnych. Nią się nie nasyci.

Skąpana w ciszy noc płynęła powoli. Minutę po minucie. Nie było słychać wiatru, ani żadnych innych odgłosów. Wszędzie panował spokój. Oczywiście nie licząc jednej z sypialń w pozornie pustym domku. Tam panowała atmosfera napięcia i niepokoju.
W pewnej chwili będący za ścianą szczur nie mając co robić zaczął drapać jakiś mebel. Niby nic nadzwyczajnego, lecz Michał aż podskoczył na ten odgłos. Był rozstrojony nerwowo. Zaczynał nie wytrzymywać panującego napięcia. Niezależnie od swojej woli przywoływał przed oczy sceny z ostatnich dni. To go dobijało. Każdy szmer kojarzył mu się z nadchodzącymi wampirami. Krwiopijcami, które tylko czekają na odpowiednią okazję do ataku.

Do sypialni wpadło kilka promieni słonecznych. Po chwili odezwały się również ptaki, a Giuseppe uklęknął do modlitwy. Widząc to, Michał przypomniał sobie że ostatnio rzadko się modlił. Jego przesiąknięty strachem umysł zapominał o tej, tak ważnej czynność.
Może to próba?” - pomyślał sobie - „Test na moją wiarę? Ostatnio podupadła. Czyżby tu leżało źródło niepowodzeń? Przecież te diabły powinny bać się Boga, a ja w Niego zwątpiłem. Zrezygnowałem z tarczy, którą On mi był. Muszę się nawrócić. Zanim nie jest za późno.

Polak zrobił w ślad za towarzyszem znak krzyża i uklęknął, by kajać się za swe grzechy; za swoje odstępstwo od wiary.
Wtem usłyszał szczekanie. Widząc zachowanie pana della Torre, pospiesznie wyciągnął podarowane mu przez elfy ostrze i przygotował się do ubijania zagrażających im psów. Nikt nie musiał mu mówić dlaczego te kundle ich atakują. Widocznie plugawe pomioty szatańskie z którymi walczyli, postanowiły nie dawać im wytchnienia. W nocy będą atakować osobiście, a w dzień nasyłać swoje sługi. Sytuacja nie przedstawiała się dobrze, lecz młodzieniec postanowił myśleć wyłącznie o walce. Co się ma stać, to się stanie. Nie warto sobie teraz tym truć myśli; i tak są wystarczająco ponure.
 
Dalakar jest offline  
Stary 03-05-2008, 15:55   #117
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Domek


Oczekiwanie przedluzalo sie. Warkot dobiegajacy zza drzwi draznil uszy.
Dlaczego nie atakowaly?
Poprzez otwor widac bylo ich cielska. Z rozwartych paszczy skapywala krwawa piana. Ostre kly lsnimy w polmroku walczac o pierszenstwo z plomienna czerwienia slepi. Lecz nie atakowaly..
Dlaczego?
Odpowiedz nadeszla rownie niespodziewanie jak wiosenny deszcz. Glosny huk, skowyt rannego zwierzecia, wycie jego towarzyszy, atak.


Pierwszy przeciwnik, poteznie zbudowany wilczur z impetem wpadl do srodka roztrzaskujac naruszone deski drzwi. Znalazlwszy sie wewnatrz pomieszczenia wstrzasnal glowa rozbryzgujac wokolo swierza krew i okruchy drewna gluchym warkotem oznajmiajac swa gotowosc do walki. Cielsko kolejnego wlasnie wylanialo sie z dziury, lecz nigdy jej nie przekroczylo. Martwy zwisl bezwladnie tamujac droge innym zaslaniajac jednoczesnie widok na korytarz. Nie to jednak bylo teraz najwazniejsze.... Bestia, ktora jako pierwsza przekroczyla prog pokoju wybrala wlasnie swa pierwsza ofiare.
Mlody polak musial wykazac sie wyjatkowym refleksem aby uniknac ostrych klow zwierzecia, ktore jedynie o wlos minely jego cialo.


Tymczasem na korytarzu zapadla zlowroga cisza.





Zamek




Chciala sie wyrwac lecz nie mogla. Silne ramiona Carlosa skutecznie uniemozliwialy jakikolwiek sprzeciw. Co sie z nia dzialo?
Zagubiona wsrod wlasnych, sprzecznych ze soba mysli nie zauwazyla chwili w ktorej znalazla sie ponownie wsrod jedwabnej poscieli. Odszedl na chwile, a ona ze zdziwieniem zdala sobie sprawe, ze chce aby powrocil. Lezala poslusznie obserwujac jak wampir zaciaga zaslony odzielajac ja od widoku nieba i slonca, ktore wkrotce mialo wzejsc. Slonca, ktore dla niej zbawienne dla niego oznaczalo unicestwienie. Odwrocil sie, spogladajac swymi plonacymi oczyma w jej strone. Dreszcz strachu wstrzasnal jej cialem budzac pragnienie ucieczki, lecz jakas niewidzialna sila trzymala ja w miejscu. Dlaczego uciekac?.. Czyz nie jest jej dobrze w jego ramionach? Czy istnieje ktos do kogo warto uciekac? Odpowiedz nasunela sie dopiero po dlugim czasie.. Marco.. Lecz kim on jest? Gdzie on jest? Po co on jej?
Wszelkie mysli ulecialy gdy przyciagnal ja ku sobie wtapiajac dlonie we wlosy ustami zas miazdzac jej wargi. Przylgnela potulnie oddajac pocalunek, napawajac pieszczota, czujac lecz nie myslac. Czyz bowiem mysli potrzebne sa cialu gdy rozkosz rozpala kazdy jego fragment? Po coz sa mysli gdy przedsmak spelnienia ogarnia zmysly niczym mgla szalenstwa.
Nagly bol przeszywajacy cialo wstrzasnal nia rownie mocno co wczesniej strach na nowo budzac umysl uspiony pocalunkami. Co ona robi? Dlaczego miast walczyc o swe zycie poddaje sie ulatwiajac mu niszczenie jej samej? Dlaczego?..
Bo tego chcesz...
Zycie powoli zanikalo. Zdazyla poznac juz to uczucie gdy cialo staje sie lekkie niczym puch, gdy wznosi sie powoli ku gorze. Powinien przestac. Powinna go powstrzymac. Powinna sie bac, lecz nie czula niczego. Zatem tak wyglada koniec. Cudowna lekkosc, slodki zapach kwiatow i blask, blask rozlewajacy sie wokol niosacy spokoj, harmonie. Delikatny usmiech rozjasnil twarz elfki gdy ostatnia kropla krwi opuscila jej cialo. Wszystko co kiedykolwiek bylo wazne stracilo swe znaczenie. Swietlista materia delikatnie uniosla sie znad jej ciala zatrzymujac nad nim przez chwile. Widziala wlasne cialo w ramionach swego kochanka smierci. Nie czula do niego zalu. Dal jej niezapomniane chwile spelnienia choc nie tak wzniosle i okraszone strachem to jednak niezapomniane. Ostroznie musnela eteryczna dlonia jego wlosy gotowa by odejsc tam gdzie wiecznie panuje jasnosc.
Nagle poczula sile szarpniecie sciagajace ja na powrot do martwego ciala. Przerazona spogladala w dol gdzie krople szkarlatu skapywac poczely do poluchylonych ust.
Nie!.. Nie rob tego... Nie...
Niemy krzyk protestu duszy ktorej nie dane bylo odejsc, ktora sila ponownie wtloczono w cielesna powloke na zawsze odcinajac od swiatla, spowiajac w mrok nowego istnienia.

Pila lapczywie. Slodycz krwi upajala dodajac sil, pobudzajac zmysly, dajac wiedze. Gdzies na skraju swiadomosci slyszala przerazony krzyk i czyjs tryumfalny smiech, lecz nie mialo to teraz dla niej znaczenia. Liczyl sie tylko glod.
Chciala protestowac gdy zabral swa dlon odcinajac strumien. Chciala lecz nim zdazyla poczula jego usta na swych wargach. Nowe doznanie pochlonelo ja w calosci. Wyostrzone zmysly dostarczaly nieznanej dotad rozkoszy. Poddala sie jej niczym dziecko pragnace w pelni kosztowac slodycz swojej pierwszej kostki czekolady.

Glosny smiech rozdarl cisze komnaty wyrywajac ja ze stanu blogiego spelnienia.


Mezczyzna nonszalancko oparty o kamien kominka mierzyl ja wyglodnialym wzrokiem zwierzecia, ktore wlasnie upatrzylo sobie kolejna ofiare. Odruchowo wtulila sie w cialo Carlosa niczym przerazona dziewczynka.

- Brawo... Widze, ze calkiem dobrze sobie z nia poradziles chlopcze. Moze teraz podzielisz sie z innymi? Jestem pewien ze potrafi zadowolic wiecej niz jednego mezczyzne. Prawda elfko...?
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 06-05-2008, 01:59   #118
 
Dalakar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znany
Atak wilczura był zaskoczeniem dla Michał, mimo to iż wcześniej wiedział że spotka go przeprawa z psami. Myślał że pierwszorzędnym celem będzie stojący bliżej otworu Giuseppe, a nie on. Przez to zbyt wolno zareagował na atak zwierzęcia, co o mały włos nie skończyło się poważnymi ranami i bliznami po kłach. Na szczęście w ostatniej chwili Polak zdołał odskoczyć i uniknąć ciosu. Niestety cofnąwszy się natrafił na śliską deskę w podłodze i zachwiał się. Pies dostał kolejną okazję na wgryzienie się w swoją ofiarę.

Gdy nacierał na młodzieńca odsłonił w dzikim uśmiechu swe białe, połyskujące kły. Przypominały one coś strasznego, co bardzo i to bardzo źle kojarzyło się Polakowi. Zęby były podobne do innego, jakże przerażającego uzębienia. Miały w sobie coś z wampirzych kłów. Zdawały się posiadać, tak jak one, moc wysysania krwi, a wraz z nią życia, oraz duszy.

To skojarzenie dodało Michałowi nowych sił. Błyskawicznie pchnął agresywnego kundla swym ostrzem, po czym na wszelki wypadek odskoczył na bok. To była dobra decyzja, ponieważ wyprowadzone uderzenie okazało się niecelne. Miecz jedynie drasnął wilczura, co bardzo go rozwścieczyło. Teraz stał się jeszcze bardziej niebezpieczny. Wydawszy z siebie chrapliwy odgłos, który przypominał warknięcie, znowu rzucił się na młodzieńca. Miecznik w odpowiedzi na ten atak zamachnął się i mając na celu ubicie psa, wyprowadził uderzenie.
 

Ostatnio edytowane przez Dalakar : 06-05-2008 o 02:09.
Dalakar jest offline  
Stary 06-05-2008, 14:12   #119
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Carlos lekkim ruchem nakrył siebie i Lialam nieprzychylnym wzrokiem patrząc na gościa. Lodowato uprzejmym tonem stwierdził:
-"Elfka" ma imię. Wypadałoby o nie zapytać i przy okazji podać swoje. Ponadto sugerowałbym że ona sama ma prawo decydować kogo i w jakiej liczbie będzie zaspokajać. Hmm a poza tym... Czy jesteś mój panie na tyle stary by nie znać zwyczaju pukania do drzwi przed wejściem?
Młody wampir był zwyczajnie wściekły. Zdobycie się na tak spokojną odpowiedź było dla niego olbrzymim wysiłkiem. Czuł że przybysz jest dużo starszy i choć to znamionowało wielką siłę nie potrafił być potulny. Jego natura nie znała tego słowa i teraz właśnie dawała o sobie znać. Demonstracyjnie objął Lialam i przycisnął ją do siebie.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 06-05-2008, 14:27   #120
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Psy za drzwiami kotłowały się jak głupie. Jakby każdy z nich chciał zatopić kły w ciele swych ofiar, a nie potrafiły się zdecydować, który jako pierwszy będzie mógł to zrobić... Albo na odwrót - żaden z nich nie chciał jako pierwszy przekroczyć drzwi, za którymi mogło czaić się niebezpieczeństwo. Chociaż ta druga możliwość była mniej prawdopodobna...

Ogromny wilczur skoczył nagle w stronę otworu. Sześćdziesiąt kilogramów stalowych mięśni rozwaliło nadwyrężone deski i bez większych problemów przedostało się przez znajdujący się na wysokości metra otwór, nawet na moment nie zwalniając.
Giuseppe patrzył przez moment, jak rozszalałe zwierzę mija go obojętnie i atakuje Michała, który, najwyraźniej zaskoczony, z trudem uniknął ostrych kłów.

Nie miał czasu przyglądać się walce. Michałowi mógł pomóc trzeci członek ich małej grupki, a tymczasem przez otwór gramolił sie kolejny pies.
"Co za urodzaj na wilczury" - pomyślał, podnosząc rękę by zadać szybki cios w kark zwierzęcia.
Uniesiona w powietrze ręka nie opadła, gdyż pies zwisł bezwładnie, tamując przejście.
Hałas na schodach ucichł, ale Giuseppe nie miał czasu, by nad tym rozmyślać. Obrócił się szybko by ocenić sytuację.

"O przewadze krótkiego ostrza w walce w zwarciu" - przemknęło mu przez głowę. Michał, ze swoim dość długim mieczem, miał pewne kłopoty...
Korzystając z tego, że wilczur zajęty jest swym przeciwnikiem Giuseppe błyskawicznie dopadł do boku psa i zadał szybki cios w kark zwierzęcia. Dokładnie w chwili, gdy skoczyło ono na Michała.
Warknięcie urwało się w połowie, gdy dwa ostrza wbiły się w ciało, które z hukiem runęło na podłogę u stóp Polaka. Nieruchome oczy wpatrywały się w pustkę, a z otwartego pyska wysunął się pokryty pianą jęzor.

- Ugryzł cię? - spytał Michała.
Wyszarpnął ostrze z ciała wilczura i obrócił się w stronę drzwi. Za którymi ciągle panowała dziwna cisza.
- Trzeba będzie sprawdzić - powiedział.
Podszedł do drzwi i sprawdził, czy tkwiący w nich zwierzak na pewno nie żyje, a potem wypchnął je na zewnątrz.
Zachowując wszelkie możliwe środki ostrożności wyjrzał przez otwór.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172